Twój koszyk jest obecnie pusty!
Dlaczego kastowość wciąż tyle znaczy w indyjskiej polityce?
Indie po odzyskaniu niepodległości miały stać się państwem równych szans. Prawie 80 lat później nic nie wskazuje, by miało się to udać.
✍🏻 Wybory do Zgromadzenia Ustawodawczego w stanie Bihar w tym roku odbędą się w dwóch turach – pierwsza 6 listopada, a druga 11 listopada.
🔑 Wybory w Indiach, zwłaszcza w biedniejszych stanach jak Bihar, wciąż rozgrywają się według klucza kastowego.
📊 Współczesne Indie nie są jeszcze społeczeństwem postkastowym – różnice w dostępie do edukacji, pracy i w poziomie życia nadal w dużej mierze pokrywają się z podziałami kastowymi.
Przed lokalami wyborczymi w indyjskim regionie Bihar ustawią się dziś długie kolejki. To najgęściej zaludniony stan federacji i zarazem najuboższy. PKB na mieszkańca jest tam prawie siedem razy niższe niż w stołecznym Delhi. W wyborach stanowych ostateczna walka rozegra się między populistami o lewicowym zabarwieniu i populistami o bardziej prawicowych inklinacjach. Ich afiliacje ideologiczne nie mają jednak szczególnego znaczenia, bo w Biharze od dekad wybory wygrywa się, dobierając kandydatów według klucza kastowego. A temat kastowości i nierówności, wynikających z trwającego przez wieki hierarchicznego systemu społecznego, na stałe obecny jest w polityce. Bihar to przypadek ekstremalny, jednak kwestia kast – wydawałoby się, że archaiczna – ostatnio tylko zyskuje na znaczeniu w skali całego kraju.
Warstwy, kasty, rezerwacje i marzenie o sprawiedliwości społecznej
System warnowo-kastowy to sposób zorganizowania społeczeństwa, który rozwinął się w starożytnych Indiach i zakładał podział na cztery warstwy, czyli warny, oraz na tysiące mniejszych grup – dźati, nazwanych przez portugalskich kolonizatorów kastami. Pod wieloma względami przypominał system społeczny Europy do czasu zniesienia pańszczyzny i uzyskania równych praw politycznych przez wszystkich bez względu na pochodzenie. Jednak kiedy w XIX wieku w Europie zachodziło wiele procesów emancypacyjnych, w Indiach czasów kolonialnych Brytyjczykom zależało, żeby system kastowy trwał, bo feudalne relacje na wsi pozwalały im lepiej eksploatować bogactwa naturalne.
Ojcowie i matki indyjskiej niepodległości optymistycznie wierzyli, że uda im się stworzyć państwo, które będzie realizować zasady sprawiedliwości społecznej; że z czasem dyskryminacja kastowa zostanie wyeliminowana, a kastowość przestanie mieć wpływ na szanse życiowe ludzi i zniknie z debaty publicznej. W tym duchu przeprowadzono reformy rolne, które miały zapewnić sprawiedliwszy podział ziemi – w pierwotnym systemie często wszystkie grunty rolne w danej wsi należały do pojedynczej wysokokastowej rodziny. Potem wprowadzono politykę pozytywnej dyskryminacji, w Indiach nazywaną „rezerwacją”, bo zakładała rezerwację części mandatów w parlamencie centralnym i zgromadzeniach stanowych dla osób z tzw. niskich kast. Podobnej rezerwacji poddano część miejsc pracy w sądach, urzędach i instytucjach publicznych oraz w rekrutacji na studia wyższe.
Polityka rezerwacji pod wieloma względami była i jest sukcesem, choć nie rozwiązała wszystkich problemów. Dała możliwość dostania się na studia osobom, których przodkom powtarzano, że są najniższej w hierarchii społecznej, że nie nadają do bycia politykami, nauczycielkami, prawnikami, lekarkami. Dzisiaj prezydentką Indii jest Droupadi Murmu, należąca do grupy objętej rezerwacją. Z rezerwacji korzystał też Mallikarjun Kharge – przewodniczący największej partii opozycyjnej, Indyjskiego Kongresu Narodowego. Sceptyczny stosunek do polityki rezerwacji ma premier Narendra Modi, choć kasta, z której pochodzi, jest nią objęta (ale warto podkreślić, że nie była, kiedy Modi był młody).
Populizm w wykonaniu indyjskim
Wpływ rezerwacji na politykę nigdzie jednak nie był tak widoczny jak w Biharze. To tam w 1990 roku doszło do spektakularnego wywrócenia stolika – wybory stanowe wygrał charyzmatyczny i ekscentryczny przedstawiciel niskokastowej większości, Lalu Prasad Jadav. Odebrał władzę przedstawicielom wyższych kast, którzy rządzili od wieków, mimo że stanowią jedynie 10 procent populacji regionu. Lalu, jak go powszechnie nazywano, był lewicowym populistą, jakich częściej spotykamy w Ameryce Południowej niż w Indiach. Jedną z pierwszych decyzji cofnął pozwolenie na działalność klubu golfowego, uznając, że to marnotrawstwo ziemi. Zyskiwał sympatię kobiet tym, że w minutę potrafił odebrać licencję na sprzedaż alkoholu jakiemuś sklepowi, jeśli wpłynęła skarga od wyborczyń doświadczających przemocy ze strony pijanych mężczyzn.
Lalu lubił pokazywać, że nie wstydzi się swojego pochodzenia, uczynił z niego przedmiot dumy. Stwierdził, że do ogrodu otaczającego jego siedzibę trzeba wpuścić krowy, bo koszenie trawnika i utrzymywanie rabatek kwiatowych to elitarność dawnej epoki. Mówił mieszanką lokalnego języka bhodźpuri i hindi, z typowym wiejskim akcentem. Każdym swoim gestem pokazywał wyborcom, że władza naprawdę należy do nich, ludzi takich jak on.
Przełomowe lata dziewięćdziesiąte nie przyniosły jednak ubogim w Biharze tego, czego naprawdę pragnęli: godnej pracy, edukacji na przyzwoitym poziomie, bezpieczeństwa. W 2005 roku do władzy doszedł Nitish Kumar, rządzący stanem do dziś. Mimo że – podobnie jak Lalu – wywodzi się z kręgów socjalistycznych, od 2024 roku jego partia tworzy na poziomie centralnym koalicję z prawicową BJP. Co nie znaczy, że sam Nitish Kumar stroni od populizmu w stylu poprzednika. Również wywodzi się z niskokastowej rodziny ze wsi, ale skończył studia i woli unikać budowania wizerunku wyłącznie na swoim pochodzeniu. Wciąż jednak chwali się politykami skierowanymi do dyskryminowanych i wykluczonych, bo kastowość rządzi biharskim życiem publicznym. Częściowo w wyniku uwarunkowań historycznych, ale również z bardzo przyziemnego powodu: w tym najuboższym stanie Indii dostanie się na publiczną uczelnię czy zatrudnienie w urzędzie lub w szkole to wciąż spełnienie marzeń o awansie społecznym i stabilizacji finansowej. Dla starających się o pracę posiadanie certyfikatu przynależności do kasty objętej rezerwacją to często być albo nie być.
Polityka rezerwacji pomaga, ale też betonuje kastowość
Rządząca na poziomie centralnym BJP nie lubi podnosić tematu kastowości i polityki rezerwacji. Reprezentuje stanowisko, zgodnie z którym państwo powinno zapewniać wysoki wzrost gospodarczy, którego beneficjentami są wszyscy (w retoryce prawicowej – cały naród), oraz pomoc socjalną najuboższym, bez względu na pochodzenie.
Czy jednak Indie są już społeczeństwem postkastowym, w którym pochodzenie nie ma znaczenia? Niekoniecznie, nawet w oficjalnych rządowych statystykach widać na przykład, że wśród osób pochodzących z niższych kast jest wyższy poziom analfabetyzmu. Oczywiście różnica nie jest tak ogromna, jak u zarania niepodległości, kiedy wyłącznie osoby wysokokastowe potrafiły czytać i pisać. Ostatnie dostępne dane pokazują, że wśród niższych kast taką umiejętność ma 75 proc. populacji, a wśród kast średnich i wyższych 85 proc. Jeśli chodzi o edukację na poziomie wyższym średnim (klasy 11-12), do szkół uczęszcza 41 proc. przedstawicieli niższych kast i 52 proc. młodzieży z kast średnich i wyższych. Ten drugi wskaźnik jest kluczowy, bo edukacja średnia nie jest w Indiach obowiązkowa, a czternastolatkowie mogą już legalnie pracować w większości branż. Natomiast w większości przypadków to dopiero edukacja średnia lub wyższa daje możliwość awansu społecznego.
Wyrównywanie szans osób o różnym pochodzeniu kastowym przez dekady było możliwe dzięki polityce pozytywnej dyskryminacji, ale również ogólnemu bogaceniu się społeczeństwa. Rząd ma zresztą rację, kiedy przekonuje, że Indie bardzo dynamicznie się rozwijają – co roku jest to około 6,5 proc., a jedyny rok ze spadkiem to pandemiczny 2020. Tylko że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Według dużego badania opinii publicznej czasopisma „India Today”, przeprowadzonego przed wyborami centralnymi w 2024 roku, aż 55 procent respondentów uważa, że na wzroście gospodarczym korzystają głównie najbogatsi. Tylko 10 proc. badanych było zdania, że beneficjentami są mali przedsiębiorcy i rolnicy.
Podobny dysonans między nastrojami społecznymi a oficjalnymi statystykami ekonomicznymi panuje w przypadku oceny sytuacji na rynku pracy. W powyborczym badaniu „India Today” aż 78 proc. respondentów twierdziło, że na rynku pracy jest poważny kryzys, mimo że w momencie badania bezrobocie wynosiło jedynie 4 procent. Ten kryzys, na który wskazywali Indusi, obejmuje także jakość zatrudnienia: wysokość płac, stabilność, zabezpieczenia socjalne związane z pracą. Ponad połowa zatrudnionych w Indiach prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą, nieobjętą opodatkowaniem i składkami, ale bez prawa do urlopu i emerytury.
Niezadowolenie nie wynika więc z oceny ogólnego stanu gospodarki, ale z poczucia, że państwo nie robi dostatecznie dużo, by niwelować rosnące nierówności. Wykluczenie, którego doświadczają najubożsi – a dużo częściej są to osoby niskokastowe – sprzyja wzrostowi poparcia dla polityki rezerwacji. Dla tych osób to często ostatnia tarcza chroniąca ich grupę społeczną przed dalszą marginalizacją ekonomiczną. Paradoksalnie więc kastowość, która w założeniu miała zniknąć w niepodległych i demokratycznych Indiach, staje się kategorią coraz ważniejszą.
**
Weronika Rokicka – indolożka i politolożka, adiunktka na Wydziale Kultur Azji i Afryki UW, autorka książki Indie. Kraj miliarda marzeń.






























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.