W 2022 roku wspólnoty zielonoświątkowe wydały w Afryce Wschodniej grubo ponad 26 milionów dolarów na promowanie ustaw przeciwko osobom homoseksualnym. Chrześcijaństwo przynieśli tu Anglicy, a dzisiaj jesteśmy w wyznawaniu ich religii lepsi od nich – mówi jeden z dwóch ugandyjskich posłów, którzy głosowali przeciwko ustawie kryminalizującej homoseksualizm.
Fox Odoi-Oywelowo to jeden z zaledwie dwóch ugandyjskich posłów, którzy sprzeciwili się drakońskiej Ustawie przeciwko homoseksualizmowi. Uchwalona 22 marca 2023 roku ustawa karze dożywociem za czyny homoseksualne – a w niektórych przypadkach przewiduje karę śmierci.
Odoi-Oywelowo, wieloletni członek partii rządzącej w Ugandzie, który przez 15 lat udzielał porad prawnych prezydentowi Yoweriemu Museveniemu, podpisał również zdanie odrębne przeciwko nowej ustawie godzącej w gejów. Ustawa wejdzie w życie, gdy podpisze ją prezydent Museveni.
Uganda: dożywotnie więzienie i kara śmierci dla osób homoseksualnych
czytaj także
Khatondi Soita Wepukhulu: Jaka osobista filozofia przyświeca pańskiej obronie praw osób LGBT+ wobec panującej histerii – nie tylko dziś, ale również w 2014 roku, kiedy pomógł pan zablokować podobne prawo. Jest pan liberałem, centrystą, konserwatystą?
Fox Odoi-Oywelowo: Jestem liberałem, może nawet radykalnym. Sądzę, że nie można się uważać za istotę ludzką, jeśli nie przestrzega się praw człowieka. Tym przekonaniem nakładam na siebie zobowiązanie promowania i ochrony praw innych ludzi.
Nelson Mandela wierzył, że miłość jest w człowieku immanentna i wrodzona, natomiast nienawiść wyuczona i nabyta. Moim zdaniem wszyscy rodzimy się dobrzy, rodzimy się do miłości – kochania siebie, innych ludzi, bliźnich, niezależnie od ich koloru skóry, orientacji seksualnej, pozycji społecznej.
Wiem, że to dość idealistyczne stanowisko. Żyjemy w świecie, w którym bez ustanku głosi się nienawiść, a wszyscy mamy cechy czy etykietki przypisujące nas do jakiejś grupy. Pierwszy taki znacznik to pewnie mój klan i plemię, następnie wyznanie. Potem wchodzą komplikacje, takie jak moja orientacja seksualna. Wreszcie przychodzi mi do głowy najmniejszy wspólny mianownik, czyli miłość.
Mieszkańcy okręgu West Budama wybrali mnie do parlamentu dwukrotnie: na kadencję 2011–2016 oraz ponownie w 2021 roku. Jestem winien społeczeństwu – zwłaszcza najsłabszym – ochronę, promowanie praw i zabieranie głosu w imieniu osób narażonych na krzywdę.
A z bardzo samolubnego punktu widzenia: nie chcę, aby ktokolwiek krzywdził moje dzieci. Oczekuję od każdego, by bronił ich praw. Mam wobec tego wzajemny obowiązek chronienia dzieci innych ludzi przed krzywdą. Nie mogę siedzieć w parlamencie i głosować za prawem, które kryminalizuje czyjeś dzieci. Po prostu. A raczej, to powinno być takie proste, chociaż nie jest. Istnieją ludzie, którym łatwiej wykorzystywać swoją władzę i autorytet. Stanowią prawo, bo mogą; definiują wartości kulturowe, bo mogą. Nie chcą żadnej dyskusji na ten temat.
Twórcy konstytucji Ugandy byli świadomi, że jeśli pozwolimy sobie na przestrzeganie podziałów religijnych i będziemy poprzez nie definiować swoją moralność, spowoduje to wiele problemów. Do celów proponowanej ustawy należy rzekoma ochrona „tradycyjnych”, „moralnych”, „religijnych” wartości Ugandy. Czyli jej autorzy mówią, że w kraju, w którym dominują kościoły chrześcijańskie, ale mamy też muzułmanów, hinduistów, sikhów i pogan, istnieją jakieś [jednolite] wartości „religijne”.
czytaj także
Homofobia nigdy nie należała do tradycji afrykańskich społeczeństw. Może nie miały one zrozumienia dla osób homoseksualnych, ale pozwalały im żyć w spokoju.
Jakie czynniki i wpływy zewnętrzne doprowadziły nas do sytuacji, w której ustanawiamy prawa przeciwko osobom LGBT+ i kryminalizujemy ich istnienie?
Jeszcze przed zainicjowaniem pierwszej ustawy przeciwko homoseksualizmowi w 2014 roku wiedzieliśmy już, że wspólnoty zielonoświątkowe ze Stanów Zjednoczonych sponsorują projekty ustaw przeciwko LGBT+ w całej Afryce. Do tej pory w Ugandzie jest kilku amerykańskich pastorów – a właściwie nienawistników, bo tym się głównie zajmują – sianiem nienawiści.
W Ugandzie zaczęło się od imprezy National Prayer Breakfast, zgromadzenia ludzi religijnych i radykałów, którzy wprowadzili ideologię nienawiści. Siedzą przy śniadaniu, modlą się i wygłaszają radykalne, nienawistne wystąpienia. Stąd przyszły pieniądze. W drogich hotelach organizują zjazdy, na które przychodzą posłowie. Sponsorują też posłom wycieczki, na przykład do Jerozolimy, i po prostu prowadzą indoktrynację.
Tak było w okresie kadencji parlamentu 2011–2016. Fundamentalistom udało się wprowadzić do parlamentu prawo przeciwko homoseksualizmowi i je uchwalić. Nam udało się to unieważnić. Prowadziliśmy też obszerne rozmowy z miejscową społecznością LGBT+. Doradzaliśmy im pozwy sądowe przeciwko tamtym Amerykanom. Tak udało się część z nich odstraszyć.
Powiedziano mi, że w zeszłym roku wspólnoty zielonoświątkowe wydały w Afryce Wschodniej grubo ponad 26 milionów dolarów na promowanie prawa przeciwko osobom homoseksualnym. Próbowaliśmy z tym walczyć środkami politycznymi. W pewnym momencie byliśmy wręcz przekonani, że wygraliśmy bitwę – i w tym miesiącu dostaliśmy cios. Oni nigdy się nie zatrzymali. W dodatku daliśmy się podejść, a poza tym niewystarczająco agresywnie szliśmy tropem pieniędzy.
To trzecia próba przegłosowania ustawy anty-LGBT+ przez parlament Ugandy. Dlaczego ten temat wciąż wraca i ile jeszcze kadencji parlament będzie się tym zajmować?
Mam nadzieję, że to już ostatni raz. Jeśli uda nam się unieważnić tę ustawę, może się poddadzą. Sądzę też, że po 2016 roku spoczęliśmy na laurach. Wydawało nam się, że wygraliśmy bitwę, a zatem i wojnę. Niestety tak się nie stało. Jako działacze na rzecz praw człowieka w tym kraju musimy zgromadzić masę krytyczną ludzi rozumiejących prawa osób LGBT+.
Oczywiście teraz zakazano „promocji homoseksualizmu”. To prawo powinno być częściej łamane niż przestrzegane. Teraz musimy nasilić edukowanie społeczeństwa.
Sport, modlitwa i indoktrynacja. Na antyaborcyjnym obozie w Kolumbii
czytaj także
Wyborcy podchodzą ze zrozumieniem do pana stanowiska?
Jestem ze swoich wyborców bardzo dumny. Uważam, że ci ubodzy mężczyźni i kobiety, niewykształceni członkowie naszego społeczeństwa, odznaczają się wielką mądrością. Kiedy mówię do nich o homoseksualności, wyjaśniam, że mowa o takich samych ludziach jak my. To ich orientacja seksualna – tak jak my możemy być heteroseksualni. Jesteście im winni to samo, co oni wam. Pozwolicie im iść własną drogą, a oni wam pozwolą iść własną. To są produktywni członkowie społeczeństwa, zajmujący się swoimi sprawami. Po co ich krzywdzić?
Czyli to ugandyjskie elity uparły się szerzyć nienawiść?
Tak. Zakładam, że to one mają najwięcej kontaktu z propagandą nienawiści, a zatem najwięcej ją rozpowszechniają i praktykują.
Prawa LGBT+ to prawa mniejszości. Jak mają działać w kraju takim jak Uganda, gdzie większość ludzi jest nastawiona przeciwko nim?
Sędzia Mulenga (wówczas zasiadający w Sądzie Najwyższym) wskazał na obowiązek chronienia mniejszości w sprawie Charlesa Onyanga Obba przeciwko prokuratorowi generalnemu w 2004 roku. Sędzia orzekł, że jako społeczeństwo mamy obowiązek chronić tych, z którymi się nie zgadzamy – nawet bardziej niż tych, z którymi jest nam po drodze.
Kiedy patrzę na prawa społeczności LGBT+ i prawa innych mniejszości, to właśnie z takiej perspektywy. Osoby heteroseksualne nie potrzebują w Ugandzie specjalnej ochrony. Cieszą się nią od tysiącleci. W ramach naszej struktury społecznej bycie heteroseksualistą to jedyna „słuszna” możliwość.
czytaj także
Nie rozumiem, dlaczego heteroseksualiści tak się trzęsą; dlaczego uważają, że społeczność LGBT+ to największe zagrożenie dla przetrwania ludzkości. Zadajmy sobie podstawowe pytanie: jaki uszczerbek cię spotyka, gdy po prostu pozwalasz sąsiadowi żyć w spokoju, pozwalasz mu mieć wkład w gospodarkę, wykonywać swój zawód, identyfikować się, jak mu się podoba? A jeśli jest gejem? Pozwól mu żyć! Jaką to szkodę ponosisz z tego tytułu? Absolutnie żadną. Nie ubywa ci powietrza do oddychania.
Czy ma pan jakiekolwiek poparcie instytucjonalne, jeśli chodzi o prawa osób LGBT+?
Nasze instytucje są okropnie prymitywne i okropnie homofobiczne. Nie znaczy to, że nie zasiadają w nich bardzo postępowe osoby. W policji znajdzie pani postępowych, nastawionych na prawa człowieka oficerów, a nawet zwykłych funkcjonariuszy. Tak samo w wojsku czy w szeregach mojej partii.
To gdzie oni się podziewali? Tylko dwóch z was zagłosowało przeciwko ustawie.
Większość była zastraszona. Nie obyło się bez szantażu. Wszyscy ci posłowie dostawali telefony od swoich wyborców. Wyborców zmobilizowano, by ostrzegali swoich reprezentantów, że więcej na nich nie zagłosują, jeśli posłowie nie poprą ustawy.
czytaj także
Pańskim zdaniem wielu posłów ma tak naprawdę postępowe poglądy na te kwestie?
O tym, że liczba postępowych posłów jest dość wysoka, świadczy pewien fakt. Dziś parlament miał ponad 500 posłów i posłanek uprawnionych do głosowania, łącznie z tymi, którzy połączyli się przez Zooma. Ale ponad stu wstrzymało się od głosu. Gdzie oni wtedy byli? Nie pojawili się w izbie. Postanowili nie logować się na Zooma. Po prostu dlatego, że nie mogli poprzeć tej ustawy. Woleli nie wziąć udziału w głosowaniu.
Za dużą część antygejowskiej histerii poprzedzającej nowe zgłoszenie ustawy odpowiada skandal przemocy seksualnej w King’s College Budo, który wybuchł w styczniu. Po nim rozpowszechniły się w mediach narracje o rzekomym werbowaniu i wykorzystywaniu dzieci przez homoseksualistów w ugandyjskich szkołach. Czy ktoś w parlamencie weryfikuje prawdziwość tych historii?
Moim zdaniem problem jest taki: nasi rodacy, w tym prawodawcy, nie widzą różnicy między homoseksualnością a seksem bez zgody. I jeszcze myli im się to z pedofilią. Parlamentarzyści wiedzą, że aby ludzie głosowali bezmyślnie, trzeba odwołać się do emocji. Powiedz: „nauczyciel zgwałcił dziecko w Budo”, i ludziom zostanie to w głowie. I opierając się na tych emocjach, będą podejmować fundamentalne, radykalne decyzje.
Teraz politycy podsycili emocje do takiego poziomu, że – jak sam im powiedziałem – wybuchła panika anty-LGBT+. Nawet jeśli się okaże, że z Budo to jednak była konfabulacja, tyle już rozbudzono nienawiści, że tego pędzącego pociągu nie da się zatrzymać.
czytaj także
To znaczy, że część posłów jednak wierzy w to, za czym głosuje?
Moim zdaniem moi wyborcy, którzy nie chodzili do szkoły, podejmują lepsze decyzje niż wykształceni posłowie i posłanki. Przeceniamy naszych parlamentarzystów. Nie mają cierpliwości i nie potrafią słuchać nikogo z wyjątkiem organizatorów National Prayer Breakfast, bo – jak mówiłem – nienawiść łatwo sprzedawać. Dziś na obradach parlamentu czytano Księgę Kapłańską z Biblii. To są ich usprawiedliwienia.
Rozmawiamy o wpływie chrześcijańskiego fundamentalizmu na ustawę przeciwko homoseksualizmowi. Ale Asuman Basalirwa, poseł, który ją zainicjował, jest muzułmaninem. W tym roku do ogólnokrajowych protestów przeciwko homoseksualizmowi zachęcała Najwyższa Rada Muzułmanów Ugandy.
Pierwszym inicjatorem ustawy był Charles Onen, były ksiądz katolicki. Basalirwa tylko poparł projekt. Moim zdaniem przywódcy parlamentarni postanowili poprosić Basalirwę, by został głównym inicjatorem. To dobry ruch: poseł Basalirwa jest prawnikiem, jest elokwentny – sprzedał ustawę znacznie lepiej, niż zrobiłby to Onen.
O projekcie rozmawiali już w 2022 roku – a ja od tego czasu po cichu z nimi walczę.
Proszę też nie zapominać, że Kościół Ugandy i Kościół Anglii niedawno popadły w konflikt dotyczący błogosławienia par jednopłciowych. Wtedy zaczął się problem, zanim jeszcze podłączyli się muzułmanie. To wszystko od początku napędzał chrześcijański fundamentalizm. Islam to religia bardzo konserwatywna, ale nie sądzę, aby muzułmanie doprowadzili do tego bez pomocy sióstr i braci chrześcijan.
Co ciekawe, mówimy tu o religii z zagranicy. Ta religia przybyła do nas z Anglii. Wychodzi na to, że jesteśmy w jej wyznawaniu lepsi od nich.
czytaj także
Ustawa została przegłosowana, co dalej?
Idę aż do Sądu Najwyższego. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że ustawa anty-LGBT+ z 2014 roku jest nieważna, ponieważ przegłosowano ją przy braku kworum. Natomiast ustawa z 2023 roku stoi w sprzeczności jeszcze z kilkoma innymi orzeczeniami sądu, więc taka będzie nasza pierwsza linia ataku: niekonstytucyjność.
Musimy też zakwestionować ograniczenia, jakie parlament zamierza nałożyć na prawa ludzi. Czy da się je uzasadnić w wolnym, demokratycznym społeczeństwie? Najwyższy czas na taką debatę. Przede wszystkim powinna odbyć się dyskusja merytoryczna, potem niech się wypowiedzą sądy. Dowiemy się, na ile sądownictwo jest skłonne chronić prawa obywateli i obywatelek Ugandy.
**
Khatondi Soita Wepukhulu jest reporterką serwisu openDemocracy w Afryce Wschodniej, pracuje w Kampali. Bierze udział w feministycznym projekcie dziennikarstwa śledczego Tracking the Backlash.
Wywiad opublikowany w magazynie openDemocracy na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.