Unia Europejska

Dymek: Euro-Janusze

Dlaczego Polska w UE zawsze przytakuje silniejszym?

Obserwowanie najnowszego aktu greckiego kryzysu zadłużeniowego przez pryzmat polskich mediów jest zajęciem dość męczącym. Ekonomiczne ogólniki („a po co się zadłużali?”) mieszają się u nas z argumentami, które nie powinny pojawiać się nigdzie poza ewentualnie spotkaniem przy piwie („byłam w Grecji na wakacjach i widziałam) – a już na pewno nie na antenie poważnych programów, w tym tych z „biznesem” i „gospodarką” w nazwie.

Ale jest pewien szczególnie farsowy element tej debaty – postawa polskich europosłów i europosłanek, lokalnej eurokracji z niedawnego awansu. Wysłani przez nas (czy trafniej: przez partie) do Brukseli i Strasburga, politycy spędzali ostatnie tygodnie, kompulsywnie twittując nagłówki z „The Economist” i komunikaty prasowe Komisji Europejskiej – wszystkie z ogólnym przesłaniem o greckiej nieodpowiedzialności.

Dowiedziałem się dzięki temu, że greckie referendum było przedsięwzięciem wymierzonym przeciwko demokracji. Ktoś zżymał się, że najgorsi nawet populiści zawsze wygrają z rozsądkiem UE; ktoś inny ironicznie dziękował Grekom za „zniszczenie europejskiego projektu”. Minister Trzaskowski – który coś przecież o UE wie i wydawałoby się, że nie jest z tych, którzy ulegają emocjom, zafrasowany stwierdził, że gdyby nie SYRIZA, wszystko (czyli, jak rozumiem, dalsze cięcia) poszłoby sprawniej.

Przechył na rzecz polityki cięć jest wśród naszych reprezentantów w Europie tak wielki, że „Washington Post” i „Financial Times” wypadają na tym tle jak centrolewica.

Na domiar złego Donald Tusk postanowił dać wszystkim lekcję zarządzania à la polonaise. Najpierw pouczał Tsiprasa, że „gra się skończyła”. Następnie, podczas ostatniego ze spotkań, powiedział do Merkel i Tsiprasa, że „nikt z tego pokoju nie wyjdzie, dopóki nie będzie porozumienia”. Ten popis arogancji – jego zdolność dyktowania czegokolwiek Angeli Merkel, głowie największej europejskiej gospodarki i głównemu kredytodawcy w eurozonie, jest żadna – sprawdziłby się jako skuteczny straszak na pokornych wyrobników w Kancelarii Premiera, a tak był to tylko, jak mówią Amerykanie, „sound-bite”, ochłap dla mediów.

Pokazuje to przy okazji szerszy problem. Polska nie ma zbyt wiele do powiedzenia w sprawie euro, a polska reprezentacja w Brukseli i Strasburgu okupuje komisje zajmujące się albo deregulacją, albo polityką zagraniczną.

Polska nie ma na koncie właściwie żadnego progresywnego rozwiązania, którym – po dziesięcioletniej już obecności w strukturach UE – mogłaby się pochwalić.

Dotychczas to Partnerstwo Wschodnie było takim symboliczną amboną, którą Polska, z niemałym samozadowoleniem, mogła zajmować właściwie w pojedynkę. Bycie regionalnym liderem jest akurat mrzonką wspólną i dla PO, i dla PiS-u. W wielu innych ważnych sprawach – przyjmowania uchodźców czy polityki energetycznej – jesteśmy albo niezainteresowanym obserwatorem, albo chaotycznie kręcącym się w koło hamulcowym. Kompensujemy to sobie, jak zawsze, sztucznym poczuciem dumy i własnej wagi.

Grecja okazała się ku temu świetną okazją: szybko zapisaliśmy się do obozu odpowiedzialnych państw Północy, które pouczają chwiejne kraje Południa, jak należy postępować w sytuacji kryzysu. Nasz kraj wystąpił tym samym w roli wujka Janusza na weselu, co to nigdy za granicą nie był, ale razem z żoną rozkręcił biznes kantowania na Vacie, więc „wie, jak jest” i wszytkich, he he, pouczy, że nie będzie płacił na darmozjadów.

Ta konieczność pójścia ręka w rękę z silniejszymi jest być może zrozumiała z psychologicznego punktu widzenia, ale jakie stoją za nią racje polityczne? Polska nie jest w eurozonie, nie udzielała Grecji kredytów i nie ma banków, które ewentualnie chciałaby teraz ratować. Konsekwentny regionalizm naszej perspektywy kazałby też zauważyć, że bliższe nam państwa Bałtyku (oraz Słowacja) były w ostatniej rundzie największymi sceptykami i dealu z Grecją nie chciały wcale – ale tu do opowiedzenia się po stronie sąsiadów zabrakło z kolei odwagi.

Nie łudzę się, że Polska w poczuciu solidarności ze słabszymi mogłaby być orędownikiem sprawy Grecji. Ale to uparte upychanie kolanem polityki oszczędności może się nam jeszcze odbić czkawką. Co będzie, gdy hojny strumień pieniędzy płynący z dotacji zacznie się wyczerpywać, a zbudowana za nie infrastruktura będzie już tylko generować koszty? Czy Guy Verhofstadt nie wyjdzie wtedy na mównicę i nie powie: „Premierze Polski, wolne żarty, nie płacimy już więcej na waszych rolników, waszych górników, waszych żołnierzy na wcześniejszch emeryturach! Rozdęliście sobie socjal, dajecie roczne urlopy macierzyńskie, realizujecie jakiś absurdalny i etatystyczny plan pracy dla młodych, a za wasze przestarzałe państwo płaci europejski podatnik. Koniec tego dobrego!”.

Austerity – w takiej lub innej formie – jeszcze może do nas wrócić. Czy i wtedy Donald Tusk powie do kolejnej premier Polski „nie wyjdziesz z tego pokoju”?

***

CZYTAJ O GREXIT W DZIENNIKU OPINII:

Michał Sutowski: Jak Merkel pozostała oszczędną gospodynią domową

Jakub Dymek: Grillowanie Tsiprasa

Panagiotis Sotiris: Porzućmy fantazję o „dobrym kompromisie” z Brukselą

Slavoj Żiżek: Dlaczego Varoufakis drażnił europejskich technokratów?

Thomas Piketty, Jeffrey Sachs, Dani Rodrik, Henier Flassbeck i Simon Wren-Lewis: Żelazna kanclerko, historia widzi i ocenia

Igor Stokfiszewski: Europa solidarna z Grecją

Simom Wren-Lewis: Czego nie wiecie o greckim długu

Aleksis Tsipras: Grecy właśnie powiedzieli, jakiej Europy pragną

Dionisios Sturis: Greckie „nie” to głos odwagi i dojrzałości

Piotr Kuczyński: Troika gra w durnia

Judith Butler, Slavoj Żiżek, Immanuel Wallerstein i inni: Grecy, nie poddawajcie się!

List ekonomistów: Nie twórzcie nam złej historii!

Michał Sutowski o Grexit: Samobójstwo z rozsądku

Jakub Dymek: Odpieprzcie się od Grecji!

**Dziennik Opinii nr 196/2015 (980)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Dymek
Jakub Dymek
publicysta, komentator polityczny
Kulturoznawca, dziennikarz, publicysta. Absolwent MISH na Uniwersytecie Wrocławskim, studiował Gender Studies w IBL PAN i nauki polityczne na Uniwersytecie Północnej Karoliny w USA. Publikował m.in w magazynie "Dissent", "Rzeczpospolitej", "Dzienniku Gazecie Prawnej", "Tygodniku Powszechnym", Dwutygodniku, gazecie.pl. Za publikacje o tajnych więzieniach CIA w Polsce nominowany do nagrody dziennikarskiej Grand Press. 27 listopada 2017 r. Krytyka Polityczna zawiesiła z nim współpracę.
Zamknij