Po latach uśpienia swój złoty czas przeżywa Chatroulette – aplikacja do losowych rozmów z obcymi. Dzięki nowym rozwiązaniom technicznym ma być bezpieczniejsza niż wcześniej. Wydaje się jednak, że nie to spowodowało gwałtowny napływ użytkowniczek i użytkowników. Czy przy ograniczonych kontaktach ze znajomymi poszukujemy towarzystwa nieznajomych?
Od początku 2020 roku liczba unikatowych użytkowniczek i użytkowników Chatroulette wzrosła trzykrotnie, żeby w grudniu osiągnąć 4 miliony. Zaskakujący wynik jak na internetową sensację sprzed dziesięciu lat, która w dodatku okryła się złą sławą – oferując okazję do zawierania przyjaznych kontaktów z osobami z całego świata, stała się ostoją onanistów i molestatorów seksualnych. Jej twórca Andriej Ternowski próbował z tym walczyć, podwyższając regulaminowy wiek użytkowników do 18 lat i zachęcając ich do zgłaszania niepożądanych zachowań. Jeśli w ciągu pięciu minut administratorzy otrzymali trzy skargi na tę samą osobę, serwis blokował ją na 10–40 minut.
Ostatecznie jednak Chatroulette przegrała z mediami społecznościowymi i dogorywała w niszy do 2019 roku. Wtedy Ternowski postanowił ją nieco odświeżyć, zatrudniając specjalistów od AI. Oni zainstalowali oprogramowanie, które pozwoliło rejestrować początek i koniec każdej konwersacji oraz analizować treści, jakie wymieniają między sobą jej uczestnicy, pod kątem nagości czy nadużyć seksualnych. Choć, jak każda technologia, nie jest ono w stu procentach skuteczne, działa na tyle dobrze, że liczba zainteresowanych Chatroulette znacząco wzrosła, a już jedna trzecia z nich to kobiety (dawniej ich odsetek wynosił ok. 11 proc.), tradycyjnie najbardziej narażone na przestępstwa seksualne w sieci.
W aplikacji działają dwa kanały, jeden moderowany i drugi bez filtrów, przy czym popularność tego ostatniego spada i Ternowski chce go w przyszłym roku zamknąć.
Hello, stranger
Wraz z nastaniem pandemii koronawirusa Chatroulette trafiła w swój złoty czas – i trudno się temu dziwić. Może nawet nie chodzić o sam kontakt z ludźmi, bo ten przecież nadal mamy, pracując zdalnie i gawędząc, a nawet imprezując online ze znajomymi. Tyle że takie interakcje dostarczają nam niewielu nowych wrażeń: skoro ja siedzę w domu i moi przyjaciele siedzą w domach, a znamy się jak łyse konie, nasze rozmowy raczej nie będą obfitowały w sensacyjne zwroty akcji. Tych rzeczywiście możemy spodziewać się w kontakcie z nieznajomymi w sieci. I nie chodzi tylko o seks czy flirt, choć i one są bardziej poszukiwane w czasie pandemii, sądząc po rosnących wynikach aplikacji randkowych.
Chatroulette ma oferować interakcję, jaką w normalnych warunkach moglibyśmy nawiązać z kimś obcym w barze, na imprezie czy, powiedzmy, na wspólnych zajęciach w fitness klubie albo szkole językowej. Stąd wcześniejsze próby „parowania” osób jakoś do siebie podobnych; jednym z pomysłów na ulepszenie działania Chatroulette było kojarzenie użytkowniczek i użytkowników po danych demograficznych.
Oczywiście, rozmowy z obcymi – czy to online, czy na żywo – niosą podstawowe ryzyko, że zwyczajnie się nie dogadamy i zakończymy kontakt. Dlatego największą bolączką Chatroulette jest to, że nawet 90 proc. odwiedzających korzysta z platformy tylko raz. Ternowski uważa, że dałoby się z tym walczyć, gdyby monitorować rozmowy pod kątem oferowanego kontentu i poziomu zadowolenia użytkowniczek i użytkowników, jednak sama technologia, przynajmniej ta dostępna dzisiaj, nie jest w stanie tego zrobić.
Sztuczna inteligencja z ludzką twarzą
Przy okazji wzrostu popularności Chatroulette media zwracają uwagę na używane przez nią oprogramowanie AI. Ternowski twierdzi, że usuwa ono nieprzyzwoite treści znacznie skuteczniej niż człowiek, a co najważniejsze – prawie nie zdarza mu się omyłkowo blokować osób, które nie łamią zasad. Słyszy się głosy, że to ważna lekcja dla technologicznych gigantów, które od lat mają problem z ograniczeniem nadużyć w swoich mediach społecznościowych czy komunikatorach. Dla „Wired” skomentował to jedynie rzecznik Amazona, twierdząc, że najwyraźniej Chatroulette czy korzystający z tych samych narzędzi serwis Yubo mają „specyficzne potrzeby”. Należy przez to rozumieć, że rozwiązania, które sprawdzają się w niszy, są jednak za słabe dla zawodników wagi ciężkiej. Czy to prawda, są w stanie ocenić tylko specjaliści. Rzecznik Amazona sugeruje między wierszami, że skoro jego firma ma własne oprogramowanie tego typu – raczej nie będzie korzystać z cudzych pomysłów, nawet lepszych.
czytaj także
W rzeczywistości najważniejsi gracze rynkowi po prostu chcą rozwiązań mniej radykalnych niż te używane przez Chatroulette. Wydają się wychodzić z założenia, że całkowita blokada dla różnej maści zboczeńców spowoduje odpływ części klientów. Dlatego tak opornie idzie walka z szyfrowaniem end-to-end, czego domagają się instytucje kontrolne, choćby w celu ukrócenia bezkarności pedofilów. Oczywiście, problem jest głębszy, bo chodzi o monitorowanie także interakcji osób, które nie łamią prawa i nie mają złych intencji, a mogą po prostu nie życzyć sobie takiej kontroli.
Chatroulette stawia sprawę jasno: pewne rzeczy są zakazane i w tym serwisie nie będą miały miejsca, nawet za obopólną zgodą uczestników konwersacji. Ternowski, który stworzył aplikację jako 17-latek i od tamtej pory stale walczy o jej dobrą reputację, widzi tu nie cenzurę, ale raczej profesjonalizację. Jego doświadczenia z odpływem użytkowniczek i użytkowników pokazały, że jest grupa ludzi, która chce w internecie po prostu pogadać, a nie oglądać cudze penisy. W czasach, gdy siedzimy w domach, odliczając dni do końca pandemii, to w sumie optymistyczny wniosek.