Neil Woods przez 14 lat ścigał gangi narkotykowe w Wielkiej Brytanii. Był tajnym agentem, ale zrezygnował z pracy w policji i zabiega dziś o legalizację rynku narkotykowego.
Na pewno widzieliście kiedyś takie zdjęcie: oficerowie policji wysokiego stopnia ustawieni w rzędzie, a przed nimi stół zastawiony narkotykami. To jeden z najważniejszych obrazów, który definiuje to, czym dzisiaj stała się robota w policji. Dziennikarze przychodzą na konferencję, migawki aparatów pstrykają, a policjanci rzucają do mikrofonu ogromne liczby, które mają rzekomo przedstawiać wartość rynkową skonfiskowanego towaru.
Wszyscy zebrani na takiej konferencji są zadowoleni. Policjanci mogą podreperować sobie statystyki, lokalni politycy mają swoje pięć minut w mediach, które wykorzystują, żeby dumnie ogłosić: „Zadaliśmy kolejny cios w wojnie z narkotykami”. Newsowi dziennikarze w mig przekładają ogromne ilości narkotyków na równie ogromne ilości klików. Taki event to też świetna okazja do wykazania się dla zespołu od mediów społecznościowych, stałego elementu każdej współczesnej komendy.
czytaj także
Takie ustawki z narkotykami na stołach to część policyjnej tradycji sięgającej czasów prohibicji lat 20. Detektywi już wtedy się nauczyli, że trzeba dać dziennikarzom cynk o planowanym aresztowaniu, żeby ci mogli zrobić zdjęcia zadowolonych gliniarzy rąbiących butelki whiskey siekierami.
Te obrazy nauczyły nas, że tak wygląda porządna policyjna robota.
Problem w tym, że wszystkie takie ustawki bazują na pewnym bardzo szkodliwym kłamstwie – to nie jest porządna robota, tylko zaprzeczenie najbardziej podstawowych zasad określających, czym powinny się zajmować służby siłowe.
Złamanie zasad etyki i zdrowego rozsądku
Pierwsza nowoczesna, zawodowa formacja policyjna została utworzona w Wielkiej Brytanii przez sir Roberta Peela w roku 1829. Peel wyłożył dziewięć podstawowych zasad, które miały odróżniać jego policję od służb siłowych znanych z przeszłości.
czytaj także
Przykładał szczególną wagę do tego, że wszystkie działania policji powinny być podejmowane za zgodą tych, którzy im podlegają, i powinny być wolne od politycznych uprzedzeń. Zasady Peela są po dziś dzień fundamentem, na którym niemal każda demokratyczna wspólnota buduje swoje oddziały policji. Pozwalają odróżnić państwa demokratyczne i wolne od państw policyjnych; to jeden z najważniejszych wkładów w rozwój światowej cywilizacji.
Jaki jest w takim razie problem z tymi sesjami zdjęciowymi z narkotykami i dumnymi policjantami? Spójrzmy na zasadę nr 9: „Miarą policyjnej skuteczności jest spadek przestępczości i występku, a nie dowody na podjęcie akcji policyjnych mających na celu zwalczanie przestępczości i występku”. I teraz pomyślcie o tych stołach zastawionych towarem i fleszach aparatów rozbłyskujących na konferencji prasowej. W takim miejscu wszyscy wiedzą, że coś tu nie gra, ale to ich mała słodka tajemnica.
czytaj także
Wiedzą, że to, ile kilogramów towaru ułoży się na stole, nie ma najmniejszego znaczenia. Żadna ilość nie zatrzyma przepływu narkotyków. Nigdy.
Każdy policjant, jak zbierze się na szczerość, przyzna, że dobrze to wie. Ich zatrzymania, nieważne, jak spektakularne w obiektywie, absolutnie w żaden sposób nie zmniejszają rynku narkotykowego. To tylko dowody na jedno: policja podjęła działania. Co z tego, że bez znaczenia i nie przyczyniły się one do ograniczenia przestępczości?
czytaj także
Gorzka prawda o konferencjach wydziałów narkotykowych jest tak oczywista, że powoli przyznają to publicznie nawet wysoko postawieni funkcjonariusze policji. Niedawno Vince O’Brien, dowódca operacji Narodowej Agencji ds. Przestępczości, (odpowiednik amerykańskiej FBI) stwierdził publicznie: „Dopóki będziemy mieli do czynienia z bazą użytkowników gotowych wydać miliony funtów na narkotyki, dopóty będziemy mieli problem z nielegalnym rynkiem narkotykowym. Nie poradzimy sobie z tym kolejnymi aresztowaniami, musimy zająć się przyczynami”.
czytaj także
Przestępstwa narkotykowe różnią się zasadniczo od innego rodzaju przestępczości. Jeśli aresztujemy zawodowego włamywacza, to bardzo prawdopodobne, że w okolicy, w której działał, spadnie liczba włamań, przynajmniej na chwilę. Nie ma wcale tak dużo ludzi, którzy mają umiejętności i chęci do okradania domów na pełen etat.
Czarny rynek narkotyków po prostu tak nie działa. Nie ma znaczenia, ilu dilerów zostanie zatrzymanych, popyt na produkt pozostaje stały (a pewnie nawet się zwiększa ze względu na traumę wywołaną pobytem więzieniu, rozdzieleniem rodziny itd.). Eksperci szacują, że tylko 1 procent wszystkich narkotyków, które pojawiają się w Wielkiej Brytanii, jest przechwytywanych. Liczby w Stanach są tak samo niewielkie.
czytaj także
Koszty, jakie ponoszą kartele ze względu na policyjne akcje, są proporcjonalnie mniejsze niż koszty, które ponoszą sklepy z powodu drobnych kradzieży.
Jak szybko i skutecznie zwiększyć przemoc?
Sesje zdjęciowe z narkotykami to groteska. Nie zmniejszają rynku narkotykowego, ale robią coś jeszcze gorszego. Zwiększają przemoc na ulicach.
Kolejna uniwersalna prawda, która stosuje się do każdej prohibicji: jeśli wsadzimy jednego gangstera, to jedyne, co uda się nam spowodować, to wojna o terytorium między jego podwładnymi i rywalami. Czasem nazywa się to zjawisko „efektem wolnego strzelca”.
czytaj także
Tak było w czasie prohibicji w latach 20. i tak jest teraz – od dżungli w Ameryce Południowej, przez pola makowe w Afganistanie, po śródmiejskie dzielnice miast w Stanach i w Europie. Następnym razem, kiedy zobaczycie w telewizji albo internecie stoły zastawione narkotykami i reporterów robiących im zdjęcia, możecie być pewni jednego: te działania doprowadzają do wzrostu przemocy na ulicach.
W książce Good Cop, Bad War pisaliśmy o tym, że wojna z narkotykami jest swego rodzaju wyścigiem zbrojeń. Policjanci wymyślają nowe sposoby na ujęcie dilerów, więc gangi odpowiadają tak, jak umieją: zwiększając poziom przemocy i zastraszenia. Nie ma tutaj szans na jakąkolwiek deeskalację. Tak działa prohibicja. I jest to dokładna odwrotność tego, czym powinna być policja.
czytaj także
Nawet najbardziej pobieżny rzut oka na historię wojny z narkotykami pokazuje, jak wiele szkód wyrządziła prohibicja na przestrzeni lat – poczynając od wzrostu populacji więziennej, na zupełnie bezsensownych śmierciach kończąc (które, na marginesie, dotykają nieproporcjonalnie bardziej osób biednych i ras innych niż biała). Dodatkowo wojna z narkotykami szkodzi również samym policjantom – wielu z nich walczy na niej wbrew własnej woli, co skutkuje problemami psychicznymi.
Sesje zdjęciowe z zarekwirowanym towarem to nie tylko niedopełnienie zasad Peela, ale działanie dokładnie wbrew nim. To dosłownie przeciwieństwo tego, czym powinna zajmować się policja.
czytaj także
Kiedyś, pod koniec wojny z narkotykami, spojrzymy na te zdjęcia narkotyków ułożonych na stołach z tym samym poczuciem zażenowania i absurdu, z którymi dzisiaj patrzymy na czarno-białe fotografie przedstawiające funkcjonariuszy roztrzaskujących beczki z whiskey.
Pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda. Propaganda narkotykowa codziennie sączy się różnymi kanałami: w telewizyjnych wiadomościach, na okładkach i w mediach społecznościowych. Chętnie podchwytują ją politycy. Jedna z zasad Peela mówi jasno, że policja powinna się wykazywać „absolutną bezstronnością wobec prawa i całkowitą niezależnością wobec polityki”. Poprzez ustawianie się do zdjęć wykorzystywanych później przez polityków oficerowie policji podważają swoją bezstronność i przekraczają granicę – zostają politycznymi aktorami i działają na rzecz promocji szkodliwej polityki.
Nie od razu trzeba ludzi aresztować – rozmowa z Piotrem Niemczykiem
czytaj także
Nie można dłużej działać wbrew podstawowym wartościom, na których zbudowana jest policja.
Chcemy, żeby ten publicystyczny artykuł przyczynił się do sprzeciwu wobec łamania zasad. Dlatego jeśli możecie, zapiszcie sobie link do tego artykułu i wklejajcie go w komentarzach, kiedy natkniecie się na kolejny tekst o policji, która ogłasza swój wielki sukces, bo przejęła ileś kilogramów towaru.
Dajmy im znać, że ta gra dobiegła końca. Nie możemy pozwolić policji, żeby działała wbrew najświętszym, najbardziej podstawowym zasadom w imię zbijania lajków w mediach społecznościowych.
Tajniacy od dragów: Ta wojna nie jest warta tych wszystkich trupów
czytaj także
***
Neil Woods jest byłym policjantem. Przez 14 lat pracował jako tajny agent i infiltrował gangi narkotykowe w Wielkiej Brytanii. Obecnie jest szefem organizacji LEAP UK – grupy zrzeszającej byłych pracowników policji i służb, którzy zabiegają o legalizację i regulację rynku narkotykowego.
J. S. Rafaeli jest dziennikarzem. Współpracował między innymi z magazynem „VICE” i „The Times”. Wspólnie z Woodsem napisał książki „Good Cop, Bad War” oraz „Drug Wars: The terrifying inside story of Britain’s drug trade”.
Tekst ukazał się w języku angielskim na stronie magazynu Filter.