Olga Bołądź zrobiła film o aborcji. Jeśli wam też to nazwisko kojarzyło się dotąd przede wszystkim z kinem Patryka Vegi, czas to zmienić.
Alicja i żabka, reżyserski debiut aktorki, jest świeży, wyrazisty i zarazem uwodzący swobodą stylu. Tytuł, owszem, przywodzi na myśl tradycję słabych tytułów etiud szkolnych z filmówki – ale odnosi się do gorzkiego paradoksu. Od głównej bohaterki wymaga się tu bowiem dojrzałości, ale jednocześnie wrzuca się ją w wir szalejącej infantylizacji: to, że płód, w Polsce nazywany dzieckiem, jest tu „żabką” – to dopiero początek.
Ale zacznijmy od początku właśnie: Alicja, 14-latka (w tej roli nagrodzona na Krakowskim Festiwalu Filmowym 18-letnia Julia Kuzka), zachodzi w ciążę z kolegą rówieśnikiem. W filmie mówimy więc o przypadku, w którym przeprowadzenie aborcji w polskim szpitalu jest legalne (stosunek seksualny z osobą poniżej 15. roku życia to przestępstwo) – i to wciąż, nawet po orzeczeniu pisowskiego Trybunału. Jednak kolejne szpitale odmawiają Alicji i jej matce przeprowadzenia zabiegu, czy to ze względu na „sumienie”, czy ze strachu. A czas leci. Film Bołądź inspirowany jest prawdziwymi zdarzeniami. Lekarza, który jak w filmie Jan Frycz pokrzykuje rubasznie: „Ma szerokie biodra, będzie rodzić!”, jakaś nastolatka kiedyś usłyszała.
Rok w zawiasach za gwałt na 14-latce, bo „nie krzyczała”. My nie przestaniemy o tym krzyczeć
czytaj także
Choć historia opowiedziana w Alicji i żabce jest boleśnie realistyczna, to wybrany do jej opowiedzenia zestaw środków – już nie. Spróbujmy powiedzieć to tak: u Bołądź Wes Anderson spotyka współczesny, dziewczyński wariant Monty Pythona. Jest tu chór aktywnych seksualnie nastolatek śpiewający: „Słoneczko już zachodzi, już przyszła na nie pora, jednak gdy mnie dotkniesz, dostaniesz prokuratura” czy Paweł Smagała jako plemnik-kierowca szkolnego autobusu, przeprowadzający lekcję wychowania seksualnego. Wreszcie: wzięty z Alicji w Krainie Czarów powracający motyw wpadania w dziurę, po której drugiej stronie dzieją się rzeczy, by nie zdradzić za wiele, dość tajemnicze. Realizm magiczny to realizm peryferii – tamten solidny, „realistyczny” realizm zdaje się nieraz nie pasować do rzeczywistości niestabilnej, kuriozalnej, zaczarowanej słowami kościelnych szamanów i godzącej religijną retorykę ze współczesną socjotechniką i estetyką nowych mediów.
czytaj także
Debiut reżyserski Bołądź trafił na swój czas – wpisuje się w estetykę protestów, na których obok transparentów z dosadnymi hasłami pojawiły się jednorożce. Osoby doceniające działalność Aborcyjnego Dream Teamu – jak np. piszący te słowa – mogą wkurzyć się sceną z parą młodych aktywistek pukających do drzwi w różowych koszulkach z napisem „Aborcja jest fajna”. Pamiętajmy jednak, że perspektywa sporej części scen tego filmu jest skrajnie subiektywna, pokazuje raczej, jak ktoś coś widzi, a nie jakie jest (przypominam: chodzący plemnik Smagała!). Można zobaczyć tu spojrzenie tych oburzonych słynną okładką „Wysokich Obcasów”, którzy mylnie tłumacząc, przeczytali – „OK”, czyli „w porządku” jako „fajna” albo „super”. Można zresztą też czytać Alicję i żabkę jako film o przemianie stosunku klasy średniej do ruchu feministycznego i pro-choice’owego aktywizmu – bo zachodzi tu przemiana.
Głośno i wprost mówimy, że mamy prawo do wyboru. #aborcjajestok
czytaj także
Alicja i żabka to zarazem złowroga instrukcja: jak się robi „traumę aborcyjną”. Są więc tu np. młodzi księża tiktokerzy, żadni tam surowi kaznodzieje, ale bombardujący bożą miłością infantylni szantażyści emocjonalni; jest slut shaming (po polsku to chyba: „obwinianie o rozwiązłość”?), jest wreszcie patrzenie na brzuch, gdy mówi się do kobiety – jakby adresatką wypowiedzi była „żabka”, a nie Alicja. Film jest też celną diagnozą „kompromisu aborcyjnego” – nawet to, co „kompromis” teoretycznie dopuszcza, spowija zarazem taką aurą grozy, że w moralny klimat ustawy z 1993 roku i jej politycznych następstw można uznać całkowity zakaz aborcji. Jeśli zabieg, to „morderstwo”, to trzeba go odradzać nawet w „usprawiedliwionych” ustawą przypadkach; w takim razie musimy stopniowo zmierzać do Salwadoru. Ale, miejmy nadzieję, zawracamy z tej drogi.
czytaj także
*
Film „Alicja i żabka” powstał w ramach programu „30 minut” Studia Munka. Premiera w piątek 20 listopada o godz. 22.50 w TVN Fabuła. Później film będzie dostępny na platformie Player.pl.