„Powodzenia, Leo Grande” to film, który gdyby mu się przysłuchać, jest wyjątkowo ciekawy, a o seksie mówi się w nim tak otwarcie jak mało gdzie.
Była nauczycielką religii, jest po sześćdziesiątce, dwa lata wcześniej zmarł jej mąż. Nigdy nie miała orgazmu. Teraz zatrudnia sexworkera, ale na ten wymarzony orgazm nawet nie liczy. Chce w seksie spróbować tego, czego nie doświadczyła dotychczas.
Tak wygląda punkt wyjścia filmu Powodzenia, Leo Grande (reż. Sophie Hyde). Jak parę pandemicznych filmów, które ostatnio można zobaczyć, ten też jest minimalistyczny w obsadzie – wiadomo, restrykcje. Przez półtorej godziny oglądamy więc w zasadzie parę w pokoju hotelowym, która dużo ze sobą rozmawia. Bardzo dużo.
Nauczycielka, Nancy (Emma Thompson) jest stremowana, ma kłopot, żeby mówić o swoich potrzebach seksualnych, bo sama niewiele o nich wie. Sexworker Leo Grande (Daryl McCormack) stara się zapewnić jej jak najbardziej komfortowe warunki do tego, żeby mogła się czuć swobodnie i dobrze w sytuacji, która jest dla niej kompletnie nowa.
Z opisu i trailera widać, że Powodzenia, Leo Grande to film, który chce się zmierzyć z kilkoma tabu. Nawet bez oglądania łatwo się domyślić, że będzie coś o trudnościach w mówieniu otwarcie o seksie, coś o ciele dojrzałej kobiety i jego akceptacji oraz nieakceptacji. Można pomyśleć, że wszystko to jest w sumie znane: body positive, seksualność dojrzałej kobiety w pruderyjnym społeczeństwie.
Powodzenia, Leo Grande to jednak film, który gdyby mu się przysłuchać (bo oglądania to tu – umówmy się – wiele nie ma) jest wyjątkowo ciekawy, a o seksie mówi się w nim tak otwarcie jak mało gdzie.
Nie bez znaczenia jest to, że partnerem do rozmowy dla Nancy jest Leo, pracownik seksualny, który ma ogromną świadomość pracy, jaką wykonuje. Ma też przywilej pracy w bezpiecznych warunkach – co nie jest bez znaczenia, kiedy mówimy o pracownikach seksualnych. Leo wielokrotnie podkreśla, że swoją pracę wykonuje dobrowolnie. Nancy wielokrotnie podkreśla, że zważywszy na to, jak często potrzeby seksualne trudno dziś zaspokoić w warunkach dobrych i bezpiecznych, przy świadomej, obopólnej zgodzie, usługi świadczone przez Leo powinny być częścią pakietu usług publicznych.
Dla Nancy, byłej nauczycielki religii, która zadawała swoim uczniom do napisania wypracowania o pracy seksualnej, spotkanie z Leo to inspiracja do przemyślenia, czy naprawdę była dobrą pedagożką.
czytaj także
Rozmowa o przyjemności seksualnej, o pracy i doświadczeniach Nancy są w Powodzenia, Leo Grande rozmowami na serio. Jakkolwiek może się to wydać banalne, to zdanie sobie sprawy z tego banału pomaga nie wpaść w pułapkę myślenia, że to film nieudany, bo bohaterowie o wszystkim gadają. Przywykliśmy do myślenia, że w kinie to, co ważne, ma być pokazane i zagrane, a nie powiedziane. Że tak wygląda dobre kino.
W takim właśnie dobrym kinie, jak para chce się pocałować, to – upraszczając – patrzy sobie w oczy, w tle leci jakaś nastrojowa muzyczka, może jakiś tandetny kominek iskrzy obok. Para się całuje. Zrozumieliśmy. Założyliśmy, że oboje tego chcieli. Ale w sumie dlaczego tak zakładamy? Czy nie sprawiało to, że potem w realnym świecie pojawiało się gorzkie zaskoczenie: kurde, jednak zapalone świece to za mało, żeby uznać, że ktoś może mnie dotknąć. Czy w takiej „klasycznie” dobrej scenie pocałunku jest miejsce na zadanie pytania: czy mogę cię pocałować? Czy to już będzie potraktowane jako przegadana scena?
czytaj także
W Powodzenia, Leo Grande świadoma zgoda wcale nie jest czymś, co psuje nastrój. Bohaterowie otwarcie mówią, co czują, czy czują się komfortowo, pytają siebie wzajemnie: czy mogę cię dotknąć w ramię? Czy mogę pocałować cię w policzek? I to jest element otwartej, szczerej rozmowy, która pozwala Nancy i Leo czuć się bezpiecznie. Kiedy któreś z nich przekroczy granicę, poczucie bezpieczeństwa i komfortu znika w minutę.
Pierwsza część filmu jest komedią, a druga dramatem – taki typowy format, w którym o poważnej sprawie opowiada się, zaczynając od żartu. Nancy na przykład ma ochotę na seks oralny i pyta Leo, jak zabrać się do tego, żeby zrobić mu laskę, czy ma uklęknąć… Leo odpowiada, że on może stanąć na krześle, ale w sumie się tego nie praktykuje. I takie to rozmowy o seksie toczą bohaterowie.
„Bo we mnie jest seks”, zły losu palec i nagroda pocieszenia
czytaj także
Ważnym, powracającym w każdym wywiadzie z Emmą Thompson wątkiem jest nagość, stosunek kobiet do ich ciał. Thompson otwarcie powtarza w wywiadach, że ze swojego ciała jest niezadowolona od lat nastoletnich i że to popieprzone, że tyle czasu zajmuje nam, szczególnie nam, kobietom, umartwianie się tym, że wyglądamy nie tak, jak byśmy chciały.
Emma Thompson na pewno przełamuje tabu pokazywania ciała kobiety dojrzałej w kinie – bez upiększeń i też bez mydlenia oczu ściemami typu: patrzcie, oto pięćdziesięcioletnia Jennifer Lopez, a wygląda jak dwudziestka. Kobiece ciało w Powodzenia, Leo Grande nie jest body positive, jest neutralne. Ciało Nancy jest takie, jakie ona ma zaakceptować. Emma Thompson powtarza też w wywiadach, że nie chodziło jej o pokazanie: „ale jestem zajebista”, ale też nie chce, żeby kobiety myślały o sobie „jaka jestem beznadziejna”. Ciało jest. To jest moje ciało. I lubię je takim, jakie mam. Kropka.
Nie mogę jednak nie zauważyć, że dojrzała kobieta, która jako Nancy ma swoje ciało zaakceptować i polubić, a jako aktorka Emma Thompson ma je pokazać milionom ludzi na świecie, przez cały film jest w towarzystwie młodzieńca, czasami bez koszulki i – o czym mówi sam bohater – z ciałem wyrzeźbionym na siłowni. Ten kontrast ma chyba podkreślić heroiczność wyzwania, jakie postawiły sobie Thompson i Nancy. A może to po prostu warunek, żeby chcieć iść do kina na film o seksualności dojrzałej kobiety – świat zakamarków orgazmu musi wyjaśniać jej młody przystojny mężczyzna.