Nawet problematyczne aspekty nowej wystawy POLIN „Tu Muranów” – nadmiar treści, chaotyczna struktura, za dużo bodźców – ostatecznie bronią się jako reprezentacja doświadczenia wielkomiejskiej ulicy. Recenzja Sary Herczyńskiej.
W jednym z wywiadów Jacek Leociak wspomina swoje muranowskie dzieciństwo, podczas którego zdarzało mu się znajdować w gruzach żydowskie przedmioty. Wtedy nie zdawał sobie jeszcze sprawy z historii swojej dzielnicy – był po prostu dzieckiem, które wyobraża sobie poszukiwanie skarbów na zatopionych okrętach czy bezludnych wyspach.
To doświadczenie materialnego kontaktu z innym światem schowanym pod ziemią po latach zaowocowało wystawą Tu Muranów, która otworzyła się pod koniec czerwca w muzeum POLIN.
Ekspozycja opowiada o przestrzeni Muranowa i jej historycznych przemianach. To terytorium między ulicami Stawki (od północy), Bonifraterską i Miodową (od wschodu), Okopową (od zachodu) i aleją Solidarności (od południa). Autorzy wystawy (oprócz Jacka Leociaka są to Kamila Radecka-Mikulicz i Beata Chomątowska) myśleli o tym terenie jako o palimpseście, w którym nowe znaczenia – stworzona po wojnie dzielnica mieszkaniowa – nadpisywane są na stare, czyli przedwojenny świat warszawskich Żydów.
POLIN od początku określa się jako „muzeum życia”, skupiające się na tysiącu lat historii polskich Żydów, jednak wybudowane zostało w przestrzeni po getcie, więc w miejscu silnie związanym ze śmiercią (Elżbieta Janicka określa Muranów jako kompleks „mieszkalno-cmentarny”). Niektórzy krytykowali wybór lokalizacji jako niestosowny, zakładając, że tak tragiczne miejsce nie powinno być przestrzenią do szukania jasnych stron w historii polskich Żydów.
Z drugiej strony trudno znaleźć w Warszawie drugie miejsce tak silnie związane z historią Żydów, a także odwiedzane przez zainteresowanych tą tematyką turystów. Problematyczne są też relacje muzeum z mieszkańcami Muranowa, którzy często narzekają na liczne wycieczki z zagranicy i autokary utrudniające ruch. Wystawę Tu Muranów można w tym kontekście widzieć jako próbę zakorzenienia się muzeum w swojej dzielnicy.
Punktem wyjścia wystawy są przedmioty wykopane podczas badań archeologicznych w 1998 i 2009 roku, które trafiły pod ziemię podczas burzenia getta przez Niemców. To przeróżne małe obiekty: naczynia, szkła, a nawet łyżeczka, w którą wrosło drzewo. Pozornie przypomina to koncepcję wystawy Rzeczy warszawskie w Muzeum Warszawy, która skupia się na materialności przedmiotów – zgodnie z postulatem „powrotu do rzeczy” Bjørnara Olsena. Takie przedmioty są jednak również związane z ludzkimi biografiami i odwzorowują losy swoich właścicieli.
Główny zabieg formalny zespołu kuratorskiego polega na próbie przeniesienia przestrzeni miejskiej do wnętrza muzeum. Ekspozycja zaczyna się od olbrzymiej trójwymiarowej mapy Muranowa, na której zaznaczonych jest kilkanaście wybranych ważnych miejsc. Zwiedzający powinien zapoznać się z mapą, zanim przejdzie do terytorium wyznaczonego przez białe kolumny przypominające słupy ogłoszeniowe, z których każda odpowiada jednemu miejscu z mapy. Znajdują się na nich opisy i materiały archiwalne (zdjęcia, mapy, fragmenty filmów) w ramach czterech odcinków czasowych: do 1939, 1939–1945, 1945–1989 i po 1989. Po obejściu słupa dookoła i przeczytaniu kolejnych opisów zwiedzająca wraca do początku.
Poprzez taką cykliczność odbioru różne warstwy czasowe się przenikają. Wyjątkiem jest ulica Nalewki, którą przedstawiono w formie uliczki. Odtwarzanie miejskich ulic to częsty zabieg w nowych muzeach historycznych, jednak Nalewki z Tu Muranów nie przypominają znajdującej się na wystawie stałej POLIN-u repliki międzywojennej uliczki – stanowią raczej zarys fragmentu mapy miasta. Reszta scenografii również nie aspiruje do tego, by przedstawić Muranów realistycznie – szkicuje przestrzeń symbolicznie i w minimalistyczny sposób.
Wystawa „wychodzi” też z muzeum za pomocą dużego okna, przez które widać pomnik Bohaterów Getta. Pomnik jest opisany i wskazany na jednej z plansz tak jak obiekty znajdujące się na ekspozycji. Zabieg ten zaburza podział na przestrzeń ulicy i galerii, miasta i jego reprezentacji, Muranowa i POLIN-u. W ten sposób wystawa otwiera się na zewnętrzną rzeczywistość, włączając w swój obręb element tkanki miejskiej. Wystawę we wrześniu wzbogaci też instalacja społeczna tworzona przez Artura Żmijewskiego i Zofię Waślicką-Żmijewską z przedmiotów przesłanych przez muranowian w ramach naboru otwartego.
Ciekawym pomysłem było zaproszenie do współpracy Jadwigi Sawickiej, artystki, która od dawna pracuje z przestrzenią miejską. Jej prace prezentowane były w formie billboardów i nawiązywały do estetyki reklam. Na wystawę Tu Muranów Sawicka przygotowała wysoki od podłogi do sufitu kolaż Głosy – nałożone na siebie rozdarte afisze z hasłem „głosy” zapisanym po polsku, angielsku i hebrajsku. Praca ta oddaje charakter dzielnicy, w której to, co żydowskie, zostało nadpisane tym, co polskie. Angielskie słowa mogą być komentarzem do funkcjonowania Muranowa jako atrakcji międzynarodowej turystyki, której częścią składową jest samo muzeum.
Na wystawie czas historyczny podporządkowany jest palimpsestowej przestrzeni, w związku z czym biegnie raz do przodu, raz do tyłu, raz linearnie, a raz cyklicznie. Tu Muranów gromadzi wiele ważnych wątków z różnych płaszczyzn czasowych i przedstawia je na zajmujących przykładach, dbając o historyczną precyzję opisu. Niewątpliwie docenić należy eksperyment polegający na próbie naszkicowania przestrzeni miejskiej w salach ekspozycyjnych muzeum.
Nawet problematyczne aspekty wystawy – nadmiar treści, chaotyczna struktura, za dużo bodźców – ostatecznie bronią się jako reprezentacja doświadczenia wielkomiejskiej ulicy. Jeśli na Tu Muranów przestrzeń może wydawać się bardziej przytłaczająca niż ulica, to dlatego, że na wystawie doświadczenie miejskie zostało zwielokrotnione zgodnie z logiką palimpsestu.
Jednocześnie widać, że wystawa Tu Muranów to dzieło zainteresowanych dzielnicą pisarzy (Leociak napisał m.in. Biografię ulic, Chomątowska – Stację Muranów). Wystawa została potraktowana jak medium tekstowe: jej widzowie konfrontują się z licznymi tekstami, wykresami i nagraniami do odsłuchania, a materiały wizualne stanowią zaledwie ilustrację. Nawet efektowny kolaż Jadwigi Sawickiej składa się przede wszystkim ze słów.
Ze wszystkich wystaw czasowych POLIN-u to chyba właśnie Tu Muranów najbardziej przypomina wystawę stałą – prezentowane eksponaty są ilustracjami do narracji tekstowej, a ich status – na przykład to, czy są oryginałami, czy reprodukcjami – nie ma większego znaczenia. Wykopane z ziemi przedmioty, które zgodnie z deklaracjami twórców wystawy miały odgrywać ważną rolę „świadków” historii Muranowa, zostały przysłonięte ogromem spisanej narracji i zepchnięte na dalszy plan.
**
Wystawę czasową Tu Muranów można oglądać w Muzeum POLIN do 22 marca 2021.