Pewno kochali, tylko nieco inaczej. Młodziutkie córki wydawali za mąż, żeby potwierdzić sojusze. Chłopcy uczyli się zabijać.
Dziś naszym problemem jest, czy to, co jedzą dzieci, jest wystarczająco zdrowe. Tak, wiem, że to niemodne, ale jednak wierzę, że istnieje postęp.
***
Sławomir Leśniewski, Drapieżny ród Piastów, Wydawnictwo Literackie 2018
Mitem jest dość powszechne przekonanie o nienawidzących wojny Słowianach. Podobnie jak wyobrażenie o Polakach, którzy w przeciwieństwie do ościennych nacji, mieli się jakoby brzydzić okrucieństwem i skrytobójstwem.
Przeczytałam kiedyś, dawno temu, Polskę Piastów Pawła Jasienicy, takich złudzeń więc nie miałam. Ale minęło od tego czasu tyle lat, że postanowiłam sobie ich historię przypomnieć. Chyba niewiele się w niej zmieniło, poza tym, że wzmocnieniu uległa hipoteza o niesłowiańskim pochodzeniu tej dynastii. To mogli być wikingowie. Wciąż jest to opowieść o niezliczonych wojnach i wojenkach. Jeśli któryś z władców zdobywał jakieś terytoria i podporządkowywał sobie pomniejszych, to dobrze. To świadczyło o jego dzielności, patriotyzmie i zdolnościach politycznych. Jeśli coś tracił – to wręcz przeciwnie. Przy okazji palono, wyrzynano, brano w niewole, gwałcono. Normalka.
Poza tym Piastowie walczyli o władzę między sobą. Wyłupywanie oczu, kastracja, głodzenie w lochach, włóczenie końmi, skrytobójstwo, trucizna, wymyślne tortury… Ale w ten sposób powstawały podwaliny pod państwo narodu polskiego, i to jest niezaprzeczalnym osiągnięciem – Piastów i naszym. A właściwie dlaczego? Czy świat byłby gorszy, gdyby Polanie (o ile w ogóle takie plemię istniało, raczej nie) skończyli tak jak Wieleci, Jadźwingowie czy Prusowie? Zresztą w tamtych czasach nie istniało nic takiego jak naród polski, chociaż pisze się o ówczesnych społeczeństwach tak, jakby istniał. Jesteśmy dziećmi morderców i zbiegów okoliczności. To jest interesujące (podobnie jak Gra o tron), ale czy jest to powód do historycznej dumy?
PS Autor wyraża zdziwienie, że nikt nie napisał bestsellerowej powieści o Świętosławie (córka Mieszka I, królowa Szwecji i Danii). Otóż, może nie była wystarczająco bestsellerowa, ale taka powieść całkiem niedawno powstała – to Harda Elżbiety Cherezińskiej. Potraktowała ona swoją bohaterkę z dużo większym zrozumieniem niż Leśniewski, który głównie jej poświęcił rozdział Okrutne Mieszkówny. Chyba wolę taką bardziej kobiecą wersję tej historii. Otruła męża? Zabiła zalotników? Należało im się!
czytaj także
***
Dzieci i zdrowie. Wstęp do childhood studies, red. naukowa Magdalena Radkowska-Walkowicz, Maria Reimann, Oficyna Naukowa 2018
A dzisiaj mamy różne studies. Childhood studies opierają się na założeniu, że dzieci są grupą mniejszościową i marginalizowaną. Dziecko nie jest traktowane jako sprawczy podmiot, tylko jako niedokończony dorosły. Badania nad dzieciństwem mają to zmienić.
W tym wypadku chodzi o ustalenie, co dzieci sądzą o zdrowiu. Czego się dowiedziałam z tej książki, poza tym że na UW działa interdyscyplinarny zespół Badań nad Dzieciństwem, współpracujący także z badaczkami z innych krajów?
Przede wszystkim – i to było chyba najciekawsze – jak można prowadzić badania nad dziećmi, jak pracować z grupami fokusowymi, jakie techniki badawcze można stosować. Jak budować pozycję dorosłego w takich badaniach i relacje z dziećmi, aby kontakt nie był oparty na autorytecie. Sporo jest tu też rozważań o etycznych aspektach takich badań, sposobie uzyskiwania zgody od dzieci, która powinna być stale podtrzymywana. Szacunku dla godności dziecka, no i ogólnie taki Korczak.
Oczekiwałam więc, że prowadzone zgodnie z wszelkimi zasadami, wymagające wiele pracy i zaangażowania badania dostarczą mi jakieś ciekawej wiedzy na temat dzieci. I jestem trochę rozczarowana. Okazuje się, że dzieci z klasy średniej – bo wszystko na to wskazuje, dzieci do grup fokusowych były dobierane wśród znajomych i kolejnych znajomych badaczek – uważają, że zdrowe są warzywa i owoce oraz ruch na świeżym powietrzu, a niezdrowe słodycze, telewizja i komputer. Dzieci czują się odpowiedzialne za własne zdrowie, a ogólnie – wyznają koncepcję, że zdrowie jednostki zależy od jej zachowań. Czy same ją wynalazły? W dzisiejszych czasach zdrowie i zdrowy styl życia to więcej niż wartości, to ideologia, jak się dowiedziałam, nazywa się to healthism. Jest też nutritonism – związany ze stosunkiem do jedzenia. I wygląda na to, że nie ominęło to dzieci.
Mniej oczywiste może wydawać się to, że dzieci w pewien sposób łączą zdrowie z moralnością. Pytane o to, kim jest człowiek niezdrowy, wskazują na zachowania, które uważane są za niewłaściwe – korzystanie z używek, niewłaściwe jedzenie, także np. wagarowanie. Kojarzy się to dzieciom z czymś złym, ale także z wolnością i młodością.
Po przyjrzeniu się temu wszystkiemu z bliska całkowicie porzuciłem jedzenie mięsa
czytaj także
Czy jednak zbadano tu coś, co jest specyficzne dla dzieci? Któraś z autorek wspomina, że wśród dorosłych dominuje biomedyczna koncepcja choroby. To jest bardziej skomplikowane, w każdym razie traktowanie choroby jako dewiacji społecznej i w konsekwencji łączenie zdrowia z dobrem, a choroby ze złem jest dość powszechne.
Poza tym dzieci wiedzą, kiedy się źle czują, szukają przyczyn – boli mnie brzuch, bo zjadłem za dużo słodyczy – oraz oczekują pomocy od dorosłych, rodziców albo lekarzy. Czasem ich wiedza medyczna jest niewystarczająca. Wciąż jest to bardzo podobne do tego, co się dzieje w świecie dorosłych, tylko na dziecinną skalę. A miałam nadzieję, że świat dzieci jest bardziej tajemniczy. Może zresztą jest, tylko w innych dziedzinach. I pewno trudno podlega badaniu. Wobec dorosłych – nawet tak równościowych jak badaczki – dzieci zawsze będą prezentowały wiedzę zgodną z pewnymi normami. Pewno więcej można by się dowiedzieć, dokonując obserwacji ukrytej, no ale to chyba byłoby niezgodne z etycznymi założeniami badaczek.
Nie wszystkie teksty w tym zbiorze dotyczą badań, w których dzieci brały udział. Zaciekawił mnie artykuł o książkach dla dzieci dotyczących zdrowia i cielesności. Nie wiedziałam, że jest ich aż tyle, na każdy temat – nie omijają ani seksualności, ani defekacji. Ciekawy jest też tekst o baśniach i ludowych podaniach, w których pojawia się wątek dziecka innego, podmienionego np. przez mamuny, dziwożony kradnące kobietom niemowlęta i zastępujące własnym dziwacznym czy zdeformowanym potomkiem. Hipoteza, że w ten sposób opowiadano sobie o dzieciach niepełnosprawnych, wydaje się dość oczywista.
Są też dwa teksty „normatywne” – o prawach nieletniego pacjenta i o tym, jak powinien wyglądać szpital pediatryczny. Bardziej interesowałoby mnie jakieś dobrze przeprowadzone badanie pokazujące, jak naprawdę funkcjonuje szpital pediatryczny i jak wygląda w nim przestrzeganie praw nieletnich pacjentów. Ale to dużo trudniej zrobić.
Dodatkowy bonus to dołączona do tomu cienka, ilustrowana książeczka, w której tłumaczy się dzieciom, na czym polegają badania, w których brały udział, i czego można się z nich dowiedzieć. Pomysł wspaniały, ale sprowadzający się do użycia bardzo prostego języka. A można było pomyśleć o jakichś rozwiązaniach narracyjnych.
Jak mówi nam podtytuł, jest to wstęp do childhood studies. Ciekawie się zapowiada, ale czekam na coś więcej.