Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Zbyt religijna, zbyt syjonistyczna, zbyt żydowska. W obronie Chanuki w sejmie

Jak to się stało, że po przeszło trzydziestu latach demokracji przeżywamy w Polsce renesans nastrojów antyżydowskich? I dlaczego politycy otwarcie negujący Zagładę oraz odwołujący się do teorii spiskowych normalnie funkcjonują w polskim życiu publicznym?

Kontekst

🕎15 grudnia w oficjalnych obchodach Chanuki w sejmie wzięli przedstawiciele chasydzkiej wspólnoty Chabad-Lubawicz i marszałek Włodzimierz Czarzasty.

🏛️Pierwszy raz od 2006 roku chanukowe świece nie zapłonęły w Pałacu Prezydenckim. Karol Nawrocki zerwał z wprowadzoną przez Lecha Kaczyńskiego tradycją i nie zaprosił przedstawicieli żydowskiej społeczności na oficjalne obchody.

🤬Polskie Żydówki i Żydzi mierzą się na co dzień z hejtem i dehumanizacją – w internecie, polityce, a coraz częściej także w życiu codziennym.

Świat spowijają głębokie ciemności. Aby przekonać się, jak wielki otacza nas mrok, bynajmniej nie trzeba wyglądać za okno. Wystarczy zajrzeć do internetu.

„Uwaga! Kuria Drohiczyńska za pośrednictwem Ministerstwa Kultury otrzymała właśnie oficjalne żądanie środowisk żydowskich, by usunąć krzyże przy drogach do Treblinki. To nie do przyjęcia  – nie możemy do tego dopuścić. To trzeba nagłośnić. Krzyże zostaną obronione, a jeśli zajdzie potrzeba, społecznie postawimy ich więcej. Nie ustąpimy!” – piekli się poseł KKP Włodzimierz Skalik, sugerując, że oto okropni Żydzi chcą prawdziwym Polakom z Polski odebrać najważniejszy atrybut polskości – krzyże.

Czytaj także Rondo Dmowskiego, czyli skąd przybywa poseł Braun i skąd przybywają polscy faszyści? Bożena Keff

Jak to często w wypadku Skalika bywa, i tym razem minął się z prawdą. Zarówno kuria drohiczyńska, jak i ministerstwo wydały w tej sprawie dementi.

To nie pierwszy (i zapewne nie ostatni raz), gdy politycy obu Konfederacji budują swoją popularność na wysuwaniu bezpodstawnych oskarżeń względem Żydówek i Żydów. Skąd w 2025 roku w Polsce tak wielka (i stale rosnąca) popularność partii otwarcie głoszących antysemickie idee?

Trudno o lepszą okazję do pochylenia się nad tym tematem niż Chanuka. Święto światła, które zwycięża nad ciemnością, coraz bardziej ogarniającą polskie życie publiczne.

Mroczne oświecenie

Wyznawane przez Skalika i jego partyjnych kolegów poglądy rymują się z ciemnym oświeceniem. Tym mianem określa się ideologię polityczną, stworzoną na początku XXI w. w USA przez programistę Curtisa Yarvina i filozofa Nicka Landa. Jak pisała na łamach Krytyki Politycznej Magdalena Bazylewicz, zwolennicy ciemnego oświecenia postulują radykalny odwrót od sztandarowych wartości liberalnych demokracji – indywidualizmu, tolerancji, egalitaryzmu i uniwersalizmu. Yarvin i jego naśladowcy chcieliby zastąpienia pluralistycznego ustroju społecznego współczesną formą monarchii, w której polityczne decyzje podejmowane są nie z woli kolektywnego suwerena – narodu, lecz zapadają w zamkniętym gronie technokratów.

Ciemne oświecenie upatruje źródła problemów współczesnego świata właśnie w porażce liberalnych elit oraz zachodnich systemów demokratycznych. Zamiast dążyć do ich naprawy, postuluje zastąpienie powojennego porządku na Zachodzie rewizjonistycznym modelem autorytaryzmu. Nadrzędnym celem społeczeństwa żyjącego wedle reguł ciemnego oświecenia nie byłby ani powszechny dobrobyt, ani indywidualne szczęście tworzących go osób. Autorytarne zasady sfery publicznej służyłyby nieograniczonemu rozwojowi technologicznemu, który w myśl Yarvina blokowany jest przez zbędne swobody obywatelskie i nieznośny, fasadowy pluralizm.

Idee mrocznego oświecenia stają się coraz wyraźniej obecne w kraju nad Wisłą. Chyba trudno o bardziej wymowny symbol wzrostu ich popularności, niż zgaszenie chanukowych świec w sejmie przez Grzegorza Brauna 12 grudnia 2023 roku. Oto zwolennik monarchii, znany przede wszystkim z dehumanizującej retoryki względem Ukraińców i Żydów, w zuchwały sposób zakłócił w polskim parlamencie ceremonię rozpalenia chanukowych świec. Posłanka Magdalena Gudzińska-Adamczyk, która próbowała go powstrzymać, została przez Brauna poturbowana i trafiła do szpitala. Po incydencie Braun na sali plenarnej domagał się dysputy teologicznej, argumentując, że Chanuka miałaby być rzekomo świętem satanistycznym.

Performers w sejmie stał się kamieniem węgielnym, na którym polityk zbudował swą popularność. Wcześniej funkcjonujący na marginesie polskiej polityki Braun zdobył w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2025 roku 6,34 proc. głosów i uplasował się na czwartym miejscu, wyprzedzając Magdalenę Biejat, Adriana Zandberga czy Szymona Hołownię. W obecnych sondażach Konfederacja Korony Polskiej notuje blisko dwucyfrowy wynik poparcia.

–  Jako Polka po prostu poczułam potworny wstyd – komentuje prowokację Brauna Miriam Synger, autorka książek i popularyzatorka wiedzy o judaizmie. Prowadzi na Instagramie profil @jestem_zydowka, na którym przybliża polskiemu odbiorcy zagadnienia związane z judaizmem.  – Jestem patriotką, dla mnie duże znaczenie ma to, co się w Polsce dzieje, co robią polskie władze i jak Polska postrzegana jest za granicą. Bardzo mi, jako Polce, doskwiera łatka antysemitów (też homofobów, islamofobów i ogólnie narodu, który boi się wszlekiej różnorodności), która jest nam, Polakom, przypisywana. W świetle zachowań Brauna jest mi trudniej bronić dobrego wizerunku Polski w rozmowach z moimi zagranicznymi znajomymi. Nie mogę już nazwać nietolerancji w Polsce zjawiskiem marginalnym. Jestem wściekła za to, że on moją Polskę postawił w tak złym świetle. Trochę jakby mi się mąż schlał i się dostawiał do żony burmistrza, po prostu siara na maksa.

Od niesławnego incydentu w sejmie polityczny antysemityzm w Polsce przeżywa istny renesans. Otwarcie stosująca nienawistną wobec Żydów retorykę Konfederacja Wolność i Niepodległość utrzymuje poparcie przewyższające 13 proc., zaś Konfederacja Korony Polskiej przebija w obecnych sondażach wynik Brauna z tegorocznych wyborów prezydenckich. Oznacza to, że aż jedna piąta wyborczyń i wyborców popiera partie, które określają Żydów i judaizm jako zagrożenie, stosując przy tym retorykę żywcem wyjętą z dwudziestolecia międzywojennego.

Jak to się stało, że po przeszło trzydziestu latach demokracji przeżywamy w Polsce renesans antyżydowskich nastrojów społecznych? I dlaczego politycy otwarcie negujący Zagładę oraz odwołujący się do od dawna zdebunkowanych teorii spiskowych normalnie funkcjonują w polskim życiu publicznym? Aby poznać odpowiedź na te pytania, musimy przyjrzeć się znaczeniu chanukowego światła. Nieprzypadkowo bowiem ten właśnie symbol budzi wśród zwolenników ciemnego oświecenia moralną panikę.

Czym jest chanukowe światło

– Chanuka jest jednym z żydowskich świąt dorocznych, które jest obchodzone na przełomie dwóch miesięcy kalendarza żydowskiego. Święto trwa osiem dni, zaczyna się 25 dnia miesiąca Kislew, a kończy drugiego dnia miesiąca Tewet – mówi Piotr Kowalik, Główny Specjalista ds. Judaistyki i Metodyki Muzeum POLIN. – Przeważnie w kalendarzu gregoriańskim obchody święta przypadają na grudzień. Nazwę święta możemy przetłumaczyć na polski jako „święto poświęcenia” od chanukat ha–mizbeach (hebr. „poświęcenie ołtarza”). Nazwa związana jest z historią, która stoi u podstawy święta.

Chanuka upamiętnia cud, który wedle tradycji żydowskiej miał miejsce w II wieku p.n.e. podczas powstania Machabeuszy w Jerozolimie.

Powstanie Machabeuszy wybuchło w Judei podczas panowania Antiocha IV Epifanesa. W jego państwie prowadzono politykę przymusowej hellenizacji. W odniesieniu do Judei przejawiała się ona m.in. zbezczeszczeniem Świątyni Jerozolimskiej i uczynieniem z niej ośrodka kultu Zeusa.

Desakracja świątyni doprowadziła w 167 roku do wybuchu żydowskiego powstania narodowego. Po trzech latach walk, 25 kislew 164 p.n.e., powstańcy pod przywództwem Judy Machabeusza odbili z rąk Seleucydów świątynię w Jerozolimie i dokonali jej ponownego poświęcenia. Wiązało się to z rytualnym rozpaleniem siedmioramiennej menory Do świątynnego świecznika do dziś nawiązuje ner tamid – wieczne światło, które płonie w synagogach w okolicach przechowywania zwojów Tory.

Jak głosi żydowska tradycja, powstańcy znaleźli w świątyni jedynie niewielką ilość oliwy, która powinna była starczyć na co najwyżej jeden dzień. Za sprawą cudu świątynny świecznik miał palić się aż przez osiem dni.

– Święto trwa osiem dni i jego najważniejszym nakazem, czyli mówiąc w języku judaizmu, micwą, jest zapalanie świateł chanukowych na menorze chanukowej, popularnie zwanej też chanukiją – tłumaczy Piotr Kowalik. –  Zgodnie z przyjętą tradycją, zapala się je w porządku rosnącym. Pierwszego wieczora zapala się jedno światło, drugiego dnia dwa światła, aż do ostatniego, ósmego wieczora, kiedy chanukija jarzy się pełnym blaskiem ośmiu świateł.

Po II wojnie światowej okazałe chanukije zaczęto rozpalać z okazji święta w eksponowanych miejscach na całym świecie. Kluczową rolę dla popularyzacji tego symbolu odegrali chasydzi z Chabad–Lubawicz, którzy współorganizują również obchody w polskim Sejmie.

– Za sprawą Chabad–Lubawicz stało się to pewnego rodzaju standardem, że światła chanukiji płoną przed Białym Domem, przed Bramą Brandenburską czy na Trafalgar Square, w miejscach, które nazwalibyśmy dzisiaj „instagramowymi”, które po prostu przyciągają uwagę – tłumaczy Piotr Kowalik.

– Chanuka to wspaniała okazja, by spędzić czas z innymi ludźmi – mówi Matan, genealog i pracownik żydowskich instytucji kultury. Tegoroczną Chanukę spędza w Warszawie, do której z Izraela przeprowadził się 12 lat temu. – Przez osiem wieczorów rozpalamy wspólnie świece. Nie trzeba każdego dnia organizować wielkiej uczty ani brać udziału w długiej modlitwie. Podczas Chanuki bardzo lubię odwiedzać znajomych bądź zapraszać ich do siebie do domu. Z uwagi na uniwersalne przesłanie tego święta, jest to dobra okazja, by świętować ją także z osobami spoza społeczności żydowskiej – tłumaczy.

Czytaj także Najbardziej opiniotwórcza książka o historii wydana w PRL-u Paweł Machcewicz

Od 2007 roku uroczysta ceremonia zapalenia świec chanukowych odbywa się dorocznie w polskim parlamencie. Inicjatorem obchodów chanuki w sejmie był ówczesny prezydent Lech Kaczyński. Uczczenie Święta Świateł w centralnym dla polskiej demokracji miejscu miało co najmniej kilka funkcji. Z jednej strony było odważną próbą zerwania z obecnym na Zachodzie wizerunkiem Polski jako kraju antysemickiego, z drugiej – zadowalało żądania Stanów Zjednoczonych i Izraela, dla których obecność chanukiji w polskim sejmie miały być jednym z gwarantów dobrych relacji z Warszawą.

Na lewicy zbyt często zapominamy – bądź świadomie pomijamy trzecie i chyba najważniejsze znaczenie tej ceremonii. A jest nim symboliczne docenienie roli, jaką w polskiej historii i państwowości odgrywają polskie Żydówki i Żydzi.

– Chanukija w sejmie to dla mnie znak, że w Polsce mniejszości, w tym wypadku żydowska, są widziane – mówi Miriam Synger. – Chanukowe tradycje nie są w Polsce nowością i nie zostały nagle przywiezione przez kosmitów. Mają tutaj wielowiekową obecność. Powiem więcej: widzę Chanukę w Sejmie jako dowód na to, że znamy swoją polską historię i wiemy, że Żydzi współtworzyli Polską kulturę, bo są tu obecni od wieków. I chanukija jest symbolem ich obecności na polskich ziemiach – wyjaśnia Synger.

Dlaczego nadal jest noc

Skoro więc w cudownym świetle chanukiji drzemie tak ogromna moc, dlaczego świat nadal spowija głęboka ciemność? Przyglądając się obecnemu stanowi liberalnych demokracji, chciałoby się rzec za Antonio Gramscim, że faszyzm jest konsekwencją nieudanej rewolucji. Istnieje szereg powodów, dla których ideologiczni spadkobiercy ciemnego oświecenia przebojem wdarli się do politycznego mainstreamu. Z pewnością jednym z najbardziej istotnych jest tu reakcja liberalnych elit na zbrodnie Izraela w Gazie.

W teorii stojący po stronie uniwersalnych praw człowieka politycy albo nabrali w tej sprawie wody w usta, albo wręcz negowali doniesienia o skali katastrofy w Gazie. Politycy mainstreamu, w obawie przed popadnięciem w antysemickie klisze, nie zdołali w żaden konstruktywny sposób zmierzyć się z prawdą materialną na temat zbrodni IDF w Gazie. „Gdyby Izrael chciał dokonać ludobójstwa, to by to zajęło tydzień czy dwa” – argumentował w październiku minister Sikorski, ośmieszając za pomocą tej pokrętnej logiki poglądy, których sam próbował bronić.

Czytaj także Kielce i Jedwabne nie spadły z nieba, czyli jak się tworzy warunki do pogromu Xavier Woliński

Skonfrontowane z doniesieniami z Gazy zachodnie (w tym polskie) elity polityczne skapitulowały, oddając ten temat walkowerem antydemokratycznym siłom ciemności. Część opinii publicznej odebrała to jako dowód na nieprawdziwość całej mainstreamowej narracji, w tym głównonurtowej opowieści o judaizmie, Zagładzie, Żydach i Izraelu. Ta część padła w objęcia Brauna i innych polityków skrajnej prawicy, którzy suflują swojemu elektoratowi cały pakiet teorii spiskowych – poprzez Protokoły Mędrców Syjonu, oskarżenia o mordy rytualne na chrześcijańskich dzieciach, aż po negowanie Holokaustu.

Obie Konfederacje instrumentalizują masakrę Gazy do uwiarygadniania forsowanych przez siebie nieprawdziwych tez. Zaś wielu ich zwolenników postanowiło w reakcji na relacje z Gazy zwrócić się przeciwko łatwej ofierze – polskim Żydówkom i Żydom, o których w wyniku braku odpowiedniej moderacji na platformach społecznościowych można w internecie bezkarnie napisać dowolną bzdurę. A te pełne są najgorszej, dehumanizującej Żydów propagandy.

– Niestety jako Żydówka jestem już przyzwyczajona do niechęci wobec Żydów. Niechęć ta usprawiedliwiania jest na różne sposoby – jesteśmy kapitalistami i komunistami, mamy smykałkę do interesów, dzięki czemu zarabiamy miliony i kradniemy innym, bo jesteśmy biedotą, wykorzystujemy swoją mądrość do władania światem i utożsamiamy ciemnotę, powinniśmy spieprzać do Izraela i jak najszybciej oddać Izrael innym. Wiele osób już nawet nie kryje przekonania, że za wszystkim co złe stoją Żydzi – komentuje Miriam Synger

– Ale nie należę do osób, które zaczynają łapać się za głowę, rwać włosy z głowy, krzycząc „antysemityzm, antysemityzm!”. Nie mogę już słuchać tego słowa. Bywa nadużywane przeciwko ludziom, którzy w Żydach nie widzą zagrożenia, a to obraca się przeciwko nam – Żydom.

– W mojej rodzinie wiele rozmawialiśmy o [zgaszeniu świec przez Brauna], ponieważ bardzo nas to zszokowało – mówi Hanna, dziennikarka z Warszawy – Widziałam to poruszenie również wśród żydowskich znajomych – bo jeśli teraz dzieją się takie rzeczy, to co będzie potem? Poczułam, że pewna granica została przekroczona i nadal jest przesuwana. Zgaszenie chanukiji przez Brauna odbieram jako antysemicki, haniebny gest – w moim kraju nie pozwala mi się cieszyć moim świętem. Jestem w końcu obywatelką Polski, Polką, warszawianką. Wpłynęło to również negatywnie na moje poczucie bezpieczeństwa. Braun swoją retoryką i gestami próbuje na siłę obsadzić nas w roli obcych, żeby sztucznie stworzyć podziały – i budować na nich swój kapitał polityczny.

Być może prawda o powrocie politycznego antysemityzmu w kraju nad Wisłą jest nawet bardziej bolesna. Niewykluczone, że niemoc liberalnych elit wynika ze stosowania przez nie opacznej logiki politycznej.

Jak argumentował na łamach Krytyki Politycznej Galopujący Major, przywódcy partii głównego nurtu potrzebują rasistowskich ekstremistów, by przy ich pomocy odwracać uwagę od własnych błędów. Dopóki na polskiej scenie politycznej obecny jest Braun, zawieszający prawo do azylu i stosujący rasistowską retorykę liberałowie mogą znowu przebrać się za zdroworozsądkowe, liberalne centrum. Za każdym razem, gdy brauniści przekraczają kolejne tabu, Donald Tusk puszcza oko do swego elektoratu: czy aby na pewno tak bardzo was rozczarowuje? Może i za moich rządów nie są respektowane ani konstytucja, ani wyroki TSUE, ale jak przyjdzie Braun, to będziecie znowu mieli pogromy i getto ławkowe…

Potrzebujemy chanukowego światła

Możemy na lewicy zżymać się na chanukową ceremonię, pytając, po co w świeckim sejmie kolejne odwołanie do religijnej symboliki. Można też zastanawiać się, na ile inkluzywna jest formuła sejmowej uroczystości, w której świece odpalają przedstawiciele Chabad–Lubawicz, chasydzkiej wspólnoty religijnej, do której należy jedynie ułamek mieszkających w Polsce Żydówek i Żydów.

Istotne, aby nie umknął nam sens ceremonii, którą jest celebracja doniosłej roli judaizmu w dziejach Polski. Rozpalenie chanukowych świec w świątyni polskiej państwowości jest performatywnym aktem przywrócenia coraz częściej kwestionowanej normalności, w którym to Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli, z uwzględnieniem polskich Żydówek i Żydów. W symboliczny sposób potwierdza ich przynależność do naszej wspólnoty, przynależność tak wiele razy podważaną – czy przez endecję, czy „moczarowców” w łonie PZPR, czy też ostatnio przez obie Konfederacje.

Obchody Chanuki w sejmie przypominają, że czymkolwiek jest polskość, jej integralną częścią jest polski judaizm. Trawestując popularne w kręgach prawicy powiedzenie, chciałoby się rzec, że tylko z poezją Brzechwy, Leśmiana i Tuwima, patriotycznymi filmami Aleksandra Forda, sztuką Aliny Szapocznikow czy walką Róży Luksemburg i Marka Edelmana Polska jest Polską, a Polak – Polakiem.

Czytaj także Wieczorkiewicz: Czy papież Franciszek był antysemitą? Patrycja Wieczorkiewicz

Rozpalenie chanukowej świecy to też okazja na bardziej ludzkie i podmiotowe spojrzenie na polską społeczność żydowską, o której z reguły mówi się tylko w kontekście Zagłady, albo w kontekście Izraela. A przecież polskie Żydówki i Żydzi, choć stanowią dziś nieliczną grupę, są prawdziwymi ludźmi żyjącymi pośród nas. Nie tylko doświadczają tych samych dylematów, co reszta społeczeństwa, ale też mierzą się na co dzień z nawałem antysemickich oszczerstw – czy to w internecie, czy to w polskiej polityce.

Naprawdę ani nie musimy ani nie powinniśmy czynić z nich zakładników naszego stosunku do Izraela, ani tym bardziej polskiej polityki historycznej. Bo bez względu na to, czy (i jakie) stanowisko zajmują we wcześniej wspomnianych kwestiach, polscy Żydzi padają ofiarą dehumanizującej propagandy. A życie odczłowieczanych mniejszości w Polsce rzadko bywa, delikatnie rzecz ujmując, usłane różami.

Czytaj także Minipogrom posła Brauna Irena Grudzińska-Gross

– Córka mojej znajomej Żydówki dostała wiadomość od rówieśnika,  że ma wypierdalać. I to nie jest odosobniony przypadek – mówi Miriam Synger. – U mnie na Instagramie co chwilę wylewają się pomyje na mój temat. Widzę tę wrogość też na innych platformach społecznościowych (chociaż dzisiaj w sieci można oberwać za wszystko). Prawda jest taka, że działalność Brauna, odbierana w kontekście informacji o wojnach, w które zaangażowany jest Izrael, prowadzi do nienawiści wobec Żydów i Żydówek. To mniej istotne, czy i jakie stanowisko zajmiemy w ważnych sprawach politycznych, czy społecznych. Ostatecznie i tak ktoś nas zwyzywa, zaatakuje albo o coś oskarży. Retoryka Brauna ma ogromny wpływ na poszczególne jednostki. Jest niczym kula śnieżna, która wciąga coraz więcej osób, a na koniec wciąga nas, Żydów, chociaż wcale nie chcemy stanąć jej na drodze.

Nienawistny skowyt brunatnej prawicy w reakcji na obchody Chanuki w sejmie jedynie potwierdza tezę, że obecność żydowskich symboli w polskiej przestrzeni publicznej ma dziś głęboki sens. Gdy idee ciemnego oświecenia rosną w siłę, a świat coraz bardziej ogarnia mrok, chanukowe światło jest nam szczególnie potrzebne. Gdy go zabraknie, czekają nas iście egipskie ciemności.

**
Aleksander Kamkow – absolwent hebraistyki na Uniwersytecie Warszawskim i semitystyki na Freie Universität Berlin. Częstochowianin i socjalista. Interesuje się Bliskim Wschodem i dialektologią języka arabskiego. Publicysta, pisał dla OKO.press, magazynu „Kontakt” i „Magazynu Muzułmańskiego Al-Islam”.

Komentarze

Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.

Zaloguj się, aby skomentować
0 komentarzy
Komentarze w treści
Zobacz wszystkie