To naprawdę nie jest takie skomplikowane. Za wzrostem produktywności nie idzie wzrost płac. Przedsiębiorstwa trzymają pieniądze na kontach, zamiast inwestować w załogi i modernizację. Pomysłem kolejnych rządów na polską gospodarkę jest wyzysk, nadgodziny i zwolnienia z podatków dla korporacji.
W walce o godną pracę i dobre życie nie mamy zbyt wielu sojuszników. Autorytety od gospodarki i dziennikarze ekonomiczni nie po to biorą pieniądze od wielkiego biznesu, żeby stać po stronie pracującej większości. Eksperci FOR-u, BCC i Lewiatana wieszczą katastrofę. Ryszard Petru i Katarzyna Lubnauer płaczą nad ograniczaniem wolności i prawa człowieka do robienia zakupów w niedzielę. Jedni i drudzy bronią interesów swoich i płacącego im wielkiego biznesu.
Technokracja cię wykończy
Domaganie się wielkich analiz wpływu zakazu handlu w niedzielę na PKB służy temu samemu celowi – obronie dzisiejszego stanu dzikiego wyzysku i gnojenia klasy pracującej. Takich analiz nie przedstawiał guru nowoczesnego Ryszarda, Leszek Balcerowicz, wprowadzając terapię szokową, po której wiele regionów i miliony ludzi do tej pory się nie podniosły. Eksperckie wyliczenia rządu AWS-UW dotyczące zbawiennych skutków wprowadzenia OFE okazały się gówno warte. Bo ich celem było wprowadzenie społeczeństwa w błąd. Oczywiście w interesie międzynarodowych korporacji finansowych.
Niestety, w pułapkę „eksperckości”, merytokracji i liberalnej ideologii łapie się część obozu lewicowego. Koledzy Dymek i Majmurek argumentują z równi pochyłej – o niepracujących w niedzielę szpitalach, kinach, restauracjach czy straży pożarnej. Hamletyzują, domagając się idealnie kulistej ustawy, która nie sprawi, że choćby jedna osoba zostanie pozbawiona możliwości zrobienia zakupów. W kraju, gdzie sklepy spożywcze czynne do 23 lub całą dobę rosną jak grzyby po deszczu, jest to, umówmy się, scenariusz skrajnie nieprawdopodobny.
Troska o los dorabiających w niedzielę studentów dziennych obiektywnie służy tylko utrzymaniu gównianych warunków pracy w gastronomii i handlu. Nie mówiąc już o podtrzymywaniu przekonania, że student od tego jest, żeby po tygodniu zajęć tyrać w knajpie albo sklepie.
Wyzysk jako źródło cierpień
Wiemy doskonale, że lepiej jest, kiedy ludzie pracują mniej, a nie więcej. Wiemy, że spędzamy w pracy zdecydowanie za dużo czasu. Że jesteśmy dlatego przemęczone i nie mamy czasu dla siebie, rodziny i przyjaciół. Tylko 42% z nas jest zadowolonych ze swojego życia seksualnego. Wyczerpani i nieszczęśliwe nie zbudujemy lepszego społeczeństwa.
Zgodnie z tą podstawową dla lewicy wiedzą, powinnyśmy pisać programy, określać linię polityczną i recenzować działania rządu. Ta wiedza jest dla nas wielokrotnie ważniejsza niż wszelkie eksperckie analizy i katastroficzne wróżby lobbystów. Zwłaszcza na tym etapie rozwoju naszego ruchu i braku reprezentacji parlamentarnej.
Socjalistki i związkowcy organizujący pod koniec XIX wieku wielką kampanię na rzecz ośmiogodzinnego dnia pracy nie przedstawiali eksperckich wyliczeń skutków, jakie przyniesie „gospodarce” podniesienie milionów ludzi z kondycji bydła roboczego do stanu mających swoją godność istot ludzkich. Mieli za to mocne przekonanie o tym, że tak należy i odwagę, żeby za tym przekonaniem stać. Stać pod razami policyjnych pałek, salwami z karabinów i na podestach szubienic.
Nas jasne poparcie dla oddania setkom tysięcy ludzi dnia wolnego nie będzie kosztowało tak wiele. Kluczenie w argumentacji i obrona interesów Tesco, Auchana i Carrefoura są nie tylko moralnie obrzydliwe, ale też kopną nas wszystkich w dupę, dalej podminowując wiarygodność lewicy. Odwagi.

















Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.