Kraj

Z pushbackami można skończyć od razu [polemika z Duszczykiem]

Stanowisko Europejskiego Trybunału Praw Człowieka jest jednoznaczne: zbiorowe wydalenia cudzoziemców, czyli tzw. pushbacki, są nielegalne. Kropka. Brak dostępu do procedur azylowych na europejskich granicach i indywidualnego rozpatrzenia każdej sprawy stanowi naruszenie Europejskiej konwencji praw człowieka. Kropka.

Profesor Maciej Duszczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami w rozmowie z Jakubem Majmurkiem na łamach Krytyki Politycznej mówi, że ustępujący rząd Zjednoczonej Prawicy doprowadził do chaosu w kwestii polityki migracyjnej, a debata wokół współczesnych wyzwań związanych z migracją, zwłaszcza od kiedy nie możemy dłużej udawać, że nas nie dotyczy, dodatkowo spolaryzowała polskie społeczeństwo.

Nie da się od razu skończyć z pushbackami [rozmowa]

Wyłomem okazała się migracja Ukrainek (i w mniejszym stopniu – Ukraińców) do Polski w związku z agresją rosyjską. Zgadzam się z Duszczykiem, że brak wzmianki o migracjach (które tak bardzo rozgrzewały emocje w toku kampanii wyborczej) w umowie koalicyjnej pokazuje, jak bardzo politycy i polityczki okazują się bezradni w obliczu tego tematu.

Nie mam również wątpliwości, podobnie jak Duszczyk, że konieczna jest natychmiastowa dekryminalizacja pomocy humanitarnej niesionej na polsko-białoruskiej granicy oraz wdrożenie w końcu przez Polskę mądrych programów integracyjnych dla osób przyjezdnych. Niestety, przy całym moim szacunku do profesora Duszczyka, z pozostałą większością stawianych przez niego tez nie mogę się zgodzić.

Pushbacki: legalne, nielegalne czy trochę legalne?

Profesor Duszczyk wygłasza tezę, że „nie ma takiej opcji, by straż graniczna mogła z dnia na dzień po prostu odejść od pushbacków”. Argumentuje to tym, że potrzebne jest wprowadzenie najpierw dodatkowych zabezpieczeń, żeby Białoruś nie wykorzystała tego przeciwko Polsce. Z lektury wywiadu z profesorem nie wynika zresztą, czy jego zdaniem pushbacki można i należy całkowicie wyeliminować, bo w innej części swojej wypowiedzi mówi nie o odejściu od nich, ale o ich „poważnym ograniczeniu”.

Takie postawienie sprawy pozostawia furtkę do dalszych naruszeń praw człowieka. Nie bez powodu stanowisko Europejskiego Trybunału Praw Człowieka jest jednoznaczne: zbiorowe wydalenia cudzoziemców (tzw. pushbacki) są nielegalne. Kropka.

Brak dostępu do procedur azylowych na europejskich granicach i indywidualnego rozpatrzenia każdej sprawy stanowi naruszenie Europejskiej konwencji praw człowieka. Kropka.

Nawet przywoływany tak chętnie przez wielu wyrok w sprawie N.D. i N.T. przeciwko Hiszpanii nie zalegalizował pushbacków. Wyrok ten wprowadził faktycznie pewien niepokojący z punktu widzenia ochrony praw człowieka wyjątek, polegający na tym, że w przypadku siłowej próby sforsowania granicy przez liczną grupę migrantów wina państwa za naruszenia konwencji jest w takiej sytuacji do pewnego stopnia wyłączona. Ale wyrok ten zapadł w bardzo specyficznych okolicznościach i przy założeniu, że zawrócenie cudzoziemców z Hiszpanii do Maroka nie stanowiło samo w sobie dla nich niebezpieczeństwa. Kolejne wyroki Trybunału, zapadłe już po nim, kontynuują linię orzeczniczą, zgodnie z którą pushbacki w żadnej sytuacji legalne nie są.

Także wyroki polskich sądów nie pozostawiają wątpliwości, że od lat na polsko-białoruskiej granicy dochodzi do bezprawnych działań organów państwowych. I to wcale nie od sierpnia 2021 roku, czyli symbolicznego początku kryzysu humanitarnego, za który uznawane są wydarzenia w Usnarzu Górnym, ale zdecydowanie wcześniej.

Od lat, także na oficjalnych przejściach granicznych, straż graniczna arbitralnie odmawia cudzoziemcom prawa do złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej. To coś, co powinno martwić każdego z nas; mówimy bowiem o systematycznych, bezprawnych działaniach służb publicznych, które nie przechodzą testu polskiego wymiaru sprawiedliwości i prowadzą do stwierdzenia naruszeń praw człowieka m.in. przez Europejski Trybunał Praw Człowieka i Komitet Praw Człowieka ONZ.

Siegień: „Zielona granica” z perspektywy Podlasia

Nie sposób prawidłowo implementować wyroków sądów krajowych i międzynarodowych inaczej niż poprzez wszczynanie odpowiednich procedur wobec każdej osoby przekraczającej granicę – na przejściu granicznym czy poza nim. W zgodzie z literą prawa oznacza to nie „ograniczenie” pushbacków, ale całkowite ich wyeliminowanie. I tak, można to zrobić z dnia na dzień. Nie trzeba w tym celu nawet zmieniać prawa, wystarczy zmienić rozkazy wydane funkcjonariuszom pełniącym służbę na pograniczu. Kropka.

„Inteligentna zapora”, czyli jaka?

Profesor Duszczyk stawia tezę, że „inteligentna zapora to taka, która uniemożliwia skuteczne przekroczenie granicy, ale jednocześnie nie ingeruje bardzo mocno w środowisko i ogranicza ryzyko wypadków”. W związku z tym profesor nie jest zwolennikiem rezygnowania z zapory w ogóle, a jedynie jej udoskonalenia. Patrząc jednak na to, co dzieje się nie tylko na polsko-białoruskiej, ale także na innych granicach, nie mam wątpliwości, że powinniśmy domagać się od polityków i polityczek znacznie wyższego standardu.

W wypowiedzi Duszczyka zabrakło mi wzmianki o rozkładanym właśnie przy granicy z Białorusią drugim rzędzie drutów kolczastych ułożonych wzdłuż pierwotnej bariery. Zastosowany typ drutu, czyli concertina, ma jedno podstawowe zadanie – ranić każdego, kto będzie próbował ją przekroczyć.

Wiemy z licznych badań, że wszelkiego rodzaju zapory na granicach, mające zatrzymać migrację, zmieniają jedynie jej charakter, przebieg oraz koszt. Zwiększają obrażenia u osób migrujących. Zmuszają do wybierania niebezpiecznych ścieżek migracji. Pchają w chciwe łapy przemytników obiecujących rzekomo bezpieczne dotarcie do Europy. Zapory nie będą potrzebne, jeżeli otworzymy w końcu legalne ścieżki wjazdu i umożliwimy zgodne z prawem składanie wniosków azylowych na przejściach granicznych.

Zapora i drut kolczasty tworzą ponadto swoistą strefę bezprawia, gdzie obowiązują inne zasady niż na reszcie terytorium kraju i gdzie można bezkarnie strzelić człowiekowi w plecy albo zostawić człowieka ze złamaną nogą bez pomocy pod granicznym płotem. Od polityki murów i stref specjalnych trzeba raz na zawsze odejść.

Prawo jest fikcją, skuteczność zapory jest fikcją. Prawdziwe są tylko przemoc i śmierć

Kontrowersyjny Frontex

Profesor Duszczyk nawołuje do zwrócenia się przez Polskę o wsparcie do unijnych agencji, takich jak Frontex, Europol oraz Europejska Agencja ds. Azylu. Mówi o tym, jakby nie zdawał sobie sprawy, że dotychczasowe doświadczenia greckie i włoskie ze współpracy z tymi agencjami przez tworzeniu tzw. hot-spotów na zewnętrznych granicach UE pokazują całą gamę naruszeń. Przedłużające się procedury, powszechne stosowanie detencji, brak skutecznych mechanizmów identyfikacyjnych, a w rezultacie powstanie takich miejsc jak owiany złą sławą obóz w Morii.

 

Sukces UE okupiony jest ogromnym cierpieniem

czytaj także

Agencja Frontex od lat krytykowana jest za naruszenia praw człowieka, do jakich dochodzi na zewnętrznych granicach UE. W 2022 roku śledczy Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) udokumentowali udział Frontexu w nielegalnych działaniach greckiej straży przybrzeżnej, która rutynowo porzuca osoby dryfujące po Morzu Egejskim na rozklekotanych łodziach albo nadmuchiwanych tratwach, uniemożliwiając im dostęp do procedur azylowych. Śledztwo wykazało, że zamiast zapobiegać tym nielegalnym działaniom, Frontex tuszował je, okłamując jednocześnie Parlament Europejski i ukrywając fakt, że agencja finansowała niektóre operacje pushbacków z pieniędzy europejskich podatników. Ujawnienie tych poważnych naruszeń doprowadziło w zeszłym roku do dymisji dyrektora agencji, Fabrice Leggeriego.

To, czego mi jednak najbardziej zabrakło, to wzmianka o innej europejskiej instytucji, która faktycznie powinna zostać zaangażowana w kryzys na granicy: Komisja Europejska. Unijna strażniczka traktatów. Traktatów, które na polsko-białoruskiej granicy są otwarcie łamane. A przecież Komisja Europejska posiada w wachlarzu dostępnych narzędzi kompetencję do wszczęcia tzw. procedury naruszeniowej przeciwko państwu członkowskiemu, które nie wywiązuje się ze swoich wspólnotowych zobowiązań. Procedura ta, jak wiemy, została wszczęta chociażby w związku z kryzysem praworządności w Polsce. I tak samo powinna zostać wszczęta, na wzór węgierski, w związku z systemowym naruszaniem prawa unijnego na polsko-białoruskiej granicy.

Walka z przemytem czy z przemytnikami?

Profesor Duszczyk ma także pomysł, żeby „odciąć migrantów od przemytników”. Brzmi bardzo sensownie, ale od osoby zajmującej się naukowo migracjami oczekiwałabym bardziej pogłębionej refleksji nad samym zjawiskiem przemytu.

To przecież właśnie wymuszony na osobach migrujących sposób podróżowania i przekraczania granic tworzy podglebie dla zjawiska przemytu, który przynosi zyski grupom przestępczym na całym świecie. Reżimy graniczne w ich obecnym kształcie sprzyjają rozbudowie siatek przemytniczych, a im bardziej restrykcyjna jest polityka graniczna, tym większa przestępczość. Za zły przykład może posłużyć granica USA–Meksyk, gdzie wraz z wprowadzeniem restrykcyjnych polityk przez administrację Trumpa doszło do rozrostu zorganizowanej działalności przestępczej w przygranicznych miastach.

W tezie profesora widzę więc zasadniczy błąd: migrantów od przemytników odciąć się nie da. To, co można zrobić, to odciąć przemytników od źródeł zysku, a zatem otworzyć ścieżki legalnej migracji. Kropka.

Outsourcing kontroli migracyjnej

Niepokojący jest też argument profesora Duszczyka, który przekonuje, że „W Europie pojawiają się pomysły, by w krajach, gdzie znajdują się początki szlaków migracyjnych, powstały unijne ośrodki, gdzie chętne osoby mogłyby składać wnioski o ochronę międzynarodową […]. Polska nie uczestniczy w tych dyskusjach, a powinniśmy się nimi zainteresować”.

Czy oznacza to, że profesor jest za wspieraniem powstawania takich miejsc jak ośrodki detencyjne w Libii, gdzie przy finansowym wsparciu Unii Europejskiej dochodzi do tortur, gwałtów, niewolnictwa oraz handlu organami osób próbujących przekroczyć granicę z Libii do Włoch?

Radość z wygranych wyborów poczuję dopiero, gdy nastąpi koniec wywózek

Dyskusja o „outsourcingu” procedur azylowych rzeczywiście toczy się już od lat, ale nawet Sąd Najwyższy w Wielkiej Brytanii orzekł ostatnio, że kontrowersyjny pomysł odsyłania uchodźców i uchodźczyń na czas procedur azylowych do Rwandy (a więc flagowy projekt premiera Rishiego Sunaka) jest niedopuszczalny.

Eksperci i ekspertki zajmujący się migracjami ostrzegają, że postępująca eksternalizacja kontroli migracyjnej prowadzi do poważnych naruszeń praw osób migrujących, spycha odpowiedzialność za przyjmowanie uchodźców na państwa mniej zamożne i wcale nie zniechęca do korzystania z nieuregulowanych ścieżek wjazdu. Nie chciałabym więc, żeby Polska promowała takie rozwiązania i lobbowała za nimi na forum UE.

Ośrodki zamknięte czy otwarte?

Kolejną ze szkodliwych propozycji przedstawionych przez Duszczyka jest ta dotycząca rozbudowywania ośrodków strzeżonych, „gdzie osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową w Polsce czekałyby na decyzję”. Jest to powielanie stygmatyzującej narracji od dawna towarzyszącej migracjom, polegającej na karaniu ludzi za przemieszczanie się. Zespół takich i podobnych praktyk zyskał w literaturze miano crimmigration, czyli zacierania granic pomiędzy prawem imigracyjnym i prawem karnym. Idea ośrodków strzeżonych, czyli miejsc pozbawienia wolności osób migrujących, jest jednym z najsilniejszych wyrazów tej koncepcji.

Ośrodki strzeżone od lat są krytykowane przez organizacje pozarządowe zajmujące się ochroną praw człowieka. Także międzynarodowe instytucje wytykają Polsce nadużywanie tego restrykcyjnego środka, jednocześnie wzywając do całkowitego zniesienia detencji rodzin z dziećmi czy osób w złej kondycji psychicznej.

W ostatnich latach zapadły też liczne orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, uznające Polskę za winną naruszania prawa osób migrujących do wolności i bezpieczeństwa osobistego oraz życia rodzinnego i prywatnego. Krajowe sądy zasądzają co rusz zadośćuczynienia dla osób niesłusznie pozbawionych wolności w toku postępowania o udzielenie im ochrony międzynarodowej.

Do tego mamy bardzo świeży raport Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur, dokumentujący przypadki przeludnienia w tych miejscach, złych warunków sanitarnych, braku dostępu do odpowiedniej pomocy medycznej czy psychiatrycznej, opresyjny charakter placówek itd. Standardy międzynarodowe już od lat zmierzają w kierunku ograniczenia roli ośrodków strzeżonych do absolutnego minimum. Osoby pozostające w procedurach administracyjnych powinny co do zasady otrzymywać prawo zakwaterowania w jednym z otwartych ośrodków recepcyjnych. Kropka.

Za odejściem od ośrodków zamkniętych przemawiają też względy finansowe. Utrzymanie ich jest zdecydowanie kosztowniejsze niż utrzymanie ośrodków typu otwartego. Jest jeszcze jeden ważny argument – umieszczanie ludzi w ośrodkach zamkniętych nie sprzyja w żaden sposób ich integracji z polskim społeczeństwem, o co tak mocno postuluje Duszczyk w innej części swojej wypowiedzi.

Deportacje

Według danych Eurostatu w 2022 roku wskaźnik uznawalności wniosków o udzielenie ochrony na poziomie całej Unii Europejskiej, tj. udział wszystkich decyzji pozytywnych w ogólnej liczbie decyzji, wyniósł 49 proc. Tymczasem, opierając się na niesłusznej tezie, jakoby mały odsetek osób migrujących kwalifikował się do uzyskania ochrony w UE, zdaniem Duszczyka kluczowe są deportacje. Według profesora powinniśmy „błyskawicznie przetwarzać składane na polskich granicach wnioski o ochronę i w prawie 100 procentach wypadków deportować [te osoby] do kraju pochodzenia”. Według wielu komentatorów wysłałoby to jasny sygnał do osób myślących o podróży do UE, że „szlak wiodący przez Polskę jest zamknięty”.

Coraz gorzej w ośrodkach detencyjnych. „Ludzie są bici, żyją w reżimie więziennym”

Tymczasem nawet instytucje ONZ-owskie nie mają wątpliwości: deportacje to nie jest skuteczna polityka zarządzania migracjami. Jak podkreśla Felipe González Morales, specjalny sprawozdawca ONZ ds. Praw Migrantów, „jeśli programy powrotowe nie będą iść w parze z solidnymi programami reintegracyjnymi, a przyczyny nieuregulowanej migracji będą się utrzymywać, migranci, w tym ci, którzy już zostali zawróceni, będą nadal ryzykować życie, podejmując niebezpieczne podróże”.

W jednym z raportów González Morales stwierdza, że państwa zbyt często decydują się na deportacje, zamiast priorytetowo traktować rozwiązania alternatywne oparte w większym stopniu na prawach człowieka, takie jak regularyzacja pobytu w państwie zamieszkania. Przymusowe repatriacje nie odnoszą się także do innej, równie ważnej przyczyny nieuregulowanej migracji: unijnego rynku pracy, który chętnie zatrudnia migrantów o nieuregulowanym statusie, przy minimalnych (jeśli w ogóle) karach dla pracodawców, którzy łamią prawo.

Nowy Pakt

Wreszcie, zdaniem profesora Duszczyka, kluczowe jest, aby nowy pakt migracyjny dyskutowany właśnie na forum UE uwzględniał polską specyfikę, bo „specyfika naszego regionu jak dotąd nie została zauważona w dyskutowanym pakcie migracyjnym UE”. Zdaniem profesora specyfika ta to wykorzystanie migrantów i migrantek przez reżim białoruski jako elementu wojny hybrydowej.

Tymczasem specyfika ta (w tym sensie, w jakim rozumie to profesor) nie tylko została zauważona, ale znalazła swoje odzwierciedlenie w zaproponowanych przepisach. Już w grudniu 2021 roku w propozycji Rady w sprawie tymczasowych środków nadzwyczajnych na rzecz Łotwy, Litwy i Polski znalazła się skrojona przez UE odpowiedź na sytuację na białorusko-unijnej granicy. Pakiet propozycji legislacyjnych znalazł się następnie w treści tzw. rozporządzenia instrumentalizacyjnego. Zgodnie z treścią tej propozycji w sytuacji instrumentalnego wykorzystywania migracji przez państwo trzecie państwa członkowskie zyskałyby możliwość uchylenia się od wypełnienia niektórych zobowiązań wobec osób poszukujących ochrony. Choć przedstawione propozycje zostały ocenione przez badaczy i badaczki jako szkodliwe, polski rząd wyraził negatywne stanowisko w sprawie tych przepisów, uznając je za… niewystarczająco restrykcyjne. Polska najchętniej w ogóle zawiesiłaby prawo do azylu w wybranych sytuacjach.

Wbrew temu, co twierdzi Duszczyk, problemem nie jest więc brak dostrzeżenia polskiej specyfiki na forum UE, ale raczej szkodliwe stanowisko prezentowane dotychczas przez polski rząd. Polska nie będzie brana poważnie pod uwagę w żadnych dyskusjach, głosząc tak populistyczne hasła jak zawieszenie prawa do azylu. Zgadzam się z profesorem Duszczykiem, że głos Polski jest potrzebny na forum unijnym. Ale musi to być mądry głos.

A czego zabrakło?

To, czego zabrakło mi w wypowiedzi profesora, będącego autorytetem w dziedzinie migracji, to odniesienie się do podstawowego problemu rzutującego na współczesne wyzwania na europejskich granicach: brak legalnych ścieżek migracji.

Zabrakło mi także wypunktowania populistycznej polityki zrównującej bezpieczeństwo państwa z restrykcyjną polityką na granicach. Nawiązania do nierówności ekonomicznych między globalnym Południem i globalną Północą oraz kryzysów politycznych napędzanych przez świat zachodni. Dostrzeżenia wpływu samych państw europejskich na pogarszanie się sytuacji w krajach pochodzenia osób uchodźczych, chociażby w związku z negatywnymi skutkami zmian klimatycznych.

Ludzie nie przestaną migrować, a deportacje nie będą skuteczne, jeśli nie zostaną wyeliminowane ekonomiczne, polityczne i klimatyczne przyczyny migracji. Kropka.

**

Marta Górczyńska – prawniczka zajmująca się ochroną praw człowieka. Koordynatorka Działu Migracyjnego w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Doktorantka Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij