Kraj

Trzaskowski sięgnie, gdzie Tusk nie sięga?

Czy kandydatem Platformy na premiera może zostać Rafał Trzaskowski? Jest z tym trochę tak jak z jedną listą. Są mocne argumenty za, są przeciw, a i tak najważniejszy jest program, wyrazista narracja i dający nadzieję przekaz. Roszadami liderów wyborów się nie wygrywa.

W mediach pojawiła się informacja, że oficjalnym kandydatem Platformy na premiera może zostać nie Donald Tusk, tylko Rafał Trzaskowski. Tusk miałby to ogłosić na ostatniej prostej kampanii – na przykład pod koniec czerwca, tuż przed wakacjami, a samemu wycofać się na nieco dalszy plan, podobnie jak Jarosław Kaczyński przed wyborami w 2015 roku, gdy kandydatką PiS na urząd szefowej rządu została Beata Szydło. Szef klubu PO Borys Budka co prawda dementuje te informacje, ale w polityce dementi bywa czasami najlepszym potwierdzeniem.

Podobny ruch od dawna doradzało Tuskowi wielu komentatorów i ekspertów. Dla obecnego lidera PO byłby on trudny. Tusk wrócił do wyjątkowo zbrutalizowanej polskiej polityki z Europy, gdzie latami mógł dobrze żyć, odcinając kupony od swojej pozycji byłego przewodniczącego Rady Europejskiej. Postawił na nogi przeżywającą kryzys za kryzysem partię, pewnie przywrócił jej pierwsze miejsce wśród ugrupowań opozycji, ustabilizował jej notowania. Pytanie tylko, czy nie osiągnął właśnie szklanego sufitu poparcia, jakie może zapewnić Platformie. Czy bez jakiejś radykalnej zmiany – a taką byłoby wystawienie prezydenta Warszawy jako oficjalnego kandydata PO na premiera – Platforma ma szansę zebrać wystarczające poparcie, by móc myśleć o tworzeniu przyszłego rządu?

PiS jest dla opozycji jak klęska żywiołowa

O tym, czy Trzaskowski jest cudowną bronią Platformy i czy może osiągnąć więcej niż Tusk, nie przekonamy się na sto procent, dopóki wariant z Trzaskowskim nie zostanie sprawdzony bojem w wyborach. Już dziś można się za to zastanowić, jakie argumenty przemawiają za tą kandydaturą, jakie są jej ograniczenia i co wprowadzenie prezydenta stolicy do gry oznacza dla dynamiki politycznego sporu w Polsce.

Bez bagażu Tuska

Trzaskowski ma niewątpliwie tę zaletę, że jest wolny od bagażu Tuska: siedmiu lat rządów i związanych z nimi kontrowersji podsycanych przez kompleks mediów bliskich rządowi, społecznej nieufności i czarnej legendy latami budowanej przez medialne zaplecze PiS.

W najnowszym sondażu IBRIS dla Onetu prezydent stolicy prowadzi w rankingu zaufania wśród polityków. Tusk z kolei znajduje się w czołówce polityków, do których ankietowani deklarują nieufność – nie ufa mu aż 51,2 proc. badanych. Gorsze wyniki uzyskują tylko Krzysztof Bosak, Jacek Sasin, Jarosław Kaczyński i rekordzista (62,4 proc.) Zbigniew Ziobro.

Na brak zaufania do Tuska pracuje konsekwentnie budowana przez propagandę PiS czarna legenda tego polityka. Prawicowe media i politycy oskarżają go, zwłaszcza od 2010 roku, o najgorsze – łącznie z tym, że tak naprawdę jest politykiem niemieckim (a przy tym prorosyjskim), a nawet, że miał być jakoś uwikłany w „zamach w Smoleńsku”.

Trzaskowski, jeśli zostanie kandydatem PO na premiera, także stanie się celem przemysłowego hejtu PiS i jego mediów. Widzieliśmy tego próbkę w trakcie kampanii wyborczej w 2020 roku, gdy Wiadomości TVP zmieniły się w seans nienawiści wobec Trzaskowskiego, któremu zarzucały nie tylko odpowiedzialność za katastrofę oczyszczalni Czajka w Warszawie, ale także uczestnictwo w spotkaniach grupy Bilderberg i inspiracje myślą „żydowskiego filozofa Spinozy” – sięgając w ten sposób po język teorii spiskowych i wysyłając subtelne sygnały do antysemickiego elektoratu.

Także dziś propaganda PiS stara się rozdmuchać najmniejsze problemy zarządzanej przez Trzaskowskiego stolicy do rozmiarów miejskiej apokalipsy. PiS ma podobno nawet przygotowywać scenariusz odwołania Trzaskowskiego i zastąpienia go rządowym komisarzem – pretekstem miałyby być śledztwa w sprawie Czajki, afery śmieciowej oraz przetargu na stołeczne tramwaje. Obóz władzy chce połączyć z nimi prezydenta stolicy.

Nawet biorąc to wszystko pod uwagę, do wyborów zostało zbyt mało czasu, by czarna legenda Trzaskowskiego zdążyła się zakorzenić w świadomości elektoratu tak, jak zakorzeniła się czarna legenda Tuska. Tym bardziej że w przeciwieństwie do obecnego lidera PO wyborcy nie kojarzą Trzaskowskiego z mocno niepopularnymi decyzjami – takimi choćby jak podwyższenie wieku emerytalnego. Można więc się spodziewać, że Trzaskowski nie będzie mobilizował elektoratu PiS aż tak silnie, jak robiłby to Tusk.

Jeśli ścieki to katastrofa, to pora wysłać wojsko do walki ze smogiem i elektrownią Bełchatów

Z drugiej strony, Trzaskowskiego łatwo przedstawić jako oderwanego od rzeczywistości przedstawiciela elit, nieznającego Polski poza Warszawą. Oczywiście, od wczesnej młodości doskonale poruszający się wśród establishmentu bankowego, politycznego i kościelnego Morawiecki też nie jest „człowiekiem z ludu”, reprezentuje jednak partię, która dzięki wizerunkowi partii socjalnej, dbającej o „zwykłych Polaków”, nie musi udowadniać, że jest blisko „prawdziwej Polski”.

Nie wiadomo też, jak na kandydaturę Trzaskowskiego zareaguje wierny elektorat Tuska, który dziś wydaje się nie dopuszczać myśli, że po następnych wyborach premierem mógłby zostać jakikolwiek inny polityk opozycji, a liczącego sobie już, było nie było, 51 lat Trzaskowskiego traktuje jako polityka ciągle „młodego”, który może jeszcze poczekać na swoją kolej.

Problem dla mniejszych partii

Wystawienie Trzaskowskiego radykalnie zmieniłoby dynamikę relacji między partiami tworzącymi blok demokratycznej opozycji. Niekoniecznie na lepsze. Z jednej strony liderom Lewicy, PSL-Koalicji Polskiej i Polski 2050 pewnie łatwiej byłoby zaakceptować Trzaskowskiego niż Tuska jako kandydata na premiera. Wystawienie Trzaskowskiego mogłoby dać nowe otwarcie rozmowom o wspólnej liście. Musiałoby się to stać jednak już teraz, a nie tuż przed wakacjami, gdy temat list będzie już zamknięty.

A jednak Trzaskowski wystawiony na ostatniej prostej mógłby wywołać efekt niebezpieczny politycznie dla całej opozycji: ściągnąć głosy mniejszych komitetów, spychając je w okolice lub poniżej progu wyborczego.

Mniejsza o listy opozycji. Sondaż obywatelski pokazuje, jak umacnia się prawica

Jako kandydat, który mógłby przyciągnąć do Koalicji Obywatelskiej wyborców partii Hołowni, Kosiniaka-Kamysza, a nawet Lewicy, prezydent Warszawy sprawdziłby się najpewniej lepiej niż Tusk. Według ostatnich badań Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego sympatię do Trzaskowskiego deklaruje 67 proc. wyborców Polski 2050 i 57 proc. wyborców Lewicy. Niechęć do niego deklaruje odpowiednio 8 i 10 proc. badanych z tych dwóch grup. Tusk budzi pozytywne emocje wśród 62 proc. wyborców Polski 2050 i tylko 34 proc. wyborców Lewicy. W tej drugiej grupie niechęć do Tuska deklaruje prawie co czwarty (24 proc.) lewicowych wyborców. Oczywiście, trzeba brać poprawkę na rozmiar próby, niemniej jednak wyniki tego badania wydają się oddawać intuicyjnie wyczuwalną dynamikę polityczną.

Można więc się zastanawiać, czy ogłoszenie na samym końcu prekampanii kandydatury Trzaskowskiego przy braku wspólnej listy nie uruchomiłoby podobnego scenariusza, jaki widzieliśmy w 2018 roku w stolicy. Obecny prezydent Warszawy wygrał wtedy w pierwszej turze, z poparciem 56,67 proc. Kandydat lewicy Jan Śpiewak zdobył zaledwie 2,99 proc. głosów. Nietrudno zgadnąć, kogo poparli lewicowi wyborcy.

Lewica ma dziś szerszą bazę poparcia, niż Śpiewak miał pięć lat temu. Ma wyborców, którzy są zdeterminowani, by wprowadzić do przyszłego Sejmu reprezentację niezależnej Lewicy. Dla niektórych jej wyborców Trzaskowski to neoliberalny prezydent stolicy. Nie ma co się jednak oszukiwać: jako szef rządu Platformy opowiadającej się za prawem do aborcji, za związkami partnerskimi, mówiącej „mieszkanie prawem, nie towarem” – nawet jeśli nie rozumie pod tym hasłem budownictwa komunalnego – Trzaskowski będzie atrakcyjną ofertą polityczną dla wielu wyborców identyfikujących się dziś jako lewicowych. Premier Trzaskowski łatwiej utworzyłby rząd z Lewicą niż Tusk. Pod warunkiem że jako kandydat na premiera Trzaskowski nie zepchnie jej wcześniej pod próg.

Raport Krytyki Politycznej: Wyborcy za jedną listą, liderzy przeciw

Jeśli Koalicja Obywatelska wzmocni się zanadto głosami mniejszych partii, spychając je pod próg, może jednocześnie uniemożliwić sobie zbudowanie większości zdolnej blokować PiS w następnym Sejmie. Można się więc zastanawiać, czy przecieki o Trzaskowskim nie mają być kolejnym narzędziem presji na opozycję, by porozumiała się z Platformą.

Z Trzaskowskim jak z jedną listą

Trzaskowski jako kandydat KO na premiera ma wiele mocnych stron, ale ten ruch rodzi też sporo wątpliwości i ryzyk zarówno dla KO, jak i dla całej demokratycznej opozycji. Innymi słowy, z wystawieniem Trzaskowskiego jest trochę tak jak z jedną listą. Są mocne argumenty za, są przeciw, a kluczowe jest to, jak opozycja rozegra ten ruch i czy taka decyzja przysłuży się naczelnemu celowi tegorocznych wyborów – zatrzymaniu trzeciej kadencji PiS – czy nie.

By nie dopuścić do trzeciej kadencji Prawa i Sprawiedliwości, opozycja demokratyczna musi przekonać więcej wyborców niż blok PiS-Konfederacja i tak się zorganizować, by przełożyło się to na większość sejmowych mandatów. Potrzebne są do tego konkretne programowe propozycje, wyraziste narracje i budzący optymizm przekaz. Przetasowania talii list wyborczych i roszady liderów mogą pomóc, ale same w sobie wyborów nie wygrają.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij