„Strefy wolne od ideologii LGBT” zajmują już ponad 30 proc. powierzchni Polski. Czy samozwańcze deklaracje kolejnych samorządów obejmą wkrótce cały kraj i – zupełnie jak w Rosji – staną się podstawą do legislacyjnych zmian w prawie krajowym? Takie ryzyko istnieje, ale nie jest to sytuacja bez wyjścia. O tym, jak wziąć sprawy w swoje obywatelskie ręce, mówi nam dr Jakub Szlachetko, adwokat i urbanista z Gdańska.
W przygotowanym przez trójkę aktywistów – Kubę Gawrona, Paulinę Pająk i Pawła Prenetę – słynnym już Atlasie nienawiści, czyli interaktywnej mapie Polski, która pokazuje, gdzie społeczność LGBT+ jest wykluczana, już 1/3 terenu Polski świeci się na czerwono. To miejsca, w których przyjęto dyskryminacyjne uchwały, a także Samorządowe Karty Praw Rodzin, za którymi lobbuje Ordo Iuris.
Co właściwie głoszą te uchwały? Otóż celem ich przyjęcia ma być m.in. obrona wspólnot samorządowych przed „radykałami dążącymi do rewolucji kulturowej w Polsce i ich atakami na wolność słowa, niewinność dzieci, autorytet rodziny i szkoły oraz swobodę przedsiębiorców”. Mówiąc w skrócie – lokalne władze podpisują się pod pozaprawnymi i nienaukowymi postulatami oraz propagandowymi pojęciami ukutymi przez konserwatystów walczących z „promocją homoseksualizmu” i „ideologią gender”.
Znów – już gdzieś to widzieliśmy. W Rosji.
Rosyjski zakaz „gejowskiej propagandy” w pierwszej kolejności wprowadzali regionalni włodarze (m.in. w Petersburgu, obwodzie nowosybirskim i archangielskim), a potem już ogólnokrajowi ustawodawcy. Czy obawy o to, że podobny scenariusz powtórzy się w Polsce pod rządami PiS, są zasadne?
Bezprawnie, ale nie bez konsekwencji
Nad Wisłą większość rezolucji anty-LGBT jest przyjmowana bez konsultacji z mieszkankami i mieszkańcami poszczególnych gmin, powiatów i regionów. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca takie działania z pominięciem opinii społecznej podjęto chociażby w województwie łódzkim i pomorskim, gdzie tamtejsi radni – głównie reprezentanci PiS – podjęli decyzję o przyjęciu homo- i transfobicznej Karty Praw Rodzin. W tym tygodniu nad podobnym rozwiązaniem będą głosować samorządowcy z Nowego Targu.
O ruchach polskich samorządów głośno zrobiło się też za granicą. Efekt? W grudniu Parlament Europejski przyjął rezolucję potępiającą Polskę za dyskryminację osób LGBT, a kolejne – głównie zachodnioeuropejskie – miasta wypowiadają polskim samorządom z tego powodu umowy partnerskie.
Kilka dni temu położony niedaleko Tarnowa, mianujący się miastem „wolnym od LGBT+” Tuchów stracił wieloletniego francuskiego partnera z Saint-Jean-de-Braye. Francuscy radni miejscy jednogłośnie zdecydowali, że nie będą dalej współpracować z Polakami, skoro ci nie przestrzegają obowiązującego wszystkie kraje europejskie prawa i godzą się na prześladowanie i społeczną marginalizację mniejszości.
Podobne działania kolejnych polskich samorządów mogą się stać podstawą do wycofania funduszy UE w poszczególnych regionach, a nawet zażądania zwrotu pobranych w przeszłości dotacji. Jak wynika z ekspertyzy przygotowanej w lipcu 2019 roku przez Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, uchwały anty-LGBT stoją w sprzeczności m.in. z Kartą Praw Podstawowych Unii Europejskiej, Konwencją o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz Międzynarodowym paktem praw obywatelskich i politycznych. Wszystkie te akty prawne wykluczają dyskryminację ze względu na tożsamość płciową oraz orientację seksualną, a Polska jest zobowiązana do ich przestrzegania.
Czy samorządy „wolne od LGBT+” powinny pobierać fundusze unijne? Lewica ma wątpliwości
czytaj także
Jak zatrzymać dyskryminacyjną falę
Samorządy przyjmujące Karty Praw Rodzin i inne dokumenty naruszają również prawo krajowe, a dokładniej dwa konstytucyjne zapisy.
Artykuł 7 mówi o tym, że władze publiczne (w tym samorządowe) mają obowiązek działać na podstawie i w granicach prawa, artykuł 32 zaś zakazuje dyskryminacji kogokolwiek z jakiejkolwiek przyczyny. Tymczasem tak zwana „ideologia LGBT” jest sformułowaniem, które w żaden sposób nie jest zdefiniowane w prawie przez odwołujące się do niego samorządy. „W związku z tym uchwały i stanowiska bazujące na odwołaniu do tej kategorii należy uznać za niemożliwe do pogodzenia z zakazem dyskryminacji w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym zawartym w Konstytucji” – czytamy w raporcie PTPA.
Homofobiczna Karta Rodzin w Łódzkiem przegłosowana. „To hańba, która spadnie na całe województwo”
czytaj także
W sprawie samozwańczych „stref wolnych od LGBT” nie reagują jednak na razie ani nadzorujący gminy wojewodowie, ani pozostali przedstawiciele rządu. „To jest przerażające, że jedna z równouprawnionych grup społecznych jest tak jawnie szykanowana przez organy władzy publicznej! Nie może być na to żadnego przyzwolenia, bez względu na osobiste poglądy, w tym religijne” – napisał na swoim Facebooku gdański adwokat, urbanista i wykładowca akademicki dr Jakub Szlachetko.
Szlachetko opublikował w sieci dwa opracowane przez siebie wzory dokumentów, z pomocą których samorządowcy i obywatele mogą zaprotestować przeciwko uchwałom anty-LGBT. – Wszystkie one są dostępne i upublicznione na moim Facebooku i każdy, kto chce, może z nich skorzystać, pobrać je oraz przerobić na własny użytek. Gorąco do tego zachęcam – tłumaczy Szlachetko.
Pierwszy z dokumentów to projekt tzw. kontruchwały dla tych gmin, które nie chcą uczestniczyć w marginalizacji osób nieheteronormatywnych. – Ideologiczne uchwały o „strefach wolnych od LGBT” są przejawem wyjątkowo negatywnego i szkodliwego społecznie działania, dlatego chciałem zaproponować coś w kontrze, ale o treści pozytywnej. To uchwała, która nikogo nie potępia i nie stygmatyzuje. Przeciwnie – urzeczywistnia i realizuje zasady i wartości zawarte w naszej Konstytucji – wyjaśnia Szlachetko, wskazując, że polska ustawa zasadnicza w jego ocenie jest napisana „dobrze, jasno i z poszanowaniem praw wszystkich obywateli”, jednak bywa często nieprawidłowo interpretowana i wykorzystywana.
Drodzy Samorządowcy i Mieszkańcy,postanowiłem do Was napisać na Facebooku, bo z ogromną trwogą przyglądam się zjawisku…
Opublikowany przez Jakuba Szlachetkę Wtorek, 11 lutego 2020
– W swojej uchwale staram się więc pokazać to, co piękne i szlachetne, dlatego przywołałem postanowienia konstytucji o równości wszystkich wobec prawa, a także o zakazie dyskryminacji. O ile uchwały anty-LGBT pozostają w oczywistej sprzeczności zarówno z prawem krajowym, jak i unijnym, o tyle moja uchwała jest w pełni legalna, konstytucyjna i jej podjęcie przez rady miast, powiatów czy sejmiki województw stanowi wyraz przestrzegania prawa – zaznacza dr Szlachetko.
Kontruchwały proponowane przez trójmiejskiego prawnika są więc deklaracjami, że podpisujące je samorządy nie godzą się na łamanie prawa i deklarują przestrzeganie konstytucji i demokratycznych wartości.
– Mój dokument podkreśla słuszność zasady równości wszystkich wobec prawa i zakazu dyskryminacji. Niestety w samorządowych rezolucjach owe regulacje zostały złamane, a to uderza w konkretne grupy społeczne. I dodaje: – Musimy sobie uświadomić, ze potencjalnie każda grupa i każdy człowiek może zostać dotknięty analogicznym działaniem władzy! Dlatego nie można milcząco na to przyzwalać i dalej przesuwać granice. Moja kontruchwała stanowi tego wyraz.
Szkoła powinna się opowiedzieć po stronie prawa, przeciw przemocy
czytaj także
Wszyscy możemy mieć wpływ
Po kontruchwałach skierowanych do samorządowców Szlachetko zaproponował też rozwiązanie, z którego mogą skorzystać sami mieszkańcy i mieszkanki poszczególnych gmin. Mowa o skardze powszechnej, którą każdy obywatel i obywatelka mogą skierować do wojewody w swoim regionie.
– Trudno było mi patrzeć na to, co się dzieje, dlatego zacząłem się zastanawiać, jak my, obywatelki i obywatele, możemy reagować na bezprawne działania władzy lokalnej, przy jednoczesnej bezczynności rządu. Najłatwiej było mi sięgnąć do przepisów i na ich podstawie coś zasugerować – mówi Szlachetko, wskazując, że poszukiwania alternatywnych środków prawnych do walki z dyskryminacją z poziomu obywatelskiego okazało się trudne.
czytaj także
Osób LGBT+ nie chroni bowiem żadna konkretna ustawa. Na ich sytuację głuchy pozostaje też Kodeks karny, którego artykuł 257 co prawda dyskryminację penalizuje, lecz nie wymienia konkretnie tej ze względu na orientację seksualną czy tożsamość płciową. Nie stanowi on więc podstawy do tego, by – na przykład – pociągać do odpowiedzialności prawnej osoby pełniące funkcje publiczne w organach samorządu terytorialnego stygmatyzujących i dyskryminujących swoich mieszkańców poprzez hejterskie uchwały.
Szlachetko: – Pomyślałem, że skoro tak, to może na obszarze, w którym sam się zawodowo poruszam, będą jakieś możliwości prawnej reakcji. I okazało się, że są. Przede wszystkim wojewodowie powinni z urzędu wszczynać postępowania nadzorcze (ponieważ są organami nadzoru nad gminami i powiatami) i stwierdzać nieważność wszystkich podejmowanych na terenie województw działań, które są niezgodne z prawem. Niestety tego nie czynią. Ale można wymusić na nich pewną reakcję w ramach tzw. skargi powszechnej, którą ma prawo złożyć, opierając się na kodeksie postępowania administracyjnego, każdy obywatel – wyjaśnia prawnik.
Drodzy Samorządowcy i Mieszkańcy,postanowiłem do Was napisać na Facebooku, bo z ogromną trwogą przyglądam się zjawisku…
Opublikowany przez Jakuba Szlachetkę Wtorek, 11 lutego 2020
Szlachetko dodaje, że choć skarga to „miękki” środek prawny, to może zastopować kolejne głosowania nad uchwałami anty-LGBT w Polsce. Skarga nie spowoduje automatycznie, że wojewodowie – dotychczas bierni w tej sprawie – nagle zaczną uznawać nieważność rezolucji samorządowych i stwierdzać ich niezgodność z prawem, ale przynajmniej obywatele i obywatelki zobligują ich do zabrania głosu i zajęcia stanowiska w tej kwestii.
– Moim zdaniem to ważny krok w kierunku publicyzacji dyskursu wokół problemu dyskryminowania społeczności LGBT+ poprzez działania niektórych samorządów. Co więcej, pozostawia on konkretny ślad w dokumentacji urzędowej i wymaga opowiedzenia się po którejś ze stron: przestrzegania prawa lub łamania konstytucji – mówi dr Szlachetko.
A zatem obywatel, skarżąc uchwałę anty-LGBT, sygnalizuje problem, choć oczywiście nie może zbyt wiele wymusić na wojewodzie. Ten jednak jest zobowiązany do zapoznania się ze skargą i zawiadomienia skarżącego, czy i jakie działania podjął w tej sprawie. Jeśli z kolei wojewoda nie zrobi nic, musi również poinformować o takim postanowieniu obywatela oraz uzasadnić swoją decyzję.
Warto przy tym pamiętać, że każde zawiadomienie o skardze jest dokumentem urzędowym, prezentującym oficjalną opinię organu administracji rządowej. Wojewoda ma również określony w ustawie czas na ustosunkowanie się do skargi. – Zgodnie z kodeksem organ powinien rozpatrzyć skargę bez zbędnej zwłoki, w terminie nieprzekraczającym jednego miesiąca. Jednak w praktyce termin ten jest zależny od aktywności organu. Jeśli zechce wyjaśnić sprawę, postępowanie będzie trwało odpowiednio dłużej – zdarza się, że nawet do kilku miesięcy. Ale zakładam, że w tym konkretnym przypadku sprawa pójdzie szybciej, bo wojewodowie zapewne będą kierować się pobudkami politycznymi, a nie prawnymi. Gdyby było inaczej, już dawno wzięliby na tapety te uchwały – dodaje dr Szlachetko.
czytaj także
Aktywizm i pozwy
W walce z uchwałami anty-LGBT na poziomie obywatelskim można również użyć innych sposobów. Na przykład organizować protesty i pisać petycje oraz wspierać organizacje pozarządowe, które działają na rzecz równouprawnienia i społeczności LGBT+.
Aktywiści i członkowie takich stowarzyszeń, jak Lambda, Kampania Przeciwko Homofobii czy Tolerado, prowadzą działania edukacyjne i konsultacje społeczne, pozwalające m.in. uświadamiać mieszkańcom i mieszkankom poszczególnych miast i gmin, jakie są rzeczywiste konsekwencje wprowadzania dyskryminacyjnych przepisów. To również sygnatariusze listów wysyłanych do organów rządowych i inicjatorzy wielu akcji społecznych, w tym tych o znaczeniu symbolicznym.
Aktywista i filmowiec Bart Staszewski realizuje projekt polegający na umieszczaniu tablic ostrzegawczych o treści „Strefy wolne od LGBT” na rogatkach tych gmin i miejscowości, w których samorządy przyjęły dyskryminujące rezolucje. Są też miejsca takie jak np. Poznań, gdzie na tablicach przy wjeździe do miasta zawisły tęczowe tablice z informacją dla przedstawicieli społeczności LGBT+: „W Poznaniu jesteście zawsze mile widziani”.
W tym samym czasie zrzeszone w Wielkiej Koalicji za Równością i Wyborem organizacje pozarządowe i grupy działające na rzecz kobiet oraz mniejszości apelują o uchylenie uchwał do wojewodów. W listach wysłanych 12 regionalnym włodarzom domagają się „niezwłocznego stwierdzenia nieważności” dokumentów samorządowych uderzających w prawa mniejszości.
Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodar z kolei skarży uchwały do sądów administracyjnych. Wprawdzie – jak ocenia dr Szlachetko – kwestia zaskarżalności deklaracji anty-LGBT do sądów administracyjnych wydaje się z perspektywy obowiązującego prawa co najmniej sporna, są to bowiem deklaracje polityczne, niemające charakteru normatywnego, mimo wszystko jednak warto próbować.
– W końcu problem jest znaczący, a funkcją sądów administracyjnych jest kontrola legalności organów administracji publicznej. Nie wykluczyłbym jednak także dopuszczalności drogi cywilnoprawnej, gdyż uchwały te naruszają dobra osobiste osób LGBT+, godząc chociażby w ich tożsamość, w tym płciową, orientację seksualną czy prawo do poszanowania prywatności – podsumowuje Szlachetko.
***
Materiał powstał dzięki wsparciu ZEIT-Stiftung Ebelin und Gerd Bucerius.