Kraj

Stawiszyński: Nabrałeś nas, księże Wojciechu

Mam do księdza Lemańskiego o jedno pretensję: swoją publiczną działalnością dał nam – niewierzącym, od Kościoła dalekim – chwilową iluzję.

Watykan ostatecznie odrzucił rekurs ks. Wojciecha Lemańskiego. Opowiedział się po stronie biskupa Hosera. A raczej po stronie bezwzględnego posłuszeństwa wobec instytucji. Ktokolwiek łudził się jeszcze, że papież Franciszek wiosnę czyni – może spokojnie porzucić wszelką nadzieję.

Czego się bowiem spodziewaliśmy?

Że Kościół, instytucjonalna reprezentacja Jezusa Chrystusa na ziemi (tej ziemi), potrafi przyznać się do błędu? Że może w niej na pełnych prawach funkcjonować ktoś, kto odrzuca jednostronny, agresywny i piętnujący język? Ktoś, kto nie udaje alfy i omegi mającej bezpośrednią gorącą linię z transcendencją i namiestnikiem tej transcendencji się demonstracyjnie nie mieni? Kto otwarcie rozmawia z niewierzącymi, nie traktując ich jak duchowych inwalidów, ale ludzi o odmiennym doświadczeniu, być może o odmiennej wrażliwości? Kto nie traktuje protekcjonalnie inaczej myślących? Nie daje upustu swojej neurotyczności, skazując na męki piekielne wszystkich, którzy nie biją pokłonów przed symbolami, które dla niego są ważne? Kto stara się rozmawiać, a nie miotać anatemy? Kto potrafi odważnie wskazać na patologie toczące instytucję, której sam jest reprezentantem? Kto nie maskuje lęku i kompleksów natarczywym przekonywaniem innych o swojej racji? Kto chrześcijaństwo rozumie jako postawę jak najdalszą od ideologii?

Wolne żarty.

Mam jednak do księdza Lemańskiego o jedno pretensję. O to mianowicie, że swoją publiczną działalnością i wypowiedziami dał nam – niewierzącym, od Kościoła dalekim – chwilową iluzję. Że pomyśleliśmy przez moment: „A nuż coś w tym jest, a nuż są jeszcze w tej instytucji ludzie, z którymi da się rozmawiać, z którymi można podzielić się swoimi wątpliwościami, z którymi można się spotkać bez nieprzyjemnego poczucia, że mają nas za wybrakowanych, gorszych, siebie zaś za pełnych, lepszych i mądrzejszych”.

Że – tym samym – wywołał w nas wrażenie, jakoby realne chrześcijańskie przesłanie, nie zaś symboliczna przemoc zamaskowana religijnym dyskursem, było gdzieś jeszcze żywe, gdzieś obecne, nie tylko w szumnych deklaracjach, nie tylko w ostentacyjnej pewności i samozadowoleniu.

Nabrałeś nas, księże Wojciechu. Na szczęście, zanim jeszcze zdążyliśmy wziąć to poważnie, zanim zdążyliśmy naprawdę zbliżyć się do religii, której ksiądz jest wyznawcą, zanim nawet zaczęliśmy rozważać, czy i dla nas w tym Kościele nie znajdzie się miejsce – Stolica Apostolska skutecznie rozwiała nasze złudzenia.

Ciekawe, komu spadł z tego powodu kamień z serca.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Stawiszyński
Tomasz Stawiszyński
Eseista, publicysta
Absolwent Instytutu Filozofii UW, eseista, publicysta. W latach 2006–2010 prowadził w TVP Kultura „Studio Alternatywne” i współprowadził „Czytelnię”. Był m.in. redaktorem działu kultura w „Dzienniku”, szefem działu krajowego i działu publicystyki w „Newsweeku" oraz członkiem redakcji Kwartalnika „Przekrój”. W latach 2013-2015 członek redakcji KrytykaPolityczna.pl. Autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii” (2013) oraz oraz „Co robić przed końcem świata” (2021). Obecnie na antenie Radia TOK FM prowadzi audycje „Godzina Filozofów”, „Kwadrans Filozofa” i – razem z Cvetą Dimitrovą – „Nasze wewnętrzne konflikty”. Twórca podcastu „Skądinąd”. Z jego tekstami i audycjami można zapoznać się na stronie internetowej stawiszynski.org
Zamknij