Nawet jak na standardy tego, co PiS wyprawiał w Sejmie od 2015 roku, środa jest nowym dnem. Widać, że jeśli Kaczyński ma jakąś większość, to można ją porównać do monstrum doktora Frankensteina, posklejanego ze zwłok różnych nieszczęśników. Jak wiemy, doktor Frankenstein traci kontrolę nad swoim tworem. Podobnie będzie z doktorem Kaczyńskim.
Bagno, bajzel, bezprawie – tak w największym skrócie można podsumować środę w Sejmie. A, i jeszcze w tle najpewniej polityczna korupcja, czy zachowując ostrożność procesową: robione na bezczelnego polityczne kłusownictwo.
Środa 11 sierpnia zapisze się jako jeden z czarnych dni w historii polskiego parlamentaryzmu. Nawet jak na standardy tego, co PiS wyprawiał w Sejmie od 2015 roku, ten dzień będzie nowym dnem.
Marszałek Witek zarządzając bez żadnych podstaw regulaminowych reasumpcję przegranego przez PiS głosowania – odraczającego to posiedzenie Sejmu do początku września – dorównała marszałkowi Kuchcińskiemu i prowadzonym przez niego obradom w sali kolumnowej Sejmu. PiS po raz kolejny pokazało, że za nic ma dobry parlamentarny obyczaj, wolę większości, procedury, że nie jest po prostu w stanie uznać swojej porażki.
czytaj także
Co się właściwie stało
Przypomnijmy przebieg tego ciągnącego się w nieskończoność dnia. Rano Porozumienie Gowina podjęło decyzję o wystąpieniu z koalicji i klubu PiS. Chwilę później PiS wygrało jednak głosowanie w sprawie umieszczenia w porządku obrad głosowania nad Lex TVN. Razem z rządzącą większością zagłosowało aż pięciu posłów Porozumienia. Na mównicę wszedł Marek Suski i przy okrzykach opozycji „hańba, hańba!” przedstawił ustawę Sejmowi.
Majmurek o dymisji Gowina: Kaczyński zaczyna zjadać przystawkę
czytaj także
Ustawę odesłano z powrotem do komisji kultury i środków przekazu, żeby przedyskutować poprawki rządu i opozycji. Tam błyskawicznie się z nimi uporano i ustawa wróciła pod obrady Sejmu jeszcze tego samego dnia, na popołudniowy blok głosowań.
PiS zaczął jednak przegrywać kolejne głosowania. Przegłosowano między innymi wnioski o informacji prezesa NIK w sprawie przygotowania wyborów pocztowych oraz o informacji prezesa rady ministrów na temat Krajowego Planu Odbudowy. Wszystko dlatego, że z opozycją głosowało koło Kukiz ’15 i Konfederaci.
Następnie poseł Bartłomiej Sienkiewicz oraz prezes Kosiniak-Kamysz złożyli wnioski o odroczenie obrad Sejmu do 1 lub 2 września. Wniosek przeszedł. Znów zadecydowali kukizowcy oraz fakt, że dwóch posłów PiS nie było w Sejmie – jeden podobno wyjechał na zagraniczne wakacje. Opozycja ucieszyła się, że mamy od dziś w Polsce rząd mniejszościowy i odtrąbiła swój sukces.
No to chyba mamy w Polsce rząd mniejszościowy.
— Adrian Zandberg (@ZandbergRAZEM) August 11, 2021
Niestety, przedwcześnie.
Marszałek Witek nie ogłosiła bowiem odroczenia posiedzenia Sejmu, lecz kwadrans przerwy. Z kwadransa zrobiło się kilka. W tym czasie w kuluarach miały się toczyć negocjacje z Kukiz’15. Dziennikarze mówili, że negocjowane jest stanowisko wicemarszałka Sejmu dla Stanisława Tyszki lub stanowisko w resorcie rolnictwa dla Jarosława Sachajki. Sam Sachajko zaczął mówić w trakcie przerwy mediom, że w kluczowym głosowaniu on i jego klub… pomylili się. W tym czasie poseł Suski zbierał w Sejmie podpisy – jak spekulowano w sprawie wniosku o reasumpcję głosowania.
Spekulacje się potwierdziły. Marszałek Witek zarządziła ponowne głosowanie. Regulamin Sejmu pozwala na to tylko wtedy, gdy są poważne wątpliwości co do wyniku głosowania lub problemy techniczne uniemożliwające oddanie głosu. Witek tłumaczyła, że gdy poddała wniosek pod głosowanie, wymieniła datę odroczenia do 15 września, podczas gdy posłowie wnioskowali o odroczenie do 1 lub 2 września. To absurdalne tłumaczenie, bo jaka nie byłaby to data, sejmowa większość jasno wyraziła wolę odroczenia posiedzenia. Nie ma co do tego żadnej niejasności.
W powtórnym głosowaniu kukizowcy głosowali już karnie razem z rządową większością. Ich głosami przeszło Lex TVN. Jakie będą polityczne efekty tego dnia?
Ostateczna kompromitacja Kukiza
Po pierwsze, w środę zobaczyliśmy ostateczną kompromitację Kukiza i ruchu Kukiz’15 jako siły antysystemowej. Tak, jak Kukiz-muzyk z pretensjami do alternatywnej autentyczności skończył się reklamą Pepsi, tak jako antysystemowy polityk skończył się wyjątkowo szpetnymi negocjacjami z PiS.
Jeśli wkrótce kukizowcy otrzymają jeszcze stanowiska, efekt będzie naprawdę makabryczny. Marszałek Tyszka zagłosował razem z opozycją i podobno ma opuścić koło Kukiz’15, ale ministerialne ambicje posła Sachajki zostają i mogą zostać spełnione.
Przyznam szczerze, że nie rozumiem po ludzku, po co to Kukizowi było. Co mu osobiście może dać takie porozumienie z PiS? Czego by nie uzyskał – sędziów pokoju, dnia referendalnego itd. – ludzie zapamiętają mu tylko korupcyjne porozumienie z PiS. Przez jakiś czas Kukiz stanie się symbolem tego, co w polityce najbardziej brudne i transakcyjne. Stanie się jednym z najbardziej znienawidzonych polityków w kraju. A tak naprawdę nie wiadomo, czy cokolwiek uzyska. I nie w sytuacji, gdy większość Kaczyńskiego w Sejmie – nawet z trzema kukizowcami – nie jest pewna.
Pokraczna większość
Po drugie widać, że jeśli Kaczyński ma jakąś większość, to przypomina ona walącą się chatkę z błota, ziemi i ekskrementów, posklejaną brudem i śliną. Może i jest ona lepszą alternatywą od bezdomności, chroni jakoś przed deszczem i trochę przed zimnem, ale nie nadaje się na normalne mieszkanie. Można ją też porównać do monstrum doktora Frankensteina, posklejanego ze zwłok różnych nieszczęśników. Jak wiemy, doktor Frankenstein traci kontrolę nad swoim tworem. Podobnie będzie z doktorem Kaczyńskim.
Nie da się rządzić państwem, kupując sobie większość do każdej ustawy, negocjując z każdym posłem, jakby stał na czele poważnego klubu parlamentarnego. Za każdym razem wciągając do spółek skarbu państwa nowych krewnych i znajomych opornego królika. A to jest dzisiaj polityczna perspektywa PiS.
Nie da się, bo w końcu pokończą się posady. Bo nawet pisowscy wyborcy się zirytują. Bo posłowie w pewnym momencie zauważą, że PiS może politycznie pójść na dno i takie porozumienia z nim staną się czymś nieracjonalnym z punktu widzenia dalszej politycznej kariery.
Bezprawna demokratura
Po czwarte, środa po raz kolejny potwierdza: polska demokracja jest w stanie anomii. Można w niej odwołać wybory prezydenckie na podstawie porozumienia dwóch szeregowych posłów, można anulować głosowanie, które rządząca większość przegrała i głosować do skutku, aż osiągnie pożądany wynik.
Sejm, centrum władzy ustawodawczej, stał się za sprawą marszałek Witek źródłem bezprawia. Można się spodziewać, że nie po raz ostatni. Teraz chodziło tak naprawdę o drobnostkę, o kalendarz. Świat PiS by się przecież nie zawalił, gdyby głosowanie przesunąć o kilka tygodni. Ale jak PiS i władze Sejmu zachowywać się będą, gdy głosowanie będzie dotyczyło realnych stawek? Czy PiS będzie w stanie uznać wolę Sejmu? Czy będzie się starał ją obejść przez manipulację regulaminem, zachowania jawnie bezprawne i korupcję polityczną? Ja stawiałbym na to drugie.
Od dawna Polska dryfuje poza standardy demokracji liberalnej. Dziś ten dryf przybrał konkretną formę – bezprawnej demokratury. Bezprawnej, bo władza przestaje działać w granicach prawa. Demokratury, bo choć element rządów większości jakoś zostaje zachowany, to władza przyjmuje faktycznie coraz bardziej autorytarny charakter.
Losy Lex TVN wcale nie są przesądzone
Wreszcie, po dzisiejszym dniu raczej nie postawiłby swoich pieniędzy na to, że Lex TVN zostanie przyjęte. PiS, mimo całej ofensywy politycznego kłusownictwa, nie uzbierał większości bezwzględnej. A ta jest konieczna dla odrzucenia weta Senatu – które jest w zasadzie pewne. Konfederacja zapowiedziała, że w głosowaniu po wecie senackim wstrzyma się od głosu – co w sytuacji konieczności zdobycia większości bezwzględnej będzie blokować PiS.
Można się spodziewać, że na etapie prac w Senacie, przed kolejnym głosowaniem w Sejmie, wzmocni się nacisk Amerykanów. W środę wieczorem polskiego czasu Ned Price, rzecznik amerykańskiego departamentu Stanu, wezwał polskie władze do tego, by „udowodniły swoje przywiązanie do zasad demokratycznych i wolności mediów nie tylko słowami, ale też czynami”. Ten nacisk może jeszcze skruszyć tę większość, którą PiS zebrał w środę. Poseł-wnioskodawca ustawy Marek Suski zapowiedział po głosowaniu w Sejmie, że w Senacie PiS złoży poprawkę łagodzącą Lex TVN, tak by nie dotyczyła ona nadawców satelitarnych – miałoby to zabezpieczyć możliwość dalszego nadawania TVN24.
czytaj także
Jest więc bardzo możliwe, że całe gorszące widowisko w Sejmie ze środy – powtórzmy: bagno, bajzel, bezprawie – okaże się PiS na nic.
Jeśli tak będzie, 11 sierpnia 2021 roku może stać się symbolem rozkładu rządowego obozu. Byłby z niego wtedy przynajmniej jakiś pożytek.