Schetyna wywiesił białą flagę i kompromituje całą Platformę.
Michał Sutowski: Czy wraz z wywiadem, jakiego Grzegorz Schetyna udzielił tygodnikowi „Do Rzeczy”, wydarzyło się w Polsce coś istotnego? Co właściwie ma oznaczać ten „zwrot na prawo” i utrzymywanie „konserwatywnej kotwicy”
Józef Pinior: Przede wszystkim uważam, że wraz z tym wywiadem lider Platformy Obywatelskiej wywiesił białą flagę w zasadniczym sporze politycznym, jaki toczy się między obozami Polski reakcyjnej i Polski postępowej. Z wywiadu można wyczytać, że Schetyna chce wprowadzić PO do obozu Polski reakcyjnej, swoimi tezami wpisuje się bowiem w narrację szeroko pojętego obozu rządzącego obecnie w Polsce.
PO ma być odtąd partią chadecką – to chyba nie do końca to samo…
Ale co to dla Schetyny znaczy? Chadecja europejska ukształtowała się w latach czterdziestych i pięćdziesiątych jako ruch antynacjonalistyczny, u swych korzeni miała walkę z różnymi systemami autorytarnymi w Europie, także z takimi, jak w Hiszpanii i w Portugalii, które powoływały się ma chrześcijaństwo. Chadecy walczyli z faszyzmem we Włoszech, z okupacją hitlerowską w Belgii, w Holandii, w Luksemburgu, oczywiście z nazizmem w Niemczech. Jeśli przybierające na sile współczesne nurty nacjonalistycznej prawicy Schetyna wpisuje w tradycję chadecką, to nie rozumie historii współczesnej. To był tak naprawdę projekt postępowy, uznający wartość społecznej gospodarki rynkowej oraz główny podmiot polityczny na samym początku integracji europejskiej. Nie miał za to wiele wspólnego z tym, co przez projekt chrześcijańskiej Europy rozumie PiS i tygodnik „Do rzeczy”, w którym wywiad – notabene, w numerze z ksenofobiczną i rasistowską okładką – się przecież ukazał, a który wprost neguje chrześcijańskie przesłanie Franciszka.
Zanim dopytam o tę „białą flagę”, nie mogę się powstrzymać od refleksji, że może Schetyna nie zapowiedział żadnego zwrotu, tylko po prostu wypowiedział otwarcie to, co dla wielu ludzi było od dawna oczywiste. Tzn. że PO jest po prostu partią konserwatywno-liberalną…
Nie zgodzę się – Platforma Obywatelska mocno ewoluowała w swojej historii i stała się w pewnym momencie partią naprawdę wielonurtową. Na początku tysiąclecia, czyli na starcie faktycznie była bliska idei konserwatywno-liberalnego POPiS-u, ale wówczas przecież konflikt formacji postkomunistycznych z postsolidarnościowymi był wciąż żywy. W tym sensie było zrozumiałe, że PO, której większość członków wywodziła się z formacji NZS i Solidarności, było bliżej do partii Kaczyńskiego niż do np. postkomunistów.
Ten podział postkomunistyczny po 2005 roku się jednak zdezaktualizował.
Ale później dzieje się najważniejsze: PO buduje swą potęgę, przejmując właśnie elektorat centrolewicy! W latach 2005-07 rozegrał się ukryty konflikt o elektorat pomiędzy Platformą a centrolewicowym LiD-em, który PO wygrała, przesuwając się zarazem w kierunku bardziej progresywnym. W 2011 roku – to był szczyt poparcia dla tej formacji – PO stanowiła już niemal polski odpowiednik Partii Demokratycznej w USA, będąc siłą przeciwstawiającą się PiS, czyli reprezentacji Polski reakcyjnej, konserwatywno-chrześcijańskiej w wydaniu o. Rydzyka.
Platforma była antypisem, to prawda. Ale na czym konkretnie polegać miały te rzekome „lewicowe eksperymenty”, od których zamierza teraz odejść Schetyna? On w swoim wywiadzie odmawia zajmowania się np. sprawą związków partnerskich i postulatami mniejszości seksualnych – ale przecież tak naprawdę Schetyny nigdy postulaty ruchu LGBTQ nie zajmowały…
Schetyny nigdy, zgoda, ale on był przecież zmarginalizowany przez ostatnie lata rządów PO, szczególnie w latach 2012-2014 w ogóle nie miał wpływu na to, co PO robiła i w rządzie, i w parlamencie. A „lewicowe eksperymenty”… Przypomnijmy, że to jednak PO ruszyło temat podwyższenia minimalnego wynagrodzenia, to PO stworzyło ośrodki pomocy prawnej w powiatach, czyniąc dostęp do wymiaru sprawiedliwości bardziej egalitarnym. To za rządów Platformy zwiększyła się wyraźnie dostępności przedszkoli, rząd Ewy Kopacz wprowadził refundację programu in vitro, obniżył wiek szkolny… Oczywiście, że nie wszystko wyszło, bo PO nie wystarczało siły i woli politycznej, żeby bardziej progresywne postulaty przekształcić w program polityczny… Pamiętajmy wreszcie, że to rząd Tuska zadecydował o tym, że w 2008 roku ruszyło śledztwo w sprawie więzień CIA – to był najlepszy chyba dowód, że w Polsce jednak działają rządy prawa. Dziś te sprawy się lekceważy, ale Schetyna chce nawet to postępowe minimum skasować…
To popatrzmy na rzecz z drugiej strony: a może, tak jak europejscy chadecy po wojnie walczący z nacjonalistami, Schetyna po prostu chce odebrać im głosy? Przyciągnąć „cywilizowanych” konserwatystów, zniesmaczonych praktykami PiS?
Ale jeżeli taki rzeczywiście jest plan, to on go spalił na dzień dobry. Konserwatyści byli i są w PO, ale jednak konserwatyści proeuropejscy – na tym właśnie polegała wielonurtowość PO, że oni dobrze się czuli w tej partii pod warunkiem, że stali na gruncie rządów prawa i wzmacniania Unii Europejskiej. A Schetyna wpisuje się w obóz reakcji dlatego, że nie pokazuje punktów granicznych, kwestii nieprzekraczalnych tabu, które jakoś by go odróżniały od PiS.
Mógłby ostatecznie powiedzieć w czołowym tygodniku polskiej prawicy coś takiego: my też jesteśmy konserwatystami, też jesteśmy za poszanowaniem chrześcijańskiego dziedzictwa Europy, ale właśnie dlatego nie odmawiamy pomocy uchodźcom i nie dzielimy ludzi ze względu na ich przynależność religijną czy wprost etniczną.
Ale on nic takiego nie powiedział.
A nie uda mu się nikogo od PiS odciągnąć?
On rozpoczął taką grę, jak wcześniej Gowin, tyle że ciągnie za sobą całą Platformę Obywatelską. A sam ugra dużo mniej od niego, z dwóch prostych powodów. Po pierwsze, w szerokim obozie PiS są już liberalni konserwatyści, bo jest właśnie Gowin, ale też Kazimierz Ujazdowski. I ten drugi rozgrywa wyjątkowo inteligentnie swój centrowy – oczywiście jak na warunki PiS – elektorat takimi działaniami, jak niedawna próba kompromisowego rozwiązania sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego. PiS to nie jest tylko Rydzyk i religia smoleńska, ale też nie tylko elektorat socjalny, z którego zresztą Schetyna ostentacyjnie rezygnuje.
A po drugie?
Moment jest fatalny na taką grę, przecież nie dojdzie do żadnego pęknięcia w PiS w momencie szczytowego poparcia dla tej partii. W interesie PO byłoby teraz zorganizować całą Polskę postępową, całą polityczną Polskę, która chce się przeciwstawić Polsce reakcyjnej. To znaczy: PO musiałaby ustawić się w roli jej głównego reprezentanta. A tymczasem to posunięcie Schetyny…
… skierowane dokładnie w przeciwną stronę…
… nasuwa mi na myśl jedno porównanie historyczne. Mianowicie, pomysły na jakiś Okrągły Stół pojawiały się już w 1982 roku, zgłaszał je skądinąd charyzmatyczny Jan Kułaj, przywódca Solidarności Rolników Indywidualnych. Ale dla wszystkich było jasne, że to nie był moment na żadne porozumienie z władzą czy nawet rozmowy.
Wygłoszona w takim momencie deklaracja Schetyny kompromituje go politycznie, ale przede wszystkim on sam w ten sposób kompromituje całą Platformę i szalenie ją osłabia.
I to właśnie w momencie, kiedy jesienią scena polityczna będzie się na nowo organizowała – PO traci atuty organizowania tej strony sporu, która musi się z PiS-em zmierzyć.
A co właściwie ma się wydarzyć jesienią?
Obecna siła PiS wynika ze słabości przywództwa opozycji. W tej sytuacji musi ona przeformułować swoje działanie, najlepiej zaczynając od symbolicznego 31 sierpnia – pokazując szeroki, wielonurtowy ruch Polski postępowej, którego uczestnicy będą mogli ze sobą rozmawiać na bazie przynajmniej trzech wartości: proeuropejskich, rządów prawa i społecznej gospodarki rynkowej.
A jak do tego „wielonurtowego ruchu” ma się deklaracja Schetyny?
Bezpośredni skutek, którego się spodziewam, to utrata elektoratu przez PO na rzecz Nowoczesnej i partii Razem.
Jeśli Razem zrozumie, że może zająć w Polsce miejsce, które w Europie historycznie ukształtowała socjaldemokracja i otworzy się na liberalno-lewicowe centrum, to część elektoratu Platformy odpłynie na lewo.
Jeśli Razem zrozumie, że może zająć w Polsce miejsce, które w Europie historycznie ukształtowała socjaldemokracja i otworzy się na liberalno-lewicowe centrum, to część elektoratu Platformy odpłynie na lewo. Większa część odpłynie na pewno do Nowoczesnej, a Petru będzie chciał prezentować się jako PO-bis, czyli partia centrowo-liberalna. Ten „zwrot na prawo” PO uwalnia elektorat, tworzy szansę na zbudowanie zakorzenionej w społeczeństwie formacji centro-lewicowej.
A co to znaczy dla PiS-u? Czy w ogóle musi jakoś reagować?
Dla Jarosława Kaczyńskiego to powinna być prawdziwa satysfakcja… Zapewne dobrze się bawi widząc, że następny przyszedł do Canossy: oto szef głównej partii opozycyjnej, na warunkach określonych przez PiS i na łamach organu intelektualnego tej formacji, uznaje podstawowe diagnozy Prawa i Sprawiedliwości w temacie polityki europejskiej i światowej… Przecież to perskie oko Schetyny do PiS oznacza, że w jakiejś kryzysowej sytuacji Kaczyński może liczyć nawet na potencjalnego koalicjanta po stronie dziś opozycyjnej!
Czy za tym wywiadem stoi jakaś głębsza strategia, czy to może raczej desperacka próba „zrobienia czegoś”, trochę jak w czasie kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego?
Racjonalnie nie da się tego wytłumaczyć inaczej niż tym, że Grzegorz Schetyna jest gotowy nawet na wielką koalicję z Kaczyńskim. Podpisując się pod jego ksenofobiczną wizją tzw. Europy chrześcijańskiej na łamach pisma, które tę wizję lansuje w niesłychanie reakcyjnym wariancie, szef PO pokazuje, że partia ta może być elementem składowym tej wizji. On nie przypadkiem mówi o perspektywie nawet kilku dekad, w których Europa ma być skazana na prawicowy zwrot. Co zresztą potwierdza, że nie rozumie dynamiki europejskiej i globalnej sceny politycznej, bo ta jest dużo bardziej złożona. Są Brexitowcy i jest Marine Le Pen, ale już w Szkocji wygrała narodowa opcja europejska i to w wydaniu socjaldemokratycznym i kosmopolitycznym, a taka np. chadecja niemiecka wpuszcza do Europy uchodźców i walczy o utrzymanie spójności UE. Nie rozumie, że w USA prezydentura pozostanie – wszystko na to wskazuje – w najbliższych latach w rękach liberalno-lewicowego centrum, że liberalna lewica rządzi w Kanadzie i we Włoszech, żeby wymienić tylko główne państwa NATO. Tak czy inaczej, wygląda na to, że Schetyna podjął próbę przygotowania wielkiej, historycznej koalicji wokół PiS w obronie wszystkich tych prawicowych pseudowartości.
Tak czy inaczej, wygląda na to, że Schetyna podjął próbę przygotowania wielkiej, historycznej koalicji wokół PiS w obronie wszystkich tych prawicowych pseudowartości.
Składa broń, uznając przemożną siłę przeciwnika?
Taki wniosek płynie z wywiadu, ale też np. z fascynacji Schetyny Orbanem, z którym spotkał się już jako przewodniczący PO. Świetnie się rozumieją, bo to jest ta sama formacja: zradykalizowanych działaczy opozycyjnych z 1989 roku, a zarazem dobrze się czujących z kimś takim jak Kaczyński. Tak po freudowsku: może teraz właśnie dochodzą do głosu korzenie młodego Grzegorza Schetyny z Solidarności Walczącej? Poznałem go w tamtych czasach i jakoś polubiłem, kibicowałem mu dość długo.
Wygląda na to, że on przeszedł podobną drogę jak Orban na Węgrzech: od studenckiego buntu do nacjonalizmu i chrześcijaństwa w wydaniu antyfranciszkowym, ksenofobicznym.
Wygląda na to, że on przeszedł podobną drogę jak Orban na Węgrzech: od studenckiego buntu do nacjonalizmu i chrześcijaństwa w wydaniu antyfranciszkowym, ksenofobicznym. Orban jest przecież w europejskiej chrześcijańskiej demokracji, natomiast rozumie wyzwania współczesności podobnie jak Kaczyński.
Czy PO ze Schetyną skazane jest na porażkę, tzn. przytłoczenie przez PiS, ewentualnie rozpad? Czy jakiś odwrót od tej tendencji jest w ogóle wyobrażalny?
Partia w obecnej formule nie wytrzyma tego wywiadu, to będzie naprawdę gorąca jesień dla PO. To jest w ogóle dziwne, że w PO nie widać jakiś debat intelektualno-politycznych, poważnych dyskusji programowych, starcia idei. Jak taka niema partia ma się przeciwstawiać sprawnie intelektualnie nowym formacjom politycznym jak Nowoczesna i Razem czy aktywnemu w społeczeństwie obywatelskim KOD-owi? Prawdopodobnie będziemy świadkami faktycznego rozchodzenia się partii, marginalizacji politycznej tak, jak to się działo w ostatnich miesiącach. Takiej rozłożonej na lata reprodukcji bezwładu politycznego, jak to było w wypadku SLD.
**Dziennik Opinii nr 224/2016 (1424)