Kraj, Świat

Razem odcina się od zachodnich lewicowych międzynarodówek. Przez Rosję

Jeżeli wstępujemy do organizacji takich jak DiEM25 i Progressive International, które mają łączyć lewicę w Europie czy na całym świecie, to oczekujemy solidarności takich organizacji wobec partii członkowskich i współdziałania we wspólnych interesach. Okazuje się jednak, że Międzynarodówka Progresywna nie uważa imperializmu rosyjskiego za wspólny problem – mówi Zofia Malisz z partii Razem.

Paulina Januszewska: „W związku z brakiem jednoznacznej deklaracji uznania suwerenności Ukrainy oraz bezwzględnego potępienia imperializmu rosyjskiego przez Międzynarodówkę Progresywną [ang. Progressive International], jak również Ruch Demokracji w Europie 2025, Lewica Razem kończy współpracę z tymi organizacjami” – głosi opublikowane przez was 1 marca oświadczenie. Czy zachodnia lewica popiera Putina?

Zofia Malisz: Najbardziej niepokojąca jest cisza, którą wobec rosyjskiej agresji stosuje Międzynarodówka Progresywna. Podjęliśmy jednak polityczne ryzyko i daliśmy organizacji kilka dni pomiędzy napaścią rosyjską a posiedzeniem Rady Krajowej Razem na sformułowanie swojego przekazu. W mediach społecznościowych prominentni koordynatorzy ruchu stawiali dość kontrowersyjne, symetrystyczne tezy, a sama organizacja na swoim Facebooku opublikowała na zaledwie kilka dni przed rosyjską inwazją wideo amerykańskiej fundacji The Gravel Institute.

Co w nim było?

Informacja o tym, że Ukraińcy mają problem z neonazistami. Uważam, że to ukazało się w bardzo niefortunnym czasie i może sprawiać wrażenie wzmacniania putinowskiej propagandy, która właśnie rzekomą próbą denazyfikacji argumentuje swój atak na Ukrainę. Opublikowanie takiego posta bez stosownego komentarza, a potem brak zdecydowanej reakcji potępienia agresji rosyjskiej uważamy za niedopuszczalne.

Poza tym mieliśmy problem z faktem, że Progressive International wsparła petycję zainicjowaną głównie przez polityków anglosaskich, których wprawdzie szanujemy i z którymi współpracujemy w innych sprawach, ale nie popieramy stanowiska obsesyjnie stawiającego znak równości pomiędzy NATO a imperializmem rosyjskim.

No ale sami nie popieracie wszystkich działań NATO?

Nie, jednak krytyka wymierzona w ten sojusz nie przeczy temu, że Ukraina potrzebuje naszego wsparcia, a Putin jest agresorem. Poza tym Międzynarodówka wsparła tę petycję, nie pytając członków z regionu, to jest na przykład Razem, o zdanie. To była do tej pory dość typowa postawa zachodniej lewicy, takiej paternalistycznej rozmowy ponad naszymi głowami, coś, czego jeszcze nie oduczyli się po podobnych błędach, choćby wobec Bliskiego Wschodu. Może teraz się uda, tyle się przecież dotąd niemożliwego zmienia.

A petycji nie poparlibyśmy, bo brakło w niej jasnego potępienia Rosji. Rozczarowało nas milczenie, bardzo niezręczne ruchy w social mediach i wspieranie bardzo zachodniocentrycznego, antynatowskiego spojrzenia najpierw na konflikt, a potem wojnę w Ukrainie. Nie zgadzamy się z tym, o czym pisaliśmy już na łamach Krytyki Politycznej. Poza tym był jeszcze jeden aspekt przesądzający o naszej decyzji.

Jaki?

Wstąpiliśmy do Międzynarodówki i DiEM25 głównie po to, by brać udział w globalnych czy europejskich kampaniach i wspierać progresywne idee na całym świecie, czego efektem było choćby wspólne zaangażowanie, z dużym powodzeniem, w akcję Make Amazon Pay. Poseł Maciej Konieczny był obserwatorem delegacji Międzynarodówki na wyborach w Boliwii. Wspólnie więc wspieraliśmy walkę o suwerenność państw Ameryki Łacińskiej przeciwko imperializmowi amerykańskiemu. Zrobiliśmy ze swojej strony bardzo dużo, kierując się zasadami, które przyświecają nam bezwzględnie w polityce międzynarodowej: wspieraniem demokracji i przeciwstawianiem się imperializmom zawsze i wszędzie.

Pisaliśmy o tych zasadach już w KP i komunikujemy to wyraźnie w stanowisku w sprawie napaści na Ukrainę. Tymczasem w sytuacji, gdy zagrożone jest suwerenne państwo w naszym regionie – Ukraina – które jest terroryzowane przez turbokapitalistyczny, autorytarny, oligarchiczny reżim, spotykamy się z brakiem reakcji nie tylko na oficjalnych kanałach komunikacji, ale również naszych wewnętrznych, bezpośrednich łączach, które służą nam do współpracy.

Do zachodniej lewicy: Nie trzeba kochać NATO, ale Rosja nie jest słabszą, zagrożoną stroną

czytaj także

Do zachodniej lewicy: Nie trzeba kochać NATO, ale Rosja nie jest słabszą, zagrożoną stroną

Zofia Malisz, Magdalena Milenkovska, Dorota Kolarska i Jakub Gronowski

Czyli zabrakło solidarności ze strony Zachodu?

Nie można tego tak kategorycznie powiedzieć. Doceniamy, że inne partie, z którymi utrzymujemy intensywne bilateralne kontakty, jak szwedzkie Vänsterpartiet, Finowie, portugalskie Bloco, od razu wsparły Ukrainę albo przynajmniej, jak Die Linke, zrozumiały, z jak poważnym pogwałceniem wszelkich zasad mają w tym przypadku do czynienia, i przyznały, że myliły się w swojej ocenie zamiarów Putina. Czy SPD z bólami, ale odklejające się od biznesów z Rosją. Niemcy wydają się diametralnie zmieniać swoją politykę wschodnią pod presją wydarzeń. Gdzie to się skończy, zobaczymy.

Ale organizacjom, które właśnie opuściliśmy, w momencie, gdy Rosjanie zaatakowali Ukrainę, powiedzieliśmy jasno: „możemy wam dać swój ogląd sytuacji, jesteśmy jedną z nielicznych partii w Europie Środkowo-Wschodniej, która może odpowiedzieć na wszystkie wasze pytania”. Nie było jednak żadnego kontaktu z drugiej strony. W sobotę odbył się wprawdzie w Nowym Jorku Belmarsh Tribunal, na którym wspomniano o wojnie, ale wzmianki ograniczały się do bardzo oględnych słów.

Kilka godzin po inwazji na Ukrainę mieliśmy na tym dość wystawnym wydarzeniu plejadę gwiazd zachodniej lewicy, był Chomsky, był Cornell West, był czas na poetyckie rozważanie mitu prometejskiego i na koncert Rogera Watersa. Dużo o pokoju i zatrzymywaniu machiny wojny. Ale na adekwatną krytykę Putina nie starczyło miejsca, a to on rozpętał i prowadzi wojnę, niezaprzeczalnie.

Pomóż to zrozumieć: czy oni widzą realny cel polityczny w likwidacji NATO lub zwinięciu go do granic z lat 90., podobnie zresztą jak chciałaby Rosja?

Nie sądzę, żeby polityka wschodnia wielu zachodnich organizacji była aż tak szczegółowo dopracowana. Międzynarodówka zajmuje się głównie Ameryką Łacińską i krajami globalnego Południa, wszędzie tam, gdzie problemem jest głównie agresja USA. Rozumiem to, ale taka USA-centryczność nie jest specjalnie międzynarodowa.

Problem z częścią lewicy na Zachodzie jest też taki, że nie słyszymy żadnej odpowiedzi, nawet od partii europejskich, na pytanie: „a co oferujecie naszemu regionowi jako lewica, jaką alternatywę dla NATO?”. Bo NATO to dla Polski w sumie konieczność, więc chętnie usłyszymy ich wizję, dowiemy się, czym można NATO zastąpić i jaką mieć gwarancję bezpieczeństwa wobec imperializmu rosyjskiego. Ale nie słyszymy nic.

Przykładowo France Insoumise, partia Melenchona, która wygodnie siedząc na francuskich głowicach nuklearnych, wygłasza bardzo zdecydowane antynatowskie osądy i oburza się na „ekspansję sojuszu na Wschód”. Ale i on na pytanie o alternatywę nie ma żadnej składnej odpowiedzi. Tylko frazesy o tym, że powinniśmy dążyć do pokoju.

Generalnie, im dalej geograficznie od naszego regionu, tym mocniejsze są osądy sytuacji na naszym terenie i tym mniej konkretnych pomysłów na nasze lub wspólne bezpieczeństwo. Musimy więc sobie to bezpieczeństwo i te alternatywy wymyślić sami. Z tymi, którzy widzą sens w kolektywnej obronie – z nordykami z Vänsterpartiet i Finami Vasemmisto, z partnerami z krajów bałtyckich, z Socjalnym Ruchem z Ukrainy, z Demosem z Rumunii – tam mamy z kim o tym rozmawiać. Być może również z Niemcami z SPD czy z Die Linke po ich ostatniej przemianie. Jako Razem mamy wizję europejskiej kolektywnej obronności i będziemy ją z tymi partnerami dopracowywać.

Ale chyba celem lewicy jest jednak pacyfizm? 

Oczywiście, ale to łączy się z faktem, że wszelkie imperializmy były i są największym zagrożeniem dla pokoju: amerykański, rosyjski, każdy. Nie możemy więc podpisać się pod postawą organizacji, która traktuje te kwestie wybiórczo. Biorąc pod uwagę politykę międzynarodową, pamiętajmy, że Razem wyrosło z antyimperialistycznego środowiska w Polsce. Środowiska, które protestowało przeciwko tajnym więzieniom USA w Polsce, wojnie w Iraku i Afganistanie, kiedy to jeszcze nie było modne.

Jednocześnie, mamy ten obowiązek dawać przykład innym partiom w regionie, które czekają na nasze jasne stanowisko w kwestii suwerenności Ukrainy, ale i innych krajów wschodnich. Jeśli lewica zachodnia nie dostrzega naszego zagrożenia agresją rosyjską, próbuje ją usprawiedliwiać i tłumaczyć, to musimy rozluźnić nasze relacje.

Rozumiem też, że w strukturze rady członkowskiej w DiEM przeważają antynatowskie nastroje, uwzględniające perspektywę krajów Ameryki Łacińskiej i Południa, które najbardziej ucierpiały za sprawą ekspansji imperializmu amerykańskiego. Ale nie możemy pozostać obojętni na zbrodnie dokonywane przez Putina. To nie jest czas na wartościowanie, kto jest gorszy, gdy giną niewinni ludzie.

Niemcy wychodzą ze swojej szczelnej bańki

To znaczy, że polska czy środkowo- lub wschodnioeuropejska lewica nie jest w stanie porozumieć się z Zachodem i ten podział musi pozostać sztywny? Przecież obie strony wyrastają z tych samych ideałów.

To brzmi tak, jakbyśmy nawet nie próbowali. Tymczasem zrobiliśmy w ostatnich dniach wszystko, by do porozumienia doszło. Sekretariat międzynarodowy Razem uruchamia wszystkie możliwe zasoby, by taki dialog nastąpił, a jednocześnie włącza się w pomoc Ukraińcom i Ukrainkom. Jeśli naszych zachodnich partnerów nie przekonuje nasze zaangażowanie we wszystkie sprawy, które są dla nich ważne, to o czym tu rozmawiać?

Wielokrotnie protestowaliśmy przeciwko agresji NATO, narażamy nasze zdrowie i życie, ratując uchodźców skazywanych przez reżimy Putina i Łukaszenki na śmierć, pomagamy ludziom z ogarniętych wojnami i konfliktami Afganistanu i Jemenu, pojawiamy się na antyimperialistycznych demonstracjach. Jedną z pierwszych aktywności partii Razem był przecież protest przeciwko cięciom Trojki w Grecji w 2015 roku.

Jeżeli wstępujemy do organizacji takich jak DiEM i Progressive International, które mają łączyć lewicę w całej Europie czy na świecie, to faktycznie chcemy wsparcia w interesie spraw, które są ważne dla każdego z członków należących do organizacji. Zresztą, to nie jest jakiś szczegół polskiej czy regionalnej polityki, w której wymagaliśmy tego wsparcia – Ukraina i agresja Rosji to jest dla nas rzecz absolutnie egzystencjalna.

Žižek: Jest coś, co Zachód konsekwentnie pomija w swoich kalkulacjach

Na lewicy też trudno uniknąć starych podziałów na Wschód i Zachód?

To nie podział, ale emancypacja partii wschodnich. Wykuwają się tożsamości. To zdrowe i wzmacnia lewicę w regionie, dla której płynie pokaźne wsparcie od nordyków i krajów bałtyckich. Już teraz odzywają się do nas kolejni partnerzy z Europy Wschodniej, choćby z Rumunii, Litwy, wskazując, że popierają naszą decyzję wyjścia z DiEM i Międzynarodówki. Jesteśmy – jak na warunki środkowo-wschodnioeuropejskie – partią dość dużą, do tego parlamentarną w regionie, gdzie nowoczesne lewice są młode i muszą się mozolnie przebijać przez opór liberalnego establishmentu.

Nasz głos jest dobrze słyszany w Europie i w regionie. Jesteśmy gotowi wspierać ruchy społeczne i demokratyczne, jak tylko możemy, dzielić się doświadczeniem. To jest nasz moment emancypacyjny, który nie oznacza, co podkreślamy we wszystkich naszych przekazach wysyłanych do Janisa Warufakisa czy Srećko Horvata, że definitywnie zamykamy jakiekolwiek możliwości współpracy w przyszłości. Nie, nie obrażamy się. Pożegnaliśmy się pięknym gestem.

To znaczy?

Lewicowym pozdrowieniem. Po prostu politycznie powiedzieliśmy sobie „do zobaczenia”. Ale daliśmy im jasność, że oczekiwaliśmy prostej deklaracji, że zachodnia lewica wspiera suwerenność Ukrainy i potępia imperializm rosyjski. Nowy socjalistyczny prezydent Chile, kraju tak doświadczonego imperializmem amerykańskim, zdobył się na taką deklarację, natychmiast i po prostu. Można.

Tu to się nie stało, więc niestety musimy się zdystansować. Nie zamyka to furtki do dalszych wspólnych działań, które uznamy za słuszne, w jakimś mniejszym zakresie, ale nie są one już więcej możliwe w ramach tych samych organizacji.

I Zachód, i Putin nie doceniają determinacji Ukraińców [rozmowa]

Ktoś mógłby wam jednak zarzucić, że czas na opuszczenie DiEM był dawno temu. Na przykład wtedy, gdy bezskutecznie domagano się wyrzucenia z organizacji oskarżonego o gwałt Juliana Assange’a.

Dyskutowaliśmy wtedy dość intensywnie, co w tej sytuacji zrobić, zresztą zgłaszaliśmy wątpliwości podczas prac w ramach Europejskiej Wiosny do inicjatyw, które działały na rzecz ochrony Assange’a. Jako partia feministyczna mieliśmy duży problem ze wspieraniem kogoś oskarżonego o gwałt. Ale też po porażce w wyborach do PE nasza współpraca z DiEM znacznie zwolniła, by nie powiedzieć: wyczerpała się.

Prawda jest taka, że w ostatnich tygodniach mieliśmy odbyć na Radzie Krajowej ogólną dyskusję o naszych partnerstwach zachodnich, pojawił się wątek wyjścia z DiEM, ale w sposób raczej rutynowy, charakterystyczny dla cyklów polityczno-wyborczych w kontekście nadchodzących wyborów do PE, przygotowania do nich. Sytuacja w Ukrainie wyprzedziła tę debatę. Poza tym powoli rozglądamy się za nowymi układami w Europie, które będą istotne w kontekście eurowyborów.

Coś jeszcze oprócz spojrzenia na sprawę Ukrainy was różni?

Tak, na przykład dołączenie do miksu energetycznego atomu. Nie wiemy, w jaką stronę pójdą nasi zachodni partnerzy z DiEM25, ale byli co do tego pomysłu sceptyczni. Sprawa Ukrainy jest jednak nadrzędna, bo głosy w sprawie trwającego od lat tam kryzysu klarowały się od dawna i nie wskazywały na to, by w kwestii wsparcia Ukraińców DiEM mówił jednym, solidarnościowym głosem.

**
Zofia Malisz jest członkinią Sekretariatu ds. Międzynarodowych partii Razem i radną krajową z ramienia okręgu Zagranica.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij