Kraj

Zarząd Solarisa się rozpierzchł. Do rozmów nie doszło

W piątek 28 stycznia miały rozpocząć się rozmowy z zarządem. Przybyli przedstawiciele związków zawodowych i Rady Dialogu Społecznego. Ale biura zarządu były puste. Od poniedziałku pracownicy kontynuują strajk. Rozmawiamy z Wojciechem Jasińskim, przewodniczącym Międzyzakładowej Organizacji OPZZ Konfederacja Pracy.

W zakładach Solaris Bus & Coach od poniedziałku 24 stycznia trwa strajk generalny. Produkcja stoi. Pracownicy firmy nie zgadzają się na pięcioprocentowe podwyżki wprowadzone poza sporem, który toczy się od września. Pracownicy zorganizowali się wokół dwóch największych związków zawodowych OPZZ i Solidarności i ramię w ramię domagają się rozmów z zarządem.

Lewica wspiera strajkujących

W środę posłanki i posłowie Lewicy zorganizowali w Sejmie konferencję prasową, żeby podnieść sprawę na forum publicznym i zachęcić zarząd do rozmów z pracownikami. Pracownicy żądają podwyżki w wysokości 800 zł brutto do podstawy wynagrodzenia − dla wszystkich tyle samo. Tymczasem najlepiej zarabiają i tak dobrze uposażeni menadżerowie firmy. Jak podkreślał Piotr Ostrowski, wiceprzewodniczący OPZZ, spór dotyczy sprawiedliwszego podziału, bo mowa jest o tych pieniądzach, które zarząd i tak już przeznaczył na podwyżki dla pracowników.

− Zarząd spółki upiera się, aby były to podwyżki procentowe − tłumaczył Ostrowski w Sejmie. − Tym samym znacznie wyższe podwyżki otrzymają pracownicy lepiej uposażeni, a niższe pracownicy fizyczni, którzy wykonują pracę produkcyjną w zakładach Solarisa.

Strajkuje załoga w Solarisie. „100 milionów dla firmy, 270 zł brutto dla pracowniczek”

Andrzej Radzikowski, przewodniczący OPZZ i zarazem przewodniczący Rady Dialogu Społecznego, podkreślił, że firma i jej polski oddział osiągają duże zyski, więc pracownicy tym bardziej mają prawo w tych zyskach partycypować. Powiedział też, że wszyscy wiedzą, że akcje firmy spadają, i nikt się z tego nie cieszy.

W czwartek z kolei w Sejmie przemawiały posłanki Magdalena Biejat, Katarzyna Kretkowska i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. CAF jest międzynarodowym koncernem, o strajku polskich pracowników wiedzą już związkowcy w Hiszpanii i Kraju Basków. Poparcie przysłała Europejska Konfederacja Związków Zawodowych, IG Metall z Niemiec oraz związkowcy słowaccy.

Dlatego i przemówienia posłanek miały charakter międzynarodowy.

Magdalena Biejat przemawiała po hiszpańsku. Mówiła, że hiszpański koncern CAF w zeszłym roku osiągnął ponad 22 mln euro zysku. − Jednocześnie wykwalifikowani robotnicy z 15-letnim stażem zarabiają równowartość ledwie 660 euro. Pracownicy domagali się podwyżki o równowartość 176 euro. Pracodawca postulat ten odrzucił − mówiła Biejat. − Akcje CAF straciły od zeszłego czwartku 8 proc. wartości. CAF powinien zrozumieć, że dotychczasowe, konfrontacyjne i upokarzające traktowanie pracowników i stosowanie polityki konkurowania niskimi kosztami pracy muszą się skończyć. Polska, Hiszpania i Europa muszą skończyć z dumpingiem socjalnym. W Unii Europejskiej nie ma miejsca na prekaryjne warunki pracy.

Nie bądź singlem, wstąp do związku

Katarzyna Kretkowska po angielsku apelowała do hiszpańskich właścicieli firmy: − Pracownikom polskim należy się ten sam szacunek i udział w wypracowywanych zyskach co pracownikom hiszpańskim.

Prezes wybuczany, rozmów nie ma

Również w czwartek na halę produkcyjną przyszedł prezes spółki Javier Calleja. Od razu zeszli się wszyscy pracownicy. Emocje szybko wzięły górę w dyskusji i ostatecznie prezes został wybuczany.

− Prezes powiedział do mnie, że wie, że jutro przyjeżdżają dwie osoby ze związków zawodowych, i będzie z nimi rozmawiał − opowiada Wojciech Jasiński, przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji OPZZ Konfederacja Pracy. − Odpowiedziałem się, że bardzo się cieszę, że prezes porozmawia z panami Radzikowskim i Lewandowskim. Powiedziałem, że też będę obecny na tych rozmowach, jako przewodniczący Konfederacji Pracy na terenie zakładu, a razem ze mną będzie też pan Albert Wojtczak, który jest przewodniczącym zakładowej Solidarności. W obecności wielu osób stojących wtedy na sali wokół prezes Calleja potwierdził, że w piątek o 12 spotykamy się i rozmawiamy.

Rozmów jednak nie było. Ani prezes spółki, ani nikt z zarządu nie stawił się na rozmowach. Biura były puste. A oprócz związkowców, którzy czekali na rozmowy, przyjechał przewodniczący Rady Dialogu Społecznego i szef OPZZ pan Andrzej Radzikowski oraz Michał Lewandowski, szef Zarządu Krajowego Konfederacji Pracy.

Zamach na związki zawodowe to samobójstwo

− Zarząd uciekł, nikogo z zarządu nie widziałem dziś w pracy, biura zarządu są puste − mówi Wojciech Jasiński. − Nie dostałem żadnej informacji o tym, że to spotkanie ma się nie odbyć. Portal Transinfo wczoraj wieczorem napisał, że rozmów jednak nie będzie. Kiedy dziś rano ludzie to przeczytali, po hali poniósł się straszny szum, strajkujący pracownicy są wściekli, bo prezes przecież obiecał, że będzie rozmawiał z liderami związkowymi o rozwiązaniu problemu. Do nas nie wysłał żadnego pisma, telefonu, nic. Pan Radzikowski dostał informację mailem, że pan Calleja nie będzie mógł się spotkać z uwagi na sytuację epidemiczną i proponuje spotkanie w innym terminie. Pan Radzikowski odpowiedział szybko, że planów nie zmienia: przyjeżdża na spotkanie, jest zaszczepiony, a epidemia nie powinna stanowić żadnych przeszkód, oraz że przybywa do firmy w charakterze mediatora, z misją dobrej woli, żeby zakończyć spór i strajk. Dla nas to jest niepojęte i skandaliczne − oburza się Wojciech Jasiński.

Co będzie w poniedziałek?

− Dalej strajkujemy. Przychodzimy w poniedziałek na szóstą rano i nie podejmujemy pracy. O 14 będzie demonstracja, przyjeżdżają organizacje związkowe z całej Polski, zobaczymy, ile ich przyjedzie, zrobimy pikietę − mówi Jasiński. − Potem druga zmiana przystąpi do strajku i tak aż do skutku. Mamy poparcie dwóch największych central związkowych OPZZ, w której jest Konfederacja Pracy, i Solidarności, z którą pracujemy ramię w ramię. Mamy też wsparcie posłów Lewicy, które jest dla nas bardzo ważne. Zostałem zaproszony na spotkanie z marszałkiem Sejmu Włodzimierzem Czarzastym, mamy informacje o szeregu różnych organizacji młodzieżowych, z lewicy, które chcą nam pomagać. Przewodniczący Andrzej Radzikowski przygotowuje teraz list do prezesa zarządu CAF Andresa Arizkorrety Garcíi, w celu wywarcia presji na władze Solarisa, by przystąpili do rozmów.

Już nie uda się wyciszyć tej sprawy

Produkcja stoi, ale rzecznik firmy Mateusz Figaszewski powiedział PAP: „Wszystkie nasze zakłady kontynuują, z mniejszymi lub większymi utrudnieniami, swoją pracę. Wczoraj wykonaliśmy cztery z ośmiu zaplanowanych autobusów. Pierwsi pracownicy zrezygnowali dziś z udziału w proteście”.

Wojciech Jasiński mówi, że to kłamstwo. − Jest zupełnie inaczej, niż zarząd próbuje opowiadać, że niby wszystko jest ok i odbywa się produkcja. Żadna produkcja się nie odbywa. Są próby jakiegoś sklejania, klecenia autobusów przez osoby, które pozostały jeszcze do dyspozycji spółki. Ludzie są bardzo zdeterminowani i z każdym dniem dołączają do strajku kolejne osoby. Mamy kilku cudzoziemców z agencji pracy tymczasowej, którzy nie mogą strajkować, naszym koleżankom i kolegom, którzy są na umowach na czas określony, powiedzieliśmy wyraźnie: wy do strajku macie nie przystępować, bo za kilka miesięcy mogą wam umów nie przedłużyć. Wiele osób wzięło też zwolnienia. W sumie nie pracuje ponad 90 proc. załogi spośród tych, co fizycznie budują autobusy.

− Bez załogi nie da się składać autobusów − tłumaczy Jasiński. − To jest ciąg, proces technologiczny, jeżeli pewnych elementów się nie zamontuje, nie można montować kolejnych, nie ma fizycznej możliwości, żeby zbudować choćby jeden autobus.

Dziemianowicz-Bąk o strajku w Trzemesznie: Jeżeli coś jest zgodne z prawem, to jeszcze nie znaczy, że jest sprawiedliwe

Skąd więc te informacje rzecznika?

− Na placu obok firmy stoi jeszcze pewna liczba autobusów, które były zbudowane kilka tygodni wcześniej, ale były jakieś braki, bo wciąż są problemy z zaopatrzeniem w komponenty. Brakuje gaśnicy, lusterka, koła zapasowego, czujnika − no to oni teraz to dokładają i triumfalnie obwieszczają, że autobus zbudowali − śmieje się Jasiński. − Akcje Spółki CAF (właściciel Solarisa) spadają. To, co dzieje się w małej miejscowości Bolechowo, ma wpływ na ceny akcji na giełdzie w Madrycie. Solaris przynosi grupie CAF ogromne dochody, dlatego udają, że wszystko jest w porządku.

Sprawy już nie da się wyciszyć. − Władzom spółki na początku protestu wydawało się, że uda się sprawę wyciszyć, że co najwyżej lokalne media się tym zainteresują i w krótkim czasie strajk wygaśnie, bo ludzie się zmęczą. Natomiast po wczorajszych zajściach na hali produkcyjnej oraz przez to, że prezes nie stawił się na spotkaniu, powinny już zniknąć resztki złudzeń co do tego, że my się poddamy − mówi Jasiński.

Dla protestujących prowadzona jest zbiórka pieniężna.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij