Kraj

Przemoc tuż za ścianą

kocham-szanuje-dorota-gardias

Celebrytki zmyją makijaż i wrócą do bezpiecznych domów. I tak ma być. Każda z nas powinna móc wrócić do bezpiecznego domu. Katarzyna Paprota o kampanii „Kocham. Szanuję”.

„I przysięgam, że będę cię kochał i szanował, dopóki śmierć nas nie rozłączy” – wyrecytował Joker, ucałował Harley Quinn i żyli długo i szczęśliwie.

Tak kończy się większość komedii romantycznych: po długotrwałych perypetiach para ląduje na ślubnym kobiercu, mając wszystkie problemy za sobą. Kurtyna.

Historię tej konkretnej pary osoby zainteresowane dziełami kultury osadzonymi w świecie Batmana znają bardzo dobrze. Dwa lata temu przypomniano ją jako poboczny wątek w filmie Legion Samobójców. Harley Quinn jest psychiatrką podejmującą się terapii Jokera, osadzonego w Arkham Asylum. W trakcie terapii zakochuje się w nim, umożliwia mu ucieczkę zwieńczoną masową rzezią personelu i pacjentów szpitala oraz przechodzi przemianę z profesjonalnej lekarki w niebezpieczną morderczynię. Joker miesza jej w głowie, by była mu całkowicie posłuszna. Harley poddaje się jego woli, bo tym jest dla niej miłość.

Nie mamy tu najmniejszych wątpliwości, że widzimy parę, którą łączy bardzo toksyczna i przemocowa relacja. Z jego strony jest pełnia kontroli, manipulacji i wymuszeń. Z jej – całkowite posłuszeństwo. Znakomita większość z nas przyzna, że nie jest to zdrowe i że nie na tym powinno się budować związek.

Historia Harley i Jokera jest tą samą historią, którą opowiada się nam w komediach romantycznych – jedyne, co ją różni, to podbicie barw, podkręcenie głośności tak, że wątki, które wydają nam się normalne i przezroczyste w, dajmy na to, Love Actually, tu wreszcie wyglądają na niepokojące.

Innymi słowy, kultura i popkultura sprzedają nam dokładnie ten obraz związku (głównie pomiędzy osobami cishetero): z mężczyzną pozostającym w przeświadczeniu, że ma pełne prawo do kontroli partnerki i z kobietą biernie poddającą się jego zabiegom, niezależnie od tego, jak bardzo naruszałyby jej granice. Gdy kobieta zrywa związek, mężczyzna ma pełne prawo śledzić ją i wyśpiewywać serenady pod jej oknem. Gdy kobieta odmawia wejścia w relację, mężczyzna czuje się uprawniony do bombardowania jej czułymi liścikami i manipulowania jej bliskimi. To właśnie oglądamy w filmach familijnych, nasiąkając tym przekazem od dzieciństwa. Uwewnętrzniamy taki i żaden inny obraz miłości romantycznej. Gdzie jest w tym wszystkim szacunek dla drugiej osoby, gotowość do respektowania jej granic i potrzeb?

Prawo do niemilczenia [o „Missouli” Jona Krakauera]

Nie ma miłości bez szacunku. A brak szacunku to pierwszy krok do przemocy.

Wspominam o tym w kontekście kampanii Kocham. Szanuję, której drugą edycję zainaugurowało właśnie Krajowe Biuro Kompetencji. Jak czytamy w informacji prasowej, „najważniejsze założenia kampanii Kocham. Szanuję to: uświadomić kobietom doznającym przemocy, że można i warto szukać dla siebie ratunku, oraz nakłonić osoby będące świadkami przemocy do tego, by reagowały i stawały w obronie osób jej doznających”.

Bardzo się cieszę z każdej antyprzemocowej działalności i jestem przekonana, że za tą kampanią stoją wyłącznie dobre intencje. Podkreślę przy tym, że w ocenie kampanii walczy we mnie ekspertka ze strateżką. Przy każdej lewicowej krytyce mainstreamowych narracji mam poczucie konfliktu pomiędzy koniecznością wybrzmienia konkretnych faktów a skutecznością przekazu.

Także i tutaj zadaję sobie pytanie, ile z kwestii, które krytykuję, dałoby się ująć tak, by nie urągały wiedzy wyniesionej z rzeczywistej działalności zapobiegającej przemocy, a jednak nadal były mocne i czytelne dla odbiorców. Mam wrażenie, że to napięcie będzie mnie (a pewnie i wielu innym osobom) towarzyszyć zawsze; oceniam je zresztą jako cenne, bo przypomina o głównym celu naszego aktywizmu, którym jest głośne mówienie o nierównościach, których zmniejszenie doprowadzi do redukcji przemocy. Ono musi trafiać do jak największej rzeszy ludzi.

Polski Fritzl? Nie, polski Kowalski

Jednak jako osoba zajmująca się od lat problematyką przemocy widzę kilka problemów, które każą mi powątpiewać w skuteczność kampanii.

Mam problem z samym hasłem „Kocham – szanuję”.

Po pierwsze, dlatego, że ogromna większość z nas ma silnie zaburzony obraz miłości, w której jest przestrzeń dla naruszania granic i kontroli. Kocham – więc mam prawo wiedzieć, gdzie byłaś, ile wydałaś pieniędzy i czemu włożyłaś tak krótką spódniczkę. Kocham, więc nie szanuję, bo jesteś moją własnością. Tak to wygląda w filmach, książkach i grach. Szanowanie pięknych pań sprowadza się do okazjonalnego kwiatka na dzień kobiet i podania płaszcza, co nie wyklucza klepnięcia w tyłek, gdy wchodzimy razem do windy.

Po drugie zaś: a co, gdy miłość się kończy? Wtedy szacunek wyparowuje i już można bić?

Bierność to przyzwolenie na przemoc

Niepokoi mnie też sprowadzanie problemu przemocy do przemocy fizycznej. Wprowadza to sztuczny rozdział między przemocą fizyczną a psychiczną, wpychając do ręki argument osobom zaprzeczającym, że przemoc ma płeć: „kobiety stosują przemoc psychiczną, a mężczyźni – fizyczną”. Ile razy to słyszałyśmy! Nie stało się to ani przez moment mniejszym kłamstwem.

Powiedzmy to sobie jasno: nie ma przemocy fizycznej bez psychicznej. To nie są przeciwstawne zjawiska, tylko to samo zjawisko w różnych miejscach na skali. Zanim dojdzie do fizycznego ataku, buduje się cała siatka zachowań traktowania partnerki jak swojej własności. I tak, z powodu między innymi wizerunku relacji damsko-męskich aplikowanych nam przez kulturę od dzieciństwa, przemoc ma płeć.

Film firmujący kampanię świetnie gra na emocjach, angażuje, odwołuje się do poczucia odpowiedzialności. Przeszkadza mi w nim tylko pewna estetyzacja przemocy: siniaki i krwotoki są aż nazbyt malownicze. To, że mówią o przemocy celebrytki, jest ważne – łatwiej nam się utożsamić z rzeczami mówionymi przez osobę, którą rozpoznajemy i darzymy podziwem. A mówienie o doświadczaniu przemocy jest nadal aktem odwagi, nawet jeśli jest to formułka ze skryptu, a nie rzeczywiste doświadczenie występujących w filmie kobiet.

Celebrytki zmyją makijaż i wrócą do bezpiecznych domów. I tak ma być. Każda z nas powinna móc wrócić do bezpiecznego domu.

Miliony kobiet w Polsce nie zmyją krwiaków. Nie zmyją zachwianego poczucia własnej wartości, nie zmyją codziennego lęku i poczucia osamotnienia. Zabrakło mi tego w tym filmie.

Celebrytki zmyją makijaż i wrócą do bezpiecznych domów. I tak ma być. Każda z nas powinna móc wrócić do bezpiecznego domu.

Pomimo lektury opisu kampanii nie wiem, do kogo adresowany jest ten film: do osób doświadczających przemocy? Do osób skłonnych do przemocy? Do świadków przemocy? Do każdej z tych grup powinien być osobny przekaz i krótka instrukcja, co robić. Samo „reaguj” to o wiele za mało. Ludzie nie reagują na przemoc ze strachu, że sami jej doświadczą; muszą wiedzieć, jak reagować w sposób bezpieczny dla siebie.

Mężczyźni powinni mieć osobny spot z opowieścią tylko dla mężczyzn. W sytuacji, gdy wiemy, że przemoc wiąże się z władzą i że ma płeć, trudno o bardziej chybione ustawienie: mężczyzna mówiący kobiecie, co ma robić z doświadczaną przemocą. O przemocy mężczyzn do mężczyzn sprawnie i skutecznie mówi m.in. Jackson Katz w Paradoksie macho, sprowadzając swój przekaz do krótkiego „panowie, mamy przywilej władzy, wykorzystajmy go, by głośno mówić o szacunku i podmiotowym traktowaniu drugiej osoby. To jest także w naszym interesie”. I podpowiada, by mówić koledze „nie, stary, nie będziesz przy mnie mówił takich rzeczy o swojej dziewczynie”. Faceci powinni mówić wyłącznie do facetów, odwołując się do cech postrzeganych powszechnie jako męskie: siły, sprawczości, inicjatywy. Inaczej powielają mechanizm władzy i wszechobecne zjawisko mężczyzn objaśniających kobietom świat.

Mężczyźni objaśniają mi świat

czytaj także

Co właściwie osoba doświadczająca przemocy może zrobić w tym filmie? Wychodzenie z przemocowego związku to długotrwale kreślony plan ewakuacji: kontakt z instytucjami zwalczającymi przemoc, szukanie sojuszniczek, logistyka przeprowadzki, zbieranie dowodów na jego przemoc, ale także plan na późniejsze zadbanie o siebie: gromadzenie sił na dalszą batalię, szukanie opieki w terapii lub grupie wsparcia. Przemoc nie kończy się z chwilą złapania za telefon i wybrania 112 – choć oczywiście warto to zrobić, gdy jej doświadczamy. Choćby po to, by oprawca trafił do statystyk.

Nie dowiadujemy się także, jak konkretnie reagować, gdy jesteśmy świadkiniami przemocy. Znów: sięgnięcie po telefon jest bardzo dobrym krokiem, ale nie zawsze wykonalnym. Warto było wspomnieć, że w sytuacji, gdy widzimy przemoc, powinnyśmy przede wszystkim mówić do osoby, która tej przemocy doświadcza, by wiedziała, że nie jest z tym sama. W filmie wybrzmiewa (i to jest bardzo dobre), że to może być ktoś tuż obok – nasza sąsiadka, przyjaciółka, córka. Że to możemy być my.

Przemoc nie dzieje się daleko i u innych. Jest codziennie tuż za ścianą. Lub w naszych ścianach. Niezależnie od moich zastrzeżeń, kampania Kocham. Szanuję przypomina nam o tym i jest to bardzo cenne.

Gwałt jako narzędzie polityki #JusticeForAsifa

***
Katarzyna Paprota
– feministka, aktywistka, trenerka antydyskryminacyjna, członkini Komitetu Honorowego Parady Równości. Od trzech lat zaangażowana w politykę na poziomie ogólnopolskim i europejskim, obecnie w prezydium Rady Krajowej partii Razem. W wolnych chwilach śpiewa w chórze rewolucyjnym.

Czy należy bić mężczyzn?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij