Przed głosowaniem wotum zaufania: Tusk musi odejść

Zwlekanie z podejmowaniem trudnych decyzji kończy się zwykle fatalnie. Dlatego w ramach rekonstrukcji rządu Tusk powinien w pierwszej kolejności zdymisjonować samego siebie.
Donald Tusk. Fot. Jakub Szafrański

Samo sformułowanie „ułożyć się z Nawrockim” sprawia, że człowiekowi robi się słabo. Tylko że chodzi o kierowanie państwem w interesie jego prawie 40 milionów obywateli. Po słowach wypowiedzianych w kampanii mamy pewność, że Tusk z Nawrockim się nie dogada. Najlepiej więc, żeby się schował, jak w relacjach z USA.

Trudno o bardziej emblematyczny obrazek niż konferencja koalicjantów przekonujących, że koalicja ma się świetnie, na której nie pojawia się szef jej największej partii. Premier zostawił w czwartek swoich partnerów samym sobie, co było całkiem w jego stylu. Według Donalda Tuska wszyscy powinni przystąpić do Koalicji Obywatelskiej i dopiero wtedy będzie porządek. Lewica będzie lewym skrzydłem KO, PSL prawym, a Szymon Hołownia i jego posłowie rozpłyną się w środowisku liberałów niczym dawno zapomniana Nowoczesna.

Problem w tym, że nikt nie chce zostać zjedzony. Tym bardziej przez słaniającego się na nogach drapieżnika, który co prawda wysyła groźne spojrzenia, ale nie ma nawet siły się ruszyć. Przetrwanie koalicji jest więc zależne od wymiany osoby piastującej stanowisko prezesa rady ministrów. Cytując klasyka, to nic osobistego.

Oto główne powody konieczności wymiany premiera.

Bo to zły premier jest

Tusk powinien odejść przede wszystkim dlatego, że jest fatalnym prezesem rady ministrów. Popełnił tak kolosalne błędy, że aż trudno w to uwierzyć. Bezsensownie skłócił się z prezydentem Dudą, chociaż ten początkowo wysyłał pozytywne sygnały – chociażby błyskawicznie podpisując ustawę o in vitro.

Kruszenie hegemona. Platforma Obywatelska i lęk przed „socjalizmem”

Niestety, były to miłe złego początki. Od tamtego czasu rząd kierowany przez szefa PO ostentacyjnie lekceważył prezydenta, czego dobitnym wyrazem była wymiana prokuratora krajowego bez jego zgody. Uparte trzymanie się kandydatury Bogdana Klicha na stanowisko ambasadora Polski w USA sprawiło, że jest ono wciąż nieobsadzone. Podobnie jest w stolicach wielu innych krajów.

Gdyby Tusk postawił na współpracę z Dudą, nie tylko mielibyśmy obsadzonych ambasadorów, ale być może udałoby się także uzgodnić niektóre obietnice wyborcze. Związki partnerskie są najmniej kontrowersyjne z postulatów środowisk progresywnych i przyjaźnie nastawiony Duda spokojnie by je podpisał.

Ale o czym my tutaj mówimy, skoro rząd Tuska nawet nie wysyłał kluczowych ustaw do prezydenta? „Duda nie podpisze” okazało się marnym chochołem, gdyż prezydent finalnie i tak nie miał szans na wetowanie – po zmianie władzy zrobił to ledwie pięć razy. Kolejnych okazji zabrakło, bo kierowany przez Tuska rząd nie mógł dojść do konsensusu ani w sprawie liberalizacji prawa aborcyjnego, ani związków partnerskich, ani nawet programu mieszkaniowego. Gdy wreszcie coś istotnego się z tej koalicji rządzącej wydobyło, była to obniżka składki zdrowotnej, przegłosowana wbrew jednemu z koalicjantów. Na szczęście zawetowana przez Dudę.

Tusk nie potrafił więc zapanować nad koalicjantami, chociaż stworzył absurdalnie wielki rząd, byle tylko zapewnić wszystkim partiom ministrów i licznych wiceministrów. Mimo to nie potrafił na nich wymóc konsensusu w kluczowych kwestiach. Obecny rząd funkcjonuje właściwie jako mniejszościowy, gdyż co rusz okazuje się, że brakuje większości do przegłosowania jakiegoś projektu ustawy. Nowy prezydent Nawrocki może nawet nie mieć okazji wkładać kija w szprychy, gdyż głównym hamulcowym będzie brak zgody w koalicji.

Wielkie obciążenie

Na Tusku ciąży ogromny balast. Zarówno pierwszych siedmiu lat rządów PO-PSL, jak i półtora roku obecnej kadencji. Rządy PO-PSL były okresem wielkich problemów z pracą dla młodych, ogromnej emigracji do zamożniejszych państw, upowszechniania umów cywilnoprawnych w miejsce umów kodeksowych, zwijania terenowych placówek instytucji publicznych, ograniczania usług publicznych, niezapowiedzianego wydłużenia wieku emerytalnego, absurdalnej prywatyzacji PKP Energetyki czy strzelania do górników gumowymi kulami.

Łachecki: To Tusk doprowadził do klęski Trzaskowskiego

Poza tym Tusk jest premierem najmniej lubianego rządu od lat. Według CBOS w maju odsetek zwolenników obecnego rządu wyniósł ledwie 32 proc., za to przeciwników 44 proc. To wynik porównywalny z rządem Morawieckiego zaraz przed oddaniem władzy. Tylko że rząd Morawieckiego przez większość okresu swoich dwóch kadencji notował znacznie wyższy odsetek zwolenników niż przeciwników. Tymczasem obecny rząd Donalda Tuska był popierany przez większość jedynie w pierwszych trzech miesiącach. Od marca 2024 roku odsetek przeciwników nieustannie przeważa nad zwolennikami.

Jedną z głównych przyczyn porażki Rafała Trzaskowskiego było utożsamianie kandydata z obecnym rządem, jak i z samym jego szefem. Jako „wiceTusk” Trzaskowski nie zyskiwał, lecz tracił.

Wizerunek nieudolnego brutala

Jeśli obecny rząd wykazywał się aktywnością na jakimś polu, było to rozliczanie poprzedników. Jedyną grupą elektoratu, którą Tusk regularnie dopieszczał, byli najbardziej zacietrzewieni Silni Razem i poplecznicy Romana Giertycha, świeżo upieczonego członka PO.

Odpalono aż trzy komisje śledcze, które w komplecie się skompromitowały – a najbardziej ta jedyna istotna, czyli ds. inwigilacji Pegasusem. Członkowie komisji śledczych zachowywali się niczym nabuzowane typy na dyskotece, nie próbując dojść do prawdy, lecz dążąc wyłącznie do uderzenia w przeciwników. Tomasz Trela, niestety z Lewicy, nie miał tutaj konkurencji, chciał nawet glebować Kaczyńskiego. W oczach wyborców wyglądało to jak polowanie na czarownice.

Galopujący Major: Co robić i gdzie szukać nadziei?

Poza tym napinanie muskułów nic nie dało. Przypomnijmy, że zaczęło się od wyciągania Kamińskiego i Wąsika z pałacu prezydenckiego – obaj znów są na wolności, a nawet w europarlamencie. Romanowski miał trafić do aresztu, ale zbiegł na Węgry. W areszcie miesiącami trzymano za to ks. Olszewskiego oraz dwie urzędniczki Ministerstwa Sprawiedliwości, wobec których dopiero w tym roku udało się skierować akt oskarżenia. Wszyscy troje stali się męczennikami pisowskiej opozycji. Niedawno z aresztu wyszedł nawet Dariusz Matecki, jedna z najczarniejszych postaci polskiej polityki, gdyż sąd nie zgodził się na przedłużenie aresztu.

W ten sposób Donald Tusk stał się człowiekiem, którego wielu obywateli zwyczajnie się boi, niczym klasowego, niezbyt lotnego osiłka. Kolejną z przyczyn porażki Trzaskowskiego był lęk przed oddaniem pełnej władzy Tuskowi i wykonawcom jego rozkazów.

Słaba pozycja międzynarodowa

Na arenie międzynarodowej Tuskowi udało się podpisać nowe umowy strategiczne ze Szwecją i Francją. Ta druga w kluczowej kwestii, jaką jest francuski parasol atomowy, i tak nie zawierała żadnych konkretów. Poza tym w bardzo wątpliwy sposób odblokowano pieniądze z KPO, chociaż wciąż nie spełniono głównego kamienia milowego, czyli reformy wymiaru sprawiedliwości. W ten sposób powstało wrażenie, że naciski UE na rząd PiS były czysto polityczne. Zresztą to odblokowanie wciąż jest jedynie częściowe, gdyż koalicji nie udało się wypełnić również innych kamieni milowych – chociażby nowelizacji ustawy wiatrakowej czy oskładkowania umów o dzieło.

Tak naprawdę Tusk nie ma żadnych bliskich sprzymierzeńców w Europie. Wizyta Friedriecha Merza przebiegła w bardzo chłodnej atmosferze, co zauważyły także media niemieckie. Zełenski poniżył polskiego premiera, wsadzając go do innego wagonu niż ten, w którym do Kijowa udawali się liderzy Francji, Wielkiej Brytanii oraz Niemiec. Strona polska mogła zareagować, gdyż pociąg ruszał z terytorium naszego kraju, ale zaspała lub nie miała odwagi. Zachowawcza umowa z Francją pokazała, że Macron również nie jest bliskim sojusznikiem Tuska. Nie po drodze z premierem Polski jest także Georgii Meloni. Viktor Orbán zakpił z Polski, dając azyl Romanowskiemu, i nic mu się z tego tytułu złego nie stało, co dowodzi bezsilności rządu na arenie europejskiej.

Wreszcie Tusk ma ogromny problem w relacjach z administracją amerykańską. Z powodu swoich nieodpowiedzialnych wypowiedzi o Trumpie musiał wręcz zejść na drugi plan w stosunkach z USA. Obecnie prowadzi je przede wszystkim Radosław Sikorski. USA to nasz kluczowy sojusznik w kwestii bezpieczeństwa, tymczasem nie mamy tam ambasadora, a prezes rady ministrów woli się Amerykanom nie pokazywać. Robi to zresztą słusznie, ale problematyczne jest to, że musi to w ogóle robić.

Kosa z Nawrockim

To nic wstydliwego mieć na pieńku z Karolem Nawrockim, gdyż to ewidentnie zły człowiek. Niestety, zostanie on prezydentem Polski, a Tusk będzie na niego działał jak płachta na byka. Tym bardziej że lekkomyślnie zaangażował się w kampanię wyborczą i to w bardzo antagonizujący sposób (znów przypomnijmy feralny wywiad z Bogdanem Rymanowskim w Polsat News).

Można byłoby zauważyć, że brutal Tusk będzie idealnym przeciwnikiem dla Nawrockiego. Idealnym wyłącznie jednak z punktu widzenia interesów partyjnych. Z punktu widzenia całego kraju celem powinno być jednak ułożenie się z nowym prezydentem, by ten nie dążył do zniszczenia rządu za wszelką cenę. Chociażby polaryzując polskie wojsko.

6 największych kłamstw kampanii wyborczej

Owszem, samo sformułowanie „ułożyć się z Nawrockim” sprawia, że człowiekowi robi się słabo. Tylko że polityka nie jest publicystyką, lecz kierowaniem państwem w interesie jego prawie 40 milionów obywateli. Po słowach wypowiedzianych w kampanii mamy pewność, że Tusk z Nawrockim się nie dogada. Chyba że się schowa, jak w relacjach z USA.

Słaba forma

Donald Tusk już w kampanii wyborczej udowodnił, że jest w fatalnym stanie psychofizycznym. Jego wywiad w Polsat News okazał się koszmarny na wielu polach. Oczywiście najważniejsze było to, co premier w tym czasie opowiadał. Rzucał zasłyszanymi rzekomo poradami, by uważał na swoich przeciwników, gdyż „oni są gotowi zabijać”. Dopytywany o szczegóły, bezceremonialnie ucinał temat. Powoływał się na wypowiedzi patostreamera Jacka Murańskiego.

Poza tym premier prezentował się, jakby nie spał od miesiąca i czegoś się bał. Wypowiadał się w taki sposób, jakby chciał podzielić się tym strachem z obywatelami kraju, którym rządzi.

Każdemu trafia się gorszy okres; ważne, by w porę zorientować się w sytuacji. Człowiek odpowiedzialny za losy państwa powinien umieć przyznać, że się wypalił. W innym wypadku tylko dowiedzie, że nie nadaje się do przewodzenia rządowi. Nawet Bronisław Komorowski przyznał, że rząd znajduje się „w kiepskiej kondycji”, co właściwie można byłoby odnieść do samego Donalda Tuska.

Mniej kontroli, więcej swobody dla cwaniaków. Jakie jeszcze pomysły Brzoska podsuwa Tuskowi?

Opóźnianie decyzji Joe Bidena o wycofaniu się z wyścigu prezydenckiego wprowadziło amerykańskich demokratów w bardzo trudne położenie i uniemożliwiło im przeprowadzenie normalnych wyborów. W rezultacie kandydatką została kompletnie nienadająca się do tej roli Kamala Harris, która z kretesem przegrała wyborczy wyścig.

Jak widać, zwlekanie z podejmowaniem trudnych decyzji kończy się zwykle fatalnie. W ramach rekonstrukcji rządu Tusk powinien w pierwszej kolejności zdymisjonować samego siebie. Owszem, jest oczywiste, że po wymianie premiera polski rząd będzie jeszcze bardziej konserwatywny niż jest obecnie. Wszak widzimy ledwie dwóch poważnych kandydatów do tego stanowiska i każdy jest konserwatystą – mowa o Radosławie Sikorskim i Władysławie Kosiniaku-Kamyszu. Lepszy jednak nieco bardziej konserwatywny rząd, który działa, niż nieco progresywny, który nie jest w stanie nic zrobić.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij