Twój koszyk jest obecnie pusty!
Protest rolników w Warszawie [relacja]
Gdy minister Kołodziejczak zapewniał, że zeszłotygodniowa czterogodzinna narada rolników z premierem Donaldem Tuskiem była owocna, nie takich owoców się spodziewałam.
Rolnicy od godz.10 zbierali się pod Kancelarią Premiera, a myśliwi – parę tysięcy – pod sejmem. Około południa ci pierwsi zaczęli dołączać do drugich, zajmując całe Aleje Ujazdowskie od placu na Rozdrożu do Wiejskiej.
Dominowały flagi rolniczej Solidarności, hasła antyunijne, antyrządowe („ruda wrona – gatunek inwazyjny”), a nawet antymigranckie – widziałam baner ze zdjęciem bocianów i podpisem, że to jedyni migranci z Afryki, których rolnicy akceptują. Były Kluby Gazety Polskiej, była partia Polska Jest Jedna. Część osób przyjechała do Warszawy po raz pierwszy, bo „nie chce, żeby nam Unia zabierała ziemię, wciskała LGBT”. Myśliwym nie podoba się wiceminister Mikołaj Dorożała, bo „nie zna się na łowiectwie, nie zna tradycji”.
Podczas poprzedniego protestu rolnicy w większości odżegnywali się od polityki, mówili o interesach rolniczych, o braku sensu ugorowania, o cenach zboża, które spadły o połowę, co sprawia, że produkcja rolna przestaje im się opłacać. Teraz przeważały nastroje antyrządowe, niechęć do Unii, która „się wtrąca” i „chce przejąć kontrolę nad polską ziemią, nad polskimi lasami”.
Myśliwi przekonywali, że utrzymujący się ASF to wina rządu i inspektoratów weterynaryjnych. Że myśliwi są od regulacji populacji „zwierzyny”, ale nie będą przecież zbierać martwych zwierząt po lasach. Tymczasem bioasekuracja – czyli m.in. izolowanie chorych zwierząt oraz zabieranie ich szczątków z lasu po „odstrzałach sanitarnych”, których konieczność nie została udowodniona – jest kluczowa. Polowania z nagonką sprawiają, że uciekające w panice zwierzęta zabierają chorobę ze sobą w inne rejony.
Protest, który najpierw przebiegał spokojnie, nie mniej niż ten tydzień temu, około godz. 14 stał się ostrzejszy. Protestujący używali w tłumie petard hukowych, palili opony. Mimo apeli policji nie chcieli się rozejść. Funkcjonariuszy gromadziło się coraz więcej, powtarzali apele o zakończenie protestu, ale byli zagłuszani przez wuwuzele. W końcu race i petardy poleciały w kierunku policji.
Od godziny 15 policja zaczęła ograniczać przestrzeń zajmowaną przez protestujących, stopniowo wypychając ich z ulicy Wiejskiej w stronę ul. Moniuszki i alei Ujazdowskich. Ci, którzy zostali, w większości zachowywali się spokojnie, niemniej petardy hukowe wciąż leciały. Policja użyła gazu, w odwodzie czekały armatki wodne.
Gdy minister Kołodziejczak zapewniał, że zeszłotygodniowa czterogodzinna narada rolników z premierem Donaldem Tuskiem była owocna, nie takich owoców się spodziewałam. Obawiam się też, że użyte środki przymusu policyjnego nie nastroją rolników pozytywnie do rozmów.
Przywództwo nie zostało wyłonione. Między protestującymi kręcił się Grzegorz Braun z Konfederacji i Kacper Płażyński z PiS. Każda z tych partii chce na protestach rolniczych urosnąć i nie na rękę im uspokojenie nastrojów. Dla nich sceny z interwencji policji są na wagę złota.
Fotorelacja:















Czytaj teksty Krytyki Politycznej o protestach rolników:

















