Kraj

Pro-death, no future

Parlament odrzucił wniosek komitetu „Ratujmy kobiety”, a przyjął do dalszych prac barbarzyński projekt zaostrzający ustawę antyaborcyjną i podważający podstawowe prawa kobiet.

Krytyka Polityczna dołącza do Strajku Kobiet. W #czarnyponiedziałek, 3 października, nie pracujemy, nie publikujemy nowych materiałów, ale przypominamy kilka ważnych naszym zdaniem tekstów. Tekst Doroty Głażewskiej ukazał się 23 września 2016 r.

***

Kilka dni temu 12-latka urodziła dziecko w Kielcach. Lekarze są w szoku. Gazety są w szoku. A ja jestem wkurwiona. Jeśli projekt ustawy przejdzie, takie historie będą na porządku dziennym, zupełnie normalne i nikt już nie powinien się dziwić. Przecież w polskich szkołach nie ma edukacji seksualnej, a małe dziewczynki nie są objęte opieką ginekologiczną.

Nawet gdyby były, to jeśli projekt ustawy przejdzie, dziewczynki i tak będą zmuszone donosić ciążę, a gdyby ktoś z lekarzy na wczesnym etapie próbował je ratować, mógłby zostać skazany na kilka lat więzienia. Jeśliby poroniły, bo są za malutkie, czy i tak groziłyby im 2 lata więzienia czy tylko poprawczak? Tylko w tym roku w jednym szpitalu we Wrocławiu dzieci urodziło 14 dziewczynek – zwróciła nam uwagę wczoraj w Sejmie Barbara Nowacka, przedstawiając w imieniu komitetu „Ratujmy kobiety” obywatelski projekt liberalizacji ustawy antyaborcyjnej.

Czy doświadczenie Salwadoru niczego nas nie uczy?

Moja bliska przyjaciółka bardzo chciała mieć drugie dziecko. Nieszczęśliwie komórka jajowa zagnieździła się w jajowodzie. Przyjaciółka spędziła 5 długich tygodni w szpitalu, gdzie lekarze środkami chemicznymi musieli wywołać poronienie. Bardzo cierpiała. Ale nie fizycznie, tylko psychicznie. Przerwanie ciąży nie oznacza dziś szarpania embrionów, jak na brutalnych zdjęciach pod Sejmem. To czasem długotrwały proces medyczny, niestety najczęściej pozbawiony opieki psychologicznej. Jeśli projekt ustawy przejdzie, lekarze nie będą mieli szans na tak wczesną interwencję ratującą życie. Będą musieli poczekać, aż płód zagrozi życiu kobiety i rozerwie jej jajowód. Drugie dziecko nigdy by się w takim przypadku nie narodziło, ale przyjaciółka mogłaby umrzeć, mąż mógłby stracić żonę, a dziecko – matkę.

Jestem szczerze wkurwiona! I przerażona.

Moja druga bliska przyjaciółka w 12 tygodniu ciąży otrzymała negatywne wyniki prenatalnych badań przesiewowych. Była bardzo dzielna. Jeśli przeszedłby projekt ustawy, nie mogłaby wykonać amniopunkcji. To już badanie inwazyjne, przy którym pojawia się niewielkie ryzyko poronienia. Nie wiedziałaby więc, czy urodzi dziecko zdrowe czy chore i jak dalej potoczy się jej życie, do którego nie mogłaby się świadomie i poważnie przygotować.

Jestem matką 15-miesięcznego chłopca. Urodziłam dziecko w wieku 37 lat. Z tego powodu przysługiwały mi bezpłatne badania prenatalne w kierunku zespołu Downa, zespołu Edwardsa i zespołu Patau u płodu. Pierwszy trymestr był najbardziej stresującym okresem ciąży. Dwa razy trafiłam do szpitala ze względu na zagrożenie poronieniem, miesiąc leżałam i czekałam. Po badaniach testu Papp-a w 12. tygodniu ciąży wyszłam z gabinetu lekarza z płaczem. Płakałam ze szczęścia, że wszystko jest dobrze. Gdybym nie mogła wykonać tych badań, nie wiem, czy bym się odważyła w tym wieku zachodzić w ciążę i rodzić dziecko.

Mam wiele znajomych, które rodziły jeszcze później. Jestem zła, że ktoś chce nam odebrać szansę na szczęście.

Złożony przez Ordo Iuris projekt ustawy jest wymierzony we wszystkie kobiety, ich rodziny i przyjaciół. To nie jest projekt pro-life. To projekt pro-death i no future. Na wczorajszym czarnym proteście spotkałam wiele matek z wózkami – z malutkimi dziećmi w gondolach, z większymi w spacerówkach, ze starszakami maszerującymi za rękę. Wszystkie protestowałyśmy, bo rozumiemy trochę więcej i trochę więcej przeszłyśmy niż panowie w garniakach obradujący teraz w parlamencie. Za nami już ta cała procedura medyczna, cały długi proces czekania i rodzenia, karmienia i tulenia do snu. Jeśli projekt ustawy by przeszedł, posłowie parlamentarzyści okazaliby się ludźmi bez podstawowej wiedzy medycznej, bez empatii, bez matek, żon, córek, kobiet lub po prostu bez serca.

 

**Dziennik Opinii nr 267/2016 (1467)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij