Kraj

Polska 2050 pokazuje kandydatów na kandydatów. Nie chce być tylko „partią Hołowni”

Jesteśmy dla PO wyrzutem sumienia, bo w jakimś stopniu zbliżeni jesteśmy do tego, czym PO była na początku: rzeczywiście obywatelska, zaangażowana, kiedy jej działaczom jeszcze się chciało – mówi Michał Kobosko, wieceprzewodniczący Polski 2050. Jak wygląda pomysł partii na prekampanię?

Partia Szymona Hołowni jeszcze wiosną 2021 roku miała w sondażach ponad 20-procentowe poparcie i o ok. 5 pkt więcej niż PO, po powrocie Donalda Tuska zaczęła tracić. Na wiosnę 2022 roku poparcie dla Polski 2050 spadło poniżej 10 proc., a media wyraźnie straciły nią zainteresowanie. Teraz znów się odbija i z poparciem około 10 proc. staje się trzecią siłą polityczną. Jednocześnie jeden z ostatnich sondaży pokazał, że nie tylko zaczyna podbierać wyborców PO, ale też staje się partią drugiego wyboru dla umiarkowanej prawicy, głosującej do niedawna na PiS − miała mu odebrać 3 pkt proc. poparcia.

Jaki jest pomysł Hołowni na prekampanię? Hasło przewodnie wciąż to samo: chce wyjść z klinczu walki PiS z anty-PiS, wykonać skok do przodu. Miejsce, które wydaje mu się dla niego odpowiednie w przyszłym rządzie, to Ministerstwo Energii i Klimatu, co wydaje się spójne z całą jego zieloną opowieścią o przyszłości. Co więcej, w tych resortach jego poglądy na prawa kobiet mogą nie przysparzać mu niechęci wyborców.

„Bezpieczna Rodzina” ruszyła w trasę po Polsce

Po Campusie Polska organizowanym przez KO Hołownia zdał sobie zapewne sprawę, że ludzi nie przekonuje zdanie, że w referendum aborcyjnym każdy w partii zagłosuje wedle własnego sumienia. Teraz referendum uzasadnia strategicznie: przewaga zwolenników prawa do aborcji da pomysłowi silną legitymację, a przecież ani Andrzej Duda, ani TK Julii Przyłębskiej nie zostaną odwołani z chwilą, kiedy wybory wygra opozycja.

W szczegółach kampania Hołowni wygląda ciekawiej. Lider przejechał już 3 tys. km, odwiedził 17 miast, w których przedstawia lokalnych „kandydatów na kandydatów” na listy wyborcze. Nie tych, co znają już w Sejmie każdy kąt, ale całkiem nowych. Na razie po dwa, trzy nazwiska, przy czym często jedno z nich jest już znane w polityce, najczęściej lokalnej, drugie należy do aktywisty, przedsiębiorczyni, kogoś, kto zna lokalne problemy. To pozwala sprowadzić politykę do konkretów: spraw lokalnych, biznesów, zamykanych szpitali czy liczby miejsc w żłobkach.

Kandydaci na kandydatów

Hołownia ma zdolność gromadzenia wokół siebie ludzi autentycznych, z pasją, po których widać, że zależy im na zmianie rzeczywistości, a nie tylko na miejscach w ławach poselskich. W Białymstoku, gdzie 15 września obserwowaliśmy podsumowanie trasy Hołowni, jako kandydaci na kandydatów zostali przedstawieni Łukasz Nazarko, jeden z liderów Polski 2050 w Podlaskiem, i Maciej Żywno, wiceprzewodniczący Polski 2050, były wojewoda i wicemarszałek podlaski z ramienia PO, obecnie radny sejmiku. Ubiegłą jesień i zimę Żywno, ratownik Grupy Granica, spędził, chodząc po podlaskich lasach z plecakiem wypełnionym opatrunkami, jedzeniem i ubraniami dla ludzi, którzy przepchnięci przez granicę próbowali ujść polskim pogranicznikom.

O tych doświadczeniach mówi bez ogródek: nie jąka się na temat praw człowieka, nie zasłania się polityką Brukseli, nie mówi o Morzu Śródziemnym, za to łączy prawa człowieka z kwestią bezpieczeństwa. − Granica okazuje się przepuszczalna. Przez to, że służby kryminalizowały działalność lokalnych mieszkańców i aktywistów, zamiast z nimi współpracować, nie naruszając standardów państwa europejskiego, straciły możliwość weryfikacji i wiedzy o tym, kto do nas przychodzi − mówi nam Żywno, który dobrze rozumie też sytuację mieszkańców pogranicza. − Nikt do tej pory nie zajął się społecznościami z tzw. strefy, którzy często są dotknięci traumą. Ludzie spotykają umierających ludzi w lesie, pomagają im, co jest nie tylko prawem, ale i obowiązkiem, ale muszą to robić wbrew państwu, wbrew służbom. Są wystawieni na widok wojskowych ciężarówek. To nie jest naturalne, by na co dzień widzieć tak dużą ilość służb mundurowych, które z długą bronią chodzą po ulicach, wchodzą do sklepów − tłumaczył po zakończonej konwencji.

W Sejmie Żywno chciałby zajmować się obszarem bezpieczeństwa wewnętrznego (w tym energetycznego), zarządzania kryzysowego, rozwojem lokalnych społeczności i o tym będzie mówił w kampanii. − Tu się zaczyna Unia Europejska i unijne środki na rozwój powinny iść nie na festyny, ale na integrację energetyczną. W czterech gminach pilotujemy projekt ze spółdzielniami energetycznymi. Województwo podlaskie przez wiele lat było energetyczną białą plamą, od momentu wejścia Polski do UE nie można było korzystać z zasilania z Białorusi, z elektrowni w Grodnie. Kiedy lato jest bardziej gorące w Warszawie, tu są przerwy w dostawach prądu, bo wszystko idzie przez Ostrołękę. Sytuację odrobinę poprawił most energetyczny Polska−Litwa, ale zapotrzebowanie energetyczne dalej jest potężne. Dlatego trzeba postawić na rozwój odnawialnych źródeł energii, w tym fotowoltaiki, biogazowni czy spalarni na zrębki, instalacji dobrze dopasowanych do środowiska lokalnego. Powinno to nabrać charakteru bardziej spółdzielczego, bo wtedy można pomóc większej liczbie mieszkańców, którzy samodzielnie własnej instalacji mieć nie mogą. To dla terenów wiejskich jest przyszłość, na którą chcemy postawić − opowiadał o swoich planach Maciej Żywno.

Wiemy, kto będzie miał tej zimy najgorzej. „Będzie nieprawdopodobna drożyzna”

Łukasz Nazarko, z zawodu architekt, menedżer hotelarstwa i gastronomii, miejsca dla siebie upatruje w turystycznym rozwoju regionu. Widzi zapaść spowodowaną wprowadzeniem stanu nadzwyczajnego na terenie strefy, szkody ekologiczne, zna wszystkie małe gospodarstwa agroturystyczne i chciałby je wspierać.

Podobnie było w innych miastach. W Chełmie, gdzie rozpoczęła się trasa mobilnej konwencji, Szymon Hołownia przedstawił radną Ewę Jaszczuk, która mówiła o depopulacji regionu, złym dostępie do lekarzy, chorych czekających na badanie ponad rok. − Chcemy Polski na pokolenia, nie na kadencję, Polski solidarnej, zielonej, demokratycznej − mówiła.

Drugi kandydat, radny Kraśnika Paweł Kurek, jest nauczycielem. Przekonywał, że władza dążąca do autorytaryzmu niszczy edukację, bo wiedza i dostęp do informacji jej przeszkadzają. Mówił też o kolesiostwie na Lubelszczyźnie, gdzie przepustką do kariery jest pisowska legitymacja.

W Sieradzu Hołownia zadeklarował wsparcie dla mieszkańców regionu protestujących przeciw wysiedleniom związanym z planowaną inwestycją CPK i przedstawił między innymi Damiana Pacześniaka z okręgu piotrkowskiego, członka zarządu Polski 2050 w województwie łódzkim, który pracując w pomocy społecznej z dziećmi dotkniętymi przemocą, chce zająć się polityką rodzinną, oraz Ewę Szymanowską z okręgu sieradzkiego, społeczniczkę i wieloletnią doradczynię kredytową, która chce zająć się mieszkalnictwem.

Z list Polski 2050 w Poznaniu będzie startowała Ewa Schaedler, przedsiębiorczyni, która chce walczyć z wykluczeniem i być głosem Wielkopolski w polityce centralnej. Po niej wystąpiła Barbara Oliwiecka, radna Kalisza, mówiąca o usługach publicznych – komunikacji, opiece, edukacji – które zależą od siły samorządu, o który chce walczyć na szczeblu krajowym. Jako ostatni wystąpił wójt Tarnowa Podgórnego i były przedsiębiorca Tadeusz Czajka, który jednak później w mediach społecznościowych napisał, że decyzji o kandydowaniu z listy Polski 2050 jeszcze nie podjął.

Cztery słowa o Polsce

Mobilna konwencja rozpoczęła się od województwa lubelskiego, potem Podkarpacie, Śląsk, Małopolska, Wielkopolska i Podlasie. Codziennie trzy miejscowości, w jednych prezentacja kandydatów, w innych spotkania z matkami dzieci w wieku przedszkolnym, rodzinami zastępczymi, seniorami. W Ustrzykach Dolnych o 5.45 Hołownia z burmistrzem Bartoszem Romowiczem rozdawali poranną kawę pracownikom przed kolejną zmianą w zakładzie pracy. Spotkania organizują lokalne struktury partyjne, one też podpowiadają, na jakie lokalne problemy warto zwrócić uwagę. To sposób na aktywizację struktur, przygrywka przed kampanią wyborczą i werbowanie nowych członków bardzo świeżej partii.

− Tysiące ludzi, z którymi trzeba rozmawiać, szkolić. Każdego dnia wyjazdowego miałem spotkania z działaczami kilku miast danego województwa, gdzie robiliśmy pierwsze odprawy, przygotowując od strony prawnej, finansowej i organizacyjnej całą maszynę partyjną do kampanii. Struktury uruchamia dziś każdy lider. Kaczyński, Tusk, ja − mówi Szymon Hołownia. − Mamy dobrego ducha, mamy dobry program, świetne rozwiązania i wyczucie tego, co dzisiaj trzeba. Dla wielu jesteśmy już pierwszym wyborem.

Poruszane kwestie muszą zmieścić się w dość pojemnych hasłach przewodnich tej kampanii: równość, rodzina, praca i wolność. Po co taka ogólna rozmowa o wartościach, skoro Polska 2050 chce pokazywać politykę blisko ludzi?

− Chcemy wzmacniać wizerunek naszej partii − tłumaczy Michał Kobosko, wiceprzewodniczący partii. − Nazwa Polska 2050 jest jeszcze niewystarczająco rozpoznawalna, ludzie najczęściej mówią „Hołownia”, „ruch Hołowni”. Po drugie, czasami jesteśmy fałszywie pokazywani przez przyjaciół z PO jako symetryści, partia, która miałaby niby pójść w koalicji z PiS, dlatego chcemy pokazać nasz system wartości. Nie boimy się mówić o rodzinie, o pracy, o wolności, historii i patriotyzmie, który nie jest własnością PiS i nie może być wykoślawiany. Jesteśmy dla PO wyrzutem sumienia, bo w jakimś stopniu zbliżeni jesteśmy do tego, czym PO była na początku: rzeczywiście obywatelska, prawdziwie zaangażowana w sprawy ludzi, jej działaczom wówczas się chciało i czuli misję − dodaje Kobosko.

WIBOR, wojna, Tusk i Hołownia, czyli dlaczego Lewicy rośnie

− Każde z tych wielkich haseł konkretyzujemy − mówi z kolei Szymon Hołownia. − Praca oznacza to i to, wolność to i to. Mało jest organizacji politycznych w Polsce, które mają tak pragmatyczną odpowiedź na każdą sytuację.

Hołownia nie jeździ po Polsce sam, jak Donald Tusk, ale zawsze w czasie konwencji w kolejnych miastach razem z nim występują posłanki i posłowie. W Białymstoku stawiły się Hanna Gill-Piątek, Joanna Mucha, Paulina Hennig-Kloska, europarlamentarzystka Róża Thun, Michał Gramatyka, Wojciech Maksymowicz i Mirosław Suchoń. Każde z nich po kolei powiedziało, czym dla nich jest ostatnie z czterech haseł: wolność. Hanna Gill-Piątek mówiła o wolności działania w zgodzie z własnym sumieniem w kontekście ratowania uchodźców na białoruskiej granicy, Maksymowicz o wolności w nauce, dowodach, które powinny być argumentami zamiast siły. Róża Thun podbiła głos Gill-Piątek i przypomniała, że wolność nie jest dana nam raz na zawsze.

Tłumów nie ma

Partia jest kolejną formą zaangażowania proponowaną przez Szymona Hołownię, politycznym narzędziem wyrosłym ze stowarzyszenia, którego wolontariuszki i wolontariusze są w całej Polsce. Jednak na rynku Kościuszki w Białymstoku tłumów nie było, poza operatorami światła, dźwięku, kamer, członkami partii i Ruchu. Wolontariuszka, która oczekiwała na to spotkanie, obawiała się, że Hołowni będzie smutno. W czasie kampanii prezydenckiej plac był pełen.

− Z jednej strony aura, z drugiej może za małe wypromowanie − zastanawiał się Michał Kobosko. − Natomiast będziemy konsekwentnie organizować kolejne spotkania otwarte. Zresztą charakterystyczną, wyróżniającą cechą Polski 2050 jest poparcie i aktywność widoczna w mediach społecznościowych.

PO jest antypisem, a współpraca Lewicy, Polski 2050 i PSL jest antypopisem. Czy nie za dużo tych „anty”?

Obecność w mediach społecznościowych to coś, na co wszystkie partie opozycyjne stawiają bardziej niż na realną publiczność w kolejnych miastach. Taki pomysł na kampanię: głośniki, rozstawiane chorągiewki z partyjnymi znakami i hasłami, stream na FB, potem na YouTubie, plus zaproszeni dziennikarze. − My ani nie wierzymy w sens organizowania wielkich konwencji, ani nie mamy na nie pieniędzy. I nie wstydzimy się tego, po prostu w odróżnieniu od starych partii nie dostajemy subwencji z budżetu państwa − tłumaczy Michał Kobosko. − PO zrobiła wielką i kosztowną konwencję w Radomiu, ale to nijak nie wpłynęło na jej notowania − dodaje.

− Jesteśmy start-upem politycznym. Stawialiśmy też w tych wyjazdach na online, rozsyłamy mailingi, potrzebujemy tego materiału, żeby dotrzeć do jak największej liczby osób. Żałuję, że więcej osób nie zdecydowało się odwiedzić mojego pięknego miasta w tę sobotę, ale też nie ma jeszcze w pełni rozwiniętej tej emocji wyborczej, którą obserwujemy, kiedy startuje kampania, kiedy oficjalnie rozpoczyna się wyścig. Kusiłoby, żeby zrobić tak, jak inni robią, czyli przywieźć publiczność autobusem. Ale umówiliśmy się, że to ja jeżdżę do ludzi, a nie ludzie do mnie − mówi Szymon Hołownia.

Trudno jednak pozbyć się poczucia zgrzytu, kiedy politycy przemawiają do niemal pustego placu. Czy ludzie nie czują się zaproszeni? Czy rozmowa o wartościach nie przyciąga, bo mają inne problemy? Jak było w innych miastach? Różnie, najwięcej osób miało przyjść w Jarosławiu, sporo było w Chełmie, w Łodzi doszło do dyskusji z którąś ze słuchaczek, która nie dowierzała w sprawczość polityków.

Polska 2050 wróciła za to do łask mediów, z których do niedawna poczynania partii śledziła tylko jedna z większych telewizji, i to wcale nie ta, w której obronie tłumy wychodziły na ulice.

− To jest zasłużone, bo jesteśmy w wielu kolejnych sondażach trzecią siłą polityczną w Polsce. Przez kilka miesięcy nasze poparcie było na poziomie 8 proc. i nie było pewności, w którą stronę pójdziemy. Powyżej 10 gra się już w wyższej lidze, a powyżej 15 to znaczy, że ma się prawie 20, a to już gra w ekstraklasie. Kiedy po ciężko przepracowanym lecie wzrosły sondaże, to i media, które wcześniej ostentacyjnie nas ignorowały, praktycznie nie pokazywały naszej działalności, zaczęły się przełamywać i nas dostrzegać. Podobnie było z Lewicą – kiedy wzięła się do pracy, zaczęła organizować konwencje tematyczne, zyskała nieco w sondażach − tłumaczy Michał Kobosko.

Odnowić Europę

Ostatnim akordem kampanii na schyłek lata był trzydniowy kongres europejski Polski 2050, organizowany razem z grupą polityczną Renew Europe, której prezydent Stéphane Séjourné i 300 członków gościli w Warszawie.

− Czujemy się w Europie u siebie, nie ma lepszego momentu, by odnowić Europę, nie trzeba przyjmować jej kształtu bezkrytycznie − mówił w niedzielę Hołownia. Ale największe oklaski na pełnej tym razem sali zebrał, kiedy powiedział, jakie powinno być pierwsze zadanie szefa MSZ po wygranych przez opozycję wyborach: „objechanie europejskich stolic, z jednym słowem: »wróciliśmy«, a potem wysłuchanie westchnienia ulgi”. Mówił o odblokowaniu KPO, obronności, wspólnych europejskich zbrojeniach, bezpieczeństwie energetycznym, podniesieniu zamożności Polaków, by zarabiali „w 2030 roku tyle co Hiszpanie, w 2040 roku tyle co Francuzi, w 2050 roku tyle co Szwedzi”.

Pomysł na Europę pokazał już skład zaproszonych gości. Kontekst został zbudowany wypowiedziami goszczących online Olhi Stefaniszyny, wicepremier do spraw integracji Ukrainy z Unią Europejską i NATO, i Oleha Andrijowycza Dundy, deputowanego Rady Najwyższej Ukrainy. Potem głos zabrali Stéphane Séjourné, komisarz Thierry Breton, Róża Thun, wiceprezydentka Renew Katalin Cseh z Węgier i Malik Azmani, pierwszy wiceprezydent Renew z Danii.

W ich wypowiedziach powtarzały się wezwania do solidarności w bezpieczeństwie zarówno w rozumieniu wspólnej obronności, jak i energii, deklaracje zadbania, by w każdym europejskim mieście żyło się bezpiecznie. Mówiono o rządach prawa i zbytniej uległości Europy wobec antydemokratycznych działań Orbána, wreszcie o tym, by polscy obywatele nie płacili za bezprawie PiS, a europejskie pieniądze trafiły do nich z pominięciem instytucji podległych rządowi.

Czy Unia odbierze pieniądze Węgrom (i dlaczego nie powinniśmy cieszyć się zbyt wcześnie)

Polska 2050, jak w czerwcu Lewica, kongresem o polityce europejskiej chce się pokazać jako część poważnej, centrowej i zielonej sceny politycznej. To również dowód, że partia myśli o sobie długodystansowo, a horyzontem nie są dla niej najbliższe wybory parlamentarne, ale też wybory do PE, które odbędą się wiosną 2024 roku. A potem prezydenckie, w których Szymon Hołownia chce zagrać ponownie.

Czy popularny lider, zmotywowana drużyna i pomysły na „politykę od nowa”, poparte pracowicie odrobioną kampanią, pozwolą Polsce 2050 zmontować skuteczne struktury i wypełnić w całości listy wyborcze? Czy uda jej się wybrnąć z pułapki partii 10 procent, czy też za Palikotem, Nowoczesną, Kukizem i Wiosną ugrzęźnie w niej, by powoli oddawać co ciekawsze osobowości, godzić się na coraz trudniejsze kompromisy, by wreszcie zejść ze sceny?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij