Jak dorastałem na Śląsku, smog nie stanowił dla nas żadnej przeszkody. Podczas jesienno-zimowych okresów każdy brał tak samo głębokie wdechy jak zawsze, nawet nie zdając sobie sprawy, że właśnie zaciąga się śmierdzącymi drobinkami raka.
U nas zawsze śmierdziało. Od wczesnej jesieni na dworze zaczynała się wędzarnia i trwała co najmniej do kwietnia. Właściwie już pod koniec wakacji docierał do nas dym ze spalanych traw gdzieś z Cielmic (taka półwiejska dzielnica Tychów na samych obrzeżach miasta), co zwiastowało schyłek okresu ciepłych dni. Od października cuchnęło smogiem już nieustannie.
Przez większość życia nawet nie uważałem tego za problem. Długi czas w ogóle nie byłem świadom, z czego dokładnie ten zapach się wydobywa. Byłem przekonany, że jesienią i zimą tak musi być. Swąd smogu kojarzył mi się po prostu z zapachem ulicy i z łażeniem po osiedlu do późnej pory, czyli w sumie całkiem przyjemnie.
Fasada fajna, a z tyłu dziadostwo. Jak zima stulecia obnażyła katastrofę Polski węglowej
czytaj także
Gdy mocniej powiało z odpowiedniego kierunku, to czasem dochodziła też do nas specyficzna woń zepsutego jaja. To akurat z Urbanowic, gdzie znajduje się tyska oczyszczalnia ścieków. Śmierdzące powietrze na moim osiedlu było więc tak wszechobecne, że nawet nie stanowiło tematu. Musiał pojawić się naprawdę niespotykany wcześniej fetor, żeby ktoś w ogóle zwrócił na niego uwagę – zatkał nos albo powiedział, że coś nieładnie pachnie.
Smog nie stanowił też dla nas żadnej przeszkody dla aktywności na świeżym powietrzu. Podczas jesienno-zimowych meczów każdy brał tak samo głębokie wdechy jak zawsze, nawet nie zdając sobie do końca sprawy, że właśnie przyjmuje prekursory raka. Ot, taki urok zamieszkiwania na samym koniuszku aglomeracji górnośląskiej. Były też przecież pozytywy: bliskość lasu czy całkiem przyjemne dla oka (i niestety tylko dla niego) jezioro.
Być może nie powinienem narzekać. Mogłem się przecież wychować w Bytomiu. U nas śmierdziało, a tam śmierdziało i w dodatku nie było pracy. Mimo wszystko trochę przykro, że przez długie lata ludzie decydujący o kształcie miast, regionów, jak i całej Polski nie widzieli problemu w tym, że miliony obywateli codziennie się duszą. A nawet jeśli widzieli, to przyjmowali to jako dopust Boży, który po prostu trzeba przecierpieć.
Leczenie smogiem
W drugiej połowie listopada do Śląska doszła pierwsza tegoroczna fala smogu. 25 listopada wskaźniki zanieczyszczenia pyłami zawieszonymi PM2.5 i PM10 przekraczały normę około trzykrotnie – w niektórych miastach jeszcze bardziej.
To wyniki wciąż dalekie od naszego niechlubnego rekordu, który padł w 2017 roku Rybniku. Wtedy jedna ze stacji pomiarowych wskazała, że stężenie pyłów zawieszonych PM10 osiągnęło poziom prawie 1,6 tys. µg/m3. Norma dobowa to 50 µg/m3 (a według najnowszych wytycznych WHO 45), więc została ona przekroczona ponad trzydziestokrotnie.
czytaj także
Pięciokrotnie został przekroczony stan alarmowy. Jeszcze w godzinach porannych tamtego dnia w Rybniku stężenie pyłów sięgało przeszło tysiąca mikrogramów na metr sześcienny. Wychodzenie z domu w takich warunkach powinno się wiązać z dużym odszkodowaniem. Zamiast tego prezydent Rybnika zaproponował, żeby ludzie przejechali się bezpłatnie autobusem.
Oczywiście w latach 90. podobne sytuacje musiały zdarzać się regularnie, tylko nikt z tego powodu nawet nie robił afery. No, faktycznie dusi dziś trochę bardziej niż zwykle, może nie gadajmy za bardzo i przyspieszmy trochę kroku.
Warto dodać, że polskie normy i tak są, jak to się ładnie określa, bardzo liberalne. W Rocznej ocenie jakości powietrza w województwie śląskim GIOŚ za 2021 rok czytamy między innymi niezwykle radosną informację: „W 2021 roku stężenia średnioroczne na żadnej stacji nie przekroczyły poziomu dopuszczalnego średniorocznego wynoszącego 40 μg/m3”.
Problem w tym, że według WHO do 2021 roku roczna norma stężenia pyłów PM10 wynosiła 20 mikrogramów. I tej prawdziwej normy w ubiegłym roku nie przekroczyła zaledwie jedna z 26 stacji pomiarów w województwie śląskim – i to ledwo, bo wskaźnik wyniósł tam 18 μg/m3. Znajdowała się w górskim Ustroniu na ulicy… Sanatoryjnej. Nowej normy WHO, obniżonej do 15 mikrogramów, nie spełniłaby już żadna stacja pomiarowa.
Zresztą mamy na Śląsku więcej miast „uzdrowiskowych”. Jednym z nich są Goczałkowice-Zdrój, w których miałem kiedyś przyjemność spędzić miesiąc w sanatorium. Żeby było zabawniej, lecząc górne drogi oddechowe. Czy pobyt wyszedł mi na zdrowie, można dyskutować.
W ubiegłym roku średnioroczne stężenie pyłów PM10 w Goczałkowicach wyniosło 37 μg/m3, czyli było prawie dwukrotnie wyższe od starej normy WHO. Na początku wieku całkiem prawdopodobne, że przekraczała ją 3–4 razy. Dane GIOŚ dla Goczałkowic sięgają tylko 2020 roku, ale dla Ustronia 2003 roku – wtedy w tym śląskim uzdrowisku zanieczyszczenie powietrza było dwukrotnie wyższe niż obecnie, więc w nieodległych Goczałkowicach było zapewne podobnie.
czytaj także
Szarobura wyspa
Województwo śląskie powoli zmierza do zdobycia niechlubnego tytułu samodzielnego lidera pod względem zanieczyszczenia powietrza. Do niedawna mogliśmy się pocieszać, że w pobliskiej Małopolsce nie jest lepiej, a często bywa nawet gorzej. Za stolicę polskiego smogu zwykle uchodził Kraków, chociaż głównie dlatego, że jest większy i znacznie bardziej popularny od Rybnika. Małopolska być może niedługo też już Śląskowi odjedzie.
W 2012 roku wśród 30 ośrodków miejskich powyżej 100 tys. mieszkańców tylko w siedmiu średnioroczne stężenie pyłów PM 2.5 nie przekraczało normy – wśród nich znalazły się między innymi Trójmiasto, Olsztyn oraz Szczecin.
W ubiegłym roku normę przekraczały już tylko cztery duże ośrodki miejskie. Aż trzy z nich znajdowały się w województwie śląskim. Mowa o aglomeracji górnośląskiej, rybnicko-jastrzębskiej oraz Bielsku-Białej. Obok nich tradycyjnie znalazła się aglomeracja krakowska, choć sam Kraków zanotował w tym okresie nieco większą poprawę – jeszcze w 2012 roku zanieczyszczenie było tam większe nawet niż w Rybniku.
W latach 2012–2021 w aglomeracji górnośląskiej stężenie pyłów PM 2.5 spadło o 37 proc. W Krakowie o niecałe 40 proc. Te zmiany mogą robić wrażenie, mówimy jednak o dwóch najbardziej zanieczyszczonych aglomeracjach w Polsce. W niektórych znacznie czystszych ośrodkach zanotowano istotnie większą poprawę. Na przykład w aglomeracji wrocławskiej stężenie pyłów spadło o 45 proc. W 2012 roku Kielce były jednym z najbardziej zanieczyszczonych pyłami miast w Polsce – dziesięć lat później już jednym z czystszych.
Także pod względem mniejszych ośrodków województwo śląskie wysuwa się na pierwsze miejsce. Według niedawno opublikowanego rankingu Polskiego Alarmu Smogowego za 2021 rok aż osiem z najbardziej zanieczyszczonych pyłami PM10 gmin w Polsce znajduje się w województwie śląskim. Mowa o leżących na południu Wodzisławiu Śląskim (trzecie miejsce) i Godowie, położonych nieopodal Tychów Pszczynie i Goczałkowicach-Zdroju, należącym do Metropolii Zabrzu, górskim Żywcu oraz zagłębiowskich Zawierciu i Myszkowie. W Małopolsce znalazły się tylko cztery gminy z czołówki – Sucha Beskidzka (drugie miejsce), Oświęcim, Zabierzów i Nowy Targ. Na pierwsze trafiła dolnośląska Nowa Ruda.
Małopolska wciąż przewodzi w zanieczyszczeniu bardzo szkodliwym benzo(a)pirenem. W tym przypadku rozkład gmin był odwrotny. Osiem znalazło się w Małopolsce, a cztery w województwie śląskim. Pod tym względem znów najbardziej zanieczyszczoną gminą w Polsce okazała się Nowa Ruda, a na drugim miejscu wylądował Nowy Targ. Na trzecim wspólnie znalazły się trzy gminy – Sucha Beskidzka, Nowy Sącz i Rybnik.
czytaj także
Dieslem nie wjedziesz
Śląskie i Małopolska wciąż przodują pod względem zanieczyszczenia, jednak to Małopolanie zdają się mieć więcej determinacji w walce o czyste powietrze. Kraków już w styczniu 2019 roku zabronił palenia paliwami stałymi.
W całej Małopolsce tak zwane kotły pozaklasowe, czyli niespełniające żadnych norm, muszą zostać zlikwidowane do maja 2024 roku, chociaż początkowo miały zostać wymienione już do końca tego roku. W związku z kryzysem energetycznym – i przy sprzeciwie zdecydowanej większości mieszkańców biorących udział w konsultacjach społecznych – wdrożenie tych zapisów uchwały jednak przedłużono.
W Śląskiem kotły pozaklasowe będą mogły pracować jeszcze ponad półtora roku dłużej – czyli do końca 2025 roku. Od stycznia tego roku wymienić trzeba było jedynie kotły pozaklasowe mające więcej niż 15 lat.
Zresztą w Śląskiem trudno nawet powiedzieć, jak dużo kotłów tak naprawdę powinno zostać wymienionych. Rzetelność zgłaszania źródeł ciepła do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków w naszym województwie jest dosyć umiarkowana. W zaledwie siedmiu gminach w Śląskiem poziom wypełnienia bazy CEEB przekracza 90 proc. Dla porównania w Małopolsce takich gmin jest 18.
Poza tym w Krakowie uchwalono właśnie pierwszą w Polsce Strefę Czystego Transportu. Obejmie ona zdecydowaną większość miasta, więc od 2026 roku z ulic Krakowa zniknąć będą musiały pojazdy benzynowe niespełniające norm Euro 3 i diesle poniżej Euro 5. Zakaz ten dotyczyć będzie co piątego samochodu w Krakowie.
czytaj także
Mijający zapał
Oczywiście stan powietrza w województwie śląskim także powoli się poprawia. Zmiany na lepsze nabrały przyspieszenia jednak dopiero od 2019 roku, gdy uruchomiono rządowy program Czyste powietrze. Wcześniej poprawa była pełzająca. Wystarczyło uruchomić dofinansowanie wymiany pieców, by w krótkim czasie zanotować bardzo duży postęp.
Pytanie, dlaczego nie zrobiono tego wcześniej ze środków całkiem zamożnych śląskich samorządów?
W tej poprawie swoje zrobiła też śląska uchwała antysmogowa, która może nie jest przesadnie ambitna, ale jednak wymusiła na części mieszkańców wymianę najstarszych kopciuchów. Pod koniec ubiegłego roku Ślązacy rzucili się do wymiany pieców i naprawdę trudno było znaleźć termin u instalatora.
Mieszkańcy województwa ogrzewający się kotłami pozaklasowymi wyprodukowanymi przed 2007 rokiem mieli czas do końca 2021 roku na ich wymianę. W ostatnim kwartale 2021 roku wśród 20 najbardziej aktywnych gmin w programie Czyste powietrze aż 18 leżało w Śląskiem.
Niestety, gdy tylko wymieniono te najstarsze kopciuchy, zapał Ślązaków szybko minął. W pierwszym kwartale tego roku w rankingu 20 najbardziej aktywnych gmin w programie znalazły się już tylko cztery z województwa śląskiego.
czytaj także
Ktoś mógłby zauważyć, że przecież Śląskie i tak jest w czołówce regionów walczących ze smogiem. Śląska uchwała antysmogowa została uchwalona już w 2017 roku. Jednak najbardziej zanieczyszczony region w Polsce powinien być forpocztą zmian, a nie jednym z wielu.
To w Śląskiem z powodu pyłów zawieszonych umiera co roku 100–150 osób/100 tys. mieszkańców. Na terenie większości kraju liczba przedwczesnych zgonów z powodu zanieczyszczenia pyłami oscyluje w granicach 50–100 osób.
Śląska na zwłokę już nie stać – chociaż należałoby chyba powiedzieć „na kolejne zwłoki”.