Ta historia nie jest jedyna. Lokatorzy reprywatyzowanych kamienic często są pozostawieni sami sobie.
1 marca 2011 spalone ciało Jolanty Brzeskiej, działaczki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, zostało znalezione w Lesie Kabackim. Tragedia wstrząsnęła opinią publiczną. Wcześniej Brzeska była miesiącami nękana przez nowego właściciela swojej kamienicy, Marka M., który chciał zmusić ją do płacenia wielokrotności poprzedniego czynszu albo do wyprowadzki. Pewnego dnia Brzeska zaginęła, a kilka dni później została znaleziona martwa.
Od tamtej pory stała się ikoną walki o prawa lokatorów, zwłaszcza tych, którzy cierpią na skutek reprywatyzacji. Jej wizerunek zaczął się pojawiać nie tylko na warszawskich murach, ale również za granicą. Historia Brzeskiej stała się nieodłącznym tematem demonstracji lokatorskich. W drugą rocznicę śmierci powstała strona „Sprawiedliwość dla Joli Brzeskiej” upamiętniająca działaczkę.
Policja bardzo długo upierała się, że to samobójstwo. Dopiero dwa lata po śmierci Brzeskiej odrzucono tę wersję, ponieważ według sporządzonego profilu psychologicznego działaczka nie miała motywów, które mogłyby być przyczyną samobójstwa. Potwierdzono, że Brzeska najprawdopodobniej została zamordowana. Prokuratura informowała: „Wiele poszlak wskazuje, że do śmierci przyczyniły się osoby trzecie, lecz mimo istniejących wątpliwości część ujawnionych okoliczności nie pozwala także kategorycznie odrzucić wersji z zamachem samobójczym, aczkolwiek wydaje się to mało prawdopodobne. Tym niemniej wobec tych wszystkich wątpliwości uznać należy, iż więcej okoliczności wskazuje na to, że doszło do zabójstwa“.
Mimo że prokuratura uznała udział osób trzecich – śledztwo w sprawie śmierci Brzeskiej umorzono, ponieważ nie znaleziono sprawców. Zamknięcie śledztwa było ciosem dla wszystkich tych, którzy liczyli, że zabójcy zostaną ukarani.
Wyrok jest tym bardziej bulwersujący, że pokazuje, iż obywatelki i obywatele w sytuacji stalkingu i zagrożenia życia nie mogą liczyć na ochronę państwa.
Historia Jolanty Brzeskiej nie jest jedyna. Lokatorzy kamienic, które przechodzą w prywatne ręce, często zostają pozostawieni sami sobie. Tak było również w przypadku mieszkanek i mieszkańców kamienic na warszawskiej Pradze Północ, przez którą w grudniu 2011 roku, a następnie w marcu 2013 roku przetoczyła się seria podpaleń. Policja zajęła się sprawą dopiero przy drugiej kamienicy. Przy pierwszej mieszkańcy i mieszkanki byli zmuszeni wziąć sprawy w swoje ręce i powołać ochotnicze patrole – „Brygady Okrzejówki”, które nocami obchodziły kamienice zagrożone kolejnymi podpaleniami.
Nie tylko w Warszawie dochodzi do brutalnego traktowania lokatorek i lokatorów. Podobny mechanizm można zaobserwować w Poznaniu w przypadku kamienicy przy ul. Stolarskiej 2 W sierpniu 2012 roku lokatorki i lokatorzy, po tym, jak odcięto im media, zabarykadowali się w kamienicy. Nękanie lokatorów spotkało się oporem mieszkanek i mieszkańców Poznania – powstała Koalicja na Rzecz Mieszkańców Stolarskiej. Powstał również dokument Lokatorzy na sprzedaż opowiadający historię kamienicy i oporu.
Po wielu miesiącach prokuratura wystosowała akt oskarżenia przeciwko „czyścicielom kamienic”, Piotrowi Ś. i Pawłowi Ż., ale zanim wyrok nie zapadnie, mieszkanki i mieszkańcy kamienicy nie mogą czuć się bezpiecznie. Po stronie lokatorów Stolarskiej stanął również powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, Paweł Łukaszewski, który jako jedyny z urzędników próbował przeciwdziałać niszczeniu kamienicy pod pretekstem remontu. Nie tylko zainterweniował w sprawie Stolarskiej, ale zaproponował również zmiany w prawie budowlanym, które uniemożliwiałyby nadużywanie prawa w celu pozbawiania lokatorów dostępu do mediów.
Uznanie sytuacji lokatorek i lokatorów kamienic przechodzących, w wyniku wykupu czy reprywatyzacji, w prywatne ręce za sprawę najwyższej wagi jest konieczne, jeśli nie chcemy, żeby doszło do kolejnych tragedii. Dopóki będzie przyzwolenie na łamanie prawa i nie będzie bezwzględnego sprzeciwu wobec nękania ludzi, aby zachęcić ich dobrowolnej wyprowadzki – takie sytuacje będą się powtarzać. Poznański „czyściciel kamienic” Piotr Ś., mimo że dostał zakaz zbliżania się budynku przy ul. Stolarskiej 2 na odległość 300 metrów i toczy się przeciwko niemu postępowanie, kontynuuje swoją działalność nie tylko w Poznaniu, ale od niedawna również w Gnieźnie. Widać, że policja w sytuacjach nękania biedniejszych lokatorów i lokatorek działa zbyt opieszale.
Konieczne są również zmiany w prawie – projekt Łukaszewskiego jest jedną z nich. Kolejną powinno być uchwalenie wreszcie ustawy reprywatyzacyjnej. Od roku obiecuje ją były prezydent Warszawy, obecnie poseł PO, Marcin Święcicki. Mimo że teoretycznie PO prowadzi prace, gotowe są kolejne wersje projektów przygotowanych przez m.st. Warszawa, a w grudniu temat powrócił do debaty publicznej – niewiele więcej się dzieje.
Wygląda na to, że ustawa reprywatyzacyjna jest dla Polski za droga. Szacuje się, że odszkodowania z tytułu roszczeń wyniosłyby 20 mld złotych, a tych pieniędzy w budżecie nie ma. Problematyczną kwestią jest również to, że w kontekście tej ustawy mówi się tylko o byłych właścicielach, roszczeniach, wydatkach państwa, ale już nie o lokatorkach i lokatorach. Nie ma o nich ani słowa w warszawskim projekcie ustawy reprywatyzacyjnej (jak wygląda projekt poselski – nie wiadomo).
A kiedy lokatorzy i lokatorki kamienic nie są włączani do debaty o reprywatyzacji i tworzenia projektów ustaw, ich problemy są marginalizowane. Można założyć, że powodem tego jest fakt, że miasto musi im zapewnić lokale zastępcze. Tych lokali nie ma jednak wystarczająco dużo. Lokatorki i lokatorzy nie mają się gdzie przenieść. Trudno z kolei liczyć na to, że nowi właściciele kamienic zgodzą się na niskie czynsze (zwłaszcza ci, którzy skupują roszczenia, żeby potem zarabiać na przekazanych im budynkach).
W tej sytuacji władze państwowe i samorządowe powinny dołożyć wszelkich starań, żeby mieszkańcy i mieszkanki reprywatyzowanych kamienic nie musieli płacić tak dużej ceny za to, że trafili akurat do budynku z roszczeniami. Zaniechania władz w tej kwestii są okrutną formą przemocy.