Wydaje się, że jesteśmy w przededniu całkowitej marginalizacji funkcji RPO. A pomysł mianowania Lidii Staroń był ostatnią ręką wyciągniętą do opozycji przez PiS. W przypadku akceptacji tej kandydatury opozycja otrzymałaby bowiem możliwość wygrania wyborów uzupełniających do Senatu, a tym samym umocnienia swojej większości. Ba, być może nawet mogłaby obsadzić Senat jakimś mocnym politykiem, a do gry wejść by mógł nawet Hołownia.
Odrzucenie kandydatury Lidii Staroń wszystko to przekreśla, a PiS wychodzi z tego sporu wzmocniony. W końcu, po przesłuchaniu Staroń w Senacie, stosunkowo tanim kosztem senatorkę czasem niezależną pozyskał jako senatorkę PiS-owską. Dlatego kolejnej, w miarę umiarkowanej kandydatury już raczej PiS nie wystawi, a dzięki orzeczeniu swojego Trybunału Konstytucyjnego na telefon będzie mógł obsadzić komisarza pełniącego obowiązki RPO.
Dlatego tym bardziej trzeba spróbować zrobić wszystko, aby przedstawić taką kandydaturę, która byłaby dla Sejmu i Senatu do przełknięcia. Pojawia się medialna kandydatura Jana Śpiewaka i moim zdaniem byłby to całkiem dobry Rzecznik. Tyle że nie za bardzo wierzę, że poprze go PiS. Skoro już nie poparł Piotra Ikonowicza, z którym ma o wiele mniej na pieńku niż ze Śpiewakiem – ten miał procesy także z PiS-owcami z Warszawy. Tym bardziej nie poprze go PO, która jest przez Śpiewaka atakowana za proceder reprywatyzacji w Warszawie. Być może więc warto zastanowić się nad innym kandydatem, który mógłby być do przełknięcia przez obie strony.
Takim kandydatem wydaje się prof. Ryszard Bugaj. Przypomnijmy: Bugaj był w komitecie popierającym Lecha Kaczyńskiego. Jako jeden z niewielu nie-PiS-owców nie odbiera PiS-owi społecznego mandatu do rządzenia. I doprawdy trudno go zaliczać do Polski liberalnej, z którą od zawsze walczy Kaczyński. Z drugiej strony jest krytykiem, ale merytorycznym, rządów PiS, a jeśli wskazuje na PiS-owskie wady i błędy, to jednocześnie od razu zadaje pytanie o możliwe rozwiązanie. PiS miałby więc pewność, że nie będzie to kandydatura liberalnego saloniku, tak i opozycja miałaby pewność, że nie będzie to żadne PiS-owskie popychadło. Odrzucenie zaś tej kandydatury przez PiS i wybór jakiegoś fundamentalisty katolickiego mogłoby być dla Kaczyńskiego wizerunkowo niewygodne.
Rzecz jasna, pojawiają się argumenty dotyczące wymogów ustawowych, czyli wymogu wyróżniania się wiedzą prawniczą, a także „moralnością” i „wrażliwością społeczną”. Problem w tym, że ten wymóg i tak jest martwy. Opozycja liberalna przedstawia zwykle prawników, co do których nic szerzej nie wiadomo, czy wyróżniają się wrażliwością społeczną. Z kolei PiS nawet jak kogoś o tej wrażliwości społecznej znajdzie (Lidia Staroń, Zofia Romaszewska), to niekoniecznie będzie to osoba wyróżniająca się wiedzą prawniczą.
Wrażliwości społecznej Bugaja raczej nie da się podważyć, a jeśli chodzi o wiedzę prawniczą, to w końcu, jak sam przyznaje, jest jednym ze współtwórców konstytucji, więc akurat o tym kluczowym dokumencie wie doprawdy wiele.
Pytanie brzmi więc raczej: czy mimo 77 lat profesor Bugaj zgodziłby się tak ukoronować swoją karierę polityczną. I przysłużyć się Polsce. Warto publicznie zapytać i warto spróbować znaleźć kandydaturę, co do której można by mieć pewność, że wreszcie poszliśmy na autentyczny, symetryczny kompromis. Chyba wspólny RPO wart jest mszy, prawda?

















