Kraj

O co chodzi w sprawie zawieszonej posłanki Maciejewskiej?

Nierozstrzygnięte pozostaje pytanie, co było pierwsze: chęć wycięcia Beaty Maciejewskiej z list i zlecenie nagrań czy wypłynięcie nagrań na światło dzienne i w konsekwencji usunięcie posłanki z grona kandydatek do Sejmu.

Posłanka Nowej Lewicy Beata Maciejewska została zawieszona w prawach członkini partii i nie będzie kandydować w najbliższych wyborach parlamentarnych – podała w środę „Gazeta Wyborcza”.

Przyczyną były nagrania zrobione ponad dwa lata temu przez byłego już pracownika biura poselskiego Maciejewskiej. Trafiły do władz partii, w sumie 30 godzin materiału. Z tego, co wiemy, dotąd nie przesłuchano całości.

– Kierownictwo Nowej Lewicy, jak i Klubu, zareagowało bardzo szybko. Dzień po otrzymaniu nagrania władze obu ciał wspólnie poprosiły o konsultację prawną. Nazajutrz zostało skierowane pismo do prokuratury i do sądu partyjnego. Podjęto decyzję o zawieszeniu posłanki do czasu wyjaśnienia sprawy – poinformował nas Marek Kacprzak, rzecznik prasowy Lewicy.

Co jest na nagraniach?

Jak podaje „Gazeta Wyborcza”: „Na nagraniach posłanka Maciejewska miała źle wypowiadać się o swoich współpracownikach, mobbingować ich i naruszać ich prawa pracownicze. Miała też negatywnie wypowiadać się o kierownictwie partii i przewodniczącym Włodzimierzu Czarzastym”. Określenie „miała wypowiadać się” nie jest przypadkowe, bo „Wyborcza” nie ma dostępu do nagrań.

Wysłuchała za to wyjaśnień Maciejewskiej, która powiedziała: „Owszem, wypowiadam się tam krytycznie o różnych osobach z partii czy naszego środowiska, opowiadam, jak mi się z niektórymi ludźmi nie najlepiej współpracuje, także z naszego biura, ale nie ma mowy o mobbingu”.

Czy Lewica jest nudna?

W tym samym dniu, w którym pojawiła się publikacja „Wyborczej”, Polskie Radio 24 poinformowało, że wie, co jest na „taśmach Maciejewskiej”. Stosuję zasadę ograniczonego, bardzo ograniczonego zaufania do informacji płynących z tego medium i źródeł, z których korzysta, ale zajrzyjmy i tam. Rozmówca PR24 mówi, że spotkał się z byłym pracownikiem biura Maciejewskiej i miał okazję „zapoznać się z istotną treścią zarejestrowanych rozmów”. W jego ocenie „obszerny materiał uprawdopodabnia formułowane zarzuty dotyczące możliwego mobbingu wobec pracowników”.

Dzień później, w czwartek, Beata Maciejewska odniosła się do doniesień medialnych w Radiu Gdańsk: „Zostałam zawieszona przez liderów Lewicy nie z powodu tego, że coś mówię niewłaściwie o kimkolwiek czy kogoś mobbinguję, tylko dlatego, że moi dotychczasowi szefowie stwierdzili, że – mogę zacytować, bo tego jeszcze nie mówiłam – »z nagrań, które trafiły do współprzewodniczących partii, wynika, że Beata Maciejewska mogła dopuścić się czynu zabronionego o charakterze przestępstwa skarbowego lub wykroczenia skarbowego«”.

Fundacja Maciejewskiej i ZUS

O co chodzi z tym wykroczeniem skarbowym? Nie wiem. Nie słyszałam tych nagrań. Prawie nikt ich nie słyszał. Sama Maciejewska mówiła „Wyborczej”: „Jest fragment rozmowy, w którym mówię, że moja fundacja Przestrzenie Dialogu przez piętnaście lat nie była zarejestrowana w ZUS-ie, bo nie mieliśmy umów-zleceń i nie musieliśmy odprowadzać składek do ZUS”. Dodaje, że „zostało to tak nagrane, że można wywnioskować, że moja fundacja przez piętnaście lat nie płaciła podatków, co jest nieprawdą”.

Nie dziwi, że jeśli szefostwo partii słyszy nagranie, z którego wynika, że wiceprzewodnicząca nie rozliczała się przez 15 lat z ZUS-em, to reaguje. Jeśli na nagraniu nie ma informacji, że nie rozliczała się, bo fundacja nie podpisywała umów, które są ozusowane i które trzeba zgłaszać, to skąd słuchający mieli znać ten kontekst? Sprawa została skierowana do prokuratury i teraz to ona powinna się nią zająć.

Lewica przegrywa przez brak lewicowców, a nie inby na Twitterze

Na antenie Radia Gdańsk Maciejewska tłumaczyła: „Liderzy Lewicy, którzy dostali te taśmy, te 20 minut, i na tej podstawie skierowali sprawę do sądu koleżeńskiego, która nigdy nie została rozpoczęta, bo nie chodziło o to, żeby mnie postawić przed sądem, tylko wyciąć z listy, napisali dokładnie, że chodzi o kwestie skarbowe. Koniec, kropka”.

Wiemy więc, że Maciejewską zawieszono za nagrania, o których niewiele wiemy. Możemy się domyślać, że zawierają coś na tyle kompromitującego, że żadna partia nie chciałaby w okresie wyborczym musieć się z tego tłumaczyć. Wszyscy pamiętamy o ośmiorniczkach.

– Posłanka, która jest zawieszona, nie może reprezentować ugrupowania w żadnej formie, również wyborczej. Jej kandydatura może być rozważana, jeśli prokuratura i sąd partyjny zakończyłyby swoje postępowanie przed końcem procesu układania list – wyjaśnił nam rzecznik prasowy Lewicy Marek Kacprzak.

Kto zlecił nagrania?

Nierozstrzygnięte pozostaje pytanie, co było pierwsze: chęć wycięcia Maciejewskiej z list i zlecenie nagrań czy wypłynięcie nagrań na światło dzienne i w konsekwencji usunięcie posłanki z grona kandydatek do Sejmu.

By na nie odpowiedzieć, musielibyśmy wiedzieć, kto wpadł na pomysł nagrywania Maciejewskiej. Dziś wszyscy wszystkich nagrywają, więc nie musiał to być jakiś wielki plan szpiegowski. Dalej – kto miał interes w tym, byśmy dowiedzieli się o taśmach w gorącym prekampanijnym okresie? Maciejewska sugeruje, że poznamy odpowiedzi w dniu ogłoszenia list wyborczych Lewicy. Ja zasugeruję, że wystarczy śledzić, które media najbardziej pompują sprawę.

No i pytanie dodatkowe: kto jeszcze wykrzykuje niepotrzebne bzdury w swoim własnym biurze? Zaryzykuję stwierdzeniem, że prawie każdy. Polityka za kulisami nie jest łąką pełną pachnących kwiatków. Politycy dbają, byśmy za te kulisy nie zaglądali, a jak zajrzymy, to się bronią, że wszystko, co usłyszeliśmy, zostało wyrwane z kontekstu. Bronią się też, oskarżając innych o spiskowanie przeciwko nim i przekonując, że za sprawą stoi wielka machina konspiracyjna.

Tak broni się też Beata Maciejewska. Możliwe, że po tym, jaką linię obrony przyjęła, oczerniając swoich współpracowników, już nigdy nie wystartuje z list Lewicy.

W całej sprawie chodzi więc o to, że w polityce nie ma świętych krów. A przynajmniej nie powinno być. Polityczki i politycy Lewicy konsekwentnie nie komentują sprawy. Wygląda na to, że uznali ją już za zamkniętą i skupiają się na kampanii.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij