Kraj

Bezdzietni i bezżenni faceci zdecydowali: Kościół zakaże w Polsce aborcji

Kościół katolicki będzie aktywnie wspierał, a także włączy swoje instytucje w zbieranie podpisów pod fundamentalistycznym projektem zaostrzenia i tak drakońskiego już prawa antyaborcyjnego w Polsce.

Polskie kobiety zawsze mogą liczyć na kopniaka od katolickich biskupów. Tym razem tą chrześcijańską aktywnością wykazała się Rada Biskupów Diecezjalnych, której członkowie 25 sierpnia „z wielką nadzieją na skuteczne doprowadzenie do pozytywnego końca przyjęli kolejną inicjatywę społeczną mającą na celu prawną ochronę życia dzieci poczętych”.

Za tym okrągłym zdaniem kryje się aktywne instytucjonalne włączenie się Kościoła w zbieranie podpisów pod fundamentalistycznym projektem zaostrzenia i tak drakońskiego już prawa antyaborcyjnego w Polsce, który złożyły niedawno do Sejmu Fundacja „Życie i rodzina” oraz Stowarzyszenie CitizenGO Polska. Od września parafie mają organizować zbiórki podpisów pod nim po niedzielnych mszach – niektórzy biskupi rozesłali już w tej sprawie okólnik do proboszczów.

Ciemna strona Matki Teresy

Co dokładnie zapisano w projekcie „Zatrzymaj aborcję”, który tak ciepło przyjęli bezdzietni i bezżenni „eksperci” od spraw życia rodzinnego z Konferencji Episkopatu Polski?

Projekt zakłada wprowadzenie zakazu aborcji, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu – słowem, faktycznie zlikwidowanie jednej z trzech przesłanek umożliwiających dokonanie legalnej aborcji w Polsce.

Jeśli ustawa wejdzie w życie, kobiety będą zmuszane do rodzenia dzieci bez mózgu, z wnętrznościami na wierzchu, z niewykształconymi układami umożliwiającymi przeżycie – bo na tym m.in. polegają ciężkie upośledzenia płodu. Życie tych dzieci będzie trwającą godziny, dni, miesiące lub lata bolesną agonię. Bez względu na długość tej agonii matki – w ramach nowych form wsparcia – otrzymają od państwa jednorazową zapomogę w wysokości czterech tysięcy złotych oraz, zgodnie z wolą Kaczyńskiego, chrzest za co łaska.

Autorki projektu oczywiście nie wspomniały o tych przykrych faktach. Zamiast tego stworzyły dokument, w którym „upośledzony płód” zastępuje „dziecko poczęte” a „terminacja ciąży” staje się „zabiciem dziecka poczętego” lub „zabijaniem tych dzieci, które cierpią na ciężkie choroby”. Ta manipulacja ma wmusić w czytających ten projekt drastyczne, choć dalekie od prawdy skojarzenia związane z aborcją (zabiegiem, który nie dotyczy „dzieci”, tylko pozbawionych samoświadomości i nieodczuwających bólu płodów).

Gorliwe katoliczki podpisane pod projektem nie stronią też od zwykłych kłamstw. Chociaż współczesna medycyna uznaje za początek ciąży moment zagnieżdżenia się zarodka w macicy, w projekcie czytamy: „na gruncie współczesnych, obiektywnych osiągnięć nauk przyrodniczych nie ma obecnie żadnych wątpliwości, iż życie człowieka rozpoczyna się w momencie poczęcia”. Chociaż badania prenatalne pozwalają wykryć wiele rodzajów śmiertelnych upośledzeń płodu, projekt przekonuje, że „wobec dynamicznego rozwoju medycyny nie sposób wyrokować, że dana choroba jest nieuleczalna”.

Fittipaldi: Doliczyłem się ponad 200 włoskich księży pedofilów. To więcej niż w Spotlight

Autorki projektu kuszą też partię rządzącą informacją, że wprowadzenie projektu w życie „usunie częściowo ryzyko odpowiedzialności Polski przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka” czyli – dopowiedzmy – zwyczajnie uniemożliwi kobietom skarżenie Polski w wypadku, kiedy kobiecie lub dziewczynce uniemożliwiono skorzystanie z prawa do legalnej aborcji. Bo skoro legalna aborcja będzie możliwa tylko w wypadku bezpośredniego zagrożenia życia, kobieta, której uniemożliwi się skorzystanie z niej, już raczej nikomu się nie poskarży.

Charamsa: Kanonizacja okrucieństwa

czytaj także

Charamsa: Kanonizacja okrucieństwa

ks. Krzysztof Charamsa

Jako przykład sytuacji, której dzięki katolickiemu projektowi będzie można uniknąć, podano m.in. sprawę P. i S. przeciwko Polsce (nr skargi 57375/08). Przypomnijmy: sprawa dotyczyła dziewczynki, która zaszła w ciążę w wieku 14 lat – a więc w wyniku czynu zabronionego – i której odmawiano przeprowadzenia legalnej aborcji. W wyroku z 2012 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdził, że Polska złamała zakaz tortur, nieludzkiego i poniżającego traktowania (art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka) oraz prawo dziewczynki i jej matki do poszanowania ich życia prywatnego i rodzinnego (art. 8 EKPC). Trybunał orzekł też, że umieszczenie dziewczynki w placówce opiekuńczo-wychowawczej stanowiło naruszenie prawa skarżącej do wolności i bezpieczeństwa osobistego.

Dzięki inicjatywie ustawodawczej pań z polskiej Fundacji „Życie i rodzina” oraz Stowarzyszenia CitizenGO takich wyroków ze strony zgniłych liberalnych europejskich instytucji już więcej nie będzie. W końcu dziewczynka, która miesiączkuje, nie jest już żadnym dzieckiem. Jest, jak poucza jeden ze podręczników do religii, „skafandrem na dziecko poczęte”. A że skafandra nie da się traktować w sposób poniżający ani nieludzki, chyba każdy rozsądny człowiek pojmie.

W kontekście przytoczonych zapisów projektu w osłupienie wprowadziła mnie puenta dokumentu informująca o tym, że „po wprowadzeniu ustawy zasady współżycia społecznego zostaną oparte na bardziej humanitarnych i sprawiedliwych podstawach”. Jakiego rodzaju sprawiedliwość stawia wyżej od praw żyjącego dziecka, dziewczynki, prawa zarodka i płodu? Jaki humanitaryzm prowadzi do torturowania kobiety koniecznością donoszenia pozbawionego mózgu płodu i oglądania agonii niezdolnego do życia dziecka?

Trzeba ujmować te rzeczy wprost: frazesy o świętości życia od poczęcia prowadzą do torturowania kobiet i dzieci w imię czyichś wierzeń religijnych.

I w cierpieniu będziesz rodzić ciężko uszkodzone płody

Trudno mi wyobrazić sobie prawdziwe przesłanki kierujące działaniami autorek projektu ustawy „Powstrzymaj aborcję” – gdyby na serio chodziło o dobro upośledzonych dzieci, w projekcie musiałyby się znaleźć artykuły dotyczące znacznego zwiększenia nakładów państwa na systemowe wsparcie rodziców i opiekę paliatywną nad dziećmi. Tymczasem stoi tam jak byk: „projekt ustawy nie pociąga za sobą obciążenia budżetu państwa lub budżetów jednostek samorządu terytorialnego”. Ten zapis to wyraz niesłychanego okrucieństwa wobec kobiet, które na skutek urodzenia umierającego dziecka stracą pracę, a najprawdopodobniej też partnera (statystyki są bezlitosne w tej sprawie).

No właśnie, a skoro projekt zakłada ubezwłasnowolnienie kobiet, to „sprawiedliwą podstawą” byłoby zapisanie w nim także ubezwłasnowolnienia ojców dzieci – zakaz opuszczania rodziny oraz nakaz łożenia na nią do śmierci dziecka. Dlaczego tego rodzaju zapis nie wpadł do głowy katolickim aktywistkom, skoro ucieczka mężów jest jednym z kluczowych problemów matek upośledzonych dzieci? Pewnie dlatego, że strażniczki patriarchatu zawsze skrupulatnie pilnują, żeby nie naruszyć męskich przywilejów.

A skoro mowa o męskich przywilejach – nie dziwię się działaniu Rady Biskupów Diecezjalnych. Kościół katolicki nigdy nie uznał równego statusu kobiet i mężczyzn, co oznacza, że nigdy nie uznał w pełni człowieczeństwa kobiet. Gdyby zmienił zdanie, nie byłoby przecież powodu, żeby odmawiać kobietom prawa do kapłaństwa i współdzielenia władzy w kościele, a byłoby czym się dzielić. To dlatego ostatni męski klub świata twardo walczy o to, żeby kobiety miały do niego wstęp tylko w charakterze sprzątaczek, gospoś i pozbawionych głosu kochanek.

Kościół nigdy nie uznał też podmiotowości i godności dzieci – to dlatego pedofile w sutannach, w przeciwieństwie do pedofilów świeckich, często nie trafiają do więzienia, lecz dzięki pomocy zwierzchników zmieniają tylko po zbrodni swój rewir. Być może ten brak wrażliwości na krzywdę dziecka wynika z tego, że księża – nawet jeśli mają dzieci – to nigdy nie dzielą odpowiedzialności za ich los. Nie wstają do nich w nocy, nie leżą z nimi w szpitalu, kiedy są chore, nie robią im kanapek na śniadanie.

Pedofilski karnawał w Kościele trwa w najlepsze

Dlaczego tak wielu ludzi nadal słucha, co mają do powiedzenia księża na temat życia w rodzinie oraz tego, co jest powinnością matek, pozostaje dla mnie wielką zagadką.

Ochoczo włączając się w kolejną krucjatę przeciwko kobietom, Kościół przykłada rękę do łamania praw człowieka wobec Polek – bo prawo do ochrony zdrowia reprodukcyjnego i prawo do samostanowienia w sprawach prokreacji należą do kanonu praw człowieka.

Niestety nie wątpię, że parafialna akcja przyniesie skutek i plon podpisów będzie obfity – niezależnie od poglądów parafian. Czynnikiem decydującym będzie czujne spojrzenie proboszcza. A kobiety i dziewczynki dostaną jasny komunikat co do jedynego celu swojej egzystencji: rodzić za wszelką cenę!

Fatimskie szaleństwo sejmu polskiego

W tym samym czasie kościół od lat skutecznie blokuje wprowadzenie do szkół edukacji seksualnej, która uchroniłaby dzieci i późniejszych dorosłych przed niechcianymi ciążami, złym dotykiem i chorobami wenerycznymi; potępia środki antykoncepcyjne; odmawia zadośćuczynienia ofiarom pedofilii i nie ujawnia danych o sprawcach w swoich szeregach, które pomogłyby uchronić kolejne dzieci. To wszystko dzieje się przy milczącej zgodzie wiernych, którzy najwyżej w domu, cichutko, tak żeby nikt nie usłyszał, omawiają nowe auto księdza, jego poglądy polityczne gromko ogłaszane z ambony i to, że za bardzo lubi głaskać małe dzieci.

Polacy – choć jak wynika z wielu badań nie żyją wcale według nakazów Kościoła i w większości w nim nie bywają (według statystyk kościelnych tylko czterdzieści procent ochrzczonych bierze udział w niedzielnych mszach) – wykazują niezwykłą akceptację i cierpliwość wobec inwazji tej instytucji na wszystkie sfery życia. Nie protestują, kiedy politycy w zamian za wsparcie z ambon obdarzają Kościół katolicki kolejnymi przywilejami, a ten już od dwudziestu siedmiu lat skwapliwie z pobłażliwości państwa polskiego korzysta.

Chociaż ustanowiony wiele dekad temu Fundusz Kościelny miał rekompensować powojenną utratę mienia, Kościół „odzyskuje” już dzisiaj samo mienie, a wątpliwości dotyczące działania kościelnej komisji majątkowej toną w świątobliwym milczeniu. Kościół stempluje dziś krzyżem wszystkie instytucje publiczne – od urzędów przez szkoły po szpitale. Nie płaci części podatków, pobiera za to prawie dwa miliardy rocznie z budżetu państwa w formie pensji dla swoich pracowników za to, że upowszechniają oni swoją doktrynę w szkołach, w wojsku, w policji i w innych instytucjach, które zgodnie z polskim prawem są zobowiązane do neutralności religijnej.

Kościół nie zatrzyma się sam, a Polska dryfuje w kierunku państwa wyznaniowego. A teraz bez względu na to, czy jesteście katolikami, czy wyznawcami latającego potwora spaghetti, pomyślcie o jakimkolwiek państwie wyznaniowym, które znacie. Czy na pewno chcielibyście w nim żyć? Nie? W takim razie przestańcie milczeć!

PiS nie wstał z kolan, tylko położył się krzyżem. Przed Rydzykiem

**
Namawiam was też do złożenia podpisu pod obywatelskim projektem ustawy o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie Komitetu Ratujmy Kobiety 2017. Projektowane zmiany mają na celu przywrócenie kobietom ich konstytucyjnych praw: ochrony zdrowia, godności, prywatności oraz decydowania o swoim życiu.

Główne założenia projektu obejmują:
– Przywrócenie pełni praw reprodukcyjnych, w tym prawa do legalnego przerywania ciąży do końca 12. tygodnia.
– Wprowadzenie do szkół edukacji seksualnej w taki sposób, aby była ona dostosowana do wieku oraz etapu rozwoju uczniów.
– Zapewnienie łatwego i darmowego dostępu do antykoncepcji.
– Przywrócenie antykoncepcji awaryjnej bez recepty.
– Uregulowanie stosowania klauzuli sumienia przez lekarzy ginekologów.

Projekt ustawy został opracowany na podstawie zgłaszanych od wielu lat postulatów organizacji pozarządowych działających na rzecz praw kobiet. Zdaniem projektodawców, prawa reprodukcyjne – rozumiane jako prawo do ochrony zdrowia reprodukcyjnego i samostanowienia w sprawach prokreacji – należą do kanonu podstawowych praw człowieka. Na gruncie polskiego prawodawstwa chroni je Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej:
– nakazując poszanowanie godności (art. 30);
– gwarantując prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego oraz decydowania o swoim życiu osobistym (art. 47);
– zapewniając prawo do ochrony zdrowia (art. 68) oraz ochronę macierzyństwa i rodzicielstwa (art. 18).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Diduszko-Zyglewska
Agata Diduszko-Zyglewska
Polityczka Lewicy, radna Warszawy
Dziennikarka, działaczka społeczna, polityczka Lewicy, w 2018 roku wybrana na radną Warszawy. Współautorka mapy kościelnej pedofilii i raportu o tuszowaniu pedofilii przez polskich biskupów; autorka książki „Krucjata polska” i współautorka książki „Szwecja czyta. Polska czyta”. Członkini zespołu Krytyki Politycznej i Rady Kongresu Kobiet. Autorka feministycznego programu satyrycznego „Przy Kawie o Sprawie” i jego prowadząca, nominowana do Okularów Równości 2019. Współpracuje z „Gazetą Wyborczą" i portalem Vogue.pl.
Zamknij