Z punktu widzenia polskiej demokracji byłoby lepiej, gdyby Kidawa-Błońska została w grze. Komentarz Michała Sutowskiego.
Małgorzata Kidawa-Błońska rezygnuje, wygląda na to, że Rafał Trzaskowski wchodzi do gry, a zatem – kto kogo? Zacznijmy od końca, chronologicznie, bo logicznie to od początku. O co nam chodzi w najbliższych wyborach? Żeby przegrał je Andrzej Duda; do tego najpierw potrzebna jest druga tura. Ostatnie sondaże – jakkolwiek niepewne w tak nadzwyczajnych warunkach – wskazują, że do niej dojdzie. To już jest jakiś plus.
czytaj także
I teraz – kto miałby w tej drugiej turze największe szanse? Sondaże ostatnich tygodni sugerowały, że Władysław Kosiniak-Kamysz lub Szymon Hołownia. Obaj bardzo wygadani, z fajnymi żonami, dość młodzi, nie zużyci. I dość konserwatywni, choć ten drugi puszcza do nas oko, że w sumie to nie do końca, a w ogóle to o wszystkim warto rozmawiać. Kosiniak-Kamysz ma doświadczenie polityczne i struktury partii; Hołownia – charyzmę celebryty-społecznika ponad partyjnymi sporami.
czytaj także
Wyraźna przewaga tej dwójki nad resztą opozycji (jeśli zapytać respondentów o drugą turę) niespecjalnie dziwi. Jako pretendenci, na fali, przejmowali sporo wyborców Platformy Obywatelskiej, sfrustrowanych bezradnością dotychczasowej kandydatki tej partii. Jednocześnie nie odstraszają bardziej tradycyjnie zorientowanych normalsów, a lider PSL liczy wręcz na odbicie części wyborców Andrzejowi Dudzie. Z kolei wyborcy lewicy są bardziej anty-PiS-owscy niż Tomasz Lis, więc w drugiej turze raczej zacisną zęby i wrzucą/odeślą kartę, gdzie trzeba.
Z Atlanty na wieś [Sierakowski rozmawia z Kosiniakiem-Kamyszem]
czytaj także
Co w tej układance odmienia zamiana Kidawy-Błońskiej na Trzaskowskiego? Nowy zawodnik ma pewne szanse wejść do drugiej tury, mocą poparcia i pracy silnych wciąż struktur partyjnych PO oraz liberalnych mediów. Te ostatnie z trybu malkontenckiego przejdą na entuzjastyczny wobec „nowej nadziei opozycji”. Ale kiedy już kandydat PO stanie do bezpośredniej walki z Dudą, obok wyborców własnej partii będzie musiał przyciągnąć nie tylko „pozaplatformianych”, tylko najlepiej wszystkich zwolenników Hołowni. Sprawa niełatwa, bo oni pragną nowej miotły w polskiej polityce, a nie po prostu elokwentnego faceta przed pięćdziesiątką. Jeszcze trudniej będzie mu przekonać konserwatywno-ludowy elektorat PSL.
Nie dlatego, że taki z niego wielki postępowiec (choć PiS nie omieszka mu wyciągnąć Parad Równości i Deklaracji LGBT+). Po prostu dla małomiasteczkowych i wiejskich wyborców to „chłopak ze starówki” czy nawet „uczeń Geremka”, czyli jak nie warszawski banan, to europejski salonowiec. Tylko lewicę dostanie jeszcze Trzaskowski w drugiej turze za pół darmo. Czemu? Bo część elektoratu postępowego poprze prezydenta Warszawy z dokładnie tych samych powodów, dla których PSL-owcy go nie poprą. A większość i tak wybierze każdego, kto będzie mógł wyprowadzić Andrzeja Dudę z Krakowskiego Przedmieścia. Mimo wszystko szabel może być na Dudę za mało, tym bardziej że kandydat PO w drugiej turze oznacza totalną mobilizację po stronie wyborców PiS.
Ale druga tura to wciąż perspektywa dość abstrakcyjna. Za to bardzo konkretnie ta kandydatura wycelowana jest w Szymona Hołownię i jest w tym pewien sens – a przynajmniej partyjny interes. Bo wygrać z Dudą to sprawa może i dla PO ważna, ale ważniejsza to nie dać się zabić na opozycji. I dlatego kandydat tej partii może przegrać z prezydentem, od biedy może też przegrać z Kosiniakiem-Kamyszem. Ale gorszy wynik od Hołowni to dla Platformy katastrofa. Ryzyko definitywnej utraty resztek nadziei na status hegemona opozycji i zjazdu na równię pochyłą.
Z punktu widzenia polskiej demokracji byłoby lepiej, gdyby Kidawa-Błońska została w grze. Raz, że Warszawie nie groziłby ludowy komisarz z PiS; dwa, że Kosiniak-Kamysz lub Hołownia to pewniejsi zawodnicy do walki z Dudą. A dla Lewicy? Cóż, już sam start Trzaskowskiego życia Biedroniowi nie ułatwi ani wyniku mu nie poprawi. A jego względny sukces podtrzyma przy życiu Platformę, której słabość jest Lewicy na rękę. Jednocyfrowy wynik Kidawy-Błońskiej sprzyjałby przebudowie układu sił w kierunku dwublokowym. Z PSL jako skrzydłem chadecko-konserwatywnym oraz Lewicą z potencjałem na budowę skrzydła drugiego.
czytaj także
Trudno było jednak oczekiwać od Platformy Obywatelskiej, że będzie dalej jechać w przepaść z nogą na gazie. Co prawda za kiepskie sondaże Kidawa-Błońska odpowiada tylko w części, zapewne mniej, niż sama zadeklarowała rezygnując ze startu. Ale koledzy z partii, podobnie zresztą jak wyborcy, rzadko są w takich kwestiach sprawiedliwi.