Kraj

Przejrzałem media społecznościowe Platformy Obywatelskiej. Zalała mnie fala shitcontentu

Czy największa opozycyjna partia ma nas za idiotów? Najwyraźniej tak, skoro sądzi, że do poparcia zachęcą nas memy, żarciki oraz powtarzanie, że Kaczyński jest naprawdę, ale to naprawdę zły. Tymczasem według badań większość społeczeństwa uważa, że opozycja nie jest gotowa na przejęcie władzy.

Postanowiłem sprawdzić, jakie treści w pierwszym okresie kampanii wyborczej pojawiają się w mediach społecznościowych Koalicji Obywatelskiej oraz Donalda Tuska. Moja analiza objęła miesiąc od 8 sierpnia, a więc od daty ogłoszenia terminu wyborów parlamentarnych przez prezydenta Dudę. Przez ten czas przyglądałem się treściom, które pojawiały się na Instagramie i na Facebooku, a w przypadku Donalda Tuska także na Twitterze (X).

Koalicja Obywatelska opublikowała w tym okresie blisko 190 postów. Podzieliłem je na cztery grupy. Pierwszą z nich nazwałem „Idziemy PO zwycięstwo”: zakwalifikowałem tam wszystkie materiały związane z pozytywnym kampanijnym przekazem, ale niemające merytorycznego charakteru – np. grafiki z informacją, ile dni zostało do wyborów, zapewnienia, że liberalna opozycja ma świetnych kandydatów i kandydatki czy Donalda Tuska pokazującego na palcach symbol victorii.

Druga grupa („PiS jest zły”) zawierała treści krytykujące obecny rząd: przerażające filmiki z wygenerowanym przez sztuczną inteligencję lektorem czytającym maile, memy ze złowrogą twarzą Jarosława Kaczyńskiego czy infografiki demaskujące kolejne posunięcia władzy. Do trzeciej grupy przydzieliłem posty związane z postulatami programowymi największego opozycyjnego ugrupowania. Stworzyłem także grupę „Inne” – tam trafiły materiały, które trudno byłoby przydzielić gdzie indziej, na przykład posty okolicznościowe.

My – dobrzy. Oni – źli. A symetryści najgorsi

Nie ukrywam, że moje minibadania poprzedzała pewna teza. Zakładałem, że programowych konkretów w mediach społecznościowych liberalnej opozycji pojawia się stosunkowo mało. Zanim jednak to sprawdziłem, zanotowałem własne przypuszczenie, ile procent postów może dotyczyć programu politycznego, a więc trafi do trzeciej grupy. Postawiłem na piętnaście. W tej chwili możecie się zastanowić, jak obstawiacie.

A rzeczywistość? Najliczniejsze okazały się posty z grupy „PiS jest zły” – tak zakwalifikowałem 54,6 proc. Z kolei grupa „Idziemy PO zwycięstwo” to 36,8 proc. postów opublikowanych przez ostatni miesiąc. Jakakolwiek treść programowa znajdowała się zaledwie w 4,9 proc. postów umieszczonych w mediach społecznościowych Koalicji Obywatelskiej.

Istotne jest słowo „jakakolwiek”, ponieważ każdy post przydzielałem wyłącznie do jednej grupy. Tusk mi świadkiem, że starałem się to robić tak, żeby wynik grupy trzeciej był możliwe jak najwyższy. A więc, jeśli krótki film informujący o tym, że Koalicja Obywatelska zamierza zbudować żłobek w każdej gminie, zawierał informację o tym, jak mało żłobków buduje obecny rząd, to i tak uznawałem go za post programowy. Oznacza to, że liberalna opozycja ponad jedenaście razy częściej mówi o tym, jaki PiS jest zły niż o własnych pomysłach na lepiej urządzony kraj. Jedenaście razy.

Jednak od suchych liczb gorsze były moje wrażenia. Dawno nie czułem się tak zmęczony jak po kilku godzinach spędzonych z mediami społecznościowymi Platformy Obywatelskiej. Zarówno pozytywny, jak i negatywny przekaz budowany jest na wyjątkowo topornej propagandzie. Codzienny post z uśmiechniętym Tuskiem i informacją „Do zwycięstwa zostało X dni!” sprawia wrażenie, jakby osoby prowadzące media społecznościowe Koalicji Obywatelskiej żyły w innym świecie. I może tak właśnie jest, bo jedyne sondaże, które tam znajdziemy, to te, w których poparcie liberalnej opozycji rośnie. Z tego powodu zresztą od dawna żaden sondaż nie był publikowany poza… badaniem potencjału wyborczego partii politycznych, z którego oczywiście wynika, że potencjał Koalicji Obywatelskiej jest największy.

Jeszcze bardziej toporny jest przekaz dotyczący rządu. Ach, czego tam nie ma! Katastrofa klimatyczna – winny PiS. Inflacja – winny PiS. Bakterie legionelli – winny PiS (naprawdę – poświęcono temu trzy posty z rzędu!). Żadnej głębszej refleksji, lokalne problemy mieszają się z globalnymi, a doraźne wypadki z systemowymi zaniedbaniami. I za to wszystko w pełni odpowiada obecny rząd. Na każdym kroku towarzyszą nam wykrzywione twarze Ziobry, Czarnka i oczywiście Kaczyńskiego.

Tuskowym poputczikiem albo Kaczyńskiego sprzedawczykiem – wolne media według fanatyków PO

Świetnie pamiętam czasy, gdy Platforma Obywatelska (wtedy rządząca) śmiała się z Prawa i Sprawiedliwości (wtedy opozycyjnego), że zaklina rzeczywistość, a winą za wszystko obarcza Tuska. Teraz przecieram oczy ze zdumienia.

Media społecznościowe Donalda Tuska ułatwiły mi zadanie. Nie musiałem w ogóle tworzyć trzeciej grupy, tej programowej, bo nie znalazłem ani jednego (!) posta, który można byłoby do niej zakwalifikować. Na Twitterze przeważają treści związane z tym, że PiS jest zły (71,4 proc.), natomiast na Instagramie te z gorącym zapewnieniem, że PO idzie PO zwycięstwo (58,8 proc.). Sprawdźcie sami – lider opozycji przez miesiąc kampanii nie umieścił w swoim mediach społecznościowych ani jednej treści związanej z programem dla kraju!

Donald Tusk w internecie przez ostatni miesiąc prezentuje się nieznośnie infantylnie. 8 sierpnia zaczął od „Października piętnastego, pogonimy Kaczyńskiego!”, a później było już tylko gorzej. W tym czasie aż w pięciu postach Tuska znajdują się wnuki i wnuczki. Jak gdyby ktoś powiedział liderowi Koalicji Obywatelskiej: „Słuchaj, Donek, elektorat lubi dzieci, bo widać, że masz rodzinę, jesteś wrażliwy, opiekuńczy. Użyj tego! I pamiętaj, że Kaczor takiego zdjęcia wrzucić nie może. To jest twoja przewaga!”. Donald Tusk wrzuca więc dziecko za dzieckiem, a do tego pisze o „niekochających i niepotrafiących kochać”.

Ale prawdziwy krindż dopiero przed nami. Ostatnio Tusk napisał na Twitterze: „W pojedynku z pytonem życzę bambikowi powodzenia”. Nawiązał w ten sposób do własnego żartu sprzed kilku tygodni, z którego najwyraźniej wciąż jest bardzo dumny. Dwa dni później były przewodniczący Rady Europejskiej opublikował własne zdjęcie z młodości, na którym pracuje jako robotnik wysokościowy, z komentarzem: „Co ty Mateusz wiesz o ocieplaniu budynków”.

Warto zatrzymać się przy tym wpisie. Rządząca partia ogłasza program Przyjazne Osiedle, który jest związany z podniesieniem standardu mieszkania w blokach z wielkiej płyty. Prawo i Sprawiedliwość poświęca temu sporo miejsca w swoich kanałach, także w mediach społecznościowych najważniejszych polityków i polityczek, między innymi Mateusza Morawieckiego. Co na to robi lider opozycji? Może merytorycznie krytykuje program, który dotyczy ośmiu milionów osób? Albo proponuje własne pomysły? Nie. Wrzuca swoje zdjęcie z parafrazą tekstu Bogusia Lindy. He, he, he. Chyba nic lepiej nie podsumowuje tego, w jak dramatycznym położeniu się znaleźliśmy z taką opozycją.

Lasota: Śmiej się i tańcz na pohybel dziadocenowi

Dwa lata temu Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadziło badanie dotyczące wyborczych motywacji polskiego społeczeństwa. W przypadku Koalicji Obywatelskiej badani najczęściej wskazywali, że jest to największa opozycyjna formacja; innymi ważnymi przesłankami było to, że Koalicja Obywatelska „odpowiada politycznie” oraz „gwarantuje powrót do normalności, ratuje Polskę”. Tylko niespełna 5 proc. osób głosujących na Koalicję Obywatelską jako motywację swojego poparcia wskazało, że to ugrupowanie ma dobry program.

Zakładam, że ktoś, kto odpowiada za kampanię liberalnej opozycji, zapoznał się z wynikami tego badania i doszedł do wniosku, że w takim razie należy jeszcze bardziej podkreślić to, jak bardzo nienawidzi się Prawa i Sprawiedliwości – w końcu właśnie to jest główną motywacją tych, którzy na KO głosują, a nie jakieś bzdurne programy.

Problem w tym, że jest całkowicie odwrotnie. Badania społeczne należy umieszczać w szerszym kontekście, starając się zrozumieć tych, którzy biorą w nich udział, a nie tylko bezmyślnie patrząc na liczby. W tym przypadku kontekstem mogą być inne badania, chociażby niedawny sondaż Ipsos dla OKO.press i Tok FM, który pokazał, że Polki i Polacy oczekują programów, a przynajmniej pomysłów: 77 proc. pytanych osób wskazało, że partie polityczne podczas kampanii powinny wskazywać, jakie cele stawiają sobie na przyszłość, a tylko 12 proc. wymaga od polityków i polityczek krytykowania i demaskowania przeciwników.

Wnioski płynące z obu tych badań fatalnie świadczą o tym, jak postrzegana jest Koalicja Obywatelska. Wysoki wynik antypisowskiej motywacji oznacza, że jej wyborcy i wyborczynie po prostu nie potrafią odnaleźć bardziej przekonującego powodu – i nic w tym dziwnego.

Oto najbardziej toksyczne elementy nadwiślańskiej rywalizacji politycznej

 

Pewnie wiele osób czytających ten tekst przy różnych okazjach głosowało lub będzie głosować na Platformę lub Koalicję Obywatelską. Jak to uzasadniacie? Motywacja oparta na tym, że KO jest przeciwieństwem Prawa i Sprawiedliwości, jest oczywista. Jednak to, że jest wskazywana najczęściej, w żadnym razie nie oznacza, że wyborcy i wyborczynie nie oczekują czegoś więcej. Jest odwrotnie. Nic dziwnego, że według badań większość społeczeństwa uważa, że opozycja nie jest gotowa na przejęcie władzy.

Pisałem o tym wiele razy, ale napiszę raz jeszcze: wybory wygrywa się opowieścią. Ale nie ciągnącą się od niemal dwudziestu lat i potwornie nudną baśnią o dobrym Tusku i złym Kaczyńskim, tylko historią, która zaciekawi tych, którzy 15 października pójdą do lokali wyborczych.

Jeżeli programowa niemrawość Koalicji Obywatelskiej wynika z tego, że ktoś zbadał, że wyborcy i wyborczynie nie czytają programów politycznych, to być może tak jest, ale to nie oznacza, że nie trzeba mieć programu – rozumianego jako przekaz, czyli to, o czym się w kampanii opowiada. Bo o ile programy polityczne rzeczywiście czyta niewiele osób, to odbiorcami wyborczej narracji są wszyscy.

Osiem lat temu Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory dzięki Programowi Rodzina 500+ właśnie dlatego, że potrafiło o nim mówić. Wtedy też nikt nie czytał programów. Starałem się znaleźć w mediach społecznościowych Koalicji Obywatelskiej coś, co mogłoby być tegoroczną opowieścią, ale zamiast tego zalała mnie fala shitcontentu: nieśmiesznych memów i topornej propagandy.

O wypaleniu elit

czytaj także

O wypaleniu elit

Antoni Porayski-Pomsta

 

Apogeum żenady nadeszło w ostatnich dniach, gdy Koalicja Obywatelska stworzyła generator memów z Jarosławem Kaczyńskim, który zresztą po kilkunastu godzinach usunęła. Tymczasem na kontach Prawa i Sprawiedliwości znalazłem informacje o bonie szkolnym, „lokalnej półce” i wspomnianym wcześniej Przyjaznym Osiedlu.

Do wyborów został nieco ponad miesiąc. W sobotę w Tarnowie odbędzie się konwencja Koalicji Obywatelskiej pod hasłem „100 konkretów na 100 dni”. To naprawdę ostatnia szansa, żeby zmienić przekaz, inaczej jesienią Prawo i Sprawiedliwość ponownie wygra wybory. A liberalna opozycja przez kolejne cztery lata będzie mogła wrzucać te same posty o strasznym Kaczyńskim.

**
Jan Radomski – socjolog, doktorant na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, naukowo zajmuje się oporem, przede wszystkim pojęciem „strajku” w dyskursie, a także narracjami dotyczącymi systemów społeczno-ekonomicznych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij