Niewielka organizacja rodziców z Poznania w kilka lat zdobyła poparcie, dzięki któremu złożyła w sejmie obywatelski projekt ustawy znoszący powszechny obowiązek szczepień. W sejmie co prawda przegrali, ale nie kończą swojej batalii. Kto im sprzyja? Kto z politycznych sojuszników ich porzucił? I kto broni w Polsce powszechnego obowiązku szczepień?
„Chcesz zarobić łatwe pieniądze? Zdobyć sławę? Zostać guru? Nie dostałeś się na studia medyczne? Nie masz za grosz moralności?” – czytam na stronie Antyszczepionkowcy.biz.
Pieniądze zawsze spoko. Sława? Czemu nie? Guru może niekoniecznie, ale na studia medyczne rzeczywiście się nie dostałem. Co prawda nie próbowałem, ale fakt faktem, że się nie dostałem. Z moralnością to się jeszcze zobaczy.
Czytam dalej: „Antyszczepionkowcy.biz w prosty i przyjemny sposób nauczą Cię, jak zrealizować swoje cele, jednocześnie rozwiązując problem przeludnienia!”.
Na dole strony adres kontaktowy i podpis: „Wrocław, 2019”. Napisałem wiadomość, wsiadłem w pociąg. Na ulicach właśnie grała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, jeszcze pełna zapału i radości, nieświadoma tragedii, która miała wydarzyć się wieczorem.
Po zmierzchu dotarłem do Wrocławia. Zapukałem do kwatery głównej „antyszczepionkowców”. Drzwi bronił Mięśniak.
Jak wywołać epidemię?
Kuba jest programistą, Aleksandra lekarką, a Mięśniak to ich pies, buldog. Przeczytali niedawno o sobie, że stosują metody CIA. – Widzisz, jakie mamy tutaj CIA. Całą grę zaprojektowaliśmy we dwójkę w naszym mieszkaniu, a piękne wzory na kartach przygotowała nasza znajoma graficzka – śmieje się Kuba.
Antyszczepionkowcy.biz to gra karciana dla 2–4 osób. Na razie dostępna jedynie w wersji prototypowej. Twórcy dopracowują jej zasady i zbierają pieniądze, żeby sfinansować produkcję pudełkowych egzemplarzy. Wersja do samodzielnego druku będzie dostępna bezpłatnie na ich stronie. Po zapisaniu się na newsletter można już teraz ściągnąć prototyp.
Kuba i Aleksandra uważają, że szczepienia ochronne to jedno z największych osiągnięć współczesnej cywilizacji. Naturalnie są gorącymi zwolennikami utrzymania obowiązkowych szczepień, a tzw. ruchy antyszczepionkowe stanowią według nich poważne zagrożenie epidemiologiczne. – Nie uważamy, że jak ktoś nie szczepi swoich dzieci, to jest złą osobą. Rodzice obawiają się, pytają, mają wątpliwości. Naszą grą nie chcemy wyśmiewać ich obaw, raczej opowiedzieć o ludziach, którzy szkodzą i czerpią z tego wymierne korzyści – zaznaczają na początku Kuba i Aleksandra. Mięśniak poszczekuje z aprobatą.
Tyle wstępu. Karty na stół. Kuba i Aleksandra wyciągają pudełko z najnowszą wersją gry. Znajdziemy w nim sto kart w foliowych opakowaniach. Dzielą się na kilka kategorii. Najważniejsze z nich, obiekt pożądania graczy, to karty z ustawami. „Zniesienie obowiązku szczepień” jest wśród nich najbardziej wartościowa, daje aż 9 punktów, a grę wygrywa ten, kto pierwszy zdobędzie ich 10.
– Wcielamy się w antyszczepionkowców, więc celem w grze jest zdobycie władzy i pieniędzy – tłumaczy Kuba. Władza to karty z ustawami, pieniądze to karty z produktami: „Zestaw ekofusów do lewatywy” wart jest dwa punkty, tyle samo co „E-learningowy kurs powiększania biustu hipnozą”. W talii są również karty akcji, wpływów i specjalne karty wyznawców, gdzie znajdziemy „trenera rozwoju osobistego” i „znanego wróżbitę z tv”.
Oprócz kart, które będziemy zaraz ciągnęli po kolei z kupki, na stole leży „Globalny wskaźnik odporności” – infografika pokazuje wartości graniczne, które gwarantują ochronę przed epidemiami. Jeśli odsetek osób zaszczepionych przeciwko odrze spadnie poniżej 95%, tracimy odporność i grozi nam epidemia (zarówno w prawdziwym życiu, jak i w grze). Wyciągnięcie karty z odrą w grze kończy turę, w życiu może grozić nawet śmiercią.
– Informacje, które wpisaliśmy na wskaźniku, bazują na oficjalnych danych Światowej Organizacji Zdrowia – dodaje Aleksandra.
Kuba sprawdza jeszcze przed pierwszym rozdaniem, jak idzie licytacja prototypu gry na charytatywnej aukcji WOŚP. Skończy się za dwa tygodnie, a kwota ze sprzedaży zasili konto orkiestry. – Zaczęło się od złotówki. Od 9.00 rano urosło do 445 złotych, więc jest nieźle – cieszą się „Antyszczepionkowcy”. To rzeczywiście dobry wynik, licytujący nie są gotowi zapłacić tyle nawet za Telekamerę Anny Seniuk.
Pierwsza tura. Aleksandra wyciąga kartę z różyczką. Na początku gry odsetek zaszczepionych wynosi 99%, więc jedna karta jeszcze nie kończy się dla niej zgonem. Druga karta: też różyczka. Zgon. Następny jest Kuba, później ja. Po dziesięciu minutach rzeczywiście zależy mi już tylko na władzy i pieniądzach. Kolekcjonuję karty z wyznawcami, kupuję produkty, zbieram karty, które pozwolą mi kupić antyszczepionkowe ustawy. Po godzinie wygrywa Aleksandra. Wspólnie udało nam się wywołać epidemie odry, krztuśca i błonicy. Gdybyśmy grali dłużej, to groziłaby nam jeszcze różyczka i świnka.
Aleksandra pracuje w szpitalu uniwersyteckim i pisze doktorat. Kuba codziennie pracuje nad programistycznymi zleceniami. Grą zajmują się po godzinach.
Kuba: – Zrobiliśmy ją, bo już nie mogliśmy słuchać dłużej tych insynuacji, że szczepionki to jest jakiś spisek lekarzy napędzany przez wielkie koncerny farmaceutyczne.
Aleksandra: – Chcemy naszą satyryczną grą rzucić światło na interesy antyszczepionkowców. Przecież zniechęcając do szczepień i medycyny, zarabiają pieniądze i zdobywają władzę.
Na kartach gry „Antyszczepionkowcy.biz” nie znajdziemy nazwisk czołowych działaczy ruchu antyszczepionkowego. Choć Aleksandra i Kuba inspirowali się rzeczywistością, to scenariusz rozgrywki jest produktem ich wyobraźni. Grę można zawsze przerwać, a od chorób wywoływanych kartami nie wylądujemy w szpitalu.
W Polsce wciąż nie mamy do czynienia z epidemią żadnej z chorób zakaźnych wymienionych w grze, chociaż jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko zniesienia obowiązku szczepień jak pod koniec zeszłego roku. Niewielka organizacja zaniepokojonych rodziców z Poznania w kilka lat zdobyła poparcie, dzięki któremu złożyła w sejmie obywatelski projekt ustawy z ponad 100 tysiącami podpisów. W sejmie co prawda przegrali, ale nie kończą swojej batalii. Kto im sprzyja? Kto z politycznych sojuszników ich porzucił? I kto broni w Polsce powszechnego obowiązku szczepień?
Piątka w wyborach
– Paradoksalnie w naszym kraju mamy coraz mniej wolności – mówi kobieta w beżowym żakiecie, z charakterystyczną, równo przyciętą grzywką. – Ja, Justyna Socha, poznanianka, kandydatka do sejmu, chcę mieć i wyegzekwować pięć podstawowych praw.
Jest październik 2015, trwa kampania wyborcza do parlamentu. Socha mówi w swoim spocie o prawie obywateli do decydowania o własnym kraju, zdrowiu własnym i dzieci, o prawie do edukacji i rzetelnego wymiaru sprawiedliwości. – Chodzi o prawo do życia w kraju, gdzie celem jest nasze dobro, a nie zysk międzynarodowych korporacji. Głosujcie na piątkę z listy Kukiz’15 – kończy Socha.
Udało jej się przekonać 1660 wyborców. Za mało, żeby zasiąść w ławach parlamentarnych. Trzy lata po przegranych wyborach przemawiała jednak z mównicy sejmowej do sali pełnej posłów i posłanek. Liczyła, że przekona ich do zniesienia obowiązku szczepień.
Szczepionki w sejmie
W wyborach w 2015 nie startowała jako postać zupełnie anonimowa, chociaż rozpoznawalna była raczej lokalnie, dzięki happeningom i ulicznym demonstracjom. „Jestem liderką Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach «STOP NOP», matką czwórki dzieci. Zawodowo pracuję jako agent ubezpieczeniowy” – pisała w zaproszeniu na spotkanie wyborcze.
Wegetarianka, propagatorka karmienia piersią i idei kooperatyw spożywczych, felietonistka w „Warszawskiej Gazecie”. Dlaczego poświęciła szczepieniom tyle uwagi? „Zajęłam się działalnością społeczną, gdy u mojego szczepionego dziecka wystąpiły powikłania poszczepienne, a system zdrowia i państwa nie udzielił mi wsparcia” – odpowiada w kampanijnej ulotce.
Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP” zostało zarejestrowane w 2011 roku. Najstarszy film na Facebooku stowarzyszenia ma siedem lat. Kilka osób w centrum Poznania przekonuje na nim dziennikarzy i przechodniów, że szczepienia nie powinny być wykonywane bez zgody rodziców. Socha tłumaczy, czym są niepożądane odczyny poszczepienne. – Od łagodnych typu zaczerwienienia po trwałe uszkodzenia fizyczne i umysłowe, a nawet śmierć – mówi liderka „STOP NOP”.
STOP NOP – PIKIETA W SPRAWIE SZCZEPIEŃ 21.04.2012
21.04.2012 r. w pierwszy dzień Europejskiego Tygodnia Szczepień w Poznaniu odbyła się pikieta pod hasłem PEŁNEJ INFORMACJI I WOLNOŚCI WYBORU SZCZEPIEŃ. Wzięły w niej udział zarówno osoby, które doświadczyły czym są powikłania poszczepienne, jak i te, które doświadczyły przymusu.
Posted by Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP on Thursday, October 11, 2012
W 2012 roku jeszcze nic nie wskazuje na to, że za kilka lat wyrośnie z tego ruch zdolny zebrać 120 tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem ustawy.
Socha szuka politycznych sojuszy już w kampanii wyborczej we wrześniu 2015 roku. Występuje na konferencji prasowej z Patrykiem Jakim, wtedy posłem Zjednoczonej Prawicy. – Zmuszanie rodzica do tak wrażliwej kwestii jak szczepienia, tam, gdzie to dotyczy bezpieczeństwa dziecka, kiedy rodzic nie chce przeprowadzić tego szczepienia, jest absolutnie nadużyciem polskiego państwa i z tym nadużyciem chcemy walczyć – mówi poseł Jaki.
W kolejnej kadencji sejmu ruch „STOP NOP” ma już kilku rzeczników swojej sprawy z mandatem poselskim. Na początku stycznia 2016 roku powstaje Parlamentarny Zespół ds. Bezpieczeństwa Programu Szczepień Ochronnych Dzieci i Dorosłych. Tworzą go wyłącznie posłowie, którzy dostali się do sejmu z list Kukiz’15. Z czasem ciepło o rodzicach odmawiających szczepień wypowiadają się pojedynczy posłowie PiS.
Parlamentarny zespół spotyka się co kilka miesięcy. W 2016 roku odbyły się cztery spotkania, rok później dwa, w 2018 tylko jedno posiedzenie. W 2019 roku zespół spotkał się raz, żeby wysłuchać Christophera Exleya, brytyjskiego chemika z Uniwersytetu w Keele. – Istnieje możliwość, że u bardzo niewielkiej podgrupy osób aluminium jest połączone z autyzmem. I część z tego aluminium może pochodzić ze szczepionek – mówi Exley w swoim wykładzie. W marcu 2019 grupa duńskich naukowców opublikowała badania przeprowadzone na ogromnej próbie ponad 650 tysięcy dzieci. Raport z badań zamyka jednoznaczny wniosek: szczepienia na odrę, świnkę i różyczkę nie powodują autyzmu.
Z regulaminu zespołu parlamentarnego: „Zespół został powołany w celu przeprowadzenia audytu i ewentualnego stworzenia nowych podstaw prawnych w dziedzinie obowiązkowych i dobrowolnych szczepień ochronnych”. Posiedzenia w budynku sejmu legitymizują skutecznie działalność Sochy i jej stowarzyszenia. Wiatr coraz mocniej wieje w antyszczepionkowe żagle. Kiedy parlamentarny zespół organizuje kolejne posiedzenia, media donoszą o wzroście zachorowań na odrę. Spoglądając zaledwie kilka lat wstecz, rzeczywiście można zobaczyć wyraźny wzrost liczby chorych, ale prawdziwy skok ma się dopiero wydarzyć.
Co widać w liczbach?
Sytuację w Polsce monitoruje Państwowy Zakład Higieny – zlicza zachorowania na odrę i inne choroby zakaźne, a dane publikuje w corocznym biuletynie. Na stronie PZH dostępne są statystyki od 1999 roku. Do 2009 roku liczba chorych waha się od kilkunastu do 133 zarejestrowanych przypadków rocznie. W całym 2010 roku stwierdzonych zostaje tylko 13 przypadków, ale przez następnych kilka lat liczba zachorowań znowu systematycznie rośnie. Jednak dopiero w roku 2018 PZH odnotuje radykalny wzrost – aż 339 przypadków. Statystyki z zaledwie dwóch miesięcy obecnego roku są jeszcze bardziej niepokojące. Tylko w styczniu i lutym PZH zarejestrował 314 chorych.
czytaj także
Czy to efekt działania ruchów antyszczepionkowych? – Wpływ na liczbę chorych ma wiele czynników. Odmawianie szczepień na pewno nie zwiększa odporności na odrę – komentuje Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego. – Ale istotnym czynnikiem może być tutaj również trwająca epidemia odry na Ukrainie.
Nie wiemy również, jaki jest dokładny poziom odporności polskiego społeczeństwa na odrę. – Twarde dane dotyczące odsetka odpornych na odrę w całej populacji właściwie są niedostępne ani w PZH, ani w żadnej innej instytucji – potwierdza Iwona Paradowska-Stankiewicz z Państwowego Zakładu Higieny.
Wiemy jednak, że odsetek zaszczepionych dzieci spada. Te urodzone między 1998 a 2007 rokiem były szczepione niemal wszystkie (99,8%). Trzynaście lat później, w 2016 roku, odsetek dzieci niezaszczepionych przeciwko odrze urósł z 0,2% do 6%. W liczbach bezwzględnych to dziesiątki tysięcy rodziców, którzy na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat postanowili odmówić obowiązkowych szczepień.
Epidemia odry w Ukrainie nie rozpoczęła się z dnia na dzień. Jeszcze w 2008 roku nic nie wskazywało, że już za kilka lat dane płynące z Kijowa mówić będą o kilkudziesięciu tysiącach chorych na odrę. Odsetek zaszczepionych dzieci był w 2008 roku na podobnie wysokim poziomie (94%) co w Polsce. Rok później spadł do 75%, a w 2010 zaszczepionych zostało 56% dzieci.
Do dramatycznego spadku doszło z powodu śmierci 17-latka. Chłopak miał umrzeć po przyjęciu szczepionki na odrę, świnkę i różyczkę. Sprawa została nagłośniona w mediach i poważnie nadszarpnęła zaufanie do szczepień. Na prośbę ukraińskiego rządu do Kijowa przyjechała specjalna delegacja ONZ, żeby zbadać przypadek 17-latka. W oświadczeniu opublikowanym na stronie Światowej Organizacji Zdrowia czytamy: „Zespół stwierdził, że nie ma żadnych dowodów, które pozwoliłyby sądzić, że przyczyną śmierci chłopca było szczepienie”.
Zapewnienia WHO tylko nieznacznie odbudowały zaufanie do szczepień. Ukraina w 2014 roku zajęta była skutkami rewolucji na Majdanie i konfliktem zbrojnym w Donbasie. Nie pomogło to zwiększyć odsetka zaszczepionych.
W 2016 roku zaledwie 42% nowo narodzonych dzieci w ukraińskich szpitalach przyjęło szczepionkę. Dwa lata później Ukraina zszokowała świat liczbą zarejestrowanych pacjentów chorych na odrę – do końca 2018 roku doliczono się ich ponad 53 tysiące. – Głównym powodem występowania ognisk odry jest niewystarczające szczepienie – komentowała Katrina Kretsinger, ekspertka Światowej Organizacji Zdrowia, w rozmowie z magazynem „Science”.
„Porwanie” w Białogardzie
W 2017 roku mało kto w Polsce przejmuje się raczkującą epidemią za wschodnią granicą. Przez kilka dni września ogólnokrajowe media żyją sprawą noworodka z Białogardu. Rodzice zaraz po porodzie nie zgadzają się na szczepienie dziecka i podanie mu witaminy K. To standardowa procedura. Witamina K ma zapobiec krwotokom, które mogłyby doprowadzić nawet do śmierci noworodka. Lekarze zawiadamiają sąd rodzinny, który niemal natychmiastowo ogranicza rodzicom prawa rodzicielskie. Dzień po narodzinach dziecka nie ma już w szpitalu. Rodzice wyciągają je z sali i wychodzą. Ukrywają się przed policją.
Media w całej Polsce piszą o „porwaniu” noworodka. – Obowiązkowe szczepienia to praktyki totalitarne wobec rodzin – tak drugiego dnia poszukiwań Justyna Socha komentuje sprawę dla portalu Radia Maryja. Występuje w mediach i broni decyzji rodziców. Po pięciu dniach sąd uchyla rodzicom kuratora. Wracają do domu.
Justyna Socha Fundacja STOP NOP Białogard – protest pod Sądem
Posted by Wojciech Bożemski on Tuesday, September 19, 2017
Pół roku później, w styczniu 2018 roku, Sąd Rejonowy w Białogardzie orzeknie: „Nie ma podstaw do ograniczenia praw rodzicielskich parze, która wbrew lekarzom dzień po narodzinach zabrała córkę do domu”.
Socha ogłasza sukces. A kilka miesięcy później kolejny.
Ustawa
W kwietniu 2018 roku marszałek sejmu rejestruje komitet obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej firmowany przez „STOP NOP”. „Projekt ustawy o zmianie ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi ma na celu likwidację obowiązku szczepień ochronnych” – piszą w pierwszym zdaniu uzasadnienia autorzy. Aktywiści „STOP NOP” mają trzy miesiące na zebranie stu tysięcy podpisów. Nie są już grupką kilkunastu zaniepokojonych rodziców z poznańskiej demonstracji w 2012 roku, udaje im się zebrać podpisy od 120 tysięcy osób.
3 października 2018. – Pani marszałek, Wysoka Izbo, posłanki i posłowie! – rozpoczyna swoje wystąpienie Socha. Trzy lata wcześniej nie udało jej się zdobyć poselskiego mandatu, teraz stoi na sejmowej mównicy i referuje obywatelski projekt ustawy.
„Mówili, odpuście. Mówili, i tak wam odrzucą. Mówili, nie macie szans. Mylili się. Wiara i miłość przenosi góry!” – pisze w triumfalnym poście Socha dzień po głosowaniu w sejmie. Za skierowaniem projektu do dalszych prac głosowało 252 posłów (PiS, Kukiz’15, WiS, posłowie niezrzeszeni), przeciw 158 (PO, Nowoczesna, PSL i UED). Projekt ustawy przechodzi do pracy w połączonych komisjach: zdrowia oraz rodziny, polityki senioralnej i społecznej.
Wczoraj miałem przyjemność i koszmar zarazem uczestniczenia w debacie dotyczącej zasadności przymusu szczepień oraz…
Opublikowany przez Dominik Peh Środa, 16 września 2015
PiS obiecywało w kampanii wyborczej w 2015 roku, że nie będzie odrzucało obywatelskich projektów w pierwszym czytaniu. Zrobiło wyjątek dla projektu liberalizującego prawo aborcyjne „Ratujmy kobiety”, ale w przypadku szczepień zagłosowało za skierowaniem projektu do dalszych prac.
Na tym etapie życzliwość Prawa i Sprawiedliwości dla „STOP NOP” się kończy. Socha nie może liczyć nawet na jednego ze swoich pierwszych politycznych patronów, Patryka Jakiego.
czytaj także
Kiedy projekt dyskutowany jest na komisji, Jaki jeździ po Warszawie, rozdaje jabłka i zabiega o głosy mieszkańców w zbliżających się wyborach na prezydenta stolicy. Media wyciągają Jakiemu wypowiedzi o szczepieniach. Skojarzenie z ruchem podważającym autorytet nauki i medycyny nie przysporzyłoby mu głosów w Warszawie. – Ja już mówiłem wielokrotnie, że jeżeli zostanę prezydentem miasta stołecznego Warszawy, to będę promował szczepienia i będę również przeznaczał środki z budżetu miasta na prewencyjne szczepienia – zapewniał Jaki trzy tygodnie przed wyborami.
Ministrowie z PiS również jednoznacznie wypowiadają się o szczepieniach. – Koniecznie trzeba utrzymać obowiązek szczepień – mówi minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, w rozmowie z Programem Pierwszym Polskiego Radia. Minister zdrowia, Łukasz Szumowski, w RMF FM również krytycznie odnosi się do projektu „STOP NOP”: – Szczepienia są obowiązkowe w Polsce od wielu lat, dzięki temu nie mamy takich chorób, jak były kiedyś.
Komisje negatywnie opiniują projekt i przekazują pod głosowanie w sejmie. Socha i „STOP NOP” przegrywają w drugim głosowaniu. 354 posłów głosuje za odrzuceniem projektu, 16 wstrzymuje się od głosu, przeciw odrzuceniu podnosi ręce 10. Po miażdżącej opinii ministrów, sejmowych komisji i Biura Analiz Sejmowych z działaczami „STOP NOP” pozostali tylko najbliżsi sojusznicy.
Wszyscy posłowie i posłanki, którzy głosowali za zniesieniem obowiązku szczepień, weszli do sejmu w 2015 roku z list Kukiz’15. Dzisiaj większość z nich opuściła swoje macierzyste ugrupowanie i pozostaje posłami niezależnymi. Jedna z posłanek głosujących za przyjęciem ustawy, Anna Maria Siarkowska, należy dziś do PiS.
Posted by Oskar Szyba on Monday, October 12, 2015
Najbardziej rozpoznawalne postaci wśród parlamentarnych sojuszników „STOP NOP” to przedsiębiorca Marek Jakubiak i nacjonalista Robert Winnicki. „Jako parlamentarzysta związany jest z ruchem antyszczepionkowym” – czytamy w nocie biograficznej Winnickiego na stronie Konfederacji. [Winnicki po kilku dniach zredagował opis i usunął cytowany fragment – przyp. red.]. Lider Ruchu Narodowego z dumą pisał, że jest „antyszczepionkowcem” – to o tyle dziwne, że w lipcu 2018 roku Justyna Socha żądała od Faktów TVN sprostowania za użycie wobec niej właśnie tego określenia. „Informujemy, że przygotowany projekt nie przewiduje likwidacji szczepień, stąd niezrozumiałe jest nazywanie autorów projektu antyszczepionkowcami” – pisała na Facebooku.
Ukryte terapie na tajnych grupach
Sejmowa batalia o zniesienie obowiązku szczepień zakończyła się dla Justyny Sochy porażką. „STOP NOP” działa jednak dalej. Wykorzystuje ostatnie miesiące obecnej kadencji, żeby sprowadzić do sejmu zagranicznych badaczy, którzy przekonują, że istnieje związek między aluminium obecnym w szczepionkach i autyzmem. Działania Sochy ośmieliły również dziesiątki tysięcy ludzi, którzy codziennie publikują na portalach społecznościowych sensacyjne posty mające podważyć zaufanie do szczepionek i lekarzy.
czytaj także
Fejsbukowe wpisy na stronie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach «STOP NOP» śledzi dzisiaj 123 tysiące ludzi, w grupie dla sympatyków stowarzyszenia jest ich 56 tysięcy, Justyna Socha zebrała grupę 22 tysięcy obserwujących. Antyszczepionkowy Facebook to jednak nie tylko Socha i „STOP NOP”.
Przez kilka miesięcy śledziłem wpisy na grupie „Jerzy Zięba – najlepsza grupa poparcia «Razem czynimy DOBRO»”. Dzisiaj jest tam ponad 74 tysiące członków. Administratorzy piszą, że „grupa powstała w trosce o życie i zdrowie Pana Jerzego Zięby, który jest nieustannie prześladowany przez wysłanników lobby farmaceutycznych. Pan Jerzy [jest] zastraszany przez BIG Farmę, z powodu jego głębokiej wiedzy w kwestii naturalnego i skutecznego leczenia chorób przewlekłych”.
Jerzy Zięba cieszy się ogromną popularnością wśród osób sprzeciwiających się obowiązkowym szczepieniom. Na początku lat 80. skończył studia magisterskie na Wydziale Maszyn Górniczych i Hutniczych krakowskiej AGH. Wyjechał do Niemiec, a później do Australii, gdzie skończył kurs z hipnozy. W 2003 roku wrócił do Polski.
Na swoim profilu na Facebooku zgromadził 276 tysięcy obserwujących. W książce Ukryte terapie przekonuje, że medycyna konwencjonalna jest nieskuteczna, a lekarze ukrywają przed pacjentami te terapie, które rzeczywiście działają. Prowadzi również sklep internetowy Visanto. Oferuje tam m.in. kapsułki z kiszonej kapusty i buraka (95 złotych za 60 kapsułek). Na stronie sklepu można kupić również „strukturyzator wody” (2500 zł) – urządzenie, które ma „przywrócić wodzie utraconą pamięć magnetyczną”.
W wielogodzinnych odezwach publikowanych na Facebooku Zięba opowiada m.in. o szkodliwości szczepień i sieci wi-fi. W swojej bestsellerowej książce pisze, że dzięki hipnozie biust kobiety może urosnąć „po 12 tygodniach nawet około 12 cm w obwodzie”. Przedsiębiorca nie ma medycznego wykształcenia i był wielokrotnie krytykowany przez środowisko medyczne (m.in. prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, Macieja Hamankiewicza) i akademickie.
Kiedy dodawałem się do grupy zwolenników Zięby, jeszcze można było ją wyszukać na Facebooku, teraz jest tajna. Codziennie można tam przeczytać o barwnikach spożywczych, które wywołują raka, oraz obejrzeć odezwy Jerzego Zięby przeklejane z jego profilu. Członkowie grupy leczą się w komentarzach z grypy i nowotworów – na grypę płukanie ust olejem, na nowotwór jajnika dieta ketogenna. Znajdziemy tam również prześmiewcze i agresywne komentarze pod adresem lekarzy zwalczających ruch antyszczepionkowy.
czytaj także
Post sprzed kilku dni. Marta wrzuca zdjęcia doktora Dawida Ciemięgi. W niecałą dobę pojawia się 158 komentarzy [pisownia oryginalna – przyp. red.]. Barbara: „POWIEM JEDNO: BALABYM SIE NAWET ZWIERZATA LECZYC U PANA”. Dariusz: „(l)epiej niech się zajmie ptakami a najlepiej swoim hehe”. Łukasz: „Zboczeniec”. Agnieszka zachęca resztę grupy, żeby przenieśli się z komentarzami na profil lekarza: „[…] pro szczepy wylewaja tam swoje pomyje wiec warto zeby komentarze byly urozmaicone”. Zaraz po apelu Agnieszki podobne komentarze pojawiają się na stronie lekarza.
To nie pierwszy raz, kiedy Ciemięga musi odpierać atak antyszczepionkowców. Rok temu po pierwszej takiej akcji zgłosił najaktywniejszych hejterów do prokuratury.
Prokuratura? Proszę przyjechać po antyszczepionkowców
Umówiłem się na rozmowę z Dawidem Ciemięgą pod koniec stycznia. Mieszka w Tychach. Pracuje w publicznym szpitalu, ale przyjmuje też rodziców i dzieci w prywatnym gabinecie pediatrycznym. Po pracy prowadzi bloga na Facebooku. Średnio raz na tydzień publikuje dłuższy wpis. Cierpliwie tłumaczy, dlaczego lewatywa nie pomaga na katar, wyjaśnia, czy stawianie baniek ma sens, i odpowiada na pytania czytelników o skuteczność rosołu i alkoholu przy leczeniu przeziębienia. Jego wpisy śledzi dzisiaj 23 tysiące osób.
Posted by Lekarz Dawid Ciemięga on Friday, November 10, 2017
Spotykam się z nim w kawiarni niedaleko stadionu GKS-u Tychy. Przyjeżdża prosto ze szpitalnego dyżuru. Oczy zmęczone po 24-godzinnej zmianie. Nie marnuje czasu i od razu zabiera się do opowiadania.
9 lutego 2018 roku Ciemięga publikuje post o tzw. aferze lodówkowej. Cztery dni wcześniej „Dziennik Gazeta Prawna” alarmuje: „Setki pacjentów dostały wadliwą szczepionkę. Lekarze wiedzieli, że wstrzykują niepełnowartościowy produkt”. Wątpliwości co do skuteczności i bezpieczeństwa szczepionek wywołała informacja o brakach w dostawie prądu do lodówek, w których przechowywane miały być szczepionki. Kontrole inspektorów farmaceutycznych miały wykazać, że tysiące dawek powinno zostać zutylizowanych ze względu na niewłaściwe przechowywanie. „Są dowody na to, że lekarze szczepili, wiedząc już, że specyfik należy zniszczyć” – piszą dziennikarze „DGP”.
Na antyszczepionkowych fanpage’ach wrze. Doniesienia o wadliwych szczepionkach mają być koronnym dowodem na spisek lekarzy, którzy wstrzykują noworodkom truciznę. Główny Inspektorat Farmaceutyczny i Ministerstwo Zdrowia uspokajają na konferencji prasowej, że szczepionki są bezpieczne dla dzieci, nawet jeśli nie były odpowiednio przechowywane.
czytaj także
Ciemięga śledzi te doniesienia, a pacjenci piszą do niego z wątpliwościami. Wieczorem siada przy komputerze i pisze: „Nie ma spisku. Nie ma afery. A ludzie, którzy rozsyłają tego typu informacje, zwyczajnie krzywdzą innych rodziców, siejąc strach i zaczynając masową histerię […]”. W sześciu punktach tłumaczy, że nawet jeśli lodówki były wyłączone przez kilka godzin, to nie doprowadziło to do zepsucia szczepionek. Wpis kończy słowami: „W nowym sezonie Z Archiwum X motyw przewodni mówi, że w szczepionkach zawarte jest DNA obcych, a szczepienia prowadzą do ludobójstwa. Mam wrażenie, że wiele osób chyba za bardzo się wczuło. […] Spokojnego piątku życzę Wam :)”.
Afera czypionkowa!"Podano setkom dzieci wadliwe szczepionki!""Skandal! Lekarze świadomie aplikowali dzieciom wadliwy…
Posted by Lekarz Dawid Ciemięga on Friday, February 9, 2018
Na następny spokojny piątek musi poczekać kilka tygodni.
– Miałem prawdziwy najazd antyszczepionkowców na swoją stronę – opowiada Ciemięga w kawiarni niedaleko Szpitala Miejskiego w Tychach. – Dziesiątki wiadomości. O tym, że w szczepionkach są abortowane płody, rtęć, nawet „pałeczki autyzmu”. Gdyby mi ktoś wcześniej powiedział, że takie rzeczy ludzie wypisują, nie uwierzyłbym. Z głupotą trzeba walczyć, więc odpowiadałem w komentarzach.
To tylko nakręciło przeciwników Ciemięgi. Internetowa awantura szybko eskalowała. – Zrobili memy z moimi zdjęciami. Dowiedziałem się, że biorę pieniądze od firm farmaceutycznych, to już są pomówienia – zaznacza pediatra. Kolejna fala hejtu: wyzwiska. – „Morderca”, „Mengele”, takie rzeczy dostawałem.
To nie koniec. Facebookowa strona „Lekarz Dawid Ciemięga” jest również internetową wizytówką prywatnej praktyki pediatrycznej lekarza z Tych. Rodzice małych pacjentów pediatry wystawiali mu oceny po wizytach i dodawali komentarze. – Miałem tam pięć gwiazdek. Antyszczepionkowcy masowo ruszyli pisać recenzje. „Zły lekarz”, „skorumpowany” i obniżali moją ocenę.
Ciemięga wyłącza system recenzji i czuje gniew. – Wkurzyłem się. Pracuję na swoją opinię od ponad sześciu lat. Angażuję się w pracę maksymalnie, chcę ją wykonywać najlepiej, jak potrafię, i widzę, że moi prawdziwi pacjenci oceniają ją wzorowo – mówi lekarz.
Widać, że choć minął rok, nieprzyjemne wspomnienia wciąż są żywe. – Fejkowe konta zarejestrowane na drugim końcu Polski to jedna rzecz. Ale kampania przeciwko mnie przeniosła się na tyskie forum dla rodziców. Ludzie, którzy nigdy nie byli w moim gabinecie, pisali, że jestem złym lekarzem – mówi z żalem Ciemięga. – Dlatego skierowałem sprawę na drogi prawne.
Ciemięga rezygnuje z dyżurów na luty i marzec. Odwołuje prywatne plany. Wieczory spędza na zabezpieczaniu materiału dowodowego. Chce, żeby prokuratura miała wszystkie screeny nienawistnych komentarzy i oszczerstw pod adresem pediatry. Pierwsze trzy tygodnie po publikacji wpisu o tzw. aferze lodówkowej to najcięższy okres. – Z początku to były dziesiątki wpisów, później tysiące. Psychicznie to jest trudne do wytrzymania. Żona mnie oczywiście wspierała, ale namawiała, żebym się za to nie zabierał i nie wchodził na drogę prawną – wspomina dzisiaj Ciemięga.
W kwietniu zgłasza się do niego Izba Lekarska. Oferuje finansowe wsparcie. – Powiedzieli, że pokryją koszty adwokata. Do dzisiejszego dnia nie otrzymałem tych pieniędzy – mówi ze smutkiem Ciemięga. – Czego nauczył mnie ten rok? Żeby liczyć przede wszystkim na siebie. Ale dostałem też mnóstwo wsparcia. Porozumienie Rezydentów [Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy – przyp. red.] wstawiło się za mną. Wsparcie rodziców moich pacjentów też było dla mnie bardzo ważne.
Pierwsza wizyta Ciemięgi w prokuraturze nie skończyła się dla lekarza pomyślnie. Przyszedł do budynku Prokuratury Rejonowej w Tychach z wydrukowanymi screenami z Facebooka. Chciał zgłosić przestępstwo zniesławienia (artykuł 212 kodeksu karnego). – Zostałem wyśmiany – mówi wprost. Dwa tygodnie później wrócił z mediami. Prokuratura przyjęła zgłoszenie. – Zrobiłem, co w mojej mocy, żeby namierzyć ludzi, którzy byli najaktywniejsi w tej nagonce. Wybrałem siedem osób. Do prokuratury przyniosłem wszystkie dane, które udało mi się zebrać. – mówi Ciemięga.
Kilka dni przed naszym spotkaniem w tyskiej kawiarni sąd w Poznaniu wydał wyrok w podobnej sprawie o zniesławienie. Doktor Paweł Grzesiowski pozwał Justynę Sochę, liderkę ruchu „STOP NOP”. Jego nazwisko znalazło się w petycji „Stop lobbystom koncernów farmaceutycznych w administracji publicznej”, którą Socha wysłała do premiera RP i opublikowała w internecie. Grzesiowski poczuł się poniżony określeniem „lobbysta koncernów farmaceutycznych”. Od Sochy domagał się wpłaty 10 tysięcy nawiązki na rzecz jednego z warszawskich szpitali oraz pokrycia kosztów sądowych.
Sąd skazał Sochę na karę grzywny w wysokości 2 tysięcy złotych i zobowiązał ją do realizacji żądań Grzesiowskiego. Po wyjściu z sali sądowej Socha obiecywała działaczom „STOP NOP”, że odwoła się od wyroku.
Ptaki
Miesiąc po naszym spotkaniu w Tychach policja wezwała Dawida Ciemięgę na przesłuchanie. Policjanci nie pytali tym razem o hejterskie wpisy na stronie pediatry. Byli za to zainteresowani relacjami, które łączą go z… ptakami.
Jerzy Zięba, autor Ukrytych terapii, poinformował prokuraturę, że doktor Ciemięga ma styczność z ptakami i może przenosić na dzieci bakterie, wirusy i grzyby. Policjanci sprawdzali, czy w przychodni nie doszło do narażenia zdrowia dzieci. Zięba domaga się w listach przesłanych do tyskich szpitali „natychmiastowego zabronienia [Dawidowi Ciemiędze] wejścia na teren szpitala do momentu zakończenia postępowania prokuratorskiego”.
„Musiałem dziś kilka wizyt z pacjentami odwołać, zwolnić się z pracy, żeby iść na to przesłuchanie, ale miny policjantów były, muszę przyznać, bezcenne i to wszystko wynagrodziły” – napisał w fejsbukowym poście Ciemięga. Do wpisu dodał zdjęcie. Leży na nim w towarzystwie kilkunastu papug. Od ponad 10 lat zajmuje się pomaganiem rannym ptakom. Chwali się, że ma na koncie „ponad 130 uratowanych skrzydlatych istnień”.
Ptaki mnie dotykały i co mi zrobisz Zięba ?A tak na serio, choć nie – to nie da rady być na serio…Dziś zostałem…
Posted by Lekarz Dawid Ciemięga on Tuesday, February 19, 2019
W komentarzach pod wpisem głosy poparcia przetkane są wulgarnymi atakami. Ciemięga postanowił ułatwić pracę policji i wyjaśnić, jak wyglądają obecnie jego relacje ze zwierzętami: „Od pewnego czasu zajmuje się głównie wielorybami, mam z nimi większą styczność niż z ptakami, co robię już też zawodowo. Więc jak coś, to proszę mnie podać do prokuratury o roznoszenie chorób odwielorybowych, a nie odptasich”.
Epilog
Aleksandra i Kuba uruchomili kampanię crowdfundingową swojej gry karcianej 16 marca. Planowali zebrać 10 tysięcy złotych, zebrali już ponad 100 tysięcy. Kampania ciągle trwa.
Justyna Socha przekonuje na Facebooku, że „szczepionki powodują zapalenie mózgu” i zagrzewa swoich zwolenników do dalszej walki o zniesienie obowiązkowych szczepień. „Przed nami kolejne wyzwania. Płyniemy dalej na fali” – napisała 26 lutego.
Jerzy Zięba dalej publikuje swoje odezwy. W sklepie internetowym sprzedaje „podróżną solniczkę kieszonkową” za 39 złotych.
Dawid Ciemięga zapowiedział, że postanowił założyć własną organizację, która „będzie walczyć z pseudonauką, oszustami, fake newsami i antyszczepionkową propagandą”.
Jak antyszczepionkowa gorączka wyniosła włoskich populistów do władzy