Trwa piąty tydzień strajku w Solarisie. Zarząd czeka, aż pracownicy zobaczą zerowe wypłaty i zgodzą się na wszystko. Ale wokół strajkujących zaczyna powstawać coraz szerszy ruch solidarnościowy. Zrzutkę promują artyści, wsparcie obiecuje też AGROunia.
„Cześć! Jak się macie? Mam do was prośbę o wsparcie załogi zakładów Solaris, która wbrew wszystkiemu i wszystkim od kilku tygodni strajkuje. Niestety obowiązuje u nas mało zabawna zasada: kto strajkuje, ten nie je. Strajkujący nie dostaną wynagrodzenia. Pomóżmy im! Pokażmy, że nie są w tym sami! Dzięki!” − tak na FB napisał Maciej Stuhr, linkując zrzutkę dla strajkujących, a jego post zaszerowała między innymi Krystyna Janda.
Agnieszka Holland napisała: „Załoga fabryki Solaris walczy o jak najbardziej im się należące podwyżki. Zarząd firmy robi wszystko, by zdusić ten strajk, nastraszyć, zagłodzić, odciąć informacje i wsparcie zewnętrzne. Już nie tylko działania władz przypominają najgorsze czasy PRL-u, ale i prywatni przedsiębiorcy zdają się czerpać z najgorszych wzorców. Okażmy pracownikom Solaris naszą solidarność, pomóżmy im wygrać!” − również zachęcając do zrzutki.
Strajkuje załoga w Solarisie. „100 milionów dla firmy, 270 zł brutto dla pracowniczek”
czytaj także
− Próbujemy stworzyć sojusz między środowiskami inteligenckimi, twórczymi i pracowniczymi − mówi nam Piotr Ikonowicz, który zaangażował się w budowanie tego sojuszu. − Zbliża się koniec miesiąca, rodziny strajkujących muszą mieć z czego żyć. Dlatego ta zbiórka jest tak ważna. Strajk poparła Agnieszka Holland, osobiście namówiłem Macieja Stuhra, a także mojego serdecznego przyjaciela Olgierda Łukaszewicza. Również Monika Strzępka wspiera strajkujących.
Monika Strzępka, nowa dyrektorka Teatru Dramatycznego, w rozmowie z Piotrem Ikonowiczem mówi, że strajk pracowników Solarisa imponuje jej, bo wie, jakim wysiłkiem jest zorganizowanie w Polsce strajku.
„Jestem z państwem. Jako osoba zajmująca się kulturą w Polsce powinnam powiedzieć jeszcze dziesięć zdań, które zaczynają się od przepraszam. Po 1989 roku my, ludzie kultury, artyści, artystki, całkowicie zapomnieliśmy o swoich społecznych powinnościach. To jest grzech” − mówi Strzępka i przypomina spektakl Był sobie Andrzej Andrzej Andrzej i Andrzej w teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu, zrobiony z Pawłem Demirskim o tym, jak elity i artystyczny establishment stanęły w jednym szeregu z Balcerowiczem i zdradziły swoje społeczne powinności.
Za dni strajku w styczniu zapłacą pracownikom i pracowniczkom związki zawodowe. Jednak zbliża się już koniec kolejnego miesiąca strajku, a potrzeby są ogromne. Dlatego zrzutka na strajkujących jest tak ważna.
− Każde udostępnienie zrzutki przez znaną osobę to kolejne tysiące złotych, choć w większości to drobne wpłaty, najczęściej do 100 zł − mówi Grzegorz Ilnicki z OPZZ. − To bardzo ważne, bo potrzeby są ogromne. Zarząd chce „zagłodzić” załogę. Chce, żeby załoga zobaczyła zero na koncie za luty i zrozumiała, że jak nie wróci do pracy pierwszego marca, to popadnie w długi, nie spłaci kredytów. To ma być kara za strajk i jednocześnie jedyna strategia zarządu na rozwiązanie impasu negocjacyjnego.
Konieczny: Chodzi o to, żeby zarząd Solarisa siadł do stołu i rozmawiał z pracownikami
czytaj także
We środę w Warszawie odbędzie się wiec AGROunii, na który wybiera się delegacja strajkujących z Solarisa. Później rolnicy mają pojawić się pod Poznaniem.
− AGROunia wyciąga rękę. Oni poza tym, że teraz założyli partię, zaczynali jako związek zawodowy rolników, podobnie jak wcześniej Samoobrona − mówi Piotr Ikonowicz. − AGROunia ma w swoim programie rozwój i wsparcie związków zawodowych. To próba zawarcia jakiegoś przymierza między miastem a wsią. To moim zdaniem dobry pomysł. Pytanie, co z tego wyniknie, czy gest Kłodziejczaka przełoży się na solidarność szerszych kręgów ludzi zatrudnionych w rolnictwie.
Strajk w Solarisie trwa już piąty tydzień. Pracownicy walczą o podwyżki: 800 zł dla każdego, niezależnie od stanowiska. Argumentują, że inflacja obniża ich realne wynagrodzenie, a firmę stać na podwyżki, bo odnosi sukcesy, sprzedaje pojazdy w całej Europie i podniosła niedawno pensje menadżerom.
Michał Kołodziejczak, lider protestujących rolników: Jesteśmy na łasce monopoli
czytaj także
Negocjacje kuleją
Pracownicy Solarisa negocjowali podwyżki od dawna. Jesienią rozpoczęli spór zbiorowy.
− 800 zł, których domaga się załoga, to w rzeczywistości 400 zł za ten rok i 400 zł za 2021, kiedy nie było podwyżek − przypomina Grzegorz Ilnicki. − To oczekiwanie wyższe niż budżet, który firma założyła, jednak jest to kwota, na którą firmę stać.
W toku negocjacji były brane pod uwagę propozycje kompromisowe, które mieściły się w ramach budżetu firmy. Zarząd je jednak odrzucił, zdecydował o podwyżkach, na których najbardziej skorzystała kadra menadżerska.
Mediatorem został były prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, ale jego postawa jest zaskakująca. Strajkujący zrzeszeni w Konfederacji Pracy zaprosili do czteroosobowej grupy negocjatorów Piotra Ikonowicza, jednak Dudkiewicz nie zgodził się na jego obecność w rozmowach, argumentując, że to „upolityczni” konflikt.
Wojciech Jasiński, przewodniczący związku OPZZ w Solarisie Związek Zawodowy OPZZ Konfederacja Pracy, nie kryje oburzenia. − Władze spółki nie zgodziły się na obecność Piotra Ikonowicza, ku mojemu zdumieniu to samo stanowisko przyjął Rafał Dudkiewicz, który prowadzi mediacje. A wcześniej zaakceptował przecież warunki negocjacyjne: czyli zakład w Bolechowie jako miejsce negocjacji i dowolnie przez nas wybrany skład grupy negocjującej. To cywilizacyjny standard, który zarząd spółki podważył, a Dudkiewicz na to przystał.
W związku z tym Konfederacja Pracy odmówiła podjęcia negocjacji, na spotkanie z zarządem poszła tylko grupa negocjatorów ze strony Solidarności.
− Przyniosła wiadomość, że robią sobie jaja, i proponują 50 zł − mówi Piotr Ikonowicz. − Obawiali się mojego udziału, bo po pierwsze na niejednym strajku już negocjowałem, po drugie bali się, że mój udział jeszcze bardziej nagłośni tę sprawę. A oni woleliby wygasić po cichu. Jednak już fakt, że nie zgodzili się na mój udział w negocjacjach, odbił się głośnym echem w mediach, więc chyba im nie wyszło.
Kolejny sukces pracowników w prywatnej firmie: „Można się przeciwstawić korporacyjnym rządom”
czytaj także
Produkcja stoi, czas leci
Postawa zarządu, który długo nie chciał w ogóle usiąść do rozmów, a potem zaproponował podwyżkę w wysokości 50 zł, wzmacnia bojowe nastroje w załodze.
− Spawacze, elektrycy, brygadziści nie dostają nic więcej wedle tej nowej propozycji − mówi Ilnicki. − Większość załogi strajkuje, normalna produkcja się nie odbywa. Jest po stronie załogi poczucie, że propozycje zarządu mają charakter upokarzający. Ludzie nie chcą się zgodzić nie tylko na niskie płace, ale i na upokorzenie.
Firma podtrzymuje fikcję, że działa, bo przed strajkiem stało już kilka autobusów niemal gotowych, którym brakowało finalnego wykończenia, na przykład zamontowanej gaśnicy. Sprowadzono też pracowników z Ukrainy, którzy według strajkujących pracują po kilkanaście godzin na dobę, ale autobus trzeba umieć wyprodukować. Jakość tej pracy jest nisko poniżej standardów Solarisa. Tutaj doświadczenie i umiejętności to cechy, których nie da się łatwo zastąpić.
− Firma nie produkuje autobusów w zwykłym trybie, nie wysyła ich poza halę, a jeśli jakiś wychodzi, to na pewno wróci, bo ma wady, zrobiony jest niezgodnie ze sztuką. To, co się teraz w halach produkuje, jest tak niskiej jakości, że będzie musiało wrócić. Strajkujący pracownicy z długim stażem wiedzą, że po zakończeniu strajku to oni będą musieli te autobusy poprawiać − mówi Ilnicki i dodaje, że nawet ci pracownicy, którzy nie podjęli strajku, pod koniec swojej zmiany, zamiast pracować, siedzą w autobusie i patrzą w sufit, bo nie mają co robić. Żeby wyprodukować autobus, potrzebny jest cały zespół fachowców.
Związkowcy, łączcie się! Wielki sukces największego strajku od lat
czytaj także
− Rynek pracownika to mit − mówi Piotr Ikonowicz. − W pewnych zawodach jest deficyt rąk do pracy. Wtedy firmy konkurują jakoś tam płacami. Ale cena siły roboczej nie rośnie, płace nie rosną, a producenci i tak zwiększają ceny swoich produktów. Czyli zyski rosną kosztem płac pracowniczych. Jeśli nie będzie strajków, to firmy będą miały relatywnie coraz tańszą siłę roboczą właśnie z powodu inflacji. Zapomnieliśmy o tym, że w Polsce jest 5 milionów robotników fabrycznych, a to nie jest mało. Liczymy, że po zwycięskim strajku w Parocu uda się także Solarisowi i że ta fala zacznie się rozchodzić. I będzie to wiatrem w żagle dla lewicy, no bo kto inny może się ustawić koło strajkującego zakładu? Konfederacja? Hołownia? Platforma? Chociaż słyszałem już nawet kilka głosów w środowisku Platformy mówiących pozytywnie o tym strajku − kończy Ikonowicz.
Zrzutkę na strajkujących nadal można zasilać.