Kraj

Erbel: Elba musi zostać!

W 2002 roku władze Nowego Jorku  sprzedały skłotersom kamienicę za jednego dolara. W ten sposób uznały wartość C-Squatu. Dla władz Warszawy skłoty to miejsca niebezpieczne. Tekst Joanny Erbel.

W ostatni piątek, 16 marca 2012, na teren warszawskiego skłotu Elba, mieszczącego się przy ul. Elbląskiej 9/11, wkroczyli ochroniarze w asyście policji. Po kilku godzinach walk udało się obronić skłot, ale tylko na tydzień. Piątkowa eksmisja zaskoczyła mieszkanki i mieszkańców Elbąskiej. Właściciel terenu wiedział o ich istnieniu i działalności, skłotersi byli z nim w kontakcie, podkreśla kolektyw Elba. Dlaczego więc nagle pojawiła się firma ochroniarska i zaczęła wyrzucać ludzi z budynku? 


Elba to niezależne centrum kultury działające na Żoliborzu od 2004 roku. Mieści się w opuszczonych od lat budynkach, których właścicielem jest firma Stora Enso. Jak każdy zamieszkiwany pustostan, budynki zostały wyposażone przez nowych mieszkańców w meble i inne potrzebne do życia codziennego sprzęty. Na terenie skłotu stoi budynek mieszkalny, punkt naprawy rowerów i „freeshop”, w którym można wymieniać różne rzeczy. Odbywają się tam regularnie spotkania i koncerty. Na Elbie rozmawia się w trzech językach, bo połowa mieszkańców nie pochodzi z Polski. Chociaż warunki są surowe, kolektyw dba o to, żeby było ciepło, czysto i przytulnie. Na Elbie mogą się spotykać ludzie, których potrzeb kulturalnych nie zaspokajają inne instytucje. To jedna z niewielu demokratycznych przestrzeni w stolicy – skłot z założenia jest przestrzenią otwartą na innych. Każdy może tu przyjść ze swoją inicjatywą, problemem, włączyć się w działania. Nie trzeba mieć pieniędzy, żeby uczestniczyć w imprezach na Elbie – wszystkie są bezpłatne. W podobny sposób, również w prywatnym budynku, przy ul. Wilczej 30, działa skłot Syrena, animując Śródmieście Warszawy.


W świetle prawa sytuacja Elby jest jasna. Własność prywatna została zamieszkana bez umowy. Jeśli właściciel chce znowu nią rozporządzać, obecni lokatorzy powinni się przenieść. Tyle że o działalności kolektywu Elba właściciel wiedział od lat i nie zgłaszał sprzeciwu. Obecność mieszkańców była wręcz korzystna, bo gwarantowała, że nieruchomości na tym terenie nie zostaną zniszczone, a ich metalowe części wywiezione na złom. A jednak nie dostali oni czasu na wyprowadzkę, potraktowano ich siłą. 


Firmie ochroniarskiej Skrzecz, która pojawiła się na Elbie w piątek, nie towarzyszył komornik ani przedstawiciel właściciela terenu, ochroniarze nie mieli żadnych dokumentów potwierdzających własność. Była za to policja, która dołączyła do szturmu ochroniarzy na budynek – miała pilnować, żeby nikomu nic się stało. Jednak udział policji w tego typu działaniach nie jest standardową procedurą. Pokazuje to, jak mylnie władze miasta rozumieją swoje obowiązki wobec mieszkanek i mieszkańców. Zamiast mediować między mieszkańcami skłotu a właścicielem terenu, zamiast szukać rozwiązania, które pogodzi osoby korzystające z działalności niezależnego centrum kultury i właściciela terenu, miasto stanęło po jednej stronie – po stronie własności prywatnej i kapitału, a nie mniej zamożnych osób. Na ochronę własności prywatnej nie mogą jednak liczyć osoby mniej uprzywilejowane – w czasie piątkowej akcji policja brała udział w niszczeniu własności mieszkanek i mieszkańców skłotu. Tak samo na ochronę nie mogą liczyć mieszkanki i mieszkańcy zreprywatyzowanych kamienic.


Chociaż piątkowa demonstracja w obronie skłotu była pokojowa, pojawiły się polewaczki i zbrojne oddziały prewencji. Jak w przypadku społecznego otwarcia baru "Prasowego": osoby, które jedynie próbowały uspołecznić pustostan, zostały potraktowane jak niebezpieczni bandyci. Zresztą wprost mówiła o tym prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Walz, która właśnie w piątek, podczas konferencji na otwarciu Centrum Bezpieczeństwa, stwierdziła, że takie miejsca są bardzo niebezpieczne i że na skłocie w Wawrze był już pożar: „Lokatorzy tam piją, palą papierosy i od tego robi się pożar. Muszą ingerować służby porządkowe”. Jako alternatywę zaproponowała miejsca w noclegowni. Tego typu analogia nie była uzasadniona, zwłaszcza że na Elbie nigdy nie było pożarów, a w salach, w których odbywają się imprezy, nie można palić. Kolektyw Elba zamierza odpowiedzieć pani prezydent happeningiem. Odbędzie się on w poniedziałek 19 marca o godz. 17:00 w noclegowni Emaus przy ul. Stawki 27.


Tego typu wypowiedzi pokazują, że władze Warszawy zupełnie nie rozumieją, czym jest kultura alternatywna i jakie są potrzeby tych mieszkanek i mieszkańców miasta, którzy nie chodzą do stosunkowo drogich klubokawiarni czy klubów, bo nie chcą albo po prostu nie mogą. Władze nie rozumieją, że nie wszystkie organizacje chcą się włączyć w system grantowy, który może by uprawomocnił ich działania, ale też od tych władz uzależnił. Nie rozumieją, że kulturę tworzą nie tylko zarejestrowane i sformalizowane podmioty. Elba i podobne przestrzenie nie pasują do wizji uładzonego miasta, którą lansują władze Warszawy.


Warto pamiętać, że Elba to nie tylko przestrzeń tworzenia alternatywnej kultury, ale również przestrzeń mieszkalna – alternatywa wobec kredytów mieszkaniowych albo mieszkań na wynajem zbyt drogich dla osoby zarabiającej poniżej średniej krajowej, o niedostępnych w praktycznie mieszkaniach socjalnych i komunalnych już nie wspominając. Likwidacji Elby oznacza, że kilka mieszkających na stałe tam osób zostało wyrzucone na bruk.


Od władz miasta można by oczekiwać, że będą chronić i wspierać takie miejsca jak Elba. Co prawda nie jest to elegancka dzielnica biznesowa ani reprezentacyjny pasaż, ale czy miasto jest tylko dla osób zamożnych? Czy nie oczekujemy od władz, że będą wpierać również inne inicjatywy, zwłaszcza tańsze i oddolne? Podczas konferencji prasowej, która odbyła się w niedzielę 18 marca mieszkańcy/mieszkanki i twórcy/twórczynie Elby oraz zaproszony radny m.st. Warszawy – Krystian Legierski wspierający Elbę, podkreślali, że jako mieszkańcy tego miasta czują się upoważnieni do kreowania własnego otoczenia, a „skłot Elba jest otwartą społecznością działającą na zasadach demokratycznych, oddolnych, na zasadach kooperacji a nie konkurencji”.


W poniedziałek 19 marca odbędą się negocjacje Elby z właścicielem terenu. W tej chwili kolektyw Elba nie chce mówić o alternatywnych miejscach, w które mógłby się przenieść. Pewne jest jednak, że na spokojną wyprowadzkę umożliwiającą zabranie całego dobytku skłotersi będą potrzebowali więcej czasu niż zaoferowany im tydzień. Na piątek (23 marca) planowana jest demonstracja  w obronie Elby.


Czego możemy oczekiwać od władz miasta? Teoretycznie sprawa Elbląskiej 9/11 dotyczy kolektywu i właściciela prywatnej działki, więc miasto nie jest stroną. Jednak stało się nią w momencie interwencji policji i straży miejskiej podczas nielegalnego wejścia firmy ochroniarskiej. Mamy więc prawo jako mieszkańcy miasta żądać wyjaśnień.


Tak jak w 2002 władze Nowego Jorku uznały wartość C-Squatu i sprzedały skłotersom kamienicę za jednego dolara. W ten sposób uznały kulturotwórczy charakter skłotu. W Warszawie pustych lokali jest wiele. W samym Śródmieściu – ponad siedemset. Stoją puste i niszczeją, a przecież mogłyby służyć jako alternatywne centra kultury i/albo być również rozwiązaniem problemów mieszkaniowych wielu osób. Bo wbrew przekonaniom Hanny Gronkiewicz-Walz miejsce alternatywnej kultury i ludzi, których nie stać na kredyt nie jest w noclegowniach. 


Jeśli Warszawa ma być miastem nie tylko dla bogatych – Elba musi zostać! 

 

{gallery}fotorelacje/elba_konferencja_prasowa_18032012{/gallery}

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij