Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Chcemy edukacji seksualnej!

Nie wiem jak wy, ale ja już mam trochę dosyć opowieści o tym, że jakiś kolejny znajomy nie umiał założyć sobie kondoma.

„Rodzice sprzeciwiają się seksualizacji dzieci w szkołach”, grzmiał niedawno propagujący miłość bliźniego „Gość Niedzielny”. A 16 października projekt „Stop pedofilii” − w praktyce proponujący 3 lata więzienia za przekazywanie wiedzy o seksualności człowieka − przeszedł do dalszych prac sejmowych. Środowiska narodowo-katolickie za nic mają zachętę Franciszka do wprowadzenia edukacji seksualnej, lekceważą też to, co mają na ten temat do powiedzenia młodzi ludzie, których sprawa dotyczy.

Zboczenie w szkołach?

Kiedy prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał deklarację LGBT+, od prawa do lewa rozgorzała dyskusja. Przy czym największą burzę wywołał punkt karty dotyczący wprowadzenia do szkół edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej zgodnej ze standardami WHO. Czyli tej samej organizacji, której zawdzięczamy chociażby wprowadzenie masowych szczepień. A, przepraszam, zapomniałem, że są tacy, którzy dzieci nie chcą ani edukować, ani szczepić. W katastrofę klimatyczną też nie wierzą.

Czytaj takżeDzieciaki nie mają podstawowej wiedzy. Ich zdrowie jest rozgrywane politycznie [rozmowa]Izabela Desperak

W dodatku okazało się, że bijący na alarm „obrońcy dzieci”, czytając zalecenia WHO, wykazują się brakiem umiejętności rozumienia tekstu – lub po prostu manipulują.

Nie zauważyli na przykład, że tak ich przerażająca „masturbacja w okresie wczesnego dzieciństwa”, w której doszukiwali się nauki masturbacji nieletnich, znajduje się w kolumnie „informacje”, która zawiera po prostu fakty, o których warto z dzieckiem rozmawiać. Z kolei w „akceptacji różnych orientacji seksualnych i tożsamości” doszukano się przymuszania do zmiany orientacji.

Ale nie tylko te manipulacje możemy znaleźć na stronie „Stop pedofilii”. Można tam na przykład przeczytać, że „zgodnie z najnowszymi uzupełnieniami i poradnikami do wdrażania «Standardów», pochodzącymi z 2018 roku, «edukatorzy» seksualni zamierzają położyć nacisk na to, aby uczyć dzieci wyrażania zgody na seks”, a edukatorzy zrównani są z deprawatorami.

Taki sposób interpretacji kwestii akceptacji, zaufania, szacunku, zdobywania wiedzy stosownie do wiedzy dowodzi złych intencji.

Czytaj takżeDeklaracja LGBT+ to gwarancja bezpieczeństwa [rozmowa]Marta Knaś

Wszystkiemu zaś miał być winien, nazywany przez dumnych polskich internautów „komuchem” czy „zboczeńcem”, Rafał Trzaskowski, wraz z całym masońsko-nie wiadomo jakim lobby.

Wudeżety

Zajęcia, w czasie których omawiane są kwestie związane z dorastaniem i seksualnością, od lat mają miejsce w polskich szkołach. Ja uczyłem się według programu opracowanego przez Teresę Król Wędrując ku dorosłości. W podręczniku można było znaleźć różne stwierdzenia, które najlepiej dowodzą, jak potrzebne są standardy, takie jak te przyjęte przez WHO. W programie były też jednak rozmowy o orientacjach seksualnych, tożsamości płciowej, tolerancji dla osób nieheteronormatywnych.

Uczniowie i uczennice uczyli się nie tylko o płci kulturowej, ale także i o tym, jak zbudować dojrzały związek, jak się komunikować z partnerką czy partnerem. Wielu dorosłym ta wiedza może wydawać się oczywista, niewymagająca nauki – dla nas jednak jest to coś, czego wielu z nas nie potrafi. Sam musiałem się tego uczyć „na sobie”, co jest dosyć trudne – zwłaszcza bez wsparcia, pokierowania.

Czytaj takżeAnja Rubik wyręcza ministerstwo edukacjiNina Olszewska

W programie Teresy Król za mało miejsca poświęcono naszej – także ważnej – sferze seksualnej. Jednego jestem pewny: gdyby w ostatnich latach sumiennie przeprowadzano choćby nawet te lekcje WDŻ, mogłoby to mieć bardzo dobry wpływ społeczny. To w końcu nie tylko nauczanie o dojrzałym związku, ale także o poznawaniu swojej seksualności, antykoncepcji czy też o tym, że „satysfakcje seksualne kobiet i mężczyzn” się różnią, a seks nie jest tylko odegraniem pornola. Może lepsze by to było i od lekcji religii, na których w gimnazjum przekonywano nas, że kobieta jest współodpowiedzialna za dokonany na niej gwałt?

Jednak „na lekcje WDŻ często nie ma czasu, prowadziłam je tylko na zastępstwach” − mówi mi Dorota Kalenik, nauczycielka lekcji WDŻ w warszawskim liceum Czackiego. Te lekcje traktuje się jako przerywnik, zastępstwo – i przez to też wielu uczniów nie podchodzi do nich poważnie.

Czytaj takżeRozmawiajmy z dziećmi o seksualności od najmłodszych latOlga Wróbel

Bardzo archaiczne jest także dzielenie klasy przy niektórych tematach na grupy płciowe… Czy naprawdę w wieku szesnastu lat dalej mamy wstydzić się rozmawiać ze sobą np. o antykoncepcji? To co, później o antykoncepcji mam rozmawiać z kolegą, a moja dziewczyna z koleżanką? Czy może raczej to zainteresowane strony powinny umieć poruszyć ten temat? Tego też trzeba się nauczyć, a bardzo rzadko mówi się o nich w odpowiedni sposób w domu, na co wskazują badania grupy „Ponton” z 2011 roku.

Chcemy wiedzieć więcej

Na kilku licealnych grupach na FB przeprowadziłem krótką ankietę, na którą odpowiedziało 460 moich rówieśników z różnych warszawskich szkół. Większość z nich mieści się w przedziale wiekowym 16–18 lat, czyli praktycznie w wieku inicjacji seksualnej.

Na ogólnikowe pytanie, czy taka edukacja „w ogóle ma sens”, blisko 70% odpowiedziało, że ma – i takie zajęcia rzeczywiście coś wnoszą. Niżej oceniana jest forma prowadzenia zajęć (WDŻ) ­− blisko 55% ocenia lekcje raczej negatywnie.

Czytaj takżeHomofobia zabija po cichuCecylia Jakubczak

Czasem jako uzasadnienie negatywnej odpowiedzi pojawiało się stwierdzenie, że „rekomendacje Światowej Organizacji Zdrowia są ogólnodostępne i przyprawiają o gęsią skórkę. Skompromitowana organizacja, jaką jest WHO, pogrąża się w oczach opinii publicznej jeszcze bardziej”.

Mimo pojedynczych głosów tego typu ponad 60% nastolatków zgadza się ze standardami Światowej Organizacji Zdrowia, a jedynie 14% uważa planowane lekcje edukacji seksualnej za propagowanie jakichś poglądów politycznych czy ideologii.

Jedynie 10% uważa, że nie potrzebujemy żadnej edukacji na temat dojrzewania i seksualności.

A około 40% woli uczyć się o tym w szkole niż w domu.

Tylko 50% zapisałoby się na takie lekcje, gdyby były dobrowolne – ale możliwe, że i ja bym zrobił podobnie, bo w natłoku zajęć trudno znaleźć czasem spokojne popołudnie.

Czy to oznacza więc, że nastolatki pragną być „seksualizowane”?

„Dobrze przeprowadzona edukacja seksualna pozwala człowiekowi świadomie decydować o swoim życiu płciowym, a do pewnego stopnia także związkowym i rodzinnym. Zabija mity i szkodliwe przekonania, wreszcie buduje zdrową atmosferę, w której seks jest traktowany przez partnerów w normalny sposób, a nie jako narzędzie do produkowania dzieci albo przykry obowiązek − mówi anonimowy respondent mojej ankiety − ponadto dzięki takiej edukacji ludzie każdej płci mogą lepiej zrozumieć swoje potrzeby i wiedzieć, jak na nie reagować lub jak je zaspokajać”.

Oczywiście pojawiają się też inne opinie. Już na FB spotykałem się z reakcjami (pisownia oryginalna): „nie ma co wypelniać zadnych ankiet szkoła ma uczyc nie demoralizować ma przekazywać wartości pozytywne jak byc dobrym ucziwym człowiekiem kierować sie dobrem w swoim zyciu opierajac sie na wartościach pozytywych”.

Czytaj takżeKatolicka organizacja „walczy z pedofilią”, szerząc pseudonaukęMarcin Napiórkowski

„Dla mnie problemem jest jednak to, że w XXI wieku zadajemy sobie w ogóle pytanie, czy ta edukacja seksualna ma w ogóle zostać wprowadzona − mówi mi Julka, koleżanka z klasy. − Najbardziej mnie wkurza, że wprowadzanie takich lekcji nazywa się seksualizacją dzieci, bo seksualizacja polega właśnie na tym, że o wszystkim na ten temat dowiadujemy się z internetu, gdzie jest tego po prostu pełno. I tak, chodziłabym na takie lekcje”.

Nauczcie nas dojrzałości

Seks, naszą cielesność, pokazują ciągle reklamy, książki, filmy, internet. Tylko że nie taki, jaki być powinien – czy większość panów wie w ogóle, jak działa organizm kobiety? Żeby nie tylko facetom było dobrze?

Jeżeli chcecie, szanowni dorośli, żeby młodzież się w tym wszystkim nie pogubiła i umiała normalnie podchodzić do swojej seksualności, bronić swoich granic czy tworzyć zdrowy związek – dajcie im możliwość nauki. Bo nie wiem jak wy, ale ja już mam trochę dosyć opowieści o ciążowych wpadkach czy o tym, że jakiś kolejny znajomy nie umiał założyć sobie kondoma. Albo tłumaczenia, że wyciągnięcie członka „w ostatniej chwili” wcale nie zawsze „zadziała” i nie zapobiegnie ciąży…

Dlatego proszę, i mówię to jako nastolatek − chcemy edukacji seksualnej!

16.10.2019. Protest pod Sejmem przeciw projektowi „Stop pedofilii”. Fot. Jakub Szafrański.