Teraz będziemy w smażonych przez marszałka Hołownię relacjach z Sejmu przyglądać się pracy opiekuńczej. Okaże się, że trzeba zatrudnić opiekunkę, może zamówić catering, sprzątanie przed, po i w trakcie. Zapłacić za te usługi. Okaże się, że opieka to praca.
Praca troski jest na ogół niewidzialna. Dzieje się gdzieś w domowych pieleszach, w sferze prywatnej, a o kobietach – bo to najczęściej one są do niej delegowane – mówi się, że „siedzą w domu” na macierzyńskim czy rodzicielskim, czy też kiedy dzieci są chore.
„Siedzi” – moje doświadczenie mówi, że to ostatnia pozycja, którą można przyjąć, opiekując się dziećmi. Chyba że się im czyta albo je karmi. Ale żeby tak po prostu siedzieć? Nie pamiętam. Pamiętam za to, że czasem się pada. Bo opieka jest zajęciem wymagającym stałej czujności, zaangażowania, entuzjazmu, cierpliwości, poczucia humoru – nie na dzień albo dwa, ale miesiące i lata.
czytaj także
Ale tego wszystkiego nie widać. Czasem więc, wykonując pracę opieki, trzeba mierzyć się z samotnością i brakiem kontaktu z osobami dorosłymi. Niewidzialna praca jest też niskopłatna. Urlop rodzicielski trwa 32 tygodnie i wynosi 80 proc. wynagrodzenia, jeśli ma się umowę o pracę oczywiście. Osoba, której opieka uniemożliwia powrót do pracy, może liczyć na zasiłek wychowawczy w wysokości 400 zł miesięcznie.
Posłowie nie mają urlopów. Ich praca jest nieregularna. Czasem nie mają z kim zostawić dziecka. I całe szczęście, bo dzięki temu, że pojawiają się w sejmie z dziećmi, praca troski, praca opiekuńcza wkracza w sferę publiczną, staje się widzialna, wręcz realna.
W poprzedniej kadencji w sejmie z dziećmi można było zobaczyć Marcelinę Zawiszę i Darię Gosek-Popiołek, w tym roku posłanka PO Kinga Gajewska przyprowadziła dziecko, którego – jak tłumaczyła ze łzami w oczach – nie miała z kim zostawić. Została skrytykowana, pytana, czy sejm to przedszkole, dopytywana, czy będzie karmić piersią. Bo – wiadomo – publiczne karmienie piersią to grzech i obraza boska, dlatego duszne klitki do przewijania i karmienia sklepy i instytucje lokują między kiblem a kanciapą na miotły.
Szymon Hołownia też przyszedł do sejmu z dzieckiem. „Po to jesteśmy matkami i ojcami, żeby opiekować się naszymi dziećmi, kiedy tego potrzebują” – powiedział i ogłosił, że sprawdzi, czy jest możliwość stworzenia w sejmie miejsca dla dzieci na czas posiedzeń.
Chciałbym, żeby ten Sejm był miejscem, do którego rodzice po prostu mogą przychodzić z dziećmi – powiedział @szymon_holownia.
Czytaj więcej:https://t.co/q3HufOPPPr pic.twitter.com/EUSemH1hlS
— tvn24 (@tvn24) December 5, 2023
Jego hejt nie spotkał. Ojciec opiekujący się dzieckiem wciąż jest godnym pochwały odstępstwem od reguły, może budzić nie tylko podziw, ale i współczucie. Kobietę wciąż za macierzyństwo można albo dyscyplinować, utrudniając życie, hejtując, każąc wracać do domu i pokazać się z powrotem dopiero wtedy, gdy dziecko będzie duże, albo wypominać, że jak się chce robić karierę, to z życia osobistego trzeba zrezygnować. Ale i wtedy można się narazić opinii publicznej, bo brak dzieci ma świadczyć o nadmiernych ambicjach i parciu do władzy. Nie dogodzisz.
Nic się nie zmieni, jeśli będziemy udawać, że opieki nie sprawujemy. Ta praca musi zostać dostrzeżona i doceniona. Tłumaczenie się z faktu, że ma się pod opieką dziecko albo inną osobę wymagającą opieki, jest zwyczajnie upokarzające. Tak jak i ciągłe udowadnianie, że mimo dzieci człowiek nadaje się do pracy albo że nie jest się roszczeniową „madką”.
Fejfer: Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo macierzyństwo różnicuje szanse na rynku pracy
czytaj także
Donald Tusk zaproponował „babciowe” – mam nadzieję, że o tym pamięta – dzięki czemu można będzie skończyć z wyzyskiem babć, które dotąd pracę opiekuńczą wykonywały za darmo.
Teraz – oby to się udało – będziemy w relacjach z sejmu smażonych przez marszałka Hołownię przyglądać się pracy opiekuńczej. Okaże się, że trzeba zatrudnić opiekunkę, może zamówić catering, sprzątanie przed, po i w trakcie. Zapłacić za te usługi. Okaże się, że opieka to praca, niezbędna i bardzo ważna. Może okazać się nawet, że nie ma podstaw, by obniżać pensje o 20 proc. w czasie urlopu macierzyńskiego, właśnie wtedy, kiedy zwiększają się niezbędne wydatki. A 400 zł zasiłku opiekuńczego okaże się pieniędzmi po prostu niedorzecznymi.
Może okazać się wreszcie, że powszechny dostęp do żłobków i przedszkoli, znajdujący się w programie Nowej Lewicy, jest sprawą pierwszorzędną, a ustawa gwarantująca je w każdej większej i mniejszej gminie zostanie nagrodzona złotym przyciskiem czy czymś podobnym.
Szymon Hołownia, tłumacząc swój pomysł na stworzenie miejsca opieki dla dzieci w Sejmie, mówił: „wiadomo, jak to jest ze żłobkami i przedszkolami. A czasem dzieci chorują”.
Święta prawda. Dotyczy ona wszystkich rodziców, nie tylko tych pracujących na Wiejskiej. Swoją drogą ciekawe, czy przedszkole sejmowe będzie tylko dla dzieci posłanek i posłów, czy również dla pracowników ochrony, administracji, kancelarii, dla dzieci osób, które sprzątają?