Kraj

Do partii Razem: Podajcie łapę Czarzastemu

Razem

Razem w sondażach trwale poniżej progu wyborczego. Spisane przez wszystkich na straty SLD zmartwychwstaje i przekracza próg 10 proc. Warto pomyśleć o sojuszu z Sojuszem. Paryż wart jest mszy.

W święto majowe 2017 r. Marcelina Zawisza z partii Razem nie podała ręki Włodzimierzowi Czarzastemu z SLD. Zrobiła to demonstracyjnie, na scenie. „Ja się z panem Czarzastym przywitałam na dole. To, co próbował pan Czarzasty na mnie wymusić, to jest gest polityczny, na który ja się nie zgadzam” – mówiła później w Faktach po faktach. Tym samym oczywiście sama wykonała gest polityczny: pokazała publicznie, jak bardzo trzęsie się z obrzydzenia na widok lidera SLD. Obie partie wypadały wówczas w sondażach podobnie.

SLD do Razem: Dogadajmy się

czytaj także

SLD do Razem: Dogadajmy się

Anna-Maria Żukowska

Dziś jednak układ sił się zmienił. Denat podniósł się z grobu. Partia Czarzastego, spisana na straty i traktowana z pogardą jako postkomunistyczne zombie, którego elektorat już wymiera, nagle dostaje 12 proc. poparcia w sondażu IBRIS dla Rzeczypospolitej (wykonanym w środę 4 kwietnia). To przekłada się na 58 miejsc w Sejmie. Razem, tradycyjnie, głęboko poniżej progu: 2,1 proc.

Partii Czarzastego bliżej do PO i Nowoczesnej niż do lewicy społecznej [Razem odpowiada SLD]

Można się zastanawiać, skąd właściwie biorą się nowi wyborcy SLD. Być może ustawa degradacyjna wymierzona w oficerów z PRL (w ślad za którą poszły plotki o zamachu PiS na wojskowe emerytury z tego czasu) zmobilizowała postpeerelowski elektorat. Być może część zdegustowanych premiami przyznanymi sobie przez rząd PiS wyborców partii prezesa Kaczyńskiego przeniosła się do SLD, które – słusznie czy niesłusznie – kojarzy im się z prosocjalną polityką, ale bez nieustających kryzysów i awantur wywoływanych przez PiS.

Fakt jest jednak faktem: SLD rośnie.

Stawia to liderów partii Razem przed bardzo klasycznym politycznym dylematem. Mogą zachować czystość i zostać na marginesie. Będzie to kolejny przykład ulubionego przez Polaków stylu uprawiania polityki: moralne zwycięstwo i życiowa klapa. Ten styl ma u nas długą tradycję, na lewicy i na prawicy.

Mogą też pójść na kompromis z kimś, kogo nie lubią i nie szanują, ale dostać realną polityczną szansę. W tym wypadku – szansę wejścia do parlamentu na plecach elektoratu Włodzimierza Czarzastego.

Że wolta? Że zdrada? Że „wyborcy nam nie wybaczą”? A jak długo będą wybaczać swojej partii dobrowolne skazanie się na błąkanie się poza parlamentem?

Dylemat, jak już powiedzieliśmy, jest klasyczny. „Paryż wart jest mszy” – powiedział kiedyś Henryk IV, król Nawarry, który jako protestant pogardzał katolikami. Jak wiemy, potem zmienił wyznanie i został królem Francji, którym mógł zostać tylko katolik. Był wielkim królem Francji. Dodajmy, że Henryk Burbon stał przed poważniejszym wyborem niż Adrian Zandberg, którego nikt nie skłania do zmiany wyznania.

Kinga Dunin: Czy SLD może być zbawione?

Nie szukajmy jednak tak daleko w przeszłości. Posłuchajmy wielkiego przywódcy polskich socjalistów, Józefa Piłsudskiego.

W 1919 r. jego najważniejszy polityczny przeciwnik Roman Dmowski był w Paryżu, gdzie reprezentował Polskę na konferencji w Wersalu. Piłsudski został Naczelnikiem Państwa, czyli faktycznym dyktatorem, w Warszawie. Wysłał wtedy do Paryża starego towarzysza z PPS, Kazimierza Dłuskiego, który miał patrzeć liderowi nacjonalistów na ręce. Poinstruował go, aby unikał konfliktów z Dmowskim. W liście z instrukcjami Piłsudski zawarł zdanie, które można dziś zadedykować partii Razem. „Dbać o interes jako interes. Nawet gdy obrzydzenie – kazać milczeć” – takie dyrektywy miał dostać Dłuski.

„Dbać o interes jako interes”. Zacisnąć zęby. Zatkać nos. Uśmiechać się. Podawać rękę. Wprowadzić w końcu prawdziwą lewicę do sejmu. Jak Paryż wart jest mszy, tak Wiejska jest warta Czarzastego.

Sroczyński: Lewica nie może popełnić błędu „ideowej czystości”

Oczywiście Razem w ogóle nie uważa SLD za lewicę. Lista zarzutów jest długa i wszystkim znana, więc przypomnę ją bardzo krótko: poparcie na neoliberalnych reform, korupcja, przyzwolenie na tortury w więzieniu CIA w Polsce, plus ogólny brak kręgosłupa. Od kiedy w 1994 r. Józef Oleksy, wówczas premier z SLD, padł na kolana na Jasnej Górze, jego partia już z kolan się nie podniosła. Z biskupami nawet nie rozmawiała, ale ich grzecznie słuchała i całowała w dostojne pierścionki. A poparcie Leszka Millera dla podatku liniowego? Wiele rzeczy można na prawdziwej lewicy wybaczyć, ale nie grzech przeciw Świętej Progresji. To grzech śmiertelny.

SLD jakie jest, każdy widzi. Ma jednak wyborców, których Razem nie ma. Razem ma za to dużo pomysłów i potencjał na przyszłość. Potencjał jednak trzeba wykorzystać: każdy zna takich, którzy świetnie się zapowiadają – aż do emerytury. Na razie, jak słyszę, Razem składa projekt obniżenia pensji posłów licząc w cichości ducha na to, że wówczas ludziom z SLD nie będzie się chciało startować. Powodzenia.

Sutowski: Płaćcie więcej posłom i urzędnikom, nie Kościołowi

Oczywiście teraz to SLD będzie negocjowało z pozycji siły, rozmowy więc będą znacznie mniej przyjemne niż byłyby rok temu. Jego kierownictwo wie jednak, że warto jest zawrzeć sojusz. Razem daje im wiarygodność, sporo medialnych twarzy, charyzmę Adriana Zandberga, pomysły programowe oraz – co pewnie najważniejsze – premię wyborczą za jedność lewicy. Ma też wielu młodych działaczy. SLD ma za to terenowe struktury i punkty w sondażach. Obie strony mają coś, czego potrzebują partnerzy: to recepta na udany biznes.

Obie strony mają coś, czego potrzebują partnerzy: to recepta na udany biznes.

Mówimy tu naturalnie o biznesie, a nie o romansie. Tak to też można wytłumaczyć wyborcom. Taktyczne przymierze, nie zjednoczenie. Trzeba zaapelować do ich dojrzałości politycznej i przekazać im: „my też zaciskamy zęby, ale poświęcamy się w imię wyższej sprawy”.

Tylko sekty nie uznają słowa „kompromis”: następne wybory pokażą, czy Razem jest partią, czy sektą. Sekta ceni wyżej ideową czystość niż skuteczność. Sekciarze zajmują się nieustannym roztrząsaniem, czy coś jest zgodne z doktryną, czy nie, i prowadzą na ten temat zażarte spory, które pochłaniają ich bez reszty. Mniej ich interesuje życie doczesne, bardziej – perspektywa zbawienia i święty krąg idei, z którymi obcują. Szanuję taką postawę: jak ktoś lubi sobie organizować życie w ten sposób, proszę bardzo. To nie jest jednak recepta na partię polityczną, ale na kościół. Nawet jeśli miałby być to kościół bardzo świecki.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Adam Leszczyński
Adam Leszczyński
Dziennikarz, historyk, reporter
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Autor dwóch książek reporterskich, „Naznaczeni. Afryka i AIDS" (2003) oraz „Zbawcy mórz” (2014), dwukrotnie nominowany do Nagrody im. Beaty Pawlak za reportaże. W Wydawnictwie Krytyki Politycznej ukazały się jego książki „Skok w nowoczesność. Polityka wzrostu w krajach peryferyjnych 1943–1980” (2013) i „Eksperymenty na biednych” (2016). W 2020 roku ukazała się jego „Ludowa historia Polski”.
Zamknij