Twój koszyk jest obecnie pusty!
Mit podkowy: dlaczego Zandberg nie przejmie żadnych wyborców Konfederacji
Wyrzucenie posłanki Matysiak było decyzją strategicznie konieczną. Problem w tym, że pozostałe posunięcia partii nadal opierają się na lewicowej „teorii podkowy” i doprowadzą ją do porażki w 2027 roku.
Polemika
W opublikowanym niedawno przez Krytykę Polityczną artykule Galopujący Major stwierdza, że usunięcie posłanki Matysiak było błędem, gdyż dzięki niej Razem mogło dalej podbierać wyborców Mentzenowi. Problem w tym, że żaden taki przepływ poparcia nie miał dotąd miejsca. Według jedynych dostępnych szacunków na Zandberga zagłosował ok. 1 proc. wyborców Konfederacji z wyborów w 2023 r., czyli mniej więcej 15 tys. osób.
Swoista wersja „teorii podkowy”, zgodnie z którą wyborcy antysystemowi na prawicy są krok od przeniesienia swojego poparcia na populistyczną lewicę, cieszy się obecnie popularnością w środowisku działaczy i sympatyków partii Razem. Mit ten powielają także prawicowi dziennikarze, tacy jak Bogdan Rymanowski. Marzenie o przepływie między lewicą i prawicą jest jednak oderwane od rzeczywistości i prowadzi Razem do błędów strategicznych.
Proliberalny elektorat Razem
Zacznijmy od faktów. Dowody na rzekome przepływy z elektoratu Konfederacji z 2023 roku do wyborców Zandberga w 2025 roku nie istnieją. Teza Galopującego Majora może opierać się co najwyżej na anegdotach o „moim prawicowym koledze”, który stwierdził, że Zandberg jest swój chłop.
Mamy jednak kilka badań na temat tego, kim rzeczywiście są wyborcy Zandberga z 2025 r. Po pierwsze, z dobrze znanego exit polla IPSOS-u z drugiej tury wynika, że aż 84 proc. wyborców kandydata Razem przeniosło swój głos na Rafała Trzaskowskiego. Wśród wyborców Mentzena proporcja była prawie dokładnie odwrotna: tylko 12 proc. zagłosowało na kandydata liberalnego. Stąd już możemy wnioskować, że wyborcy tych dwóch kandydatów są na przeciwległych biegunach podziału politycznego w Polsce.
Jeszcze mocniejsze wnioski płyną z badania Marcina Wrońskiego, Karola Bąkowskiego i Jana Muchorowskiego, według których szacunki przepływów na podstawie exit polli są obarczone dużym błędem (w zgodzie z exit pollem IPSOS-u Karol Nawrocki powinien dostać 241 tys. głosów więcej niż w rzeczywistości). Badacze przeprowadzają więc analizę statystyczną na danych Państwowej Komisji Wyborczej, traktując oficjalne wyniki z I tury jako zmienne „przewidujące” wyniki w II turze. Z użycia tej metody wynika, że blisko 100 proc. wyborców Zandberga głosowało na Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze (i 93 proc. wyborców Biejat). Według Wrońskiego elektorat Razem należy więc do najbardziej proliberalnych.
Słuchaj podcastu Jakuba Majmurka:
Dla kogoś wniosek ten może wydać się niewiarygodny. Może powoływać się na „alternatywną lewicę” z Twittera, która głosowała na Zandberga i Nawrockiego. Problem polega na tym, że grupa ta to wyjątkowi wyborcy, którzy na swojej ekstrawagancji budują tożsamość internetową. Nie wiadomo też, czy ich deklaracje są prawdziwe. Większość Polaków nie interesuje się polityką na Twitterze i nie kształtuje tam swojej postawy.
Drugi zarzut może brzmieć: jak to możliwe, że „establishmentowa” Biejat ma wyborców, którzy częściej przepłynęli do Nawrockiego? Z badania Wrońskiego wynika jednak, że Biejat ma silniejsze poparcie w regionach peryferyjnych niż Zandberg. Poziom bezrobocia w danym okręgu sprzyjał (choć nieznacznie) polityczce Nowej Lewicy, ale szkodził politykowi Razem. Nie powinno nas to dziwić. Nowa Lewica ma wciąż resztki bastionów w regionach postindustrialnych, które zbudowała w okresie istnienia SLD. Razem jest za to partią prawie wyłącznie wielkomiejską.
Dlaczego Razem musiało wyrzucić Matysiak
Fakt, że wyborcy Razem to najbardziej lewicowo-liberalny elektorat, wynika także z raportu Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego Nowy duopol obali ten system. Jak wskazują autorzy, orientacje wyborców Zandberga w kwestiach stosunku do PiS, Unii Europejskiej i Ukrainy są na antypodach orientacji konfederatów. Nie dziwi więc, że w drugiej turze elektorat Razem w blisko 100 proc. wybrał liberalnego demokratę, a nie nacjonalistę.
Wyrzucenie posłanki Matysiak było więc strategicznie konieczną decyzją. Razem ma fatalne wyniki w sondażach, nierzadko spadające do poziomu 2-3 proc. Problem w tym, że pozostałe posunięcia partii nadal opierają się na lewicowej „teorii podkowy” i doprowadzą ją do porażki w 2027 r.
Największym błędem polityków Razem jest budowanie wizerunku partii w oparciu o symbole narodowe. Zandberg walczy o elektorat, dla którego kwestia narodowa jest politycznym priorytetem, zaniedbując i zniechęcając do siebie osoby, dla których są to rzeczy nieistotne lub wręcz odpychające.
Polscy lewicowcy są jednak niewolnikami ramy interpretacyjnej, którą narzucili im nacjonaliści. Zgodnie z nią zwykły Polak to narodowiec lub żarliwy patriota. W tej perspektywie zabieganie o poparcie „wynarodowionych” progresywistów to opieranie polityki na elitach. W rzeczywistości w Polsce nacjonalizm i prawicowość, choć popularne, nie są dominującymi postawami – także wśród klas pracujących, o czym pisałem na łamach „Magazynu Gromady”. Politycy Razem, zachwyceni pochwałami z prawej strony sceny politycznej, zapominają o milionach osób, które w poważaniu mają obchody Święta Niepodległości.
Z czego wynikają ograniczenia dla lewicy
Strategia polityczna nie może polegać na walce z kompleksem „oderwanej od ludu inteligencji”, ale na pozyskaniu odpowiedniej części elektoratu. W Polsce brakuje środowiska politycznego, które zmobilizuje osoby popierające redystrybucję, ale nie mające silnej identyfikacji narodowej.
Marzenia lewicy o odzyskaniu elektoratu prawicy opierają się na z gruntu błędnym wyobrażeniu o polityce. Zachowania wyborcze nie są tak plastyczne, jak wydaje się zwolennikom Razem. Zmiany proporcji poparcia między partiami, prowadzące do przetasowań na scenie politycznej, pojawiają się najczęściej na skutek kilku czynników: przepływów wewnątrz bloków politycznych (np. z PiS do Korony), mobilizacji niegłosujących, pokoleniowej zmiany orientacji.
Przepływy z lewicy do prawicy istnieją, ale są zjawiskiem znacznie rzadszym lub całkiem marginalnym. Ilustracji tego faktu dostarczają badania CBOS z 2023 r. o partii drugiego wyboru – potencjalne przepływy z Konfederacji do Lewicy wynosiły wówczas 0 proc. respondentów. Z kolei w badaniu z marca 2025 r. na temat kandydatów drugiego wyboru w wyborach prezydenckich Zandberga wskazało tylko 2 proc. respondentów. Również tutaj nie widać więc potencjalnych wyborców „Konfederazem”.
Wielkość potencjalnego elektoratu lewicy przewyższa jej obecne wyniki sondażowe. Z analizy danych European Social Survey z 2023 wynika, że osoby o ściśle lewicowej identyfikacji (jednocześnie popierające redystrybucję i deklarujące lewicową orientację) stanowią około 15 proc. dorosłych Polaków, podczas gdy socjalni prawicowcy 23 proc. Socjaldemokracja ma więc potencjalny rdzeń swojego elektoratu, ale musi go zmobilizować. Problemem jest brak charyzmy i wiarygodności jej polityków. Razem nie zbuduje tej wiarygodności, machając pochodniami i stając okrakiem między obozem lewicowym i narodowym.
**
Łukasz Ostrowski – redaktor naczelny „Magazynu Gromady”. Politolog. Ukończył studia na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW i Wydziale Filozofii UW. Jest doktorantem w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych UW.





























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.
Autor ma niestety racje: Razem walczy o elektorat wyobrazony, a nie o ten rzeczywisty. Machanie flaga i ostentacyjny patriotyzm im co prawda nie zaszkodzi, ale zeby zwiekszyc poparcie musza byc przekonujacy jako prawdziwa lewica, a nie jako koncesjonowani przez prawice „lewacy antyrzadowi”.
Ty mówisz elektorat wyobrażony, inni którzy chcą sukcesu lewicy powiedzą że tworzą nowy elektorat
Możliwe, że go tworzą, ale tylko wśród najmłodszych wyborców (a może bardziej wśród tych, którzy jeszcze wyborcami nie są), bo tylko tam zastaw poglądów i wartości jest jeszcze plastyczny. Jeśli utrzymają się jako coś znacząca siła polityczna przez następne 10 lat, może jakoś z tego skorzystają.
Ale skoro tak, to może jednak tworzenie elektoratu nacjonalistycznej lewicy nie jest najlepszą opcją. Zwłaszcza że to przecież nie jest naturalny światopogląd polityków Razem.
No dobra. Załóżmy, że Razem posłuchałoby tych rad? Czym by się wtedy różniło od lewego skrzydła SLD? Tym, że trochę bardziej wiarygodnie mówiłoby o redystrybucji i podatkach progresywnych? Szczerze powiedziawszy pierwsze też słyszę o tym 15-procentowym zasobie wyborców, którzy są ściśle lewicowi (czyli, jak się domyślam, progresywni światopoglądowo, a zarazem równościowi społecznie). Skoro taki elektorat istnieje, to na kogo obecnie głosuje? Poza tym Autor, wskazując na niewielkie przepływy elektoratu z Konfederacji do Zandberga, pomija tę grupę, która głosowała po raz pierwszy, a zatem nie mogła jeszcze być elektoratem Konfederacji, ale mogłaby nim się stać, gdyby nie dostała tej oferty.
Jakich „rad”?
Ano np. takich, żeby Razem skupiła się wyłącznie na mobilizowaniu tego rzekomo istniejącego 15-procentowego rdzenia swojego elektoratu. Jak słusznie zauważono we wpisie malinowej.2009, Razem skupiała się na mobilizowaniu tego rdzenia od 2015 r. Chciała być w istocie takim bardziej zaangażowanym i bardziej autentycznym SLD. Skutki znamy..
Całkowicie nie zgadzam się z tezą artykułu. Razem opisaną tam opcję testowało do 2025 r. i dobrze sondażowo wcale to nie wyglądało. Wiec skąd pomysł, że teraz to jednak udałoby się na tym samym urosnąć. Do tego skupianie się na wyborcach, których np. widok polskiej flagi odrzuca (wg autora tekstu) to właściwie gwarancja niskiego poparcia i zamknięcia się w permanentnej walce o próg wyborczy. Rozpowszechnianie idei socjaldemokratycznych w społeczeństwie (np. dzięki zdobyczom PRLu jak jeszcze ciągle istniejąca publiczna opieka zdrowotna itd.) jest znacznie szersze niż np. anarchistycznych.
Jedynie zgadzam się z założeniem, że nie jest łatwo/ byłoby bardzo trudno przejąć wyborców konfederacji (w przejęcie tych zadeklarowanych w ogóle nie wierzę). Natomiast wyborcy konfy trochę siłą popularności tej partii, którzy w sumie nie zagłębiali się w jej program jakoś bardzo itd., po prostu głosują, bo tak głosują ich rôwieśnicy, najbliżsi koledzy – myślę, że można i trzeba próbować ich pozyskać, ale nie jest to łatwe dla tak małej partii jak Razem.
To są często bardzo młodzi ludzie, których światopogląd dopiero się kształtuje. Naprawdę szkoda ich z góry odpuszczać i zostawiać Konfie. Bo jak kilka razy na nią zagłosują, to rzeczywiście trudno ich będzie z tej drogi zawrócić.
Skoro ich światopogląd dopiero się kształtuje, to czy należy utwierdzać ich w nacjonalizmie?
Przecież tezą autora nie jest powrót do opcji testowanych przed 2025 (?) tylko (m.in) że politycy Razem to nieudacznicy, a sama partia jest w 100% wielkomiejskim tworem projektującym se na prowincję wizję patriotycznego zmirzlego ciemnego luda
Liberalizm i nie liberalizm? Mi bardziej pasuje już teza Markiewki, że owszem, PO i PiS wyznaczyły nam binarny podział w Polsce i pytanie „kogo lubisz bardziej, Kaczyńskiego czy Tuska” jest głównym pytaniem politycznym. A obie partie mogłyby się wymienić programem i mało kto by to zauważył. Przynajmniej w 2025.
Myślę, że i „razemici”, i nie tylko, obserwują zjawisko ludzi, którzy dostrzegają elementy lewicowe, wychodząc ze środowisk prawicowych. A wychodzą z nich, bo innej rzeczywistości, czy polityki nie znają. Na pewno nie ma ich wielu, ale przynajmniej wśród młodych, dopiero się politycznie kształtujących, takie osoby się znajdą i nie można ich odpuszczać.
Pytanie więc raczej: co można dla nich zrobić, nie tracąc lewicowej tożsamości. I ja na razie nie widzę dużych problemów, choć widzę parę rzeczy do dyskusji. Matysiak wyrzucona — OK, choć długo to trwało. Obchody niepodległości? OK… choć wolę estetykę mniej ognistą, to jednak nie dyskusja o meritum — nacjonaliści zawłaszczyli flagi i 11 listopada dopiero kilkanaście lat temu i to wcale nie jest naturalne zestawienie i samo świętowanie wcale nie oznacza nacjonalizmu. Przeciwnie: chętnie bym im to odebrał, bo sklejając w jedno, że patriota to tyle co faszysta, nacjonaliści bardzo dużo osiągnęli. Jeśli coś bym Razem wyrzucał, to raczej zbyt częsty prawdopośrodkizm w sprawie przestępstw PiSu, choćby w sprawie Ziobry.
Wg mnie Razem nie powinno się targetować, pozycjonowac się do PO czy Pis. Musi robic swoją lewicową pracę u podstaw. Jezdzic od gminy do gminy, jak kiedyś Bosak z kolezkami z Konfy, i edukowac lud,mlode pokolenie. Przymilanie się do kogokolwiek moze dac fuksem 5% w jakiś pojedynczych wyborach, ale long term bedzie straceńcze
Bosak nigdy nie jeździł po wsiach i nie edukował. Po prostu miał prosty przekaz (wielka polska, geje na pręgierz).
Jako, że zostałem wywołany do tablicy, to kilka uwag.
Po pierwsze tzw. teoria podkowy, PRZYNAJMNIEJ tak jak jest propagowana w Polsce, nie polega na tym, że elektoraty między partiami skrajnymi (na danej scenie politycznej) lewicy i prawicy przepływają wzajemnie, ale że IDEOLOGICZNIE skrajności są do siebie podobne. Wywodzi się to prawdopodobnie z myślenia o podobieństwach dwóch totalitaryzmów i pewnego równej odległości od centrum obu z nich. W tej OBRAZKOWEJ metaforze podział nie jest liniowy z centrum środku, a ma kształt owej podkowy właśnie, gdzie końcówki się zakrzywiają i są dlatego do siebie PODOBNE. Metafora ma pokazywać jak bardzo skrajna prawica i lewica w gruncie rzeczy IDEOWO to samo. Nie chodzi tu o przepływy wyborców, ale o pewną manipulacje teoretyczną co do podobieństw ideowych. Lewica czasami odpowiada na obrazek obrazkiem zakrzywionego haka, gdzie prawicowa końcówka jest skrzywiona tak, że dotyka niemal centrum. W tekście jest kilka złośliwości, więc gdybym miał odpowiadać w tym tonie, napisałbym, że doktorant socjologii powinien jednak takie rzeczy wiedzieć.
Galopujący Major NIE JEST więc zwolennikiem teorii podkowy, gdyż uważa ją za libkową manipulację. Ba, Galopujacy major NIE jest też zwolennikiem teorie przepływów elektoratów prawicowych do lewicy i na odwrót. Owszem, to się dzieje bardzo rzadko.
cd (część 2)Tyle że zdaniem Galopującego Majora w wyborach prezydenckich Mentzen ma NIE tylko wyborców stricte prawicowych, dla których wolny rynek, naród i to straaaaszne wymachiwanie biało-czerwonymi flagami na marszu niepodległości stanowi kluczową emocję wyborczą. Zdaniem Galopującego Majora Mentzen ma również wyborców letnich – tzw. politycznych normików, którzy nie interesują się na co dzień polityką, a nawet się jej brzydzą. Są umiarkowanie antyestablishmentowi, by nie głosować na układ rządzący, ale jednocześnie chcą zagłosować i dopiero szukają kandydata. I co najważniejsze, to są młodzi wyborcy, bardzo często mężczyźni. Tu właśnie pojawia się Zandberg NIE TYLE jako lewica, ale jako antyestablishmentowa alternatywa. Słowem: Zandberg i Razem, co zauważyła Dominika Sitnicka, chcą łowić w innym stawie niż tradycyjni wyborcy dawnego czy obecnego SLD.
Najlepszym przykładem takiego wyborcy jest… Krzysztof Stanowski. Sposób, w jaki rozmawia z Zandbergiem (z pewnym nieukrywanym szacunkiem) i tematy, o jakich rozmawia – a więc mieszkaniówka, koleje, energia – to nie jest rozmowa typowego prawicowego narodowca. Stanowski jest takim symbolem letniego wyborcy Konfederacji, który cały czas szuka. Oczywiście mowa tu o wyborcach stanowskopodobnych, a nie o samym Krzysztofie, który jest po prostu biznesmenem robiącym hajs na tworzeniu prawicowego TVN-u.
cd (cześć 3)Tymczasem autor traktuje wyborców głosujących na Mentzena, czy szerzej na całą prawicę, jako jeden SPÓJNY żelazny elektorat. A przecież w wyborach 2023 Konfederacja (i to razem z Braunem) zdobyła 1,5 miliona głosów. Zaledwie dwa lata później w wyborach prezydenckich Mentzen zebrał niemal 3 mln głosów, a Braun 1,2 mln. Słowem: Mentzen liczbowo niemal podwoił swój wynik. Można uznać, że po prostu Konfederacja miała dobrą kampanięi ma przepływy z Pisu. Ale można też uznać, że po odrzuceniu Brauna Mentzen stał się dla tych letnich, młodych normików, którzy na co dzień mają piłkę, siłkę, prackę i Netflixa, kimś, kto mówi ich językiem. Dlatego też, wedle exit poll IPSOS, 16% wyborców Zandberga wybrało Nawrockiego, a nie Trzaskowskiego. Ano dlatego, że Trzaskowski był dla nich kandydatem establishmentu, a Nawrocki – nie.
Gdy więc autor polemiki pyta, czy partia Razem przejmie wyborców Konfederacji, to Galopujący Major mówi: NIE, nie przejmie, jeśli jako wyborców Konfederacji masz na myśli ich twardy elektorat głosujący na Konfę w wyborach sejmowych. Jeśli jednak jako przejmowanie wyborców Konfederacji rozumiemy tych nowych wyborców, których dopiero co zyskał Mentzen w ostatnich latach, to owszem – jest szansa na jakiś postęp. I zdaniem Galopującego Majora właśnie Paulina Matysiak mogła pomóc do takich wyborców dotrzeć.
A cz znasz kogokolwiek kto by zagłosował na Razem dajmy na to w Suwałkach bo słyszał o takiej Matysiak? Ja wogole obserwuję w komentarzach że „jestem prawicowcem ale uważam że taka lewica jak Pola Matysiak jest spoko”.
cd (część 4)W Polsce istnieją bowiem wyborcy, którzy ciągle szukają kogoś nowego, kto jeszcze nie rządził. Tak właśnie znaleźli Palikota, tak znaleźli Kukiza, tak znaleźli Hołownię, a teraz Mentzena. Być może tak znajdą kiedyś Zandberga. Kogolwiek z SLD raczej nie znajdą, wystarczy spojrzeć na towarzyscy u steru jeszcze z czasów schyłkowego Jaruzelskiego.
Zupełnie na marginesie: autor pisze, że Razem ma fatalne wyniki w sondażach i jeśli tylko skupi się na teorii podkowy, to polegnie. Przypominam, że Zandberg przed kampanią miał cały 1% poparcia i dokładnie takie same głosy jak autor przepowiadały, że to koniec Razem, bo łowić może tylko w stawie, gdzie jest już SLD. Tymczasem Zandberg finalnie przekroczył Magdę Biejat z owego SLD, chociaż ta robiła dokładnie to, o czym pisze autor: skupiła się na redystrybucji i nie siadała okrakiem na żadnej barykadzie, tylko jechała na wspólnej platformie z Tuskiem, bo przecież wyborcy lewicy to taaacy liberałowie, prawda? Może więc po 15 latach pora zrozumieć, że powtarzanie, że „tym razem”, jeśli tylko odpowiednio zdystansuje się do kwestii narodowej, to wyborcy wreszcie rzucą się na redystrybucję, jest fałszem. Ci wyborcy, owszem, rzucą się, ale na Donalda Tuska, Rafała Trzaskowskiego albo na Sikorskiego, bo przecież faszyzm Bruna u bram, prawda?
Wreszcie Galopujący major uważa, że WYŁĄCZNĄ możliwością współrządzenia przez Razem jest granie roli języczka u wagi i SZANTAŻOWANIA Tuska tym, że się pójdzie do PiSu.
Różnica między Zandbergiem i Biejat była minimalna. Wynikała bardziej z tego że Biejat jest kobietą
Napisz może to w jakimś krótkim artykule bo aż szkoda żeby przepadło w komentarzach
Dawno nie było dobrej karczemnej bójki na lewicy (na napierdzielankę to jednak trochę za mało).
Odnoszę wrażenie, że wszystkie partie bez wyjątku nie czytają tych analiz, porównań, wzajemnych zależności itd. W sumie się nie dziwię . Uważają, że wiedzą najlepiej co dla nich dobre a co złe. A nieraz po prostu warto, zwłaszcza, że porada darmowa.
RAZEM niestety zatraca szanse na odgrywanie znaczacej roli w dużej polityce.Niby coś postulują, ciekawie wyrażają swoje poglądy, tyle, że z nikim nie chcą. Tak się nie da.Mając 4 posłów można co najwyżej zagrać w brydża.Moim skromnym zdaniem RAZEM powinno wreszcie sięgnąć po „armatę” a nie straszyć kapiszonem, co u jednych wywołuje śmiech, u innych irytację.
Polityka to emocje tu I teraz.Skończyc przede wszystkim z tymi MIESZKANIAMI NA WYNAJEM. Ktokolwiek wie coś o budownictwie uzna ten program za niewykonalny w określonym bliżej czasie.A wszystko kosztowny, że głowa mała. Jeszcze na domiar złego pieje nad nim z zachwytu AMŻ, co wystarczy by ten projekt obrzydzić.
Taką „ARMATĄ” na tu I teraz mógłby być kompleksowy program walki z PATOLOGIĄ organów wladzy, zwłaszcza Sejmu i Senatu.Bowiem zawsze należy zaczynać od siebie. Wówczas stajesz się wiarygodny.Chyba, że sam jesteś umorzony po uszy.Wtedy nawet nie próbuj, silniejszy zeżre i wypluje.
Karawana jedzie dalej, a rozkład jest znany 😉