Kraj

Co z tym Białymstokiem?

Z Białymstokiem jest jak z Kansas – stanowi tylko pewien szczególny przypadek ilustrujący schorzenia znacznie ogólniejszej natury, co najmniej ogólnopolskiej, a właściwie już europejskiej i światowej.

Powody, dla których Białystok trafił ostatnio do mediów (w tym oczywiście społecznościowych), na usta niektórych polityków, rzecznika praw obywatelskich itd. nie mają w sobie nic specyficznie białostockiego czy podlaskiego. Przybierająca fala nacjonalizmu, ksenofobii, rasizmu, w szczególności antyislamizmu rozlewa się szeroko poza Białymstokiem, zagarnia nie tylko i „lud”, ale także, a nawet przede wszystkim znaczną część tzw. elit (politycznych, ekonomicznych, wreszcie intelektualnych).

Kiedy prominentni przedstawiciele rządzącej partii od miesięcy mówią o potrzebie „powstania Polski z kolan”, protestują przeciwko przyjmowaniu w Polsce uchodźców, krytykują Unię Europejską i nie przyjmują żadnych europejskich (a nawet amerykańskich) krytycznych uwag dotyczących stanu naszej demokracji i praworządności, kiedy, co więcej, część intelektualistów poci się nad zdefiniowaniem „polskiej tożsamości narodowej” i „polityki historycznej”, która miałaby tę tożsamość na nowo uformować, kiedy nowy mainstream zacieśnia i tak od dawna bardzo już ścisłe związki z instytucjonalnym kościołem – wtedy „incydenty” takie jak ostatnia manifestacja ONR w Białymstoku są tylko najbardziej wyrazistym przejawem i skondensowaną empiryczną prawdą całej tej polityczno-ideologicznej koniunktury. Chłopcy i dziewczęta z ONR nie robią w końcu nic innego poza nadawaniem ostatecznej formy patriotyzmowi rozumianemu jako sprzeciw wobec zarazem UE, USA, Niemcom, Rosji, Żydom i „islamistom”.

Manifestacja ONR w Białymstoku z okazji 82 rocznicy powstania tej organizacji była zorganizowana siłami radykalnych narodowców z całej Polski. Nie wiadomo (tę informację organizatorzy inentcjonalnie ukryli, choć zapewne można by się jej dokopać), ilu spośród około 400 uczestników tej imprezy stanowili członkowie „brygady białostockiej”. Wiadomo – bo tyle publicznie zeznał szef organizacji – że tegoroczne obchody zorganizowano w Białymstoku po to, aby lokalne oddziały wzmocnić.

Czy jest co wzmacniać? Niewątpliwe. Nie tylko Młodzież Wszechpolska, ale także bardziej bojowe „formacje narodowe”, w tym zwyczajne bandy skinhedzko-kibolskie od dawna w Białymstoku istnieją. Swego czasu, po serii rasistowsko-bandyckich ekscesów, publiczną wojnę wypowiedział im minister Sienkiewicz (sławne: „idziemy po was”), co miało pewne skutki, bo prokuratura zabrała się wreszcie za rozpracowanie problemu i zgromadzono obszerne materiały w śledztwie przeciwko części „środowisk narodowych”, a niektórych aktywistów nawet już skazano. Ale w sensie strukturalnym problem oczywiście pozostał.

Białystok nie jest „wylęgarnią szowinizmu i rasizmu”, trudno jednak przeczyć, że jest miastem, w którym takie postawy dość dobrze się przyjmują i są dość dobrze tolerowane.

Łatwo się przyjmują, bo podobnie jak całe Podlasie Białustok pozostaje miastem/regionem biednym, z dużym odsetkiem bezrobocia, zwłaszcza wśród młodych, z dość zatem silną frustracją na tle ekonomicznym. Jest też miastem generalnie post-wiejskim, skłonnym więc do konserwatyzmu, a nawet tradycjonalizmu – mimo aspiracji do stania się „metropolią” (same te aspiracje świadczą na swój sposób o „wiejskich kompleksach”). W takim środowisku podłożem i siła napędową przekonań z łatwością staje się resentyment oraz towarzyszące mu szukanie wrogów i kozłów ofiarnych. W „naturalny” sposób wrogami i kozłami stają się przede wszystkim obcy (definiowani tak lub owak – zależnie od sytuacji, także jako Warszawa i Bruksela).

Jeżeli postawy ksenofobiczne i rasistowskie są w Białymstoku dobrze tolerowane, dzieje się tak również, a nawet przede wszystkim za sprawą lokalnych władz To przecież one pozwoliły, aby ONR świętował swoją 82. rocznicę w centrum miasta, udostępniając im bez zahamowań publiczną przestrzeń. Białostocki samorząd jest zdominowany przez prawicę i myśli „patriotycznie” wedle narzucanych dziś standardów. Wprawdzie aktualny prezydent miasta, formalnie niezależny, niegdyś wspierany przez PO, jest na pewnym poziomie skonfliktowany z PiS (które ma większość w Radzie Miasta); ale nie widać żadnej istotnej różnicy między jego poglądami a poglądami PiS na poziomie ogólnego „systemu wartości”. Zwłaszcza w odniesieniu do takich patriotycznych inicjatyw jak ozdobienie pomnika bohaterów ziemi białostockiej – wbrew woli żyjącego twórcy – dodatkami w postaci napisu „Bóg – honor – ojczyzna” (sprawa sprzed kilku lat, wciąż bez ostatecznego rozstrzygnięcia sądowego) albo publiczny pokaz siły ONR. Prezydent, podobnie jak pisowska większość w Radzie Miasta, jest katolikiem i patriotą. Do tego stopnia, że nie dostrzegł żadnej potrzeby podpisania się pod deklaracją dotycząca współpracy na rzecz dialogu międzykulturowego i przeciwdziałania rasizmowi, przyjętą już w styczniu tego roku przez prezydentów Wrocławia, Poznania,. Krakowa i Gdańska.

Zgodnie z oficjalną lokalną wykladnią, tj. wykładnią lokalnych władz, w Białymstoku żadnego problemu z ksenofobią i rasizmem zwyczajnie nie ma. Może jest we Wrocławiu czy Poznaniu, ale przecież nie u nas. Białystok – wiadomo – to miasto od wieków wielokulturowe, tolerancyjne, przyjazne. Najwyżej zdarzają się „drobne incydenty”. Za które ostatecznie można przeprosić, kiedy już „cała Polska” grzmi – jak z powodu tego święta ONR. Ale i przeprosiny trzeba dozować. Przeprosił rektor Politechniki Białostockiej (urzędnicy której udostępnili ONR-owi studencki klub na potrzeby koncertu, a następnie uprzedzali „erasmusów”, aby w tym czasie nie opuszczali swoich pokoi), ćwierćgębkiem i enigmatycznie przeprosiła nawet kuria Archidiecezji Białostockiej – za ogólne przykrości i nieporozumienia związane z przyjęciem ONR-owców w katedrze i odprawieniem w ich intencji mszy (prawda, że celebrujący mszę ks. Międlar z Białymstokiem nie miał do tej pory nic wspólnego). Były to przeprosiny bardziej żenujące niż satysfakcjonujące. Ale nawet na tym tle uderza brak jakiejkolwiek krytycznej reakcji ze strony władz miasta. Prezydent i jego urzędnicy najwyraźniej nie mają sobie nic do zarzucenia.

Szczęśliwie żadne miasto nie składa się ani ze swoich aktualnych władz, ani z osób owładniętych resentymentem. Zawsze istniał „inny Białystok” i „normalny Białystok” (to nazwa jednego z lokalnych stowarzyszeń zwalczających ksenofobię i rasizm), a dziś jest on nawet bardziej aktywny i widoczny niż kiedykolwiek.

Ten właśnie Białystok wykupił na długo przed premierą wszystkie bilety na przedstawienie w Teatrze Dramatycznym oparte na demaskatorskiej książce Marcina Kąckiego Biała siła, czarna pamięć. Symbolicznie, premiera sztuki miała miejsce w tym samym dniu, co manifestacja ONR (16 kwietnia). Przed teatrem manifestowała Młodziez Wszechpolska z podobnymi co ONR hasłami. Mieliśmy więc pojedynek dwóch Białychstoków, dwóch Polsk, dwóch światów.

W przedstawieniu teatralnym problemy poruszone w reportażu Marcina Kackiego zostały intencjonalnie uogólnione. Chodzi tam o „białą siłę, czarną pamięć” w każdym miejscu, nie tylko w Białymstoku (nawet jeśli lokalni widzowie, zwłaszcza ci zaznajomieni z ksiązką Kąckiego, i tak odnosili to przede wszystkim do białostockich realiów). Nie mam wątpliwości, że ta uogólniająca intencja reżysera spektaklu jest celna i wydobywa na jaw to, o co zapewne chodziło już samemu Kąckiemu. Białystok jest tylko pewnym casusem, w istocie jednak nie o Bialystok tu idzie. Dzwon bije dla wszystkich.

***

Prof. dr hab. Małgorzata Kowalska kierowniczka katedry filozofii i etyki na Wydziale Historyczno-Socjologicznym Uniwersytetu w Białymstoku, uczennica prof. Barbary Skargi, autorka rozpraw i esejów poświęconych francuskiej humanistyce w XX wieku – m.in. Dialektyka poza dialektyką. Od Bataille’a do Derridy, W poszukiwaniu straconej syntezy. Jean-Paul Sartre i paradygmaty filozoficznego myślenia czy Demokracja w kole krytyki. Była jednym z członków-założycieli Unii Pracy, od samego początku obecna w zespole „Krytyki Politycznej”.

 

**Dziennik Opinii nr 113/2016 (1263)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij