Zjawisko incelizmu jest emanacją i krańcowym przykładem problemów, z jakimi mierzą się dziś młodzi mężczyźni.
Artykuł Jak zdradziłam sprawę feministyczną i przeszłam na stronę inceli wywołał oburzenie, bo przedstawił inceli jako ludzi zmagających się z bardzo ludzkimi problemami, takimi, które nierzadko kreują szowinistyczne postawy. Część facebookowej lewicy, na co dzień szczycąca się osiąganiem kolejnych kręgów wtajemniczenia w społecznej wrażliwości, przyszła tłumnie poinformować, że takie postawienie sprawy jest niewybaczalne.
Jak zdradziłam sprawę feministyczną i przeszłam na stronę inceli
czytaj także
Jedną z głównych przyczyn kontrowersji wokół naszego projektu, polegającego m.in. na eksploracji portalu Wykop i zamkniętych grup na Discordzie w poszukiwaniu źródeł incelizmu, jest to, że termin ten jest niejednoznaczny. Krytykujące nas osoby – głównie inne feministki – jednogłośnie przyjęły definicję, w której immanentnie zawiera się wiara w skrajnie antykobiecą ideologię, pchającą inceli do aktów nienawiści i agresji.
Z kolei sami mężczyźni określający się jako incele, z którymi rozmawiałyśmy, przekonywali, że każdy, kto mimo chęci i starań nie ma doświadczeń seksualnych, jest jednym z nich, a jego poglądy nie mają tu nic do rzeczy – co jest zgodne z pierwotną definicją tego słowa i jego dosłownym znaczeniem.
To zamieszanie pojęciowe nikomu nie służy. Kiedy zaczęłyśmy pisać o problemach inceli, niektórzy komentujący zarzucili nam „mizianie się” z gwałcicielami i potencjalnymi mordercami. Na zamkniętym serwerze czytałyśmy zaś wypowiedzi inceli, samozwańczych „przegrywów”, którzy śledzili tę dyskusję: „Tak, incel nie rucha, więc jest śmieciem, bezwartościowym odpadem, wszyscy mogą na niego pluć :smutnażabapepe:”. Utwierdzali się w przekonaniu, że to właśnie bycie prawiczkiem jest przyczyną ciążącej na nich stygmy. „Śmieci” i „odpady” to częste inwektywy, które incele kierują w swoją stronę, czasem w formie autoironicznych żartów („Idę wyrzucić śmieci, możecie zgadywać, czy wrócę :smugpepe:”).
czytaj także
It’s over dla chłopa
Wiele osób utożsamia inceli z ideologią tzw. czerwonej pigułki (redpill). Ta zakłada, że żyjemy w lewicowo-feministycznym reżimie, przeciwko któremu należy występować. Zgodnie z tą teorią kobiety mają przywilej na „rynku matrymonialnym”, ponieważ to one decydują o tym, z kim będą uprawiać seks. Mają coś, czego mężczyźni pragną i mogą tym dysponować. Tym samym sprawują władzę w społeczeństwie.
Redpill faktycznie skupia część inceli, ale też normików (mężczyzn niebędących incelami, którzy popierają antyfeministyczne poglądy i postulaty), pick-up artists („artystów podrywu” przekonanych, że to nie atrakcyjność fizyczna, lecz „dobry bajer” jest kluczem do nawiązania relacji seksualnych czy romantycznych), aktywistów „na rzecz praw mężczyzn”, failed normies (tak incele określają normików, którym powinęła się noga, choć mieli niezły start), przedstawicieli ruchu MGTOW (to skrót od Men Going Their Own Way – pod tą nazwą kryją się mężczyźni, którzy uznali, że relacje z kobietami nie są im do niczego potrzebne, czasem są to incele, ale często też mężczyźni „po przejściach”, którzy twierdzą np., że byłe partnerki ograbiły ich przy rozwodzie, zdradziły, oszukały).
Większość inceli, zwłaszcza polskich, utożsamia się jednak z ideologią blackpillu, czyli czarnej pigułki. Podziela ona znaczną część teorii czerwonej pigułki (w tym przekonanie, że seks jest zasobem, którym dysponują kobiety), jednak nie wiąże się z żadnymi konkretnymi postulatami. Często proponowanym przez blackpillowców rozwiązaniem problemów inceli jest „jebnięcie magika” (to nawiązanie do lidera Paktofoniki, który popełnił samobójstwo, skacząc z okna) lub „popełnienie bohatyra”. Wielu z nich twierdzi, że „i tak na końcu czeka ich sznur”.
Zjawisko incelizmu jest emanacją i krańcowym przykładem problemów, z jakimi mierzą się młodzi mężczyźni.
Polacy są w czołówce Europy pod względem skali samobójstw (siedem razy częściej niż Polki odbierają sobie życie), choć – według danych publikowanych przez NFZ i WHO – na depresję chorują rzadziej niż mężczyźni w większości europejskich społeczeństw (dane te obejmują osoby, które zdecydowały się na leczenie). „Mężczyźni popełniają częściej samobójstwa, ponieważ są słabsi psychicznie, nie radzą sobie we współczesnym świecie, nie potrafią się w większości dostosować do tego, że kobiety wreszcie osiągnęły niezależność” – powiedziała w czerwcu tego roku Joanna Senyszyn.
Jej słowa wywołały oburzenie na Wykopie i Reddicie, utwierdzając inceli w przekonaniu, że feministki są ich najgorszym wrogiem. Nie spotkały się z publiczną krytyką ze strony przedstawicielek czy przedstawicieli lewicy – choć są skrajnym przykładem ignorancji i obnoszenia się ze swoim brakiem empatii. To także zmarnowana okazja na odniesienie się do tego, że na mężczyznach stale ciąży presja sprostania wymaganiom “prawdziwej męskości” i ukrywania słabości, a więc radzenia sobie z nimi bez wsparcia. Tej męskości muszą nieustannie dowodzić, bo łatwo ją utracić. Rzadziej płaczą, rzadziej proszą o pomoc, gorzej znoszą porażkę. Dostrzeżenie tego nie kłóci się z ideą feminizmu, wręcz przeciwnie – pokazuje, że toksyczne wzorce „tradycyjnej męskości” szkodzą wszystkim.
czytaj także
Incel incelowi nierówny
Słowa zmieniają znaczenie. Termin incel – początkowo neutralne ideologicznie określenie mimowolnego celibatu – szybko został przejęty przez młodych mężczyzn o mniej lub bardziej mizoginistycznych poglądach. Wielu nadal stosuje jednak jego pierwotną definicję.
Społeczność polskich inceli jest przede wszystkim bardzo różnorodna. Są w niej zarówno poczciwe, samotne mirki (mirek to autor mikrobloga na Wykopie, niekoniecznie incel), marzące nie tyle o seksie, co bliskości i akceptacji, jak i toksyczni, ziejący nienawiścią seksiści. Opisując to środowisko, jednych i drugich chcemy zrozumieć, poznać przyczyny ich wykluczenia i czynniki kształtujące postawy. Oczywiście nie wszyscy z nich wzbudzają sympatię, a empatyzowanie z niektórymi bywa wyzwaniem.
Najbardziej radykalni incele fantazjują o świecie, w którym prawo do rozmnażania przysługiwałoby wyłącznie samcom alfa, zwanym też „nadludźmi”, a średniacy i ci z samego dołu hierarchii zajmowaliby się utrzymaniem i wychowaniem ich dzieci (co już dziś jest udziałem „beciaków”). Alfa fux beta bux (alfa pieprzy, beta płaci) – brzmi popularne wśród inceli hasło.
Jeśli jesteś beciakiem, „przypadnie ci” co najwyżej otyła trzydziestolatka (fatshaming jest w tej społeczności powszechnym zjawiskiem) ze śniadym dzieckiem (rasizm również jest dość częsty), które będziesz musiał utrzymywać. Będzie ona uprawiać z tobą seks raz na miesiąc przy wyłączonym świetle, wspominając „karuzelę kutasów”, na której kręciła się, kiedy ty harowałeś za granicą, by zarobić na wkład własny do wspólnego mieszkania. Po licznych zdradach, które ty w strachu przed wieczną samotnością będziesz cierpliwie znosić, w końcu i tak cię porzuci, a przy rozwodzie ograbi z majątku.
Wielu inceli twierdzi, że już dziś żyjemy w bliskiej temu rzeczywistości, a będzie tylko gorzej. Część z nich wierzy, że przyczyną ich cierpień jest podła natura kobiet, które są powierzchowne i interesowne, bo w mężczyznach szukają jak najlepszego materiału genetycznego (świadomie lub nie), by się rozmnożyć i zagwarantować byt potomstwu. Jedni mają im to za złe, inni deklarują, że na naszym miejscu postępowaliby tak samo (bo po co przekazywać „wadliwe geny”, dlaczego ktoś miałby wybrać „takiego odpada”?).
Kogo winią? Siebie, swoją – ich zdaniem – niską wartość, czasem rodziców (za sposób wychowania lub sam fakt sprowadzenia ich na świat). Bywa, że konkretne dziewczyny, kolegów ze szkoły czy nauczycieli, którzy w jakiś sposób ich skrzywdzili. Wielu mówi, że wkurza ich coraz powszechniejsza i ostrzejsza mizoginia na publicznych forach takich jak Reddit czy Wykop, choć kilka razy byłyśmy świadkiniami przejawu słownej agresji wobec kobiet na zamkniętych grupach.
Nie zamierzamy wybielać tego środowiska. Obserwacja uczestnicząca, którą prowadzimy od kilku miesięcy, nie zawsze jest przyjemnym doświadczeniem. Czytałyśmy, że jesteśmy lewackimi kurwami, wyzywano nas od femoidów (dla niektórych „kobiety” brzmi zbyt ludzko), zalecano „smarowanie tyłków”, by „realnie pomóc przegrywom”. Bywa, że podczas rozmów, które prowadzimy z incelami, mamy ochotę bić głową w ścianę lub wydrapać sobie oczy. Mizoginia wielu z nich zaczyna się i kończy na nazywaniu kobiet „loszkami”, ale są i tacy, którzy nie mają oporów, by podzielić się swoimi fantazjami seksualnymi z udziałem dwunastolatek, żartować z gwałtów czy fantazjować o redystrybucji seksu.
Nie tylko wśród feministek znaczenie słowa incel budzi kontrowersje. Incele, którzy nie mają żadnych doświadczeń seksualnych, nie uznają za „godnych” tego terminu mężczyzn narzekających, że mimo starań od roku czy kilku miesięcy nie zaciągnęli dziewczyny do łóżka. „Prawdziwi” incele uważają to za zawłaszczanie ich opresji, spłycanie problemu. Wielu naszych rozmówców mówiło, że to próba pocieszenia się ich kosztem, karmienie się porażką znacznie bardziej spektakularną od własnej (podobny spór dotyczy tego, kto jest „prawdziwym przegrywem”).
Istnieje grupa discordowa, która, według jej członków, gromadzić ma przypadki absolutnie beznadziejne – osoby, które nie tylko nie są w stanie zbudować relacji romantycznej, ale są również pozbawione znajomych i jakichkolwiek perspektyw poprawy swojego losu. Jej użytkownicy wierzą w niektóre tezy zawarte w blackpillu, np. że nasz los w sferze romantycznej (i nie tylko) determinuje układ kości twarzy i budowa ciała.
Jednak ludzie, z którymi tam rozmawiałyśmy, inaczej niż dogmatyczni blackpillowcy na ogół zdają sobie sprawę, że duża część ich problemów jest natury psychicznej. Jak to ujął jeden z użytkowników Discorda: „Jesteśmy zbyt spierdoleni i zbyt brzydcy, żeby nadrobić to wyglądem”. Discordowe grupy gromadzące mężczyzn spod hasztagu #przegryw to miejsca, w których można spotkać różne osoby. Z jednymi chętnie wymieniamy poglądy czy rozmawiamy o tym, jak minął nam dzień, wymieniamy ponure żarty. Inni wprost piszą, że nienawidzą kobiet. Łączy ich to, że uważają się za inceli, a incelskie fora i serwery to ich sposób na radzenie sobie z samotnością.
Nieraz byłyśmy świadkiniami dyskusji na temat tego, kto tak naprawdę jest incelem. Chłopak z poważną niepełnosprawnością, który sam o sobie mówi, że doświadczenia uczyniły go osobą bardzo zgryźliwą, uważa się za „truecela”. Oznacza to, że w jego wypadku doświadczenie seksualnej bliskości ma być absolutnie niemożliwe, ponieważ na przestrzeni całego swojego życia nie doświadczył choćby cienia zainteresowania swoją osobą (ma 29 lat). Jego zdaniem cała reszta użytkowników grupy to „volcele” – osoby pozostające w celibacie z własnej woli (voluntary celibate).
Wielu z nich miało bowiem kiedyś szansę na doświadczenie seksualnej bliskości – jednemu nieznajoma dziewczyna, cierpiąca na hiperseksualność, zaproponowała seks, kiedy był w szpitalu psychiatrycznym. Odmówił. Bronił się potem przed zarzutem volcelizmu tłumacząc, że dla niego seks musi łączyć się z uczuciami.
Komuś innemu obca kobieta wysłała zdjęcie swojej waginy i zaprosiła do domu – brak skorzystania z zaproszenia też miałby konstytuować volcelizm, bowiem prawdziwy incel nie mógłby przepuścić takiej okazji. Większość osób, z którymi rozmawiałyśmy, skłania się ku akceptacji założenia, że można „przegrywać mentalem, nawet z dobrą mordą”. Takim przypadkiem miałby być jeden z użytkowników Discorda, będący w spektrum autyzmu, który relacji społecznych uczy się każdego dnia, wychodząc z domu na godzinę i obserwując obcych ludzi, ich interakcje, podsłuchując rozmowy. Chłopak ten przyznał, że jakakolwiek wymiana zdań twarzą w twarz to dla niego niezwykle ekscytujące przeżycie.
czytaj także
Judasz w stroju przegrywa
Nie tak dawno portalem Wykop wstrząsnął skandal. Jeden z popularnych członków „elitarnej loży incelizmu i przegrywu”, użytkownik o nazwie Wykopek Bordo, okazał się być incelem nie dłużej niż dwa miesiące. Nie jest też prawiczkiem, na którego kreował się w swoich streamach, a tym samym nie może być uznany za pełnoprawnego przegrywa. To, że sam Wykopek Bordo utożsamia się z tym terminem z powodu depresji, niepełnosprawności i słabo płatnej pracy, nie miało większego znaczenia wobec obiektywnych wyznaczników przegrywu. Według wielu inceli, najważniejszym z nich jest bowiem „całkowity brak peklowania” (uprawiania seksu). Są też tacy, którzy twierdzą, że przegryw nie musi być incelem – wystarczy, że przegrywa na innych polach niż miłość i seks.
Kazus Wykopka Bordo wyszedł daleko poza Wykop i przez osoby „z zewnątrz” został jednogłośnie uznany za kuriozalny. Oto ofiara wykopowej cancel culture otrzymuje groźby śmierci za „peklowanie” i obalenie teorii blackpillu, według której „it’s over dla chłopa” – jeżeli jesteś nieatrakcyjny fizycznie, nikt nigdy nie okaże ci romantycznego zainteresowania.
Rozmawiając o „sprawie Wykopka Bordo” z jednym z użytkowników „przegrywowego” serwera pytałyśmy, dlaczego Wykopek spotkał się z taką nienawiścią i agresją po tym, jak wyszło na jaw, że miał dziewczynę. Czy nie można uznać wykreowanej przez niego na potrzeby streamów postaci prawiczka za performance i tym samym wybaczyć mu minięcie się z prawdą? Wyjaśniał, że sprawa wyglądała zupełnie inaczej z perspektywy sfrustrowanych osób, które nigdy nie trzymały dziewczyny za rękę, są pozbawione znajomych, a przez liczne trudności w okresie dorastania mają jakieś 15 lat opóźnienia w nabywaniu umiejętności pozwalających na funkcjonowanie w społeczeństwie.
Zdaniem naszego rozmówcy przegrywowe przestrzenie skupiają mężczyzn, którzy cierpią z powodu samotności, niemożliwości stworzenia relacji romantycznej i stygmy z powodu bycia prawiczkiem. Oczywiście często stoi za tym tzw. „spierdolenie”. Ten bardzo ogólny określnik obejmuje szereg zaburzeń utrudniających interakcje („prawdziwe spierdolenie to coś, co umyka psychiatrii”). Jednak, tłumaczył dalej użytkownik, fora te skupiają nie tylko osoby z depresją lub niepełnosprawnościami (choć są to często spotykane tam problemy), ale i takie, które w sferze romantyczno-seksualnej ponoszą ciągłe porażki.
Po wyjawieniu sekretu Wykopka Bordo osoby spod hasztagu #przegryw poczuły, że nawet tam nie mogą spotkać się ze zrozumieniem i że ze swoją samotnością są zupełnie same, skoro nawet inni „przegrywi” okazują się być ludźmi chociaż sporadycznie doświadczającymi bliskości. Wielu z nich przypisało Wykopkowi Bordo chęć podniesienia sobie samooceny kosztem „prawdziwych przegrywów” i wyłudzanie od nich pieniędzy (były incelebryta zarabiał na swoich streamach) – stąd bardzo agresywna reakcja na tzw. WykopekGate.
Można porównać to do sytuacji, w której na spotkanie ludzi zmagających się z otyłością przychodzi szczupła osoba, również mająca problemy z akceptacją ciała i depresję na tym tle. Różnica jest taka, że taki incydent w ciałopozytywnej grupie raczej nie skończyłby się groźbami użycia przemocy.
Z nieprzyjazną reakcją na swój post o „wyjściu z przegrywu” i znalezieniu dziewczyny spotkał się również niegdysiejszy król polskich inceli Blackpill_RAW, autor „Harlequinów dla przegrywów”, serii popularnych w sieci komediodramatów. Choć mamy podstawy, aby przypuszczać, że Blackpill_RAW, jak wielu użytkowników Wykopu, trollował, komentarze pod jego postem pełne są złości osób, które poczuły, że w przegrywie zostały same.
„To jest robione pod show, po to, żeby się śmiać”. Kiedy youtube’owy żart przestaje bawić
czytaj także
Rozpoznać trolla
Eksplorując portale takie jak Reddit czy Wykop trzeba mieć na uwadze wszechobecność trolli. I chociaż spora część osób określających się jako incele faktycznie uważa, że „p0lki to c00rvy”, a jeszcze większa grupa taki przekaz toleruje, nawet jeżeli się z nim nie zgadza, to najczęściej przytaczane, najbardziej agresywne i przemocowe treści często są dziełem trolli.
Od jednego z użytkowników przegrywowego Discorda dostałyśmy napisany dwa lata temu tekst o tytule Jak rozpoznać trolla na tagu? Poradnik dla debili. Poza wskazówkami dotyczącymi wyglądu awatara, opisu siebie samego, częstotliwości udzielania się i języka, znajduje się w nim taki punkt:
Prowokowanie/mizoginia/nienawiść. By uzyskać większy rozgłos, troll najczęściej dąży do wywołania gównoburzy poprzez kontrowersyjne wpisy, w których np. przedstawia mizoginistyczne tezy albo wzywa do „rozprawienia się z normictwem” (beta uprising). Chodzi o skupienie na sobie uwagi i wywołanie oburzenia u jak największej liczby osób ku własnej uciesze.
W dalszej części przewodnika użytkownik pisze:
Niniejszy tekst powstał, ponieważ uważam, że trolle, choć jest ich stosunkowo niewiele, przez swoją krzykliwość i umiejętne wzbudzanie kontrowersji wśród bywalców mirko, poważnie działają na szkodę tych zwykłych, naprawdę pokrzywdzonych przez los przegrywów, którzy w konsekwencji są wyśmiewani, poniżani, a ich realne problemy toną w morzu prowokacyjnych wpisów i zarzutek trolli.
Poruszanie się po Wykopie bez świadomości tego, jak wielu użytkowników trolluje, może doprowadzić do angażowania się w bezsensowne wymiany zdań, w których celem drugiej strony jest tylko doprowadzenie do wściekłości (co zdarzyło się również nam, kiedy wdałyśmy się w kłótnię z użytkownikiem z kilkudniowym kontem, który oznaczył nas w swoim mizoginicznym poście).
Oczywiście nie każdy agresywny mizogin jest trollem. Wielu inceli z wiary w karykaturalne przekazy o kobietach wynosi autentyczną niechęć, czasem nienawiść. To nienawiść, jak tłumaczył nam jeden z użytkowników, skierowana w ludzi, którzy mają coś, czego incele pragną – relacje romantyczne i seksualne, które mają być potwierdzeniem wartości człowieka. Obiektem tego uprzedzenia są nie tylko kobiety, którym znajdowanie partnerów ma przychodzić z o wiele większą łatwością, ale również „chady” – bardzo atrakcyjni mężczyźni, którzy w incelosferze funkcjonują jako figura podobna do półboga i jednocześnie obiekt zawiści. Tylko że, jak to w patriarchacie bywa, stygma za seks spada na kobiety – to one są „kurwami”, chady w najgorszym razie „kurwiarzami”.
Obie jesteśmy wrażliwymi osobami, które wywodzą się ze środowisk lewicowych. Ilość ścieku pod naszym adresem, który możemy złożyć na karb zbyt krawędziowego humoru, jest mocno ograniczona. Niedawno musiałyśmy na jakiś czas wylogować się z serwera, na którym od tygodni rozmawiałyśmy z grupą chłopaków o przyczynach ich przegrywu. Do rozmowy włączył się bowiem użytkownik, który wcześniej się nie udzielał, nazwał jedną z nas szmatą i pisał o zabijaniu Polek. Zapytałyśmy kilku innych użytkowników serwera, czy nie przeszkadza im taka retoryka w ich przestrzeniach – powiedzieli, że szkoda im go, bo w dzieciństwie był ofiarą znęcania ze strony ojca, w wieku nastoletnim doświadczył bezdomności i teraz ma w sobie wiele nienawiści, która motywuje jego słowną agresję w kierunku obcych osób. W późniejszych rozmowach z nami mówił o sobie, że jest odpadem i rozważa popełnienie „bohatyra”. Mimo kiepskiego początku szybko zrozumiał, że nie mamy złych intencji, a naszym celem jest przedstawienie społeczności inceli w sposób zniuansowany, inaczej, niż pisano o niej do tej pory. I choć poglądów nie zmienił (mówi o sobie, że jest mizoginem i rasistą), od tamtej pory nasza komunikacja przebiega poprawnie, z wzajemnym szacunkiem.
czytaj także
Pewnego dnia na serwerze dyskutowano o tym, kto uczestniczy w terapii. Powiedział, że dla niego jest na to za późno, a nawet gdyby miała pomóc mu uleczyć traumy, blackpill wciąż byłby prawdą. A więc it’s over dla chłopa.
To było jedno z naszych nielicznych spotkań ze stereotypowym incelizmem – jednak w przeciwieństwie do wielu osób, które krytykują nasze działania, uważamy, że istnienie takich postaw czyni problem jeszcze bardziej palącym i wartym opisania. A żeby go rzetelnie opisać, należy na którymś etapie zrobić to, na co się zdecydowałyśmy – samemu udać się w incelosferę i potraktować jej użytkowników podmiotowo. Poznać ich, a moralizatorskie pohukiwanie zastąpić podmiotowym traktowaniem i otwartością. Oczywiście nie bez rozsądnej i koniecznej dozy sceptycyzmu.