Czyżby premier po sześciu latach przestał wierzyć w polską innowacyjność w innym wydaniu niż innowacje w omijaniu podatków?
No to jest nowy rząd, co oczywiście wywołało falę komentarzy ‒ czas dołożyć swoje dwa grosze. Dla mnie ważnym kluczem do interpretacji decyzji Donalda Tuska jest nominacja Macieja Grabowskiego na stanowisko ministra środowiska. Macieja Grabowskiego znam od dawna, jeszcze z czasów współpracy z Instytutem Badań nad Gospodarką Rynkową i bardzo go cenię, jako fachowca i jako człowieka. Gdy został wiceministrem finansów cieszyłem się, bo właściwy człowiek trafił na właściwe miejsce. Teraz jednak, gdy został ministrem środowiska cieszę się mniej – zwłaszcza po krótkiej autoprezentacji, w której stwierdził, że jego priorytetem będzie przyspieszenie eksploatacji gazu łupkowego.
Tak oto w ciągu sześciu lat Ministerstwo Środowiska zawiadywane przez prof. Macieja Nowickiego, niewątpliwego i uznawanego w świecie eksperta w sprawach środowiskowych stało się ministerstwem zasobów naturalnych, resortem gospodarczym zarządzanym przez ekonomistę, który za cel stawia sobie jak najszybszą eksploatację tych zasobów.
Nowicki, Kraszewski, Korolec, Grabowski – znamienna ewolucja oczekiwań politycznego centrum wobec resortu potocznie ciągle zwanego „ministerstwem ochrony środowiska”. Nie mam romantycznego podejścia do zasobów naturalnych i środowiskowych, nie twierdzę więc też, że minister Grabowski sprowadzi na Polskę katastrofę ekologiczną, gdy mu się w końcu uda dobrać do gazu łupkowego (choć chyba jest już „po ptokach”, jeśli popatrzeć na analizy amerykańskie i odwracanie się, po pierwotnym entuzjazmie, kapitału od złóż łupkowych).
Martwi mnie co innego.
Wyraźnie widać, że stawiamy na impuls rozwojowy oparty na potencjalnie najłatwiejszych do zmobilizowania zasobach: kasa europejska i inwestycje infrastrukturalne (awans minister Bieńkowskiej) oraz zasoby naturalne (węgiel, gaz łupkowy).
Niepokojąco to przypomina ekstensywny rozwój czasu późnego PRL – utrzymywanie konkurencyjności w oparciu o niskie koszty, a nie o wzrost innowacyjności. Czyżby premier po sześciu latach reformowania systemu badań i rozwoju odpuścił sobie i przestał wierzyć w polską innowacyjność w innym wydaniu niż (jak mówił nowy minister finansów w swojej autoprezentacji) innowacje w omijaniu podatków? Wiele na to wskazuje, skoro szefostwo resortów najważniejszych w długiej perspektywie rozwojowej, edukacji i nauki dostały osoby o bardzo słabej pozycji politycznej.
To nie jest rząd nowego rozdania, tylko kryzysowej konsolidacji. Szkoda.
Tekst ukazał się na blogu Antymatrix
Czytaj także:
Artur Wieczorek: Korolec może odejść
Marcin Zaród: Pułapki potencjału
Piotr Kuczyński o nowym ministrze finansów: Jedna wielka niewiadoma