Kraj

Skazani na bachora. Jak przeżyć izolację pod jednym dachem i nie trafić za kratki

Fot. wsquared photography/flickr.com CC BY-NC-ND 2.0

Dominika Węcławek, współautorka wydawanej przez Krytykę Polityczną książki „Bachor. Bezradnik dla nieudacznych rodziców”, odpowiada na pytanie, które zadaje sobie dziś zapewne wiele osób.

Doigraliście się. Koniec z wyganianiem bachorów po zakupy, udawaniem, że odkąd szkoły są zamknięte, to koniecznie muszą wyprowadzać psa swojego, sąsiadki i jeszcze reszty mieszkańców bloku. Teraz jesteście na siebie skazani. Pod jednym dachem. Jak w tej dramatycznej sytuacji nie dopuścić się czynów karalnych?

Na wiele sytuacji życiowych można się przygotować, skoro jednak czytacie te słowa, to znaczy, że w jakimś stopniu poczuwacie się do bycia w grupie docelowej odbiorców niniejszego wywodu, czyli jesteście beznadziejnymi preppersami. Najpewniej musicie siedzieć w domu z własnymi dziećmi.

Preppersi, koronawirus i Trump jako zbawiciel

czytaj także

Tymczasem pytam się was: kto normalny trzyma w domu dzieci? Z pragmatycznego punktu widzenia są one zupełnie bezużyteczne, oczywiście o ile nie prowadzicie domowej manufaktury brudu albo nie zajmujecie się zawodowo dużą emisją decybeli na raz.

Po drugie: kto przy zdrowych zmysłach chciałby się z tymi poczwarkami zamykać pod jednym dachem i izolować tygodniami? Po trzecie, kto byłby na tyle szalony, by dokładać do tego naukę w domu i jeszcze jakąś pracę zdalną… Powiem wam wprost: ŻODYN. Nikt.

Skoro jednak już jesteście w oku cyklonu, to czas najwyższy pomyśleć o planie ratunkowym. Nie, więzienie nie jest dobrą alternatywą. Może teraz wydaje się wam kuszące, ale gwarantuję, iż wbrew obiegowej opinii nie ma tam ani wifi, ani playstation, prysznic można brać z rzadka, za oknami nie widać nic ciekawego, łóżka są twarde, a zamiast kotów możecie głaskać pluskwy. Oczywiście nie ma tam też bachorów, ale zawsze trafi się ktoś inny, komu się nudzi, ma jakiś problem albo zajmie wam kibel na dwie godziny.

Z tej perspektywy lepiej więc nie iść na łatwiznę, lepiej poszukać innych sposobów na to, jak nie zamordować bombelków. Zachęcam was do wstąpienia na drogę bachora.

Krok 1: Porzućcie wszelką nadzieję

Nadzieję porzucić jest łatwiej niż bachora.

Przede wszystkim to nie są ćwiczenia, powtarzam, to nie jest weekend. Nie ma tak, że w poniedziałek wszystko, co złe się skończy, bachory odejdą do placówek niedoli i edukacji, a wy odpoczniecie w pracy, czy tam na bezrobociu. Czas zaakceptować fakty. Cała ta afera z siedzeniem w domu na zapasach srajtaśmy i drożdży potrwa jeszcze trochę, a bachory będą z wami cały czas.

Można było próbować wywabić je za granicę jakimiś chipsami, popkornem albo nielimitowanym dostępem do gier na komórce, a potem tylko „UPS, musicie odbyć kwarantannę po powrocie do Polski, niestety, nie z nami” (niahahahaha!). Teraz to już niemożliwe. No i mam dość uzasadnione obawy, że i tak, koniec końców, bachory trafią do was. Nawet po dwutygodniowej separacji.

Możecie spróbować się pobawić w starą dobrą grę pt. „Powąchaj tę szmatkę nasączoną eterem i powiedz mi, jak pachnie”, ale nawet najlepszy gaz kiedyś się skończy…

Możecie spakować walizki i spróbować samemu uciec, ale jest duże prawdopodobieństwo, że ktoś zdradzi wasze dane i domniemaną lokalizację, nawet jeśli zaszyjecie się w odludnej chatce przemytników w wąwozie na granicy z Ukrainą, o której wie tylko Rebrow. Chwilowo jednak lepiej nie będzie. Zaakceptujcie to.

Krok 2: Przestańcie udawać, że jesteście Rodzicami Roku

Sami w to nie wierzycie, więc co dopiero inni. Nie byliście perfekcyjni już wcześniej, a objawem pandemii nie jest nagły skok rodzicielskich umiejętności. Ja wiem, że wasze fejsbuki pełne są idyllicznych obrazków ludzi, których uważaliście za swoich znajomych, a przynajmniej sojuszników. I ci ludzie robią ze swoimi dziećmi rzeczy, o których wam się nie śniło, na przykład malują, tańczą, programują, pieką ciasteczka i jednocześnie uczą algebry, trygonometrii i podstaw prawa transportu. To są zdrajcy. Nie patrzcie tam. Udawajcie, że to się nie dzieje. Inaczej zaraz odwiozą was do Tworek.

Edukacja w czasie koronawirusa. Idźcie i sobie radźcie

Ja to wiem i wy też wiecie, że dziś, niezależnie od tego, kiedy ono wypadnie, nie dacie rady wykonać dwudaniowego obiadu, zadań szkolnych z fizyki i anglika, upiec tego pieprzonego chleba, przewinąć psa, wyprowadzić niemowlaka… wróć, przewinąć niemowlaka i wyprowadzić psa ze śmieciami, a na koniec znudzić się ofertą seriali na Nerwfliksie.

Krok 3: Nie próbujcie nadrabiać

Pamiętacie tę scenę z Indiany Jonesa, jak Harrison Ford rozmawia z Seanem Connerym i zarzuca mu, znaczy filmowemu ojcu zarzuca, że nigdy ze sobą nie rozmawiali. No właśnie. Jak nie pamiętacie, to wiecie już, co robić z bachorami w domu. Jak pamiętacie, to wiecie, że w jedną pandemię nie da się załatać wszystkich dziur w koegzystencji i tresurze. Jeśli wasze progenitury nie chciały z wami przebywać i rozmawiać przed pandemią, to nie znaczy, że teraz nagle zaczną, bo wtem! Izolacja. Tak jak dziwnym trafem nie odpali im się tryb czytania książek, także sorry.

Jeszcze gorzej, gdy chciały z wami rozmawiać. Wasza współizolacja z bachorami będzie wtedy przypominać próbę snu na torach kolejki miejskiej w godzinach szczytu. Za każdym razem, gdy spróbujecie zmrużyć oczy, znaczy robić swoje rzeczy w swoim tak bardzo dorosłym świecie, sygnał alarmowy wyrwie was z tego błogostanu. Mamotatoaonamiaonmiajaniewiem. Nie dajcie się więc do reszty rozjechać.

Krok 4: Współizolacja z bachorami to gra bez autosejwa

Jesteście dorośli, przynajmniej metrykalne, więc gdzieś z tyłu głowy jest ta świadomość, że nie warto się potem męczyć z ukrywaniem narzędzi zbrodni, oczyszczaniem miejsca popełnienia przestępstwa, a wywożenie ciała, choć nie znalazło się jeszcze na liście aktywności zabronionych w czasie stanu podwyższonej epidemii, może zostać wciąż podciągnięte pod sport (patrz: dźwiganie ciężarów). Niestety bachory tego nie wiedzą, dlatego będą was usiłowały zamordować. A to, że każdego dnia rano obudzicie się, wcale nie w Dniu Świstaka, tylko w tym drugim filmie, w którym Tom Cruise musi w kółko umierać strzelając do obcego najeźdźcy, nie poprawia samopoczucia.

Po prostu pogódźcie się z tym, że nawet jeśli jednego dnia ulepicie z bachorami model przestrzenny układu słonecznego z gównomasy, to nie jest powiedziane, że drugiego dnia to układ słoneczny nie ulepi gównomasy z was. Tak bywa, więc parafrazując pewne filmowe powiedzonko: gdy życie daje wam cytryny, to znaczy, że najpewniej za chwilę pokaleczy wam dłonie i będzie piekło przy wyciskaniu tej cholernej lemoniady.

Krok 5: Zróbcie z domu jesień dewelopera

Polecam, matka trójki dzieci.

Wiecie, że te potwory potrafią wykorzystać każdą wolną molekułę egzystencji, żeby się tam wcisnąć, zrobić wielki wybuch i rozprzestrzenić swój wszechświat. Wiecie to. Sami tacy byliście, a potem żeście z premedytacją, lub przez nieuwagę, zrobili sobie potomstwo, które powiela najgorsze błędy waszego skryptu. I jeszcze każe wam w tym uczestniczyć, czy to przez bezpośrednie angażowanie (mamotato, jak mam zrobić to zadanie, mówiliście, że szkoła jest ważna, a teraz mnie przeganiacie, halo, ej, mamotatomamotato), czy też pośrednio (wrzaski i łupanie za ścianą). Jak sobie z tym teraz poradzić? Polecam metodę „na branżę IT”, jest idealna na czas e-szkoły, domowego przedszkola, a nawet piwnicznej zagłady.

Szkoła z TVP, czyli jak się kończy oszczędzanie na działaniach edukacyjnych

Oto garść świetnych tekstów, które są w stanie zdezorientować bachory i kupić wam nieco więcej czasu:

–  A próbowałaś/eś wyłączyć i włączyć?

–  Nie rozumiesz? Nie wiesz, gdzie jest błąd? Przeczytaj to na głos, ale nie mi! Przeczytaj swojej lampce na biurku. Tak, jestem pewna, że to dobra metoda.

–  Dziwne, u mnie działa (wersja alternatywna „dziwne, ZA MOICH CZASÓW tak się to robiło”.

–  Nie wiem, nie znam się, jestem specjalistą od czego innego.

–  Zapytaj na… (Discordzie, Messengerze, Librusie, Vulcanie albo, kurde, balkonie, bo mnie już nie pytaj).

–  Zajmiemy się tym w „następnym sprincie” (jak rodzice zrobią inne rzeczy, na przykład ułożą z czarnych puzzli wielki czarny obraz, a ty może do tego czasu sam(a) znajdziesz rozwiązanie, albo przekonasz się, że wszystko to jest nieważne).

Natomiast na klasyczne pytanie: „Co dziś na obiad?” polecam nieodmiennie: „Dziś makaronowy wtorek, więc możesz ugotować nam spagetti”, ewentualnie „dziś ryżowy czwartek”. Najważniejsze jednak, by nigdy nie obchodzić drożdżowej soboty. Drożdże zostawcie na dalszy etap apokalipsy, gdy będziecie je wymieniać na naboje i kanistry z benzyną, by wstąpić na drogę gniewu.

Jak nie pracować zdalnie w domu z dziećmi – potwierdzone info

Na koniec przypominam, że wszystko się kiedyś skończy. Nawet jeśli obecnie perspektywa spędzania całych dni z klonami samego siebie, tylko takimi, w których uwypuklone są wszystkie wasze wady, włącznie z kłótliwością, marudzeniem i wyżeraniem ulubionych słodyczy, to jest to nadal lepsze, niż więzienie o zaostrzonym rygorze. Kiedyś to wszystko minie. Tymczasem możecie z czystym sumieniem wziąć worek ze śmieciami i wyjść do najdalszego kubła na drugim końcu miasta. Bez bachorów. W końcu im nie wolno. A jeśli ukojenie przynosi wam patrzenie, jak świat płonie, wychodząc z domu nie zapomnijcie wyłączyć wifi.

W trakcie pisania tego tekstu nie ucierpiał żaden bachor, dziecko też. Ten tekst powstawał przez 4 dni. Na smartfonie, ponieważ współizolacja z trójką dzieci to sztuka wyboru.

Bachor. Bezradnik dla nieudacznych rodziców

***

Dominika Węcławek – pisarka, dziennikarka, scenarzystka komiksowa. Mać naczelna satyrycznego pisma parentingowego Bachor. Bezradnik dla nieudacznych rodziców. Autorka powieści Upadła świątynia, Skoczkini. Zapiski z międzygwiezdnego lotu, współautorka Antologii polskiego rapu oraz Matko, czy możesz mieć wszystko? Kultowe teksty z serwisu FOCH!

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij