Miasto

Ilnicka: Możliwość wyspy

Wrocławianie chcą zatrzymać proces prywatyzacji zabytkowej kamienicy, która jako jedyna ostała się po XIX-wiecznej zabudowie Wyspy Słodowej.

Mają nadzieję, że w ten sposób odzyskają również przestrzeń publiczną wokół budynku, która kiedyś służyła im za miejsce spotkań, zorganizowanych koncertów i nieformalnych imprez.

Koniec imprezy

Jeszcze cztery lata temu Wyspa Słodowa była ulubionym punktem studentów na mapie Wrocławia. Zajmowali ją od pierwszych dni wiosny do późnej jesieni. Potem dołączyli do nich licealiści, turyści, spacerowicze, amatorzy grillowania na świeżym powietrzu, gier miejskich i zręcznościowych.

W końcu, półtora roku temu, do grupy imprezujących mieszkańców dołączyć postanowili lokalni politycy i urzędnicy. Niezaproszonym gościom z magistratu w kilka miesięcy skutecznie udało się zepsuć wszystkim zabawę.

Na całym terenie wyspy zamontowali monitoring, przy wejściach postawili bramki zamykane w nocy i zapowiedzieli wzmożone patrole policji, które miały pilnować prawa i porządku. Odpowiedzialność za te zmiany przerzucono na Zarząd Zieleni Miejskiej. We wszystkich publicznych wypowiedziach włodarze zarzekali się, że chodzi im tylko i wyłącznie o to, żeby świeżo posadzona trawa mogła wzrastać w spokoju.

Nikt w to nie wierzył. Wrocławianie i wrocławianki przychodzący na Wyspę od dawna stawiali sobie pytania o to, jak długo jeszcze będą mogli korzystać z jedynej wolnej i publicznej przestrzeni w centrum miasta. W sąsiedztwie ławek, na których spotykali się studenci, wyrosły drogie apartamenty, a z jedynego budynku na terenie wyspy sukcesywnie pozbywano się lokatorów.

Dziś XIX-wieczna kamienica stoi już pusta, a urząd miejski przygotowuje się do jej prywatyzacji.

Wcześniejsze zmiany na wyspie – monitoring, patrole, ogrodzenie – były wprowadzane bez wyraźnego protestu ze strony mieszkańców i mieszkanek. Co prawda w lokalnej prasie opublikowane zostały listy pełne oburzenia, a w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia z plakatami „Nie zamykajmy wyspy”, ale nie mieliśmy wówczas do czynienia z żadnym zorganizowanym protestem.

Jest protest

Tym razem sytuacja wygląda inaczej. W odpowiedzi na plany prywatyzacji kamienicy zawiązała się grupa inicjatywna Wyspa Słodowa 7. Wrocławscy aktywiści sprzeciwiają się sprzedaży budynku. Założyli internetową petycję, wystosowali pismo do urzędników z prośbą o wstrzymanie, a najlepiej anulowanie przetargu oraz wnioskowali o spotkanie w tej sprawie z prezydentem miasta Rafałem Dutkiewiczem. Osoby zaangażowane w działania grupy Wyspa Słodowa 7 nie zajmują się jedynie blokowaniem działań magistratu, ale pracują również nad alternatywnymi scenariuszami dla miejsca, o które walczą. Na kamienicy powiesili skrzynkę, do której mieszkańcy mogą wrzucać swoje wizje przyszłości tego budynku.

Na początku lutego aktywiści zorganizowali pierwsze spotkanie dla mieszkańców miasta. Mniej więcej w tym samym czasie magistrat zapowiedział rozpoczęcie konsultacji społecznych. Istnieje zatem nadzieja, że aktywiści i urzędnicy będą ze sobą współpracować.

Jednak już teraz widać zarysowujący się między nimi konflikt. Aktywiści mają trzy podstawowe cele: anulowanie przetargu na kamienicę, przekazanie budynku mieszkańcom w procesie partycypacyjnym i włączenie w te działania jak największej liczby osób. Prezydent Dutkiewicz nie pozostawia jednak złudzeń, mówiąc: „Jesteśmy w procesie prywatyzacyjnym, odbył się pierwszy nieudany przetarg. Na razie zawieszam ogłoszenie drugiego przetargu, ale to nie oznacza, że w tej chwili całkowicie wycofujemy się ze sprzedaży”.

Opowieść o dobrym inwestorze

Wizji prezydenta bronili na spotkaniu z aktywistami radny Piotr Uhle oraz Szymon Sikorski, prowadzący urzędowy portal wroclaw.pl. Starali się przekonywać mieszkańców i mieszkanki, że uratować wyspę może tylko dobroduszny inwestor, który zapragnie stworzyć tam przestrzeń społeczną.

Przysłuchując się dyskusji, można było odnieść wrażenie, że jej uczestnicy posługują się dwoma różnymi językami.

– Utrzymywanie kamienicy z funduszy miasta może skutkować utworzeniem garba, który trzeba będzie finansować. Remont to od 4,5 do 6 milionów złotych. Dlatego w proces konsultacyjny powinni być wciągnięci również przedsiębiorcy, inwestorzy i przedstawiciele biur nieruchomości –  przekonywał Uhle.

– Nie możemy włączyć deweloperów do procesu partycypacyjnego, bo oni myślą o zysku, a nie o mieście. Jeśli przyjdzie kryzys – a że jakiś nadejdzie, to pewne – kamienica znów będzie mogła wejść w ręce kogoś, kto nie będzie zainteresowany interesem społecznym. Priorytetem jest, by wyspa została dobrem publicznym. To jest najlepszy adres w mieście i powinien należeć do mieszkańców – trzeźwo ripostował Jakub Szymczak z Wyspy Słodowej 7.

Z jednej strony można było więc usłyszeć dobrze znaną opowieść o inwestorze, który ma odnowić oblicze miasta. Z drugiej pojawił się wreszcie zdecydowany głos mieszkańców, którzy po prostu domagają się współdecydowania o publicznej własności.

Trudno się dziwić, że to ten drugi głos bardziej ożywia zainteresowanych wyspą i zdążył już spowodować lawinę nowych pomysłów na zagospodarowanie kamienicy. Mieszkańcy chętnie widzieliby tam: przestrzeń coworkingową dla różnych organizacji i grup nieformalnych, FabLab – warsztat rzemieślniczy z zapleczem informatycznym, szkołę języków obcych, warsztaty z różnych dziedzin i dla różnych grup wiekowych, klubokawiarnię na parterze lub na dachu, browar, hostel, mieszkania socjalne, czasowe pracownie artystyczne, sale treningowe lub taneczne, jogę, sale wykładowe, sale spotkań, kluby dyskusyjne, inkubator przedsiębiorczości, siedzibę Food Not Bombs, miejsce postojowe dla Food Trucków.

Społecznicy z inicjatywy Wyspa Słodowa 7 zapewniają, że na 1500. metrach kwadratowych uda się pogodzić wszystkie te funkcjonalności. I zarzekają się: „Jesteśmy grupą inicjatywną – nie liczymy na ciepłe posadki w domu kultury Wyspa Słodowa 7”. Dają tym samym do zrozumienia, że centrum społeczno-kulturalne, o którym myślą, nie powinno mieć dyrektora ustalającego ramy funkcjonowania. Nie uważają się również za ludzi, którzy będą decydować o ostatecznym kształcie tego miejsca.

Dlatego chcą rozszerzyć swoje szeregi o nowe osoby po to, by z grupy inicjatywnej przeistoczyć się w forum, w skład którego wejdą różne sekcje (np. dotyczące sposobu finansowania budynku, zatrzymania procesu prywatyzacji, planowania prac remontowych). Każdy, kto ma ochotę włączyć się w wymyślanie tego miejsca na nowo, może zadeklarować, czym dysponuje – wolnym czasem, niezużytymi farbami, znajomością przepisów prawa, rękami do pracy przy remoncie. Wyspa Słodowa 7 zachęca, żeby wpisywać kolejne zasoby w pliku dostępnym publicznie w internecie.

Urząd przegrywa z małpami

Grupie Wyspa Słodowa 7 udało się błyskawicznie zdobyć poparcie kilku tysięcy mieszkanek i mieszkańców, którzy podpisali się pod jej listem. Niestety po dotychczasowych działaniach urzędu miejskiego widać, że prezydent Dutkiewicz szybko znudził się swoim nowym wizerunkiem gospodarza rozmawiającego z mieszkańcami na przystankach tramwajowych.

Kilka miesięcy po wyborach samorządowych z ulic zniknęły plakaty z hasłem „Bliżej”. Aktywiści, którzy poświęcają swój wolny czas, angażując się w pracę na rzecz miasta, nie otrzymali z urzędu żadnego wyraźnego wsparcia. Szymon Sikorski z miejskiego portalu wroclaw.pl uznał, że bardziej stosowne będzie publiczne wyszydzanie grupy Wyspa Słodowa 7 i w liście do „Gazety Wyborczej” nazwał jej członków „małpami z brzytwą”. Nie przypadły mu do gustu metody działań aktywistów – korzystających z bezpłatnych ankiet, narzędzi internetowych i mediów społecznościowych – i zastanawia się, czy ruch wokół wyspy jest rzeczywiście społeczny.

Cóż, jeśli chodzi o poparcie wrocławian, Szymon Sikorski, Piotr Uhle oraz prezydent Rafał Dutkiewicz przegrywają na razie z „małpami z brzytwą”. Mieszkańcy wymyślają kolejne pomysły na Wyspę Słodową, a zwolenników prywatyzacji kamienicy można znaleźć już chyba tylko w magistracie.

Czytaj dalej o Wyspie Słodowej:
Dawid Krawczyk, Nie zamykajmy wyspy
Jakub Dymek, Bronimy publicznej przestrzeni, nie imprezowania
Maciej Mandelt, Bezpieczeństwo to nie nadzór, zabawa to nie tylko bankiety

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Aneta Ilnicka
Aneta Ilnicka
Aktywistka
Aktywistka, działaczka społeczna związana z Klubem Krytyki Politycznej we Wrocławiu.
Zamknij