„Branie na fakturę” wszystkiego jest prawdopodobnie najbardziej powszechnym i kosztownym dla budżetu sposobem optymalizacji podatkowej w Polsce.

„Branie na fakturę” wszystkiego jest prawdopodobnie najbardziej powszechnym i kosztownym dla budżetu sposobem optymalizacji podatkowej w Polsce.
I czy aby na pewno najzamożniejsi? Sprawdzamy.
Wzrost cen mieszkań można skutecznie zahamować. Ale wymaga to wprowadzenia pewnego podatku, o którym sama myśl budzi w Polsce odrazę.
Adam Błażowski z Fundacji FOTA4Climate w rozmowie z Krytyką Polityczną.
Któż nie chciałby wiedzieć, do jakiej klasy należy?
Tak, państwo ma zapisany w konstytucji obowiązek dążyć do pełnego zatrudnienia. Nie, gwarancja zatrudnienia nie jest właściwą drogą.
Banki centralne przypominają osła, któremu dano w jednym żłobie owies, a w drugim siano, aż w końcu zdechł, nie mogąc się zdecydować na żadne.
Stawianie na politykę wzrostu kosztem polityki społecznej kończy się tym, że nie mamy spodziewanego wzrostu, za to wciąż mamy biedę.
Gdy najzamożniejsi mieli zapłacić kilka stów więcej składki zdrowotnej, wybuchła histeria. A teraz PiS po cichu próbuje zabrać podobne pieniądze faktycznym średniakom.
Projekt reformy podatkowej Lewicy jest znacznie lepszą receptą na niesprawiedliwość naszego systemu podatkowego niż rządowy Polski Ład.
Wiemy o tym doskonale, ponieważ w ostatnich latach częściowo udało się zmniejszyć skalę ubóstwa wśród dzieci. A skoro tak, to nierozwiązywanie kwestii biedy również jest decyzją polityczną.
Polscy liberałowie domagają się od młodych ludzi gotowości do pracy po 16 godzin dziennie. Tymczasem w Kanadzie firma Eidos Montreal przechodzi na czterodniowy tydzień pracy. I nie oni jedyni.