Entuzjastyczna wizja pokojowej transformacji energetycznej pod przywództwem najpotężniejszych CEO legła w gruzach. Co dalej?

Entuzjastyczna wizja pokojowej transformacji energetycznej pod przywództwem najpotężniejszych CEO legła w gruzach. Co dalej?
Polsce nie brakuje fabryk, w takich Tychach już właściwie nie ma gdzie ich stawiać, zajmują jedną trzecią miasta. Brakuje fabryk produkujących zaawansowane dobra oparte na najnowszych technologiach.
Czy da się ten rozwój ludzi i przyrody zapewnić bez wzrostu gospodarczego? Jak? I czy to przypadkiem nie jest fałszywy dylemat?
Cały ten niepoważny anturaż nie powinien nas zwieść. Cele Amerykanów są jasne – wyszarpać jak najwięcej, nawet jeśli będzie to skrajnie nieuczciwe względem partnerów (choć teraz już raczej rywali, jeśli nie wrogów).
Podczas konferencji „Polska. Rok przełomu” usłyszeliśmy ogólne deklaracje, których celem było poinformowanie biznesu – a przy okazji opinii publicznej – że obecny rząd wyczuł prąd idący zza oceanu i zamierza z nim bezrefleksyjnie popłynąć.
Niemcy mają sporo do nadrobienia, bo cały ich system społeczno-gospodarczy nie jest przygotowany do gospodarki cyfrowej.
Choć wykorzystanie spółek skarbu państwa może przynosić korzyści partii rządzącej, nie daje fundamentalnej przewagi, która znacząco utrudniałaby opozycji przejęcie władzy.
Ryszard Petru nie dba o zdrowie publiczne czy stan gospodarki. Po prostu patologicznie wręcz nie znosi ludzi znacznie niżej sytuowanych od niego.
Pod względem nierówności jesteśmy bliscy Turcji, a nie Danii. To już wiemy, ale co z tą wiedzą zrobić?
Liberalny elektorat dyktuje warunki, a rząd staje na głowie, żeby mu dogodzić. Rezultatem są rozwiązania, które chce się skomentować okrzykiem: „nasi tu byli!”. W unikaniu cywilizacji jesteśmy prawdziwymi mistrzami.
Problemem jest nie tyle nierównowaga w handlu z największym producentem globu, co jego struktura.
Automatyzacja zagraża zdolności pracowników do utrzymania przyzwoitego poziomu życia. Ratunkiem jest BDP.