Tak jak Polacy potrafią rozwijać antysemityzm bez Żydów i antykomunizm bez komunistów, tak kwitnie dziś antyuchodźcza polityka bez uchodźców.
Wiadomość, że Paweł Demirski został pobity przez kiboli wracających z Pucharu Polski, dostałem esemesem. W internecie szybko znalazłem opis zdarzenia na portalu dziennik.pl w dziale „Rozrywka”, gdzie przeczytałem, że Demirski w sklepie na Ochocie stanął w obronie Pakistańczyka i zobaczyłem zdjęcie twarzy w szwach.
Paweł Demirski to polski pisarz i członek zespołu Krytyki Politycznej (więc mogę być nieobiektywny, krytykując pobicie człowieka). Niedawno był moim gościem w programie #dziejesienazywo w Wirtualnej Polsce. Rozmawialiśmy o przemocy w Polsce. Demirski powiedział: „Polska zbrunatniała w sposób bardzo poważny”. To było tego dnia, kiedy „Gazeta Wyborcza” wydrukowała Polską mapę nienawiści, pokazującą, że od września pobito co najmniej 22 osoby z powodu ich koloru skóry, narodowości czy wyznania. Wielu innym grożono, wybijano szyby w mieszkaniach, obrażano. We wtorek kibole do mapy dopisali Pakistańczyka. Napadani są Turcy, Chilijczycy, Hindusi, a nawet Ukraińcy, z polskim obywatelstwem i bez, doskonale mówiący po polsku i nie. Napadanych łączy chyba tylko nienawiść ze strony troglodytów nawiedzających stadiony.
Demirski dziwił się w programie, jak mogą na marszach Ruchu Narodowego pojawiać się jednocześnie symbole Polski walczącej i krzyże celtyckie zakazane w Niemczech jako symbol neofaszyzmu. Nigdy nie słyszałem o akcji jakiejkolwiek instytucji, przedstawiającej się jako patriotyczna, która by przeciwko temu zaprotestowała. Dlaczego znaku Polski walczącej nie broni przed takim towarzystwem Muzeum Powstania Warszawskiego? Nie słyszałem też o reakcji polskiego rządu, który protestowałby przeciwko spaleniu kukły Żyda we Wrocławiu, ani przeciwko neonazistowskiemu koncertowi w Białymstoku.
Doszliśmy do sytuacji, w której ostrzega się studentów, żeby nie przychodzili na kampus, a nie neonazistów, że grozi im więzienie za mowę nienawiści. A wszystko to w Polsce rządzonej przez polskich patriotów.
Polska duma narodowa polega na biciu słabszego albo na nie reagowaniu na to. No bo ilu Pakistańczyków kibole mogą spotkać na Ochocie? Ciekawe jak odważni byliby polscy chojracy w Karaczi na przykład. Dopóki prezes nie zdecyduje się wypowiedzieć komuś wojny, polskie losy ich raczej nie przegonią tak daleko, choć przecież zdarzyło się, że i przez Iran szli nasi bohaterowie i to z symbolicznej dla polskich patriotów Armii Andersa, przyjmowani przyjaźnie.
Dlaczego rośnie ilość przemocy na tle rasistowskim? My przecież nie jesteśmy Niemcy, żeby przyjmować uchodźców. Tym bardziej, że prezes szybciej nawet niż rosyjski sanepid, wykrył „pasożyty i pierwotniaki w organizmach uchodźców groźne dla Polaków”. Ale tak jak Polacy potrafią rozwijać antysemityzm bez Żydów i antykomunizm bez komunistów, tak kwitnie dziś antyuchodźcza polityka bez uchodźców. Niestety nawet partie opozycji dają się zastraszyć i gdy ostatnio Komisja Europejska zapowiedziała możliwość wprowadzenia finansowych rekompensat od krajów, które odmawiają solidarnościowej polityki z Włochami i Grecją, wszystkie partie parlamentarne odpowiedziały jednym głosem, że tak nie wolno. I żadna oczywiście nie dodaje, jak należy. Powiedzenie dziś, że trzeba przyjąć uchodźców, staje się coraz bardziej ryzykowne w dumnej ojczyźnie Solidarności.
Zaraz znowu zobaczymy dostojną twarz superministra i mianowanego przez wszystkie media na przyszłego premiera Morawieckiego. Co pobicie Demirskiego ma wspólnego z „bilionerem” Morawieckim? Otóż ma. Bo to jest pytanie, o model modernizacji, której stadion stał się symbolem. Nota bene, ten sam stadion, z którego wracali kibice.
Co bardziej interesuje klasę polityczną? Rury, schody i to, czy się świeci z daleka czy nie, czy też emocje, postawy i relacje międzyludzkie?
Pierwsza to modernizacja techniczna, którą symbolizuje dziś „bilion” Morawskiego, a druga to modernizacja społeczna, czyli ludzie, a nie rury i krzesła. Tej nie symbolizuje w Polsce jeszcze nic, mimo że więzi ludzkie też przynoszą zysk (a nawet gdyby przynosiły straty, także należałoby je wspierać, jeśli mamy się czymś różnic od zwierząt).
Od pewnego poziomu rozwój gospodarczy jest bez modernizacji społecznej niemożliwy. A zatem bez programów antyprzemocowych w szkołach (prowadzonych na Zachodzie także w ramach edukacji seksualnej), rzeczywistego ścigania mowy nienawiści, piętnowania faszystowskich demonstracji, krzewienia patriotyzmu przyjaznego innym, a nie nacjonalistycznego. Komplet 80 tys. ludzi na meczach Borussii Dortmund, niezależnie od tego, czy jest pierwsza czy ostatnia w tabeli, to co innego niż mizerne parę, średnio paręnaście tysięcy u nas. Dodajmy, że jest to też komplet ras, kolorów i wszystkich możliwych różnic. W Niemczech oczywiście, nie w biało-białej Polsce. W każdym kraju zdarza się przemoc i w każdym kraju znajdą się chorzy z nienawiści kibole, ale poziom przyzwolenia policji, mentalność władz, przyzwolenia społecznego dla kiboli są w Polsce wciąż nieporównywalne z państwami Zachodu.
Mieszkałem kilka lat w różnych miejscach na Zachodzie, nigdzie nie widziałem takich hord rozproszonych po ulicach i narzucających prawo pięści. Owszem w zachodnich stolicach, nawet częściej niż u nas, słychać pieśni kibicowskie i wykrzykiwane hasła klubów, tylko że inaczej niż tam, u nas są one zapowiedzią potencjalnej bójki i zwierzęcego zachowania. Tego, czego nie można już robić w Londynie, można we Wrocławiu i Krakowie, które przy okazji polska modernizacja i węgierskie tanie linie lotnicze zamieniły w tani sklep monopolowy i burdel. W tej sprawie zdecydowanie popieram hasło Jarosława Kaczyńskiego, żeby Polska wstała z kolan.
Tekst ukazał się na łamach Wirtualnej Polski.
**Dziennik Opinii nr 125/2016 (1275)