Największymi dotąd wygranymi w całej aferze z taśmami Kaczyńskiego nie są opozycja czy społeczeństwo, ale Jan Śpiewak i Roman Giertych.

Największymi dotąd wygranymi w całej aferze z taśmami Kaczyńskiego nie są opozycja czy społeczeństwo, ale Jan Śpiewak i Roman Giertych.
Najbliższa kampania wyborcza będzie festiwalem konkurowania PO i Biedronia na liberalne, progresywne (jak na Polskie warunki) pomysły.
PO zapowiedziało, że stanie po stronie kobiet. Razem i Ogólnopolski Strajk Kobiet reagują na to szybkim „sprawdzam”.
Jest lepiej. Trudno w to uwierzyć, ale jest lepiej.
Dlaczego fakt, że majątek miliarderów wzrasta o jakieś 2,5 miliarda dolarów każdego dnia, nikogo w Polsce, poza garstką lewicowców, nie wzrusza?
Początek roku to okazja, żeby uczynić coś ze swoim życiem, żeby było lepsze, a także ze światem, żeby był sympatyczniejszym miejscem do życia.
Polska pod rządami PiS osiągnęła poziom kraiku, który przesunął się w newsach z rubryki „świat” do rubryki „ciekawostki”.
Cały polityczny światek w bardziej lub mniej otwarty sposób domaga się, aby prezes Kaczyński na niezależnego szefa NBP wpłynął.
W całej Polsce organizowane są dziś marsze i wiece przeciwko przemocy i nienawiści. Ludzie, poproszeni o to przez lekarzy i otoczenie prezydenta Adamowicza, oddają krew.
W roku 2019 to Giertych będzie nas rozliczał z dorobku demokratycznego, zaś liberalni dziennikarze będą mu sekundować. W imię walki z PiS-em, rzecz jasna.
Za sprawą Popka i kolegów lewicowa teoria ekonomiczna nie trafi pod żadne strzechy, tylko do celi śmiechu.
Major się myli: nominacja Andruszkiewicza na ministerialny fotel to eksperyment kontrowersyjny, ale nie absurdalny.