Niedzielną manifestację w Białymstoku można nazwać sukcesem – organizatorzy mieli bowiem i trochę szczęścia, i trochę rozumu.

Niedzielną manifestację w Białymstoku można nazwać sukcesem – organizatorzy mieli bowiem i trochę szczęścia, i trochę rozumu.
Skala dojenia polskiego państwa jest już tak duża, że afery PiS właściwie przestały nawet dziwić. Ot, wiadomo, że kradną, ale kradną i przynajmniej się dzielą.
Przypisywanie zbrodni pedofilii mniejszościom seksualnym to prymitywna kalka z antysemickiego dyskursu sprzed II wojny światowej.
Wstyd mi za ten kraj i ludzi, którym ktoś wmawia, że problemem jest to, kto kogo kocha, a nie to, że wszyscy jesteśmy zabijani przez przemysł szkodzący naszemu środowisku i jego mieszkańcom, czyli nam.
A co, jeśli urodzicie takie wrażliwe i wkurzające dziecko jak ja?
Nie będzie spojlera, jeśli zdradzimy, że ani on zdrowy, ani rozsądny.
Wciąż są chętni, żeby kliknąć na kciuk w górę, kiedy ktoś napisze, że lewica powinna się zjednoczyć. Tylko jakoś słabo się to przekłada na politykę.
Oczywiście żartuję, choć nie do końca. A właściwie to jestem bardziej poważny niż Polski Związek Łowiecki.
Czy „zablokowanie Timmermansa” to sukces dyplomatyczny PiS-u i wyszehradzkiej czwórki?
Nowy Jork jest obwieszony tęczowymi flagami. Miasto wygląda jak najgorszy koszmar homofoba – po prostu wszędzie piszą, że miłość to miłość.
„Ratuj się kto może i co się da” jest prawdopodobnie jedyną rozsądną strategią dla Wiosny. Taki mamy klimat.
Historia ruchów LGBT+ pokazuje, że warto walczyć, nawet jeśli bywa ciężko.