Władysław Frasyniuk został dziś rano zatrzymany przez policję i wyprowadzony w kajdankach z własnego domu. Były opozycjonista nie stawiał się w prokuraturze, w której toczy się śledztwo w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej dwóch policjantów na służbie w czasie tzw. kontrmiesięcznicy smoleńskiej. Frasyniuk został przesłuchany i zwolniony. – Mamy do czynienia z państwem bezprawia, państwem opresyjnym, które niszczy każdego obywatela, stającego w obronie państwa prawa – powiedział PAP Frasyniuk. Komentarz Michała Sutowskiego.
Frasyniuka przecież nie wsadzą – myślałem tak dość długo. Na zasadzie: nie może się Kaczyński aż tak bardzo podłożyć. Frasyniuk pobił („naruszył nietykalność”) policjanta? Bez jaj. Pewnie nadgorliwy prokurator wysłał wezwanie, a Frasyniuk powiedział „takiego wała, nic nie zrobiłem”. Rząd ma więc kłopot.
Władysław #Frasyniuk w kajdankach – smutny symbol reżimu Kaczyńskiego. pic.twitter.com/cwuc8zKTlH
— Ryszard Petru (@RyszardPetru) February 14, 2018
Frasyniuka wypuścili po przesłuchaniu. Pewnie wlepią grzywnę za niestawiennictwo, a jakiś drugorzędny rzecznik prokuratury w setce dla mediów rządowych będzie powtarzać, że nikt nie stoi ponad prawem. I tak sobie będą odbijać piłeczkę, aż ktoś wpadnie na lepszy pomysł. A skoro jednak „doprowadzili”, to się na tym wyłożą. Mema już nawet znalazłem o „tworzeniu lidera opozycji w jeden poranek”.
A guzik. Wygląda na to, że prezes Kaczyński z premierem Morawieckim i ministrem Ziobro wiedzą doskonale kilka rzeczy. Że na użytek twardego jądra wyborców PiS i tak przekaz dnia określa to, kto stał tam, gdzie stało ZOMO, a kto jest Człowiekiem Wolności. Że dla publiczności KOD-u, pewnie zbliżonej liczebności, to i tak nowa noc stanu wojennego. A reszta obywateli? Nie wie, nie widziała, zarobiona jest. Albo po prostu ma to gdzieś, a w sumie to przecież… nikt nie stoi ponad prawem (bo na zdrowy chłopski rozum rzeczywiście tak jest, żadne zasługi nie zwalniają z odpowiedzialności karnej, a Frasyniuk na wezwania nie stawiał się kilka razy, itp.). No i zaraz go przecież wypuścili, więc o co chodzi?
Faceta, który przesiedział kilka lat w Barczewie, taka akcja specjalnie nie wzruszy. Kiszczak to jednak był większy hardkor niż minister Brudziński, bo i trening w Głównym Zarządzie Informacji to ani nie korytarz Nowogrodzkiej, ani fotel w Kropce nad i.
Nie o Frasyniuka w tym wszystkim tu chodzi
Wyprowadzenie bohatera „Solidarności” w kajdankach o świcie to klasyczny przypadek „nie za co, tylko po co”. To gra na wzmocnienie „efektu mrożącego”: kogo przyciśnięcie głowy butem do asfaltu, wezwania na komendę po demonstracji czy publikacja twarzy w mediach niepokornych nadal nie odwiodły od manifestowania politycznego sprzeciwu, teraz może zacząć się zastanawiać. Skoro teraz biorą już nawet z półki żywych pomników?
Niektórzy w tym miejscu wycofają się z dalszych protestów, a to zawsze paru obywateli (RP) mniej. (Inni co prawda uznają, że tym bardziej warto się znaleźć w dobrym towarzystwie, ale takich zawsze będzie niewielu – zresztą ich też się wyniesie, względnie odgrodzi kompanią prewencji).
Jest jednak problem poważniejszy (oczywiście poza tym, że prokuratura jest dyspozycyjna totalnie, a i sądy w Warszawie jeszcze są, ale jakby coraz mniej, vide wyrok w sprawie Jasia Kapeli, skazanego wczoraj za przeróbkę słów hymnu). Demonstracja siły tego rodzaju (będzie materiał w TVP Info czy nie będzie? Z Barbarą Blidą zdjęcia nie wyszły, tu przynajmniej niespodzianek nie było…) jeszcze raz podnieci ten elektorat, dla którego „wycie oderwanych od koryta” to miód na uszy, a wzrok ich cieszą kajdanki na rękach autoryteta III RP. Cóż, każdemu jego porno.
Co gorsza jednak, liberalnej opozycji i jej „środowiskom opiniotwórczym” znów grozi moralne wzmożenie i wejście w kanał języka stanu wojennego. Języka, który dziś do młodszego pokolenia nie dociera w ogóle (dawniej też nie zawsze działał; pamiętajmy, że część społeczeństwa nawet w latach 80. wierzyła, że wrocławski kolega Frasyniuka Józef Pinior naprawdę trwoni związkowe składki w wiedeńskich kasynach), a i większości starszych wyborców jawi się jako mowa z innej dekoracji historycznej.
Kota se zamknij a nie SOLIDARNOSC.
— Lech Wałęsa (@PresidentWalesa) February 14, 2018
Władku trzymaj się jestem z Tobą.Spróbuję przyjść po Ciebie, jeśli to się będzie przedłużało. Apeluję jednocześnie do wszystkich naszych zwolenników o zdecydowany opór. Musimy znaleźć pałę na tego karakana. Niszcza nasz dorobek z takim trudem osiągnięty. Dzielą i kłócą Naród.
— Lech Wałęsa (@PresidentWalesa) February 14, 2018
Żeby było jasne: Frasyniuk ma całkowitą rację mówiąc, że ta władza „łamie fundamenty państwa prawa”, zaś łaknącym szczegółów polecam Archiwum Osiatyńskiego, wywiady z profesor Ewą Łętowską i liczne wypowiedzi Rzecznika Praw Obywatelskich. Opozycja musi każdy taki przypadek piętnować, a represjonowanych bronić. I jeszcze przypominać, że wobec sprawców przemocy domowej, neonazistów i palaczy kukieł prokuratura nie zawsze bywa tak konsekwentna jak wobec niechętnych sobie demonstrantów.
Sroczyński: Lewica nie może popełnić błędu „ideowej czystości”
czytaj także
Nie na tym jednak zbudujemy polityczną narrację, która pozwoli odsunąć PiS od władzy. Opór i sprzeciw wobec takich praktyk to warunek konieczny, ale niewystarczający. W tym kontekście wszystkim przeciwnikom obecnej władzy gorąco polecam fragment wywiadu Jacka Żakowskiego z badaczem demokracji i nie-demokracji Adamem Przeworskim:
„ – Kiedy w 1989 r. kończyła się chilijska dyktatura i ruszyła kampania referendalna, opozycja pokazywała głównie morderstwa, porwania, tortury stosowane przez juntę. Im więcej o tym mówili, tym gorzej wypadali w sondażach. Powstało ryzyko, że junta wygra referendum. Wtedy ktoś zaproponował, by zostawić przeszłość i mówić o przyszłości.
– Milczeć na temat zbrodni?
Taka była dominująca odpowiedź. «Jak możemy sobie moralnie pozwolić, by zamykać oczy na to, co zbrodniarze robili przez 16 lat?». Ale moraliści zostali przekonani. Kiedy hasłem demokratów stało się słowo «Alegria!», czyli «Radość», ich sondaże zaczęły się poprawiać. I wygrali. Ludzie nie chcą narzekań na rządy. Chcą pozytywnej wizji. Batalii politycznych się nie wygrywa zrzędzeniem. Wygrywa się, dając nadzieję na lepszą przyszłość”.