Wydawałoby się, że od pracowników służby zdrowia moglibyśmy oczekiwać odrobinę wyższych standardów niż od mięsożernych szefów, którzy lubują się w znęcaniu nad pracownicami.
Na niedobór żelaza? Koniecznie wątróbka. W ciąży? Trzeba jeść mięsko. Przeziębiona? Bo nie je mięsa. Weganizm? Czy to jakaś choroba? Może nawet psychiczna. Leżysz w szpitalu? Nie wyjdziesz dopóki nie zjesz kotleta. Perfekcyjne wyniki badań? Nie szkodzi, mięso trzeba jeść. Anemia? To na własne życzenie, bo pacjentka przedkłada cierpienie zwierząt nad swoje zdrowie. Wegetarianizm? Głupia fanaberia. Poprosisz o dietę wegańską w szpitalu? Najpierw cię wyśmieją, a potem będą to opowiadać jako anegdotę. Przejście na wegetarianizm wyleczyło cię z miażdżycy? Niemożliwe, a taka dieta jeszcze się na Tobie zemści.
To nie cytaty z grupy Czytam mięsożernych trolli dla beki, tylko wypowiedzi, „żarty” i rekomendacje pracowników polskiej służby zdrowia, nierzadko lekarzy z długim stażem i pozycją w miejscu pracy.
Marlena jest weganką i wybrała program opieki medycznej „Zdrowie Premium” w Centrum Medycznym Medicover zachęcona między innymi możliwością wykonywania bezpłatnych badań. Firma reklamuje się jako przyjazna osobom na diecie wege, a na jej stronie internetowej możemy przeczytać: „Stosując dietę wegetariańską lub wegańską należy zwrócić uwagę czy organizm otrzymuje odpowiednią ilość białka, niektórych witamin i mikroelementów. Warto więc badać się regularnie i weryfikować, czy dieta nie przynosi więcej szkody niż pożytku”.
Dobrze zbilansowana dieta roślinna połączona z suplementacją witaminy B12 nie stanowi zagrożenia dla zdrowia, a wręcz przeciwnie, zmniejsza ryzyko wystąpienia wielu chorób cywilizacyjnych. Marlena suplementuje B12, ale miała wcześniej problem ze zbyt dużym stężeniem żelaza, więc poprosiła lekarkę o wypisanie skierowania na badanie poziomu B12. Nie jest tajemnicą, że osobom na diecie zaleca się regularne sprawdzanie stężenia tej witaminy, bo jej niedobory mogą prowadzić do poważnych konsekwencji. Pomimo że badanie jest wymienione wśród usług medycznych udzielanych w placówkach Medicover posiadaczom pakietu „Zdrowie Premium”, to lekarka nie mogła znaleźć bezpłatnego skierowania w systemie i odesłała pacjentkę do Działu Obsługi Klienta.
Marlena próbowała się dowiedzieć, dlaczego nie dostała skierowania na badanie, skoro obejmuje je wykupiony przez nią pakiet, a Medicover zaleca osobom na diecie wege regularne badania. Dział obsługi klienta zaproponował, żeby o wyjaśnienia zwróciła do lekarza zlecającego badanie. Gdy Marlena przypomniała, że to lekarka skierowała ją do Działu Obsługi Klienta, dowiedziała się, że jej zgłoszenie zostało zarejestrowane i przekazane do weryfikacji, a czas rozpatrzenia reklamacji wynosi do 10 dni roboczych.
Po kilkunastu dniach i kilku kolejnych przypomnieniach dostała w końcu pismo od Zastępcy Kierownika ds. Medycznych Centrum Medicover Grochowska – Anny Salamon-Ferenc. Lekarka napisała m.in.: „Fakt stosowania przez Panią diety wegańskiej nie stanowi medycznego wskazania do oznaczenia poziomu wit. B12.” Ciekawe zatem dlaczego Medicover pisze na swojej stronie „Warto więc badać się regularnie i weryfikować, czy dieta nie przynosi więcej szkody niż pożytku”.
Za każdym razem, gdy wcinasz kiełbasę, gdzieś na świecie umiera mała panda
czytaj także
Rozumiem, że to też nie jest żadne „wskazanie medyczne”, tylko takie tam marketingowe pitolenie, żeby ludzie kupowali pakiety medyczne? Lekarka kontynuowała: „Jednocześnie chciałbym dodać, że wszystkie zachowania lifestylowe, a takim jest świadomy wybór niepełnowartościowej diety, nie są zawarte w abonamencie i zakresie usług Medicover” oraz zwracała uwagę, że badania poziomu żelaza i witaminy D “w pani przypadku również powinny być odpłatne”, a lekarzom zostanie zwrócona uwaga, żeby w przyszłości nie popełnili takiego błędu. To jeszcze ciekawsze.
Serio wszystkie zachowania lifestylowe nie są zawarte w abonamencie? Czyli zakres usług Medicover nie obejmuje badania LDL u otyłych pacjentów, które przyznają się do częstego spożywania hamburgerów? Rozumiem, że palaczom odmawia się wykonania zdjęcia płuc. A kobiety w ciąży muszą dodatkowo płacić za morfologię, czy USG. W końcu nikt nie ma żadnego obowiązku posiadania dzieci, więc nie jest to nic innego jak zachowanie lifestylowe. Do tego wyjątkowo niebezpieczne dla zdrowia, a czasem nawet i życia kobiet.
Oczywiście podejrzewam, że osoby otyłe, palacze, czy kobiety w ciąży, nie są tak pouczane przez lekarzy medycyny. Dlaczego więc traktuje się tak wegan?
czytaj także
Nie trzeba być naukowcami z Harvardu, żeby wiedzieć, że: „diety na bazie produktów roślinnych uznawane są nie tylko za odżywcze, pomagają też w profilaktyce chorób przewlekłych. Odpowiednio skomponowana dieta wegetariańska, w tym dieta wegańska, jest zdrowa, odżywcza i może nieść korzyści zdrowotne wynikające z zapobiegania lub leczenia niektórych chorób”. Wiedza ta jest powszechnie dostępna i powinna być chyba przyswojona przez osoby pretendujące do tego, żeby wypowiadać się o stanie naszego zdrowia. A tym bardziej przez lekarzy i lekarki, którzy powinni nas leczyć, zamiast strzelać fochy, że nie chcemy suplementować schabowych i wątróbki.
Światowa Organizacja Zdrowia już kilka lat temu uznała przetworzone mięso za jeden z czynników rakotwórczych, a Światowa Fundacja Badań nad Rakiem zaleca, aby nie przekraczać ilości 500 gramów czerwonego mięsa na tydzień. Czyli jakieś dwa kotlety tygodniowo, a nie mięso na każdy posiłek. Całkiem niedawno Kanada wprowadziła nowe zalecenia żywieniowe – usuwając z nich mleko i jego przetwory, stawiając nacisk na warzywa i owoce oraz rekomendując, że źródło białka mają stanowić głównie pokarmy roślinne.
czytaj także
Wśród dietetyków toczą się różne spory, ale co do jednego większość zdaje się być zgodna. Najzdrowiej jest jeść dużo surowych owoców i warzyw. Polska to nie Kanada, ale podobnie jak większość krajów rozwiniętych mamy problem z epidemią otyłości oraz innych chorób cywilizacyjnych. Świadomi obecnego stanu wiedzy lekarze powinni zachęcać ludzi do ograniczenia spożywania mięsa, a nawet do wypróbowania diety roślinnej. Więcej osób na diecie roślinnej to mniej chorych na raka i choroby serca. Rozumiem, że w interesie lekarzy jest, żeby mieli kogo leczyć, ale znając stan zdrowia Polaków, raczej nie muszą obawiać się bezrobocia, nawet gdyby wszyscy mieszkańcy Polski przeszli na weganizm.
Mimo to wielu medyków woli promować przesądy zamiast zdrowej diety. I nie potrafi się powstrzymać przed uszczypliwością wobec osób, które świadomie stosują dietę, która – odpowiednio skomponowana – niesie za sobą liczne korzyści zdrowotne. Marlena ostatecznie została przeproszona za sposób komunikacji lekarki Medicoveru, ale zamiast skierowania na badania dostała informacje, że skoro suplementuje B12, to nie ma powodu, żeby monitorować jej poziom. Reasumując: Medicover zaleca weganom, że warto się badać, choć bycie na diecie wegańskiej nie jest „wskazanie medycznym”, żeby dostać skierowanie na badania. Więc jak ktoś chce sobie badania zrobić, to jest to jego fanaberia i powinien za to dodatkowo zapłacić. I nieważne, że już opłaca pakiet „Zdrowie Premium”.
Trudno nie interpretować tego jak próby zmuszenia klientów do dodatkowych wydatków, które – jakby się zdawało – powinien obejmować pakiet wykupionych usług medycznych. Marlenie pozostaje przyjąć przedstawione wyjaśnienia ze zrozumieniem i zapłacić dodatkowo. Może oczywiście też spróbować dostać skierowanie na darmowe badanie od lekarza z NFZ, ale takie skierowania w ramach NFZ mogą wystawiać tylko lekarze specjaliści i wcale nie jest powiedziane, że będą ku temu bardziej chętni, niż doktorzy z Medicoveru. Ostatecznie pozostaje Marlenie zatrudnić prawnika i dalej walczyć o swoje prawa do opieki zdrowotnej wolnej od dyskryminacji i manipulacji.
Oczywiście polecam to ostatnie, bo może kolejnym pacjentom i pacjentkom oszczędzi to trudów i konieczności wysłuchiwania złośliwości. Oczywiście są też dobrzy lekarze, którzy starają się pomagać pacjentom zamiast ich nawracać na mięsożerstwo. Niestety historie o doktorach, którzy wspomnienie o byciu na diecie wege traktują niemal że jak przyznanie się do zamordowania kilku osób, a wegan uznają prawie że za osoby niepoczytalne, są na tyle częste, że trzeba o tym mówić.
A może nawet należałoby zorganizować jakieś ogólnopolskie szkolenia dla medyków, którzy uparcie nie chcą aktualizować swojej wiedzy? Ostatecznie wydaje się, że nasze państwo powinno dbać o zdrowie swoich obywateli trochę bardziej niż o rynek zbytu dla branży mięsnej, czy producentów mleka albo jajek. Tymczasem można odnieść wrażenie, że w Polsce ochrona interesów producentów niezdrowej żywności jest ważniejsza niż ochrona zdrowia publicznego.
czytaj także
Oczywiście weganie są dyskryminowani nie tylko w kontaktach ze służbą zdrowia, ale również w innych sytuacjach. Zbierając materiały do tego tekstu, przeczytałem między innymi historię Joanny zwolnionej z pracy, bo nie chciała pójść na wyjście zespołu (poza godzinami pracy) do restauracji Pod Czerwonym Wieprzem. Wcześniej był mobbing i dokuczanie z powodu tego, czego nie je. Szef siadał z Joanną w porze lunchu i opowiadał jak lubi jeść flaki i jak je czyści z gówien zanim zje. Z kolej szef kuchni w hotelu, w którym pracowała Emilia, nie tylko utrudniał jej jak mógł dostęp do przysługujących jej posiłków pracowniczych, tylko dlatego, że chciała, żeby były wegetariańskie, ale na dodatek musiała regularnie wysłuchiwać pracowników szepczących jej do ucha „mięso, mięso, mięso”.
Chamstwo i mobbing niestety ciągle jest stałym elementem „polskiej kultury pracy”. Wydaje się jednak, że od pracowników służby zdrowia, którzy wciąż – zdaje się – przysięgają, żeby przede wszystkim nie szkodzić, moglibyśmy oczekiwać odrobinę wyższych standardów niż od mięsożernych szefów, którzy lubują się w znęcaniu się nad pracownicami.